kiedy tam zadzwonisz, bo trzeba złożyć meble i powiesić lampy
jutro. mało czasu bo święta. ludzie mają swoje sprawy na głowie. głowy rosną na drzewach. zaplątane więzi i wiesz czasem śpiewają. przyjemnie. rozkładają na gałęziach drobne przemyślenia. I te myśli jak sople drżą przed zimnem wiatrem i nieodpowiednią decyzją. (jedna spadła o pękła) nieudanym prezentem. jakby bez znaczenia czy żywy różaniec. może być uban. albo bilet do kina. ech ty nie rozumiesz mojej strony klatki bez względu na wiek i płeć i inne skarby.
jestem skłonna przestać oszczędzać. energia albo nie wiem, może chodzi o pieniądze których nie mam.
ważne abyś był bliżej niż mógłbyś zadzwonić i zapytać czy
kochałam się z nim całą noc zatopiona w czerwonym szkle amaretto. morze morwy marsa i mankiety dziwnych poranków odbijają się od cienkich. ramiączka drzewka rosną niepostrzeżenie zaburzając. bladego różu nie używam ale błękit.
błękitny meczet znów się rozgadałam. przepraszam
p.s. nie mów nikomu że jestem leniwa. proszę. wiem że to woda i kanalizacja znów awaria, wykąpię się na święta. zdążę albo nie wiem. taka jestem nienaganne miękka
Komentarze (4)
Bardzo osobisty tekst – choć najmniejsza potrafi jeszcze bardziej...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania