Poprzednie częściNate

Nate cz.6

Po walce ze szkieletami, przyszedł na czas na walkę z własnym przeciwnikiem. Strach i brak światła potęguje moje najskrytsze lęki. Nie wiem czy król o wszystkim wiedział i czy wysłał mnie po prostu na rzeź. Jedyna osoba, której ufałem sczezła w moim sercu. To, że dano mi być paladynem nie oznacza brak negatywnych uczuć w stosunku do innego człowieka. Bo jestem nim tak jak władca Norbert. Mam jeden cel skoro tu jestem. Zbadać co tu się dzieje i wyjść na powierzchnię.. Jeśli jest mi dane ujrzeć jeszcze promienie słońca czeka mnie długa droga powrotna. Sprawiedliwości musi się stać zadość.

 

Znalazł się w pomieszczeniu gdzie był wcześniej ze starcem. Nic się nie zmieniło od tamtej pory. Nadal kilogramy kurzu spoczywały na podłodze i piedestałach, a ohydny zapach unosił się i dawał złudne wrażenie, jakby bohater wpadł w kupę nawozu. Potężny smród wydobywał się z sąsiedniego pomieszczenia, gdzie przy wcześniejszej wizycie zniknął starzec.

 

-Zaryzykujmy trochę więcej światła- rzekł. Kula rozjaśniła się bardziej Wzbudzając tumany kurzu i brudu przy każdym ruchu, ruszył przechodząc przez łukowate drzwi. To co rzucało się w oczy to wąski snop światła przebijający się przez ścianę do środka pokoju.

- To już dzień?- próbował złapać swą dłonią cienki promień, który jak świetlna włócznia przebijała smród i mrok.- Nie mogło wzejść słońce już teraz. Kiedy tu wszedłem była noc.- Odwagi!- rzekł w myślach. Pomieszczenie niczym nie różniło niczym od poprzedniego. Kurz tym razem wchodził w nozdrza, uniemożliwiając wzięcie pełnego oddechu. Zresztą kto chciałby oddychać w tym smrodzie. Nate rozkazał kuli aby przeleciała przez cały pokój. Świecący punkt wykonawszy polecenie odbył wolną podróż po pokoju. To co ukazało się najpierw oczom mężczyzny to sterta książek. Porozrzucane bez ładu i składu. Stare księgi, woluminy i manuskrypty walały się po podłodze obtoczone w grubej warstwie kurzu. Wodził wzrokiem za kulą śledząc każdy rozbłysk światła. W najdalszej części pokoju, a przypominał on kształt trapezu foremnego, świetlny punkt rozjaśnił się jeszcze bardziej. Wzniósł się w górę i oczom mężczyzny ukazał się znajomy widok. Już wiedział skąd pochodził smród.

Totemy sporządzone z ludzkich głów, tak jak na polanie. Ale było coś jeszcze. na centralnej części pokoju, wśród zachlapanych stronic krwią. Spoczywał odsłoniety z wyrwaną klatką piersiową, trup. Nate przełknął ślinę, czując lekkie pieczenie w gardle. Ten koszmarny budynek wydusił z niego część sił witalnych. Był bardzo osłabiony mimo iż spędził tu tylko chwilę. Za bramą klasztoru czas płynął wolniej. To że spędził tutaj około kwadrans, w zewnętrznym świecie oznaczało parę dni. To miejsce było przeklęte. Nate czuł to z każdym krokiem. Pamiętał, jak odwiedzał pewne katakumby aby odesłać ducha pewnego szlachcica, który nawiedzał swoją posiadłość. Czuł, że takie miejsca jak tamto i w którym aktualnie jest, otaczają się tą samą aurą.

W tym nikłym świetle w pokoju, błyszczały się tylko jego oczy. Reszta była spowita w brudno, szaro i zapomnianym kolorze. To przywodziło na myśl przygnębienie, rozpacz. Zupełnie wtedy kiedy paladyn musiał rozprawić się z wilkołakiem w lasach Tucholt. Po zadaniu śmiertelnego ciosu likantrop zapłakał rzewnymi łzami. Tak jak człowiek.

Potrząsnął głową- Ale to była przeszłość! Dlaczego moje myśli nie współgrają z ciałem. To nie czas na wspomnienia. Zresztą, chciałbym o nich zapomnieć. Ale ta dziewczynka, zarażona wampiryzmem. Była taka młoda.

Nate uderzył się w pierś. W kącikach oczu rozwinęły się cieniutkie i gęste brudne łzy. Na jego umorusanej twarzy, wyryły one ślady. To były znaki, z którymi tylko on mógł walczyć. Jakaś nieznana siła znała jego lęki i problemy. Zwykły człowiek nie posiadający wrodzonej odporności na mroczne siły rozpadłaby się w odmętach szaleństwa i gniewu do samego siebie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania