Poprzednie częściKruk - prolog (świat wiedźmina)

Kruk - rozdział 6 (świat wiedźmina)

(odrestaurowane)

Szedł przed siebie nachmurzony i zły. Bijąc się z własnymi myślami, sam już nie wiedział czy postąpił słusznie. Choć próbował zdusić wyrzuty sumienia, zdawało mu się, że popełnił cholerny błąd, że opcja, którą wybrał prędzej czy później doprowadzi go do zguby. Nie mogło być inaczej. Z całą pewnością nie tego oczekiwałby jego dowódca... dowódca, którego szczątki już dawno ogryzły dzikie zwierzęta, mrówki i inne robactwo.

Wytarł krew plamiącą mu ręce o wnętrze szarego płaszcza. Jeszcze się cały ubabrał w jusze, cudnie, po prostu nie mogło być lepiej.

Obejrzał się zaraz przez ramię, ostatkiem sił dławiąc paskudne przekleństwo.

– Veloë! – syknął z irytacją, nie mogąc znieść ślimaczego tempa narzuconego przez dzieciaka. – Jak będziesz się tak wlokła, zostawię cię na pastwę wilków, An'Skrekk.

– Ale kolano mnie boli! – pisnęła dziewczynka, przedzierając się niezdarnie przez chaszcze sięgające jej ramienia. Zerknął przelotnie na prowizoryczny opatrunek z siężygronu – ziela, które potrafiło zneutralizować każdą toksynę, jad, a nawet oczyścić krew z kilkudniowego zakażenia. Sam ostatniej nocy, korzystając z przymusowego postoju, opatrzył własną ranę, dochodząc do wniosku, że nie wygląda ona tak źle, jak początkowo zakładał. Ramię goiło się powoli, ale bez żadnych komplikacji, a magiczne działanie ziela gwarantowało, że nie musiał obawiać się nagłych powikłań.

– Nie chcę słyszeć żadnego marudzenia – uciął stanowczo, powstrzymując się z trudem przed siarczystym splunięciem. Że też przyszło mu niańczyć ludzkie dziecko! Kto by pomyślał? Toć to absurd! A najgorsza była myśl, że to on sam wpakował się w to bagno. Co strzeliło mu w ogóle do głowy?! Ledwie wyrwał się z obozu kaedweńczyków, a już zwalił sobie na kark kolejny bagaż problemów.

– Panie elfie – jęknęła dziewczynka, dobiegając wreszcie do Zarreda, który nie zwracając na rudzielca uwagi, powrócił do swojego pierwotnego tempa, robiąc długie, szybkie kroki. – Jestem zmęczona.

– Thaesse! - uciszył ją, choć zdawał sobie doskonale sprawę, że ta za grosz nie rozumie Starszej Mowy. – Jeśli się nie zamkniesz, pożałujesz tego, An'Skrekk.

– Co znaczy an... ska-skarek? – spytała, usiłując dotrzymać elfowi kroku. Zarred zerknął na rudowłosą, jaka zadarłszy główkę, patrzyła na niego tymi swoimi niebieskimi oczyma z zaciekawieniem i niepojętym podziwem.

– An'Skrekk – powtórzył wolno i wyraźnie, intonując odpowiednie głoski. – Mały szczurek, będę cię tak nazywał.

– Nie chcę być szczurkiem! Nazywam się Ines! – pisnęła, marszcząc piegowaty nosek. – I nie jestem mała!

– Tak? To ile masz lat? – spytał, zupełnie ignorując oburzenie dziewczynki. Dziecko było dość irytujące i pyskate, lecz coś głęboko w środku podpowiadało Zarredowi, że wcale mu to nie przeszkadza.

– Dziewięć – powiedziała z dumą, biorąc się pod boki. Nie widząc jednak żadnej reakcji na pociągłej, nieludzko urodziwej twarzy, postanowiła spróbować czegoś innego. – Jak jest "dziewięć" w twoim języku?

– Naev'de.

Osłonił oczy ręką, gdy oślepiające promienie przebiły się przez korony coraz rzadszych drzew. Słońce było już wysoko na niebie, kiedy dotarli do skraju lasu. Przed nimi, gdzie okiem nie sięgnąć, rozciągały się hektary pól, lśniących złotymi główkami pszenicy. W oddali natomiast dostrzegł łysy pas polnej drogi, prowadzącej do Ban Glean – niewielkiego miasteczka, w którym, według jego informacji, stacjonował ponoć trzon Burej Chorągwi. Zarred za żadne skarby świata nie miał zamiaru zapuszczać się na tamte tereny, jednak niedaleko za jego murami znajdowała się rzeka Pontar, która, niestety, pozostawała jego jedyną drogą do Iorwetha. Obchodząc Ban Glean szerokim łukiem musiałby nadłożyć trzy dni drogi, a w towarzystwie dzieciaka liczył co najmniej pięć, może więcej.

Zmarszczył brwi, usiłując skupić się i odnaleźć najszybsze, jak i najbezpieczniejsze rozwiązanie. Pod czaszką jednak wciąż dręczyło go pytanie czy takie wyjście w ogóle istniało.

– Co tam jest? – spytała, wskazując palcem na Ban Glean majaczące w oddali.

– Miasto – odparł półgębkiem, nie przestając kalkulować.

– Miasto? Ta plamka na wzgórzu? – zdziwiła się, przykładając łapki do czoła i usiłując wypatrzeć cokolwiek na jaśniejącym horyzoncie. – Jakieś takie małe strasznie... Pójdziemy do niego?

– Foilé esseath? – mruknął do dziecka, unosząc pytająco brwi. – Jestem Scoia'tael, jeśli tylko mnie zoczą z wież patrolnych, przedziurawią mnie niczym sito, nim dotrę do pierwszej bramy.

– Ale ja zawsze chciałam pojechać do takiego dużeeego miasta... I jestem głodna – powiedziała z miną zbitego szczenięcia i łzami lśniącymi w błękitnych oczętach. Chwyciła Zarreda za połacie szarego płaszcza, wczepiając w materiał drobne palce. Że też ta mała szkarada potrafiła z taką łatwością manipulować innymi... – Bardzo, ale tak bardzo głodna... Nie możesz założyć jakieś czapki na głowę? Tak żeby ci te śmieszne uszy zasłoniła?

– Jesteś uciążliwy, An'Skrekk, i do tego bezczelny... – odparł nieśpiesznie, wyszarpując opończę z drobnej rączki. – A moje uszy wcale nie są śmieszne. Są normalne. I skąd ja ci niby czapkę wezmę na tym zadu...? – Urwał nagle, kiedy niespodziewanie go olśniło. Spojrzał na Ines oczyma o kształcie migdałów, po czym raz jeszcze podążył wzrokiem ku Ban Glean. Mały rudzielec zasiał w jego głowie ziarenko, które właśnie wykiełkowało. Był to plan szalenie ryzykowny, ale nie niemożliwy do wykonania. Potrzebowali jedynie odrobiny gry aktorskiej, daru przekonywania i cholernie dużego zapasu szczęścia.

– Wiesz co, Szczurku? – powiedział w końcu, uśmiechając się leciutko. – Szykuj się do drogi. Ruszamy do miasta.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • GeraltRiv 13.08.2016
    Nawet nie zauważyłem, że pojawił się 6 rozdział xD zajrzę wieczorem, bo wychodzę. A i może opko "Dezerter" się dziś wieczorem pojawi, więc zapraszam :)
  • Ewoile 13.08.2016
    Haha, właśnie się zastanawiałam gdzie się podziewasz XD Także czekam na Twój powrót jak i samego Dezertera ;))
  • GeraltRiv 13.08.2016
    Jestem :) Ciekawi mnie na jaki plan wpadł bohater, bo raczej nie dziewczynka go nie przemyci za mury xD. Czytając to jakoś miałem przed oczami Flotsam. Może to przez grę to miasto kokarzy mi sie z Pontarem. Widać, że z początku elf starał się jakoś nad sobą panować, ale dał sobie wejsć dziewczynce na głowe. Ciekawe jak opiszesz ich relacje jak mała będzie świadkiem, gdy bohater zacznie zabijać xD 5
  • Ewoile 14.08.2016
    Hah, może nie dosłownie, ale coś jest w tym co napisałeś XD Flotsam? Nie bardzo, Flotsam było zarośniętą dziurą, a to jest całkiem porządne miasteczko. Murowane, nie drewniane, otoczone przez lasy i pola, a nie bagna. Ale spokojnie, do Flotsam też dotrzemy xd
    Haha, no zobaczymy, ja nic nie mówię, dzięki za odwiedziny i 5 ;))
  • Nazareth 14.08.2016
    No wreszcie mi się udało nadgonić. Ciekaw jestem cóż to za plan zrodził się w głowie Zarreda, mam pewne podejżenia, zobaczymy czy się sprawdzą. Postać głównego bohatera faktycznie nabiera barw i staje się czytelnikowi coraz bliższa, a Szczurek ujmuje za serce. Kawał dobrej roboty.
  • Ewoile 14.08.2016
    Jak miło, już myślałam, że to niemożliwe, a jednak ^^
    Hah, no to jestem ciekawa czy Twoje podejrzenia są słuszne, bo plan jest prostszy i bardziej banalny niż mogłoby się wydawać. Czyli wybór Zarreda Ci nie przeszkadza, to dobrze, tym bardziej, że mały rudzielec ma za zadanie nadać nieco barw i komizmu tej historii.
    Dziękuję za uznanie ;))
    Powracając jeszcze na chwilkę do Pokutnika - wielka szkoda, że nie doczekam się kolejnych rozdziałów, naprawdę dobrze mi się czytało Twój prolog. Daj koniecznie znać kiedy napiszesz coś nowego, choć najbardziej czekam na fantasy spod Twojej ręki ;))
  • Nazareth 14.08.2016
    Ewoile Wybór Zarreda mi wogóle nie przeszkadza, mam wrażenie że postępuje on wbrew sobie, a to według mnie zawsze jest wyznacznik ciekawej historii i kolorowej postaci :) A brak udziwnień i prostota fabuły z mojego doświadczenia w 9 przypadkach na 10 robią opowiadaniu dobrze :D
    Za Pokutnika mam nadzieję KIEDYŚ się weźmiemy, ale jak masz ochotę poczytać coś mojego, możesz spróbować "Braci Wilków" - nie jest to niby fantasy i jest tam sporo błędów, których nigdy nie poprawiłem bo, mam zamiar kiedyś napisać całą historię jeszcze raz, tym razem jako powieść z prawdziwego zdarzenia, ale coś mi mówi, że historia powinna ci się spodobać ;)
  • Ewoile 17.08.2016
    Zarred ma ten problem, że jest Scoia'tael, a co za tym idzie - nienawidzi ludzi, obwinia ich za kiepską sytuację nieludzi, chce się zemścić za wyrządzone krzywdy, a jednocześnie ma dobre serce. Te dwie rzeczy niekiedy bardzo się ze sobą gryzą, przez co ma liczne dylematy i rozterki.
    W takim razie na Pokutnika będę czekać cierpliwie, a tymczasem w wolnej chwili zabiorę się za "Braci Wilków". Hah, Ty serio kochasz te stworzenia ;))
  • Ozar 23.03.2018
    Tu muszę przyznać az się zapowietrzyłem czytając końcówkę. Ciekawe, bo elfy nigdzie nie są mile widziane, nawet z ludzkim dzieckiem. Intrygujące do bólu i czytam dalej. 5+ jak zwykle
  • Kapelusznik 01.11.2018
    Kocham tego małego szczurka!
    9 lat - a jaka rozumna, ciekawska i inteligentna
    Po śmierci bliskich też się szybko pozbierała
    Coś czuje że to będzie moja ukochana postać.
    Po raz kolejny propsy za język
    Pozdrawiam
  • Ewoile 08.11.2018
    Wybacz, że z takim opóźnieniem, życie mnie zatrzymało. Znowu. W każdym razie cieszy mnie bardzo, że znalazłeś swojego ulubionego bohatera i jest nim Ines właśnie. Wiesz, w świecie wiedźmina śmierć nie jest niczym niezwykłym, spotyka się ją na każdym kroku, więc łatwiej się z nią oswoić i ją zaakceptować.
    A dzięki, dzięki i również pozdrawiam ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania