Poprzednie częściKoroner Hawk (1)

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Koroner Hawk (9)

Pomimo późnej godziny, Margot Rossignol wpuściła go niemalże od razu, na jej twarzy widać było upiorne zmęczenie i smutek. Nie odezwała się ani słowem, gdy koroner spytał o możliwość ponownego obejrzenia pokoju. Po prostu zaprowadziła go tam i odeszła.

W pierwszej kolejności przyjrzał się podłodze. Wprawnym okiem dojrzał zastygłe na dywanie kropelki bordowej cieczy. Ktoś inny mógłby pomylić je z winem, ale przy dokładnej obserwacji stawało się oczywistym, że to nic innego jak krew. Jednak było jej zbyt mało. Rany cięte zostały zadane Crecerelli po śmierci, jednak to, co stało się z narządami intymnymi przed zgonem musiało spowodować większe krwawienie. Nawiązując do sprytnej sztuczki z zegarkiem, ta sytuacja dodawała całemu morderstwu większego sensu. Zabójca chciał sprawę zatuszować, pozbyć się jak największej ilości śladów, chociaż zrobił to bardzo nieumiejętnie. Prawdopodobnie była to kwestia niewielkiej ilości czasu.

Gdy Hawk zmierzał już do wyjścia, usłyszał podejrzany dźwięk. Światło zgasło, nim zdążył się obrócić i zidentyfikować intruza. Subtelna melodia noża wysuwającego się z pochwy zagrała na jego nerwach i sprawiła, że stres chwilowo sparaliżował zmysły. Wyjął pistolet i gwałtownym ruchem obrócił się w stronę okna, skąd dochodziły szmery. Okno było uchylone, ale zasłony skutecznie odcinały dopływ światła. Nie widział zarysu sylwetki, a towarzyszyła mu jedynie niezmącona niczym prócz jego własnym oddechem cisza. Jedna z tych śmiercionośnych, gdzie bezdźwięczność nadziewa nasze lęki i wpycha je do gardła.

Strzelił na oślep, w eter, gdy przez krótką chwilę miał wrażenie, że widzi zarys sylwetki. Miał przewagę ze względu na typ posiadanej broni, ale nie widział swojego oprawcy. Ten jednak pochwycił wyzwanie natychmiastowo i nim koroner zdążył się zorientować, w jego barku tkwił mały nóż, jeden z tych dystansowych. Krzyk bólu ugrzązł mu w gardle, gdy wyjmował ostrze z rany. Zacisnął na niej dłoń najmocniej jak umiał, żeby zatrzymać utratę krwi i spojrzał w ciemność. Z całej siły starał się wyostrzyć zmysły. Strzelił jeszcze raz. Tym razem kula trafiła tam, gdzie powinna. Usłyszał jęk. Kobiecy. Zapalił światło i zbliżył się do swojego niedoszłego zabójcy, nadal uciskając ramię.

– Widzę, że nie tylko chronisz Chavechetta, ale również mordujesz dla niego. Gadaj, co on ma z tym wspólnego.

– Gówno ci powiem. Może i mnie postrzeliłeś, ale to nie znaczy, że będę twoim zakładnikiem i zacznę gadać jak pies…

– Mylisz się – powiedział i przestrzelił kobiecie drugą nogę. Z rękami, które też mogły wyrządzić mu niemałą krzywdę, poradził sobie jednak inaczej – po prostu je połamał. Przy drugiej ręce, gdy jasnowłosa odzyskała nieco jasności umysłu, z całej siły jaka jej pozostała kopnęła mężczyznę w udo, a ten krzyknął z bólu. Cios był idealnie wymierzony, ale tak czy owak wojowniczka znalazła się na przegranej pozycji. W takim stanie, mimo niewątpliwej siły fizycznej, nie potrafiła odepchnąć koronera, gdy ten pozbywał się po kolei każdej broni jaką miała przy sobie.

Gdy tylko całkowicie udało mu się ją unieszkodliwić, stworzył na swoim ramieniu prowizoryczną opaskę uciskową z paska, a nogi Silje opatrzył oderwanymi kawałkami materiału z jej spodni. Spojrzała na niego ze zdziwieniem.

– Chcesz mnie w końcu zabić, czy nie? Zdecyduj się, bo nie rozumiem… – bąknęła słabo.

– Unieruchomiłem cię. Teraz powiesz, co wiesz.

– Bo co? Nie boję się śmierci.

– Ale boisz się bólu. Widzę to – uśmiechnął się okropnie. – A mimo twojego obecnego położenia, mogę sprawić ci go jeszcze bardzo, bardzo dużo… I twojemu bratu też.

– Bratu?

– Farhad to twój brat. Macie niespotykany kolor oczu, identyczny łuk brwiowy i podobne nosy. Rzadko zdarza się wśród wojowników Miriadów Skorpiona, że mają wizualnie względem siebie tak wiele cech wspólnych.

– Dobra, wygrałeś, co dalej?

Koroner usłyszał dźwięk obcasów, które zmierzały szybkim krokiem w stronę pokoju.

– Teraz milcz.

W progu pojawiła się wysoka, filmowa postać. Zaśmiała się gromko i oparła zgrabnie o framugę, eksponując długie, szczupłe nogi w czerwonych obcasach. Buty to buty, oczywiście, ale krwista czerwień zawsze pobudzała męską wyobraźnię, a osoba, która przeszkodziła w tym momencie koronerowi, doskonale o tym wiedziała/

– Och… – Daphne Belmondeley spojrzała na koronera z litością. Za nią stało dwóch znajomych mu funkcjonariuszy. – To właśnie ten śledczy, o którym mówiłam… No cóż, widać, był tu przed nami. I jeszcze ranny!

Daphne zacmokała. W jej oczach widać było pożądanie, i chociaż mogłoby to zdziwić niejedną osobę, to na nikogo innego nie patrzyła tak drapieżnie jak właśnie na Mavericka Hawka. Jednak oprócz bezdyskusyjnej namiętności, którą emanowała, zachowywała się inaczej niż zwykle. Była bardziej euforyczna i zdawała się nie zważać na wymawiane słowa.

– Maverick, mój drogi, wytłumacz mi szybko, kim jest ta kobieta – prokurator skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc na śledczego z niemałym wyrzutem, jakby co najmniej byli w dwuletnim związku, a ten perfidnie ją zdradził, po czym roześmiała się. Zauważył, że miała nieco rozszerzone źrenice.

– Podejrzaną. Macie umieścić ją w areszcie, przesłucham ją.

– Jak tylko wyjdziesz ze szpitala, ta rana wygląda strasznie… – kobieta podeszła do niego, delikatnie dotykając osłoniętego miejsca na ramieniu. Jej twarz zbliżyła się do koronera niebezpiecznie, spojrzała mu w oczy z troską i uśmiechnęła się subtelnie.

– No nic. Panowie, zabieramy delikwentkę do celi, zaś w kwestii pana Hawka niestety jesteśmy zmuszeni zawiadomić lekarza. Szybko, raz, raz!

Chwilę trwało, nim odpowiednie służby pojawiły się na miejscu i zabrały rannego koronera. Na korytarzu, gdy opuszczali pomieszczenie, zauważył jednak coś niezwykle zastanawiającego. W kandelabrze utkwiło kilka włosów. Ciemnych, prostych i długich. Domyślał się, że ich właścicielka miała wiele wspólnego z nieudanym zamachem na jego życie. W końcu ktoś musiał wyłączyć światło.

 

***

 

Kuracja powinna w przypadku koronera trwać co najmniej tydzień, ale ze względu na pracę postanowił odstawić zdrowie fizyczne na bok i wypisać się na żądanie. Jego pierwszym przystankiem zostało miejsce, w którym, zaiste, go zaatakowano. Musiał porozmawiać z osobą, która współuczestniczyła w zbrodni i być może zdradzi mu coś ciekawszego, niż sama gnijąca w areszcie Scotland Yardu norweska zabójczyni. Poza tym, w głowie utkwiła mu jeszcze jedna kwestia, na którą jednak mogło być już za późno. Daphne Belmondeley. Nie był jednak pewien, czy ten trop był słuszny, więc odsunął prokurator na dalszy plan.

– Dzień dobry, wybacz, madame, za ponowne najście, ale ponownie mam sprawę do jednej z twoich podopiecznych…

– Wejdź, przecież cię nie zatrzymam. I dowiedz się wreszcie, kto zabił Crecerellę, bo chyba w końcu oszaleję…

– Spokojnie, jestem coraz bliżej rozwiązania tej sprawy – skłamał. Owszem, miał coraz więcej szczegółowych pytań, coraz więcej detali i podejrzanych, ale jak na razie nic nie składało się w jedną całość. Bał się, że coś mu umknęło, albo, co gorsza, pomylił tropy bądź w nieprawidłowy sposób je zinterpretował.

Nie chciał jednak bezpodstawnie niepokoić madame Rossignol, zwłaszcza, że kobieta już w tym momencie wyglądała na wystarczająco wyniszczoną zaistniałą sytuacją i nie miał zamiaru dokładać jej kolejnych wątpliwości, które gruntownie zrujnowałyby jej wewnętrzny spokój.

– Dziękuję, Maverick.

Mężczyzna uśmiechnął się i wyminął burdel-mamę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Kocwiaczek 11.04.2020
    Tym razem nie zauważyłam żadnych niedociągnięć ;)

    Jest akcja, jest natłok informacji. Jednak żadnych konkretów. Muszę przyznać, że potrafisz zaciekawić czytelnika. Wychodzę z siebie by dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi :D ale poczekam, poczekam... wszakże czekanie wzmaga pożądanie, a ja bardzo chcę poznać kto tutaj pociąga za sznurki. Zdrowych i spokojnych świąt Drżączko :)
  • Drżączka 12.04.2020
    Sama musiałam usiąść przez moment i rozpisać dalszą akcję, bo zaczynałam się gubić, co chciałam tutaj zrobić xD Dziękuję Ci bardzo i również życzę wesołych świąt!
  • Kocwiaczek 12.04.2020
    Uuu jaki fajny awatar :)
  • Drżączka 12.04.2020
    Zrobiłam całą okładkę, ale się nie zmieści, wiadomo :D
  • bogumil1 16.04.2020
    No ok, przeczytałem, akcja bardzo ciekawie się rozwija.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania