Poprzednie częściKruk - prolog (świat wiedźmina)

Kruk - rozdział 1 (świat wiedźmina)

(Odrestaurowane)

 

Wpadł do obozu siłą rozpędu, nie próbując nawet wstrzymywać rozochoconego dzikim pędem wierzchowca. Koń zatańczył jeszcze pośrodku polany, nim wreszcie targnął potężnym łbem i stanął w miejscu. Dookoła panowała cisza, przerywana jedynie pochrapywaniem Diabła, przyspieszonym oddechem samego Zarreda i krakaniem krążących mu nad głową kruków.

Spóźniłem się, pomyślał z goryczą, rozglądając po leśnym pobojowisku. Gdzie okiem nie sięgnąć rozpościerały się sterty poranionych ciał - od opancerzonych trupów w złoto-czarnych barwach Kaedwen, po ciemnozielone, brązowe bądź bure kaftany, skutecznie maskujące Scoia'tael wśród gęstwiny. W wysokich trawach leżały splamione klingi i połamane łuki, noże i obuchy, zaś na jednej z niższych gałęzi pobliskiego jesionu powiewał rozdarty proporzec z czarnym jednorożcem w złotym polu.

- Cerbin... Esseath...

Zarred zeskoczył z konia, wyłapując ledwo słyszalny szept, łudząco przypominający powiew letniego wiatru. Nie pamiętał kiedy ostatnio nazwany został Krukiem w swej ojczystej mowie... Dopadł do elfa, przygwożdżonego włócznią do konaru rozłożystego klonu.

- Ceadmil... przyjacielu...

- Co tu się stało? Gadaj! - ponaglił Kruk, wiedząc, że ranny konał właśnie. - Co z zasadzką? Mówże!

- Kaedweński wywiad... o-oni wiedzą, on przechytrzył nas...

- On? Jaki on?

- Wyciek... b-był wyciek...

- Ale kto? Kto zdradził?!

- Coinneach Dá Reo... ratuj jego komando, jeszcze nie jest za późno, Cerbin... W tobie ostatnia na-nadzieja...

Elf mówił coraz wolniej i ciszej, a błysk świadomości gasł powoli w migdałowych oczach.

- Nie pieprz mi tu o nadziei! Mów kto zdradził!

- Va...va fail, Cerbin.

- Nie umieraj, powiedz mi kto jest winny! Słyszysz?

Angus Berlie, istotnie, nie słyszał już nic prócz melancholijnego szumu drzew po drugiej stronie lasu.

Czarnowłosy odwrócił wzrok, usiłując stłumić gniew rozsadzający go od środka. Był wściekły na martwego elfa, na Kaedweński wywiad, na nieczujnych wartowników, strzegących obozu, na Dhorrę, na cały pieprzony świat! Na siebie... Przede wszystkim na siebie. Spóźnienie posłańca od razu powinno zmusić go do działania - powinien wrócić do obozu, zawiadomić dowódcę, odebrać kolejne rozkazy i ruszać w drogę. Wtedy wszyscy by żyli, a sam Zarred wiedziałby na czym stoi, miałby zadanie do wykonania, cel do którego by dążył za wszelką cenę z poczuciem, że nie siedzi bezczynnie, że działa... a teraz? A teraz tkwił pośrodku polany usłanej trupami wrogów i przyjaciół, zagubiony i zupełnie bezradny.

Spojrzał ostatni raz na włócznię tkwiącą w ramieniu martwego Scoia'tael, po czym wstał sprężyście.

"Coineach Da Reo", pomyślał, wdrapując się na grzbiet Diabła, parskającego przejmująco. Rozjuszony zapachem krwi i ciężkim smrodem trupa, targał potężnym łbem, odpędzając gromadzące się w okolicy muchy.

Wysoki, jasnowłosy elf o przenikliwych, mądrych oczach o barwie jadeitu, przewodził jednym z najsłynniejszych komand Scoia'tael. Choć wyglądał dość młodo, a urody z pewnością nie można było mu odmówić, miał on na karku już z dobrych kilka setek lat. Był jednym z bardziej doświadczonych przywódców, który w swym długim, splamionym ludzką krwią życiu, wymordował więcej istnień niż całego jego komando razem wzięte. Był bardzo cenionym wojownikiem i muzykiem, znanym z bardzo mylnego spokojnego usposobienia, a także tęsknych pieśni, roztapiających nawet najbardziej zlodowaciałe serca. Zarred miał kiedyś okazję wysłuchać ballady o Samotnym Księżycu w wykonaniu jasnowłosego i choć na muzyce znał się jak wieśniak na czarach, zadumał się wtedy niesłychanie, niesiony smutną, pełną emocji melodią, szarpiącą jego uczuciami niczym zdziczały pies kawałkiem mięsiwa.

Ciemniało. Choć godzina wydawała się wczesna, ponure, ciemno-granatowe chmurzyska odcięły las od słonecznych promieni, stłumiły wszelką jasność, resztki tlącego się w elfie optymizmu. Był sam, zupełnie sam, nie licząc D'yaebla, który pędził opustoszałym gościńcem, ryjąc grunt potężnymi kopytami i wzniecając za sobą kłęby kurzu, nieznośne zalepiającego gardło. Od dłuższego czasu nie widział w tych stronach choćby żywego ducha - ani człowieka, ani niziołka, krasnoluda czy nawet elfa, głupiej sarny chociażby. Był sam.

I tą bolesną, piekącą serce samotność przerwał nagle donośny huk, płoszący ptaki z pobliskich drzew. Droga tuż przed nim zapłonęła nagle szeroką i wysoką na metr ścianą ognia, zapędzając elfa w ślepy zaułek. Orientując się w lot w całej sytuacji, ściągnął lejce gwałtownie, ryknąwszy na zdezorientowanego wierzchowca. Za długo już tkwił w szeregach Scoia'tael, by nie zdawać sobie sprawy jak wyglądała przydrożna zasadzka. Sam brał czynny udział w tysiącach tego typu napaści, lecz nigdy z użyciem magii, a uśmiechający się szyderczo słup płomieni z pewnością nie był wytworzony naturalnie. Żaden spirytus nie mógł wywołać takiego efektu, nawet krasnoludzki.

Zawrócił konia w nadziei, że jeszcze zdoła umknąć napastnikom, jednak i tam ogień wzniósł się pod same niebosa, odcinając mężczyźnie drogę ucieczki. Z obu stron, spomiędzy drzew, wylała się fala żółto-czarnego żołdactwa, okrążając elfa coraz ciaśniejszym kołem.

Zaklął paskudnie, nie widząc choćby najmniejszej luki w blaszano-płomiennym pierścieniu. Sięgnął więc po łuk, błyskawicznie napinając i równie szybko puszczając cięciwę. Długa strzała o szaropiórych lotkach przecięła powietrze, z trzaskiem wbijając się w szparę pomiędzy hełmem a pancerzem pobliskiego żołnierza, wywołując jednie głośne charknięcie ostatkiem sił. Trup zwalił się na ziemię, rozpraszając uwagę zbrojnych, nie będących w stanie przypomnieć sobie momentu, w którym elf w ogóle sięgnął po łuk. Zarred tymczasem nie zastanawiał się ani chwili, szył tylko z zastraszającą wręcz skutecznością, dziurawiąc kolejnych napastników niczym dojrzały ser.

- Z konia! - wydarł się, któryś, najprawdopodobniej dowódca. - Spieprzyć go z konia! Słyszycie?!

D'yaebl też widocznie słyszał, bo jak na zawołanie podskoczył do góry, o mało nie zrzucając z grzbietu własnego jeźdźca i trzasnął tylnymi kopytami intruza, zbliżającego się od tyłu, prosto w szczękę. Nieszczęśnik z głośnym okrzykiem bólu odleciał w tył, z impetem taranując dwóch towarzyszy.

- Dorwać go, siermięgi! Żywo! - darł się głównodowodzący, machając energicznie rękoma i naiwnie licząc, że w tym zgiełku i chaosie usłyszy go ktokolwiek prócz jego własnego osoby.

Po karku elfa spłynęły zimne kropelki potu. Wiedział, że długo się nie utrzyma, że koń zaraz zrzuci go z kulbaki, w szaleńczej próbie trącenia kopytem jeszcze kilku kaedweńczyków, a któryś z żołdaków sięgnie wreszcie po rozum do głowy i doznając olśnienia, użyje włóczni...

W końcu zdecydował się wyskoczyć z siodła. Wylądował miękko na klepisku z iście kocią gracją, po czym sięgnął po swój zbójecki nóż, oczekując na atak. Wodził wściekle zielonymi oczyma od zbroi do zbroi, od miecza do miecza, na jakich klindze odbił się nagle zygzak rozświetlającej niebo błyskawicy. Zerwał się wiatr. Drzewa zaszumiały gniewnie, szarpane przez silne podmuchy, ciągnące za sobą mrok nadchodzącej burzy. Magiczne ściany, odcinające mężczyźnie jedyną drogę ucieczki, płonęły.

Zdławił okrzyk bólu i wściekłości, gdy ludzka strzała o przytępionym grocie, wbiła się w odsłonięte ramię z impetem, zmuszającym elfa do mimowolnego cofnięcia się. W chwilę potem kasztanowy kaftan przesiąknął krwią, zdobiąc materiał rozbryzgiem karminowego kwiatu.

Cała ta sytuacja była naprawdę frustrująca - mogli zorganizować na niego pułapkę, zaatakować ze zdecydowaną przewagą liczebną, ba - użyć magii nawet, ale zdradziecka strzała z kuszy podczas tak nierównej walki była wręcz oburzająca.

- Ranny jest! Łapcie nieludzia póki omamiony!

W ułamku sekundy odnalazł wzrokiem kmiecia dzierżącego kuszę, zupełnie ignorując krzyki żołnierzy szykujących się do ataku. Musiał mieć z nią do czynienia po raz pierwszy, bo nieudolność z jaką trzymał broń oraz sposób nabijania z pewnością wywołałby u Zarreda parsknięcie pełne litości i rozbawienia, gdyby nie fakt, że był w tym momencie cholernie zły i nie marzył o niczym innym niż o wypruciu strzelcowi flaków. Tak na dobrą sprawę miał duże szczęście, że postrzelił go narwany idiota - gdyby kuszę przejął zawodowiec, elf leżałby już rozłożony na trawie, ze strzałą wbitą miedzy oczy.

Krew zabuzowała mu w żyłach, adrenalina uderzyła w skronie, neutralizując ból. Wyrwał nagle do przodu, jednym wprawnym ruchem podrzynając gardło stojącego mu na drodze oprycha. Krew fontanną buchnęła z rozciętych tętnic, zniekształcając krzyk żołnierza w niewyraźny bulgot.

Kusznik zbladł jak papier, widząc rozwścieczonego Scoia'tael, biegnącego w jego kierunku z pełnym nienawiści grymasem na upstrzonej karminowymi plamkami upiornej twarzy demona. Chwycił kuszę mocniej w drżących dłoniach, a następnie z roztargnieniem wycelował w elfa. Zarred nie zwolnił ani odrobinę, przyspieszył nawet, rozdrażniony śmiałością ludzkiego śmiecia. Kaedweńczyk strzelił na oślep, zamykając przy tym oczy. Zarred nie widział chyba jeszcze w swoim długim, pełnym niespodzianek i absurdu życiu takiej siermięgi. Aż żal mu było tępić noża...

Trup zwalił się na ziemię, wzbijając w powietrze oschłe listowie. Nim ostatni z nich opadł na leśne runo, elf ruszył już w kierunku wierzchowca, tratującego kopytami rannych Kaedweńczyków.

Drobne, białe zęby pozbawione kłów, błysnęły w pełnym triumfu uśmiechu, gdy do D'yaebla zostało mu zaledwie kilka stóp. Już czuł tą euforię, to szczęście i satysfakcję - umknął! Umknął im! Całemu oddziałowi zbrojnych! Sam jeden wyrwał się z obławy!

Zatrzymał się nagle, a mina mu stężała. Patrzył z niedowierzaniem na własne nogi, które niespodziewanie odmówiły mu posłuszeństwa, iście wrastając w ziemię. Usiłował ruszyć do ucieczki, ratować się za wszelką cenę, jednak bez względu na wysiłek, nie był wstanie drgnąć choćby o milimetr.

- Bloede Arse! - warknął wściekle, zauważając nadbiegających żołdaków. Co to za pieprzona magia, myślał gorączkowo, usiłując wydostać się spod jarzma zaklęcia. Choć czar trzymał go silnie, nie wyczuwał w pobliżu potężnej magii. Nie raz miał już do czynienia z czarodziejami, a jak wiadomo elfy od początku istnienia tego świata miały wrodzony talent do magii, teraz jednak nie czuł zupełnie nic.

- Daremny twój trud.

Uniósł głowę, słysząc zimny, nieco kpiący głos. Spomiędzy drzew wychynęła wysoka postać, odziana w ciemną opończę i głęboki kaptur skrywający twarz. Z palców obcego sfrunęło figlarnie kilka iskier.

- Nie wyrwiesz się, Kruku - zaczął spokojnie, choć w jego głosie dało się wyczuć niezdrową zapalczywość. - "Kruku"? A jaki tam z ciebie kruk! Zwykły wróbel zamknięty w klatce o żelaznych prętach, ot co!

Zarred milczał, obserwując intruza. Coś dziwnego było w tym człowieku, coś czego nie potrafił określić, a co drażniło nieopisanie jego wewnętrzne "ja".

Nim zdążył choćby otworzyć usta, kątem oka dostrzegł lecący w jego stronę obuch. Nie był w stanie się nawet odwrócić. Całe niebo zwaliło mu się boleśnie na głowę, a wkrótce potem nastała ciemność.

 

--

Słowniczek starszej mowy:

Bloede Arse - ku*wa

D'yaebl - diabeł, tu; imię wierzchowca

Esseath - jesteś

Caedmil - witaj

Va fail - żegnaj

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (24)

  • GeraltRiv 22.07.2016
    Mmm nie wiem czy opisujesz historię na sytuacjach królestw północy przed, czy po wojny z Nilfgardem. Albo u cb nie ma tego wydarzenia ale Keaden polujące na komanda to mało cieszy oko. Jesli o to chodzi to czynną wojną z nimi zajmowały się Niebieskie Pasy, elitarny oddział temerczyków pod dowódctwem Roche'a. A i wywiad nie jest przekonujący. Chyba że Keadwen zwerbowało Sigismunda Dijkstre, wtedy to nic się nie ukryje. Bardzo ciekawy, choć krótki opis walki. Przeskakiwałeś między jednym a drugim. Nie opisywałeś jak musi przystanąć z powodu bólu po strzale. Po prostu biegł jak berserker. A to jak mniemam tylko Letho z Gulety potrafi XD. Ale nie jest tragicznie. 4 mogę zostawić.
  • Ewoile 22.07.2016
    Wszystkie Królestwa Północy walczyły - mocniej bądź słabiej z wiewiórkami. Zdaję sobie sprawę, że Temeria przodowała w tej kwestii, jednak nie bez powodu wybrałam właśnie Kaedwen. Pierwsze komanda powstały właśnie w Kaedwen w czasie I Wojny z Nilfgardem. Tu mam cytacik potwierdzający działalność Scoia'tael na terenach Henselta "W Kaedwen połączone w duży oddział komanda Scoia'tael dopuściły się rzezi w forcie Leyda. W rewanżu za tę masakrę ludność Ard Carraigh dokonała pogromu, mordując blisko cztery setki bytujących w stolicy nieludzi."
    — Czas pogardy, str. 9
    Jeśli zaś o wywiad chodzi - inspirowałam się postacią Mansfelda, który według Gry Wyobraźni jest szefem tajnego wywiadu kaedweńskiego. Fakt, o bólu może i wzmianki nie było, ale pamiętajmy o adrenalinie, dzięki której ludzie (a co dopiero elfy ;)) ) potrafią robić rzeczy nadzwyczajne. Sama miałam przyjemność się o tym przekonać na własnej skórze - mimo że rozwaliłam sobie rękę, nie czułam nic dopóki nie było po wszystkim i porządnie nie ochłonęłam. Także w tym przypadku dobrze wiem o czym mowa ;)
    Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas i trafne uwagi, mam nadzieję, że jeszcze zajrzysz do Kruka.
  • GeraltRiv 22.07.2016
    Mansfeld jest dobry ale to:
    "Jeśli Dijkstra powie, że jest południe, a dookoła panują ciemności to trzeba się poważnie zastanowić nad losem słońca"
    Poprostu rozala system. Sigismund arcyszpieg z Tretogora. Największy agent, którego wywiad wie nawet o tym, kiedy Radowid korzysta z kibla XD
  • Ewoile 22.07.2016
    Haha, skuteczności jak i geniuszu samego Dijkstry nie kwestionuję, bo lepszego szpiega nie było i nie będzie, jednak wolałam się zabrać za bohatera, o którym nie za wiele wiadomo i którego mogę, delikatnie mówiąc, "kształtować" według własnego widzimisię ;D
  • GeraltRiv 22.07.2016
    Ewoile a ty nawet mi nie zwrócisz uwagi, że pisze do ciebie jak do faceta. Przepraszam. Zaprosiłbym na przeprosinową randkę ale ukochana mnie potnie XD... więc zwykłe PRZEPRASZAM musi wystarczyć.

    Ps. Jak możesz to zajrzyj do mojego opka Róża Kresów - Zwiastun i wyraź swoje zdanie czy można by to wszystko wrzucić w świat Wiedźmina bo głowie się nad tą serią i coś takiego wymyśliłem.
  • Ewoile 22.07.2016
    Hah, po prostu już się do tego przyzwyczaiłam i w sumie mi to jakoś bardzo nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - czuję się wtedy pewniej xd Myślę, że gdybyśmy na takową poszli pocięłaby Cię nie tylko Twoja ukochana, ale i mój ukochany X'DD Naprawdę nie musisz, ale żeby nie było - wybaczam ;))

    W porządku, postaram się zajrzeć jutro, gdy tylko znajdę czas ;))
  • Nazareth 24.07.2016
    "Spóźniłem się" - pomyślał z goryczą. - Ja bym to zapisał w ten sposób.
    "Coineach Da Reo" - pomyślał - to samo
    " Dorwać go, siermięgi! Żywo! " - bardzo ładne naturalistyczne zdanie :)
    Widać, że masz pojęcie o pisaniu. Ta część podabała mi się bardziej niż prolog. Przynajmniej pod względem narracyjnym. Była bardziej przemyślana a jednak żywa. Akcja sunęła wartko a twój opis potyczki, jest iśćie wiedźminowski, trochę surowy ale obrazowy, pełen emocji. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to to że postrzał wogóle nie wywarł wrażenia na bohaterze, a przecież to nie Rambo. Dialogi też wyszły fajnie, niewymuszenie. Będę czekał na kolejną część :)
  • Ewoile 24.07.2016
    Kiedyś zapisywałam w ten sposób myśli postaci, jednak czytając książki zauważyłam, że wielu autorów zapisuje je w ukazany powyżej sposób i jakoś się tak przyzwyczaiłam. Choć początkowo, muszę przyznać, mnie też drażnił taki zapis, bo momentami już sama nie wiedziałam kiedy wypowiada się narrator, a kiedy bohater popada w zadumę. Mam jednak nadzieję, że można u mnie wyłapać to bez jakiś większych problemów ^^'
    Bardzo dziękuję za tak przychylne słowa, jest mi naprawdę niezmiernie miło. Fakt wygląda to może trochę naciąganie, jednak adrenalina robi swoje i czasem pozwala człowiekowi na rzeczy niemożliwe. Więcej jednak się to nie powtórzy ;)
  • Numizmat 27.08.2016
    Trochę to wygodne, że umierający elf, bądź co bądź istota myśląca, na łożu śmierci wypowiedział całą litanię oprócz pewnie najważniejszej rzeczy, która powinna mu się była ciskać na usta, a to tylko dlatego, by później w historii tożsamość zdrajcy stanowiła dla Kruka jakieś szokujące odkrycie :D

    Poza tym opis poległego elfa, po tym jak nasz bohater już odszedł trochę mnie zdezorientował. Przez krótką chwilę wahałem się, kogo Ty w ogóle opisujesz. Na właściwie tory naprowadziły mnie dopiero kolory włosów xD

    Po tej szaleńczej akcji, która miała miejsce dalej, magik uneruchomił Kruka a potem pozbawił go przytomności. To chyba jakiś partacz. Czemu nie mógł zrobić tego od razu, zamiast bawić się jakimiś bezskutecznymi ognistymi ścianami i ryzykując życie tych niewyszkolonych żołnierzy?

    I tak btw:
    "I tą bolesną, piekącą serce samotność"; "już czuł tą euforię" - w obu sytuacjach mamy do czynienia z biernikiem. Powinno być więc 'tę' zamiast 'tą' ;)

    Oki, no to ode mnie na razie tyle. Pozdrawiam ciepło ;)
  • Ewoile 27.08.2016
    To oczywiste, w każdej książce bądź filmie zostałoby to okryte tajemnicą. W końcu dzięki temu fabuła i akcja idą do przodu, jaki byłby sens, gdyby na początku historii było już wiadomo kto jest zdrajcą? Bez sensu XD

    Nikt nie miał problemu z odczytem bohaterów, przeczytałam ten fragment jeszcze raz i mi też się wydaje, że wszystko jest jasne. Ranny Scoia'tael znaleziony na miejscu masakry mówi wolno, powtarza niektóre słowa, prościej mówiąc - umiera. Zarred natomiast wpada na polanę, wypytuje co się stało, chce dowiedzieć się jak najwięcej i ponagla umierającego, nawet odrobinę awanturuje się. Wydaje mi się więc (tak na czystą logikę), że wszystko tutaj powinno być jasne ;))

    Dlaczego "bezskutecznymi"? Przecież osiągneli cel, a schytwanie obiektu miało być zarówno przez oddział jak i samego czarodzieja. Poza tym jego torzsamosc też jest tajemnicą, ale to już inna kwestia. Utrata przyjemności nie była zasługą czarodzieja, on tylko wprowadził elfa w ślepy zaułek, po czym go unieruchomił. Była to też, w pewien sposób, taka pokazówka, okazanie przez maga wyższości nad Krukiem, dowód: "- Nie wyrwiesz się, Kruku - zaczął spokojnie, choć w jego głosie dało się wyczuć niezdrową zapalczywość. - "Kruku"? A jaki tam z ciebie Kruk! Zwykły wróbel zamknięty w klatce o żelaznych prętach, od co!"
    Jeśli o to chodzi, to jeden z żołnierzy rąbnął go obuchem w głowę. "Nim zdążył choćby otworzyć usta, kątem oka dostrzegł lecący w jego stronę obuch. Nie był w stanie się nawet odwrócić." Drugie zdanie wskazuje, że uderzenie nastąpiło od tyłu, a czarodziej stał na przeciw niego i z nim rozmawiał ;))

    Okej, poprawę w wolnej chwili.
    Dziękuję za uwagi i sam komentarz, mam nadzieję, że rozwijałam Twoje wątpliwości i dalej będzie tylko lepiej. Pozdrowionka ;))
  • Numizmat 27.08.2016
    Zostałoby czy nie zostałoby, rzuca się w oczy brak sensu w takiej, który wywołuje aż uśmiech na twarzy. Sorry, oglądam za dużo cinemasins ;) W każdym razie, podejrzewam, że dałoby się to rozwiązać, żeby aż tak nie rzucało się w oczy. Nie wiem, może na początku w ogóle nie wspominać o tym zdrajcy, a wywlec jego istnienie trochę później, tak by już nikt nie był w stanie zdradzić jego tożsamości. Bo ten umierający elf był zdecydowanie zbyt gadatliwy, by moim zdaniem to przeszło. Dlatego zwróciłem uwagę ;)

    To może ja po prostu zmęczony straciłem na chwilę uwagę. Jest jasne ;)
  • Ewoile 27.08.2016
    Mi nie wydaje się to aż tak bezsensowne, w końcu umierający chciał przekazać pobratymcowi (towarzyszowi z oddziału) jak najwięcej informacji, choć nie do końca był w stanie, co jest naturalne - on sam umierał, a Kruk pozostawał jedyną nadzieją. Ostatnim obowiązkiem elfa pozostawało więc ostrzeżenie Zarreda. Pewnie powiedziałby kto zdradził, gdyby żył kilka sekund dłuższej, ale jak widać nie zdołał - przekazał tyle ile zdążył i ile wiedział/był w stanie. Chociaż rację masz w tym, że mogłam to poprowadzić i przemyśleć jakoś lepiej.

    Znam to, umysł i zmęczone oczy o pewnej godzinie po prostu płatają nam figle ;))
  • ausek 26.10.2016
    '' nie będących'' - wydaje mi się, że razem
    ''wstanie'' - w stanie
    Masz bardzo kwieciste opisy. Twój styl pisania wymaga od czytelnika skupienia się na tekście. Już tłumaczę, o co mi chodzi. Czytam dość szybko i zdarzyło mi się przeoczyć jakiś drobny szczegół, co objawiło się nieco później, bo coś mi nie pasowało i było takie ''wróć' i czytaj jeszcze raz''. Na Opowi spotkałam się chyba z dwoma czy trzema osobami podobnie piszącymi swoje teksty. To czyni Cię dość rozpoznawalną, a to chyba dobrze. Zostawiam 5.;)
  • Ewoile 26.10.2016
    Jutro rano przeprawię błędy, dzięki za bystre oko ;))
    Ech, wiem właśnie, ta moja cholerna kwiecistość... ale wydaje mi się, że w dalszych rozdziałach, tych bardziej "aktualnych", ubyło nieco tej kwiecistości... chyba xd Bardzo ona przeszkadza? Ciężko się przez to czyta?
  • ausek 26.10.2016
    Ewoile, nie jestem autorytetem. Piszę tylko o swoim odczuciu odnośnie tekstu. Czytam dla swojej przyjemności. Zdawało mi się właśnie, że w kolejnym rozdziale - faktycznie było jakby mniej kwiecistości. XD
  • Ozar 22.03.2018
    Jestem i przeczytałem naraz prolog i pierwszy odcinek. Masz swój styl, to trzeba przyznać. Zarówno w Kruku, jak i w wiedźminie widzę podobne klimaty, styl itd. Czyta się bardzo dobrze, umiesz opowiadać, a i pomysły masz dobre. Fajnie, że teraz mam co czytać i nie będzie mi się dłużyło za Wilkiem. Jesteś lepsza ode mnie w fantasy i dlatego mam prośbę: zerknij na Arkana, to taki kawałek starej mojej powieści z lat 90., którą teraz powoli odgrzebuje z kurzu i zapomnienia. Będę bardzo wdzięczny za komentarz.
  • Ewoile 22.03.2018
    Nie ma problemu, zerknę, ale nie jestem w stanie powiedzieć kiedy, postaram się zrobić to na weekend. Ufam, że mogę być w pełni szczera? I dzięki za komplement ;))

    No, to przynamniej nie będzie Ci się dłużyło ;) Tylko mam nadzieję, że czytałeś wzmiankę o odrestaurowywaniu opowiadania? Powstało dwa lata temu i od tamtej pory mój warsztat sporo się polepszył, przez co niepoprawione rozdziały nie są tak dobre, jakbym chciała. Jeśli Ci to nie przeszkadza, czytaj, jeśli wolisz się wstrzymać dla lepszej jakości, czekaj. Na wattpadzie dodaję rozdziały raz na tydzień, tak więc taki byłby czas oczekiwania, czasem szybciej. Obecnie odnowionych jest 6 rozdziałów ;)
  • Ozar 22.03.2018
    Ewoile Jak najbardziej szczerze. Ja jak wiesz artykuły (też możesz sobie zerknąć na ciekawostki) pisać już umiem, ale w prozie na razie się uczę i każda uwaga będzie bardzo cenna. A nie przeszkadza będe sobie czytał dalej.
  • Kapelusznik 29.10.2018
    HOLY CRAP!
    Dobre!
    Naprawdę fajne - trochę się wstrzymywałem, ale mnie ostatecznie przekonałaś
    Skoro to twoja "stara" praca, muszę ją przeczytać i dotrzeć do najnowszej :D

    Piękny język, oraz znajomość języka elfów - duże propsy za to - bo sam zwykle w moich opowiadaniach przerobionej łaciny i niemieckiego używam
    Opisy, ładne, dokładne, przekonujące
    Sceny walki - piękne
    Charakter głównego bohatera - idealnie odpowiada elfom z wiedźmina - nienawiść typowego partyzanta
    Daję 5
    W wolnych chwilach będę zaglądał
    Pozdrawiam i kłaniam się nisko
    Kapelusznik
  • Ewoile 30.10.2018
    Rozumiem więc, Kapeluszniku, że również jestem miłośnikiem Wiedźmina? Jeśli tak zachęcam do zaglądnięcia do Obławy na Wilka (fanfik o Geralcie), tekst został napisany w tym roku, więc będzie sobą więcej reprezentował, niż Kruk. Ale, oczywiście, jeśli masz takie życzenie, możesz dokończyć Kruka. Choć zawsze mi za moje stare twory troszkę głupio.

    Bardzo dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, cieszy mnie bardzo, że ktoś docenił "risercz". Do rychłego w takim razie :)
  • Kapelusznik 30.10.2018
    Ewoile
    Fanem Wiedźmina...
    Nie powiedziałbym że nim jestem
    Nie czytałem zbyt wielu książek Sapkowskiego
    Po prostu uwielbiam "grim-dark"
    Czyli super mroczne fantsy.
    Wiesz: "krew, śmierć, zniszczenie i wieczne duszy potępienie"
    Wiedźmin jest w tych klimatach, więc go lubię - ale nie jest moją "Biblią" jak ty go określiłaś XD
    Zwykle wolę steampunk i deasel punk
    Ale Ty mnie przekonałaś
  • Ewoile 31.10.2018
    Kapelusznik, hmm, rozumiem. No to czuję się wyróżniona ;)
    W tej sytuacji (ale teraz nagmatwam, niebiosa) cofam to co wcześniej napisałam, pal licho Obławę (chociaż to też takie trochę dark fantasy - kult wilka, ofiary z ludzi i te sprawy), najlepiej jednak będzie jeśli skupisz się na Łowczyni, tak jak początkowo proponowałam - raz, że to mój najaktualniejszy tekst, dwa - to "projekt" dość rozbudowany i mam co do niego spore plany, więc raczej go nie porzucę, no i trzy - to dark fantasy właśnie; mroczny, nieco apokaliptyczny klimat, dużo krwi, walk, tajemnic i intryg, brutalne sceny, kanibalizm, nekromancja i temu podobne. Myślę, że to faktycznie mogłoby Ci przypaść do gustu ;)
    Chyba nigdy jeszcze nie sięgałam po steampunk ani deasel punk, co byś polecił dla kogoś kto dopiero zaczyna z tą odmianą fantastyki?
  • Kapelusznik 31.10.2018
    UWAGA - KOMENTARZ ZAWIERA LOKOWANIE PRODUKTU
    Niestety nie ma wiele dobrych serii steam i deasel punka. Najbliższe to serie postapo - więc też je podam.
    "Zapach Szkła" Andrzej Ziemiański
    "Stalowe szczury" - nie pamiętam autora
    "Racja stanu" oraz "Projekt wachadło" mego mentora Huberta "Huntera" Gruszczyńskiego
    Seria "Metro 2033" Dimitria Glukhowskiego i książki innych autorów z "Uniwersum metro 2033" - najlepsza "Korzenie niebios" - jakiegoś włocha - nazwisko długie jak kroniki Rzymu
    Seria książek "Stalker"
    Oraz na portalu mój skromny "Demon" :D
    Niestetyniedawno sprzedałem część mojej biblioteczki więc część autorów mi po prostu uciekła.
    Co do Łowczyni...
    Jak przeczytałem "kanibalizm" to mnie kupiłaś XD
    Pokręcę się wokół Kruczka i skoczę do Łowczyni
    Jutro więcej czasu więc możesz mnie oczekiwać :D
    Pozdrawiam i kłaniam się nisko
    Kapelusznik
  • Kapelusznik 01.11.2018
    Do tekstów to jeszcze:
    "Stalowe szczury: błoto" - Michał Gołkowski
    i jeszcze bym zapomniał!
    "Zegarmistrz" Arysto z naszego kochanego opowi :D
    Jest to zaledwie kilka tytułów, ale jak się w nich zakręcisz, od razu wpadną ci nowe w dłonie.
    Pozdrawiam
    Kapelusznik

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania