Odwet (7)
Kolejne dni płynęły powolnym rytmem. Lin spędzała je zamknięta w pokoju. Smok odwiedzał ją rzadko, a jeśli już robił, to był dla niej niezwykle nieprzyjemny.
Piątego czy szóstego dnia smok przyszedł do niej późnym wieczorem i rzucił jej na łóżko czarną sukienkę.
- Masz to założyć – nakazał jej.
- Nie chcę – Lin zmięła sukienkę w rękach i cisnęła ją w kąt.
Im bardziej smok był niemiły, tym bardziej ona się buntowała.
- Masz ją założyć – smok podniósł sukienkę z podłogi, po czym nachylił się nad Lin leżącą na łóżku. - Albo ci pomogę – w jego pomarańczowych oczach zatańczyły groźne iskry.
Lin przebrała się szybko w obcisłą sukienkę bez ramiączek, sięgającą przed kolano. Poczuła się nieprzyzwoicie, zupełnie jakby zdradzała Dega. Smok nieco złagodniał, a nawet się uśmiechnął, widząc ją. Chwycił ją za rękę i wyprowadził z pokoju. Lin próbowała wyszarpać dłoń z jego uścisku, ale trzymał ją mocno.
- Pomyślałem, że moglibyśmy razem napić się wina – powiedział. - Za kilka godzin odbędzie się Potyczka i pragnę, byś zapamiętała ten wieczór na zawsze.
Serce Lin zabiło mocniej. Już dzisiaj zobaczę Dega, pomyślała i uśmiechnęła się. Smok odebrał to jako aprobatę na jego pomysł. Zaprowadził ją do niewielkiego pokoju, w którym stał okrągły stół, przykryty białym obrusem i dwa krzesełka. Na stole stała butelka wina i dwa kieliszki.
Lin usiadła przy stole naprzeciwko smoka i doznała jakiegoś dziwnego uczucia. Spojrzała na swój kieliszek i dostrzegła w nim coś: małą, ledwie widoczną tabletkę wielkości główki od zapałki. Lin nie okazała żadnych emocji i udawała, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że smok planował ją otruć. Kiedy napełniał kieliszki winem, Lin patrzyła mu prosto w oczy. Nienawidziła go z całych sił, gdyby tylko potrafiła zabiłaby go gołymi rękami.
- Za nasze przyszłe wspólne życie – smok wzniósł toast i stuknął swoim kieliszkiem w kieliszek Lin.
Lin zacisnęła usta i udawała, że pije wino. Na usta smoka wypełzł chytry uśmiech.
***
Kilka godzin później Lin została wyprowadzona z budynku, w którym dotychczas mieszkała. Jedno z dzieci smoka zaprowadziło ją pod dobrze oświetlony podest i Lin zrozumiała, że to właśnie tutaj ma odbyć się Potyczka.
Dookoła podestu zbierały się dzieci smoka, jak również i wilkołaki ze stada Dega. Parę minut później na podest wkroczył smok. Był bez koszulki, ubrany jedynie w czarne spodnie, a w ręku dzierżył miecz. Lin rozejrzała się po twarzach jego dzieci: wszystkie miały miny pełne czci i uwielbienia.
Smok wyciągnął w stronę Lin rękę i ona dopiero po chwili zrozumiała, że chce, by weszła na podest. Weszła bez jego pomocy i stanęła naprzeciwko niego.
- Nie życzysz mi powodzenia? - spytał smok, uśmiechając się szeroko. Widać było po nim, że jest pewny siebie.
Lin zmrużyła oczy ze złością. Czuła tak wiele emocji, że była bliska obłędu.
- Życzę ci, żebyś jak najprędzej zdechł podczas Potyczki – wycedziła najbardziej jadowicie, jak tylko potrafiła.
Uśmiech smoka nieco przygasł. Wtedy Lin usłyszała kroki za sobą i odwróciła się szybko. Czas zatrzymał się, kiedy spojrzała w żółto – zielone oczy Dega. Coś chwyciło ją za serce. Na twarzy Dega malowała się tęsknota. Lin chciała podbiec do ukochanego i rzucić mu się na szyję, ale smok ją powstrzymał. Kiedy schodziła z podestu, usłyszała, co smok mówił do jednego ze swoich dzieci:
- Gdyby wilk wygrał, zabij go.
Lin zesztywniała, słysząc te słowa. Z niepokojem obserwowała, jak Dega staje naprzeciw smoka i unosi miecz. Potyczka się rozpoczęła. W ciszy, jaka panowała, słychać było tylko zgrzyt metalu. Lin ze łzami w oczach obserwowała toczący się pojedynek. Smok i Deg byli tak samo dobrze wyszkoleni, mieli takie same szanse na wygraną. Raz to smok zyskiwał przewagę, innym razem zaś Deg był górą. Potyczka mogła trwać w nieskończoność. Jednak w następnej sekundzie stało się coś, co przesądziło o jej wyniku.
Smok potknął się i upadł. Deg wykorzystał ten moment i szybko wbił mu swój miecz prosto w pierś. Wilki w ludzkich postaciach wzniosły w powietrze radosny okrzyk. Smok z niedowierzaniem odwrócił głowę w stronę Lin, a po chwili jego oczy stały się szkliste. Umarł. Jego dzieci ogarnęła rozpacz.
Deg z radością odwrócił się do wiwatujących wilkołaków. Wtedy na podest weszło smocze dziecię i wyjęło miecz z piersi swojego martwego pana.
Potem wszystko stało się w przeciągu kilkunastu sekund. Deg nie zauważył nadchodzącego niebezpieczeństwa. Lin poczuła, że budzi się w niej dzikie zwierzę. Dało się słyszeć trzask rozdzieranego materiału i Lin skoczyła w przód, na podest, ale już nie jako człowiek, lecz wilk. Rzuciła się na smocze dziecię i zacisnęła szczęki na jego szyi. Gorąca krew smoka spłynęła jej do gardła.
Wtedy Deg odwrócił się i popatrzył na nią. Lin wypuściła z uścisku dogorywające w drgawkach ciało, po czym uniosła w górę łeb i zawyła triumfalnie.
Komentarze (4)
:D
I co ja teraz bede czytac :(
No nic szkoda, ale i tak fajne :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania