Poprzednie częściKoroner Hawk (1)

Koroner Hawk (5)

Od prosektorium dzieliło go już jedynie kilka przecznic, czyli mniej więcej dziesięć minut drogi szybkim krokiem. W pewnym momencie mężczyznę zaskoczył deszcz, ale dzięki właściwej sobie organizacji, zawsze posiadał w torbie małą, czarną parasolkę, idealną na nagłą ulewę, to też gwałtowna zmiana pogody nie wyrządziła w jego wypadku większych szkód. Deszcz był również dla niego w pewien sposób inspirujący, chociaż musiał przyznać, że przeżywanie olśnień twórczych stanowiło moment o wiele przyjemniejszy, gdy było się suchym. Nie ulegało wątpliwości, że wilgoć i chłodny wiatr działały na umysł wyjątkowo pobudzająco.

Hawk skrył się pod materiałem i niespiesznie dotarł do budynku. Mógł śmiało powiedzieć, że to miejsce było dla niego „drugim domem”. Nie ze względu na to, że z trupami łączyły go jakieś wyjątkowe relacje (raczej była to więź typowo zrzeszeniowa, na pograniczu stanowionej, ale koroner wolał nie dociekać źródeł, jeśli chciał jeszcze długo pozostać w zdrowiu umysłowym); Maverick spędzał na sekcjach zdecydowaną większość swojego czasu, nawet wolnego – dopracowywał zdolności obserwacyjne, trenował umysł, wyciągał wnioski z wniosków i jeszcze więcej wniosków z tych pomniejszych. Po rozstaniu z Rachel zdecydował, że jego jedyną prawdziwą miłością zostanie praca i mimo wielu cudownych kochanek, których przybywało wraz z jego sławą i pieniędzmi, przez dwadzieścia lat nie zmienił swoich postanowień. Był szczęśliwy, spokojny, nie miał zmartwień, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nawet jeśli kiedyś zapragnie się związać, to nie da rady. Zawód pochłonął go do tego stopnia, że prędzej oszalałby z wściekłości i zginął z gniewu niż zaprzepaściłby wszystkie swoje umiejętności i ambicje dla dostatniego, pozbawionego ryzyka życia z ukochaną osobą. To nie wchodziło w grę.

– Dzień dobry, panie Hawk – przywitał go Walter Willow, znajomy patolog. Facet znał się na medycynie jak mało kto i Maverick cenił sobie nie tylko jego nieocenioną pomoc przy sekcjach, ale także jego towarzystwo. Zazwyczaj milczał, zdarzało się, że rzucił jakimś trafnym żartem, z pogranicza czarnego humoru. Mimo ponurej atmosfery śmierci, która nieustannie panowała w kostnicy, koroner mógł się tutaj nieopisanie odprężyć, a niezbyt inwazyjny charakter Waltera pozwalał mu maksymalnie wyciszyć zbędne w pracy myśli.

– Witaj – Maverick stanął przy stole, na którym pod białym materiałem leżały zwłoki Crecerelli Chivutti. – Gdzie prokurator?

– Będzie za godzinę. Mamy czas.

Hawk uśmiechnął się sam do siebie. Walter, w miarę swoich możliwości, zawsze starał się zadbać, żeby przed właściwą sekcją, koroner miał szansę na samodzielne przyjrzenie się ciału. W przeciwieństwie do prokuratora, znał się na tym, co robił. I nigdy nie rozpraszał pozostałych.

– W takim razie, zaczynajmy – odparł, a Willow ostrożnie zdjął materiał ze zwłok.

Hawk otworzył notes i na sam początek przyjrzał się twarzy, zerkając do słów, które zapisał na malutkich stronicach. Próbował skojarzyć którąś ranę, jakiś nieznajomy brud z tym, co wywnioskował z dotychczasowych przesłuchań.

Na dłuższą chwilę zatrzymał się przy szyi – pojedyncze siniaki mogły powstać podczas seksu z którymś z klientów, jednak nie całe zsiniałe gardło i rany od paznokci. To jednoznacznie wskazywało na uduszenie. Ciało, chociaż martwe, miało dziwną pozycję klatki piersiowej, a na ustach dziewczyny widniał sporych rozmiarów strup. Nie było jednak uszkodzenie mechaniczne warg, tylko pozostałość po krwi, która wydobywała się z jej płuc. Był pewny, że kobieta została uduszona. Potwierdzały to też rany na brzuchu, dokonane ostrym, precyzyjnym narzędziem, prawdopodobnie skalpelem. Były głębokie, chociaż chaotyczne – oprawca dokładnie wymierzał ciosy i zrobił to dokładnie, czyli ofiara się nie broniła. Była już wówczas martwa. Wskazywało to na bardziej osobisty charakter zbrodni, być może zemstę.

– Co sądzisz? – spytał Walter.

– Morderca ją udusił. Krztusiła się krwią, myślę, że nadal pełno jej w płucach. Sina szyja. Rany na brzuchu powstały, gdy dziewczyna nie dawała już znaku życia.

– A co powiesz na to? – lekarz wskazał na krew między udami kobiety. Wcześniej Maverick nie zwrócił na to uwagi, ale po pytaniu patologa postanowił przyjrzeć się temu przyjrzeć

– O kurwa… – zaklął pod nosem. Krew utworzyła paskudne, grube zakrzepy, ale nawet w tej sytuacji koroner spostrzegł wyraźnie, że narządy intymne Crecerelli były zmasakrowane, wyglądało na to, że ciałem obcym, jakimś narzędziem, albo nawet nożem.

– Myślisz, że sprawca, nim ją zabił, zgwałcił ją?

– Możliwe. Potrzebna będzie próbka spermy. Jeśli faktycznie tak było, fragment DNA mordercy może być tuż pod naszym nosem. Zadane obrażenia nie wskazują na profesjonalistę. To był amator, a w dodatku pragnący zemsty. Pytanie, za co.

– Zadzwonię do ciebie, jak tylko uda mi się to zbadać.

– Dzięki.

– O! Kogo my tu mamy. Sławny Maverick Hawk, śledczy jakich mało. Postawiłeś wreszcie na współpracę? Czy nadal wolisz szukać wskazówek w rynsztokach?

Brak zamiłowania do integracji i pracy w grupie trzymał się koronera od czasów wczesnej młodości, zawsze był indywidualistą, ale w jego wypadku przynosiło to w większości korzyści. Podporządkowywał sobie kolegów z klasy, miał wokół siebie wianuszek dziewcząt. Z czasem zaczęło mu to uwłaczać, zwłaszcza podczas pracy, gdzie połączenie sił mogło się przydać, jednak na zmianę nawyków było już stanowczo za późno. Czasem, gdy wymagała tego sytuacja, potrafił się przemóc. Jednak nie wówczas, kiedy jego partnerką w sprawie miała być Daphne Belmondeley. Formalnie świetna prokurator, z dobrą opinią i jeszcze lepszym wyglądem. Niekiedy Hawk miewał przekonanie, że Belmondeley jest po prostu twarzą hrabstwa i w jakiś tam sposób buduje mu renomę – mądra, nieziemsko charyzmatyczna z telewizyjnymi rysami twarzy i zawsze nienaganną fryzurą. Mało kto wiedział (właściwie z otoczenia zawodowego, świadomy był tego tylko Maverick), że gwarancja rejonowego autorytetu wieczorami zapijała się w barze na zamkniętych imprezach, traciła pieniądze w pokera i wykrzykiwała wszystko, co przyszło jej na myśl. Cechowała ją naprawdę mocna głowa do alkoholu (koroner sam był świadkiem, jak po czterech piwach i trzech szklankach whiskey Daphne jeszcze świetnie trzymała się na nogach), miłość do hazardu i ryzyka. Podobno odziedziczyła to po ojcu, razem z ogromnym mieszkaniem w centrum i pokaźną fortuną. Tak zwany spadek z dobrodziejstwem inwentarza. Belmondeley i Hawka łączył więc przykry sekret, dlatego kobieta starała się być w jego towarzystwie powściągliwa i traktować go z szacunkiem. Nie był mściwy, ale niekiedy jego irytacja w towarzystwie rudowłosej doprowadzała go na skraj wytrzymałości. Od momentu gdy ma na nią bardzo wyrafinowany „haczyk”, Belmondeley nie śmiała odezwać się złym słowem. Dbała o reputację, ale w pubach ponosił ją wir zabawy, nigdy by nie podejrzewała, że na jedną z zamkniętych imprez zostanie zaproszony koroner. Właściwie, gwoli ścisłości, zaproszenia nie otrzymał. Przyszedł po prostu wychylić jednego kielicha ze swoim dobrym znajomym, który pracował w tamtejszym pubie jako barman. I tak oto oprócz smaku najnowszego drinka z owoców południowej Afryki, poznał również brudny sekret spadkobierczyni jednej z największych fortun Wielkiej Brytanii, prokurator hrabstwa Londyn, Daphne Belmondeley.

– Już wychodzę – uśmiechnął się drwiąco do kobiety. Ta odwzajemniła gest i ominęła go w przejściu, podchodząc do zwłok Crecerelli.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Kocwiaczek 05.04.2020
    Dokładniex2 (to były ciosy dokładne czy chaotyczne w końcu? Można zmienić na precyzyjne)

    Jak Daphne się odezwała to można by było dopisać coś na zasadzie, że koroner usłyszał jej ironiczny głos. Wiem, że zostaje to wyjaśnione na koniec ale dlugi jest jej opis i ich dziwnej znajomości i ktoś może się pogubić do kogo należała ta wypowiedź.

    //

    Kolejna intrygująca kobieta się pojawiła. Myślę, że jeszcze namiesza w historii. Rozdział jak zawsze udany :)
  • Drżączka 05.04.2020
    Dokładnie zadane, ale chaotyczne jeśli chodzi o ich rozmieszczenie. Spróbuję inaczej to napisać, żeby było zrozumiałe.
    Dzięki:)
  • bogumil1 05.04.2020
    Kolejna dawka przyjemnej, wciągającej lektury. Piątka dla autorki.
  • Drżączka 05.04.2020
    Dziękuję!
  • Pasja 05.04.2020
    Prosektorium i spotkanie koronera ze zwłokami prostytutki; ślady i zasinienia wokół szyji utwierdza fakt dokonania morderstwa poprzez uduszenie. Czy oby krew pomiedzy udami nie świadczy dokonanego poronienia? No i pojawienie się nowej osoby, pani prokurator Daphne Belmondeley. I ciekawe powiązania znajomości z Hawkiem.
    Sama śmietanka zajmuje się śmiercią prostytutki. Dobra akcja.
    Miłego dnia
  • Drżączka 05.04.2020
    W tym momencie wszystko się, niestety, komplikuje... Jak to w śledztwie w sprawie morderstwa.
    Dziękuję za komentarz:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania