Odwrócony los cz. I

Nad Londynem wstawał nowy dzień. James jeszcze omamiony gorzałką, powoli dochodził do siebie, śpiąc pod karczmą "Red Rose". Poprzedniego wieczoru jak zwykle topił swe smutki w kuflu i grze w karty, po wyczerpującym dniu pracy na budowie. Rozgrywka poszła mu dobrze i wygrał kilkanaście pensów, dlatego postanowił nie iść tego dnia harować za marne pół szylinga. Zamiast tego poszedł na jarmark. Na placu pełno ludzi, ogromny gwar i tłok. Przechodząc koło straganu z owocami straszniezaburczało mu w brzuchu. James wykorzystując nieuwagę sprzedawcy ukradł jedno jabłko i pomaszerował dalej, żywiąc się nim. Na jarmarku oprócz możliwości kupienia wyrobów rzemieślniczych i chłopów, można było posłuchać plotek. Tych tego dnia było nadzwyczaj dużo. Bogaci kupcy dyskutowali o podpisaniu pokoju między Rzeczpospolitą i Imperium Osmańskim, po świetnym zwycięstwie Polaków pod Chocimiem, drudzy o wojnie w Niemczech, pomiędzy katolikami i protestantami , działalności agentów werbunkowych nad Tamizą, poszukujących ochotników do zaciągnięcia się po którejś ze stron. Żadna z tych informacji nie zaciekawiła mocniej go. Jednak jedna rozmowa przykuła jego uwagę. Pomiędzy sobą rozmawiało dwóch najwyraźniej kupców, jeden bardziej chudy i starszy opowiadał że niedawnowrócił z Nowego Świata z dostawą tytoniu. Zaczęli targować się o cenę, a po dojściu do porozumienia zeszli na lżejszą rozmowę.

-Mówisz że wracasz z Jamestown, słyszałem że mieli tam niezły kłopot z dzikimi. Spokój mają teraz?

-Ci gołodupcy że są durni i naiwni to jednak potrafią zaleźć za skórę. Że im nasi skopali tyłki i porwali córkę wodza to wrócili do swoich nor. Na razie spokój.

-Tą jak jej tam Pocahontas?

-Tak, szczerze to była z niej pożyteczna kobita.John Smith, wiesz który ? Powiedział mi niegdyś iż gdyby nie ona osada by padła i nie rozwinęłaby się do

obecnego kształtu.

-Wracając do interesów. Nie chciałbyś zaangażować się w sprowadzanie niewolników? Podobno lukratywny jest z tego zysk.

-Edwardzie, ja już wożę jedno bydło, są nim moi marynarze, śmierdziele i szubrawcy. A ty chcesz mi kolejnych dorzucić?

-Tak się pytam. Chodźmy napić się, może Cię jednak po pijaku przekonam-powiedziawszy to drugi rozmówca szeroko się uśmiechną i głośno zaśmiał, w czym odwzajemnił

mu drugi i razem poszli-.

Po odejściu dwóch sylwetek ,James zastanowił się jak to jest być tak daleko od domu, na krańcu świata i czy Ci Indianie są naprawdę tak straszni i dzicy? Nie wiedział gdzie dokładnie leży powszechnie zwany Nowy Świat, wiedział jedynie że za duża wodą, oceanem, że aby tam dopłynąć trzeba pokonać tyle wody ile nie

zmieściłoby się w kilkudziesięciu Tamizach.

Zapadł zmrok, po całym dniu tułania się po mieście udał się do zajazdu "Flower Sea" przy porcie. U gospodarza zakupił kufel piwa i siadł przy lichym stole. Dalej myślał o rozmowie dwóch kupców. Mógł tylko sobie wyobrażać jak tam jest. Aby odpędzić myśli podszedł do karczmarza i zapytał o okoliczne plotki. Były różne , o nieurodzaju na wsi, o zatargu gminy purytanów z władzami miejskimi, szykanach katolików czy tarciach w parlamencie. Rozmówca Jamesa na koniec

zwrócił się do niego samego.

-Mam także informację iż John Davison poszukuje ochotników do pracy na plantacji tytoniu w Wirginii.

-W Wirginii? -zapytał zdezorientowany James-.

-W Ameryce, Wirginia to taka kolonia. Jego zleceniodawca oferuje przewóz , w zamian będziesz musiał przepracować 5 lat na plantacji, dalej będziesz wolny.

-Czemu mi to mówisz?

-Słyszałem że jest to niebywała okazja aby wybić się, ziemi tam nie brakuje, złoto możesz znaleźć. Taka okazja nie zawsze się trafia.

-Przemyślę to, gdzie znajdę tego Davisona?

-Siedzi w drugiej izbie, przy trzecim stole od lewej ściany.

-Dziękuję karczmarzu.

Powiedziawszy to James odszedł i po krótkim zamyśle postanowił udać się do wspomnianej osoby. Rzeczywiście, przy wskazanym stoliku siedział lepiej ubrany i widać że trzeźwy, w przeciwieństwie do zalanej w trupa okolicznej hołoty człowiek. Stanowczym, lecz ostrożnym krokiem zbliżył się do wspomnianej osoby. Pierwszy z zapytaniem wyszedł mężczyzna zza stołu.

-Chcesz się zapisać na służbę kontraktową?

-A na czym miałaby polegać ta "służba"?

-Będziesz przez pięć lat pracował dla mojego mocodawcy przy uprawie tytoniu za oceanem. Będzie to jakoby Twoja zapłata za przewóz. Po skończeniu się kontraktupójdziesz wolny. Założysz może własną plantację wtedy? A jak Ci się nie spodoba to wrócisz w brudy Anglii...jeżeli znajdziesz transport...

-Droga bez powrotu jak myślę?

-Można tak to ująć, i tak was żebraków nikt tu nie chce. Masz szansę. Posiadasz rodzinę?

-Nie nie posiadam.

-To jeszcze lepiej! Rozpoczniesz wszystko od nowa. Więc jak? Zapisujesz się czy wolisz gnić w zepsutym Londynie?

Po tych słowach nastała chwila ciszy, słowa "rozpoczniesz wszystko od nowa" zrobiły ogromne wrażenie na Jamesie, stąd jego zaduma. Przerwał pauzę i odpowiedział.

-Tak, zdecydowałem się.

-Dobry wybór!Jak się zwiecie człowieku?

-James Braddock.

-Umiecie się podpisać?

Odpowiedzią było pokiwanie głową na znak że nie. Davison kazał Jamesowi postawić krzyżyk pod kontraktem który napisał odręcznie w kilka chwil.

-Wypływamy w poniedziałek w południe z głównego portu. Szukaj okrętu "Queen Elizabeth", znajdziesz mnie przy nim. Nie spóźnij się, minuta i nigdzie nie płyniesz.

Po wypowiedzeniu tych słów John machnął ręką na znak aby odszedł, co też uczynił.

 

Był poniedziałkowy ranek gdy James wstał z ulicy, na której spał. Od razu skojarzył iż jest to właśnie ten dzień kiedy jego los być może odwróci się. Rodzinę Braddocków od dawna prześladował pech. Pradziadek jego był wolnym chłopem tzw. yeomenem, zobowiązanym do służby wojskowej. Gdy król Henryk VIII Tudor

rozpoczął wojnę z Francją został wezwany pod broń aby udać się na wyprawę. Taka podróż miała przynieść sporo łupów, lecz miesiące mijały a on nie wracał. Rok powyruszeniu przyszła wiadomość iż zginął. Żądny bogactwa lokalny możnowładca zagarnął ich ziemię i wygnał. Rodzina Braddocków rozpoczęła wtedy tułaczkę w poszukiwaniu nowego miejsca, zaczęli się parać pracą dorobkową za liche pieniądze żyjąc jak koczownicy, z miejsca w miejsce, z dnia na dzień. I tak trwa do dziś. Jednak dotychczas trzymali się razem. Dwa lata temu zaraza żółtej febry zabrała Jamesowi rodziców i rodzeństwo:dwóch braci i siostrę. Pozostał sam i z żebrakastał się sierotą-żebrakiem.

James nieliczne swoje rzeczy zebrał do przetartego worka jeszcze wczoraj, dlatego od razu ruszył w stronę portu. Miasto było duże i tłoczne, natomiast on nie chciał się spóźnić. Godzinę przed odpłynięciem już był na miejscu i szukał galeonu o dumnej nazwie "Queen Elizabeth". Wśród tłumu marynarzy, gapiów, kupców wypatrzył człowieka z którym wczoraj rozmawiał w karczmie i ruszył w jego stronę. Uprzejmie się przywitał mimo iż Davison zachowywał się wobec niego, w przeciwieństwie do wczoraj mocno obojętnie. Kazano Jamesowi pomóc w załadunku zapasów na statek, co też wykonał skwapliwie. Wszystko było popakowane w dosyć dużych rozmiarów drewniane skrzynie i beczki. Okręt był dwu żaglowy lecz nie duży. Nad brzegiem portu zaczęli się gromadzić i inni pasażerowie.. Gdy załadowano ładunek James zaczepił jednego ze stojących.

-Także płyniesz?

-Cóż to za durne pytanie? Większość tu oczekujących płynie.

-Przepraszam najmocniej.

-Nie masz za co przepraszać, rzuciłem się na Ciebie przepraszam. Jestem po prostu zdenerwowany, jeszcze nigdy tak daleko się nie udawałem. Poznaj moją rodzinę, to moja żona Abigail, córka Mary i syn Jonathan. Ja sam nazywam się William Nottingham.

-Bardzo mi miło-oznajmił to James podając po kolei rękę-.Nazywam się James Braddock.

-Nieżonaty? Czy wdowiec?

-Ani to ani to, sierota.

-Przykro mi. Do jakiego kościoła należysz?

-Anglikańskiego.

-My także, jesteś strasznie małomówny ale to Twoja sprawa.

Gdy skończyli rozmawiać przed gromadą ludzi pojawił się dobrze zbudowany, z długą brodą i kapeluszem mężczyzna-najwidoczniej kapitan statku którym mieli popłynąć. Zwrócił się do nich gromkim i potężnym głosem, tak jakby przemawiał do marynarzy.

-Jestem kapitnem tego statku,od razu wam mówię- nie mam zamiaru się z wami ścierać, każde nieposłuszeństwo będzie srogo karane i każdy z was będzie wykonywał moje,

lub moich oficerów polecenia.Nie akceptuję niesubordynacji,także nie zdziwcie się jeżeli przez swoją głupotę podryfujecie z powrotem do domku. Mam nadzieję że wyraziłem się jasno?-nie czekając na odpowiedź dodał-Dobrze. Ładujcie swoje manele na okręt, przed wejściem zostaniecie sprawdzeni czy nie jesteście chorzy i czy jesteście w rejestrze pasażerów, nie chce mieć gapowiczy.

Skończywszy rzucać groźbami kapitan obrócił się i kładką wszedł na okręt a dalej na mostek. Na wszystkich mowa ta zrobiła wrażenie ponieważ zastygli w ruchu.Niektórzy zaczęli szeptać że podróż nie będzie łatwa i chyba mieli rację...

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • Amy 03.01.2015
    Zastygli w bezruchu - tak chyba byłoby lepiej.
    Znalazłam kilka literówek i interpunkcja trochę szfankuje, ale poza tym jest OK. Fajnie się czyta :)
  • Alex Vicious 03.01.2015
    Zgadzam się z Amy. Mimo kilku literówek, czytało mi się szybko. Nie miałam problemu z wczuciem się w tekst :)
  • Prue 03.01.2015
    Dobre opowiadanie. Z dalszą wypowiedziom poczekam na ciąg dalszy tekstu. Dam 4
  • James Braddock 03.01.2015
    Wow, dzięki za pozytywny odbiór =] .Przed wrzuceniem mocno się wahałem czy komuś się spodoba. Jeszcze raz dzięki, zachęciliście mnie do dalszego pisania :)
  • NataliaO 03.01.2015
    dobrze się czyta, dobra fabuła; 4:)
  • wolfie 03.01.2015
    Całkiem dobrze oddajesz "charakter" Anglii tamtych czasów, bo o ile dobrze się domyślam, to akcja Twojego opowiadania toczy się w przeszłości. Jeśli się mylę, to wyprowadź mnie z błędu proszę. Czasami brakuje mi spacji bo znakach interpunkcyjnych, ale nie martw się, innych poważniejszych błędów nie zauważyłam.
  • James Braddock 03.01.2015
    Tak, akcja opowiadania rozgrywa się w przeszłości, dokładnie w jesieni 1621 r. (podpisanie pokoju między Rzeczpospolitą i Turcją miało miejsce bodaj w listopadzie tegoż roku). Nie wiem czy dobrze oddaję charakter Anglii tamtych czasów ponieważ jestem młody i opieram się jedynie na swojej wiedzy historycznej. Jednak widzę po komentarzach że osoby czytające czują klimat i jest to dla mnie dobry sygnał. Nie ukrywam że wczucie się w tamtą epokę jest najtrudniejsze w pisaniu :)

    Jeżeli chodzi o interpunkcję, bardzo za nią przepraszam, jest to taki mój mankament ;)
  • Anonim 07.01.2015
    Okay, uno – znów widzę charakterystyczną dla początkujących manierę opisywania ze szczegółami i w kolejności chronologicznej każdej możliwej czynności. Daj trochę miejsca na wyobraźnię czytelnikom! To naprawdę irytujące, kiedy trzeba czytać "James poszedł przez ulicę, skręcił w prawo, potem poszedł prosto i ukradł jabkło, a potem je zjadł, smakowało mu. Poszedł do karczmy, otworzył drzwi...." itd.

    Secundo – Uważaj z takimi opowiadaniami. Polacy pod Chocimiem to zakładam 1621, Jamestown to jak pamietam 1606 albo 1607. W tym okresie jeszcze barter był popularny, to tak na marginesie, odnośnie szylingów. Tymczasem widzę tutaj pewną rozbieżność – okoliczności czasowe między Pocahontas i Chocimiem. 1612-1615...a 1621? Mogę się mylić, w pracy nie mam dostępu do wiki czy czegoś by sprawdzić. Mimo to – podoba mi się taki koncept mieszania political fiction z różnymi wydarzeniami, daje to poczucie rozmachu, skali :)

    Zwracaj uwagę na spacje, przecinki, odstępy, akapity – estetyka sprawia, że tekst czyta się lepiej, płynniej, milej. Sam święty nie jestem.

    W którym roku btw. Amerykę nazwano Ameryką?

    Dialogi nieco drewniane, strasznie informacyjne i przez to nienaturalne. Czytaj dialogi, wyobrażaj je sobie. Sceny, sceny, sceny. Jak masz problem z dialogami to czytaj scenariusze, zwłaszcza Woody'ego Allena.

    Sama postać głównego bohatera jest średnia, póki co nie mogę się z nim w żaden sposób związać, może dlatego, że opisujesz go strasznie behawiorystycznie. Brakuje w nim emocji, przemyśleń – nie oczekuję refleksji na miarę Wertera, ale parę oznak, że James potrafi wyciągać wnioski, dedukować, używać prostej logiki, mieć zachcianki, opinie.

    Styl jest szkolnie poprawny – czyli nie jest zły, ale jest też nastawiony na informowanie i wydarzenia, przez co ciężko się wciągnąć. Opowiadanie jest przeważone opisem wydarzeń i kolejnych akcji/czynności, nie zaś samej otoczki, atmosfery, klimaty, emocji – czyli mięsiwa pisaniny.

    Podoba mi się za to pomysł i wykorzystywanie całkiem sporej wiedzy, widać, że porządny research był. Uwielbiam takie nawiązania do wydarzeń historycznych, zwłaszcza, że studiowałem historię USA i Wielkiej Brytanii. Przydałoby się jeszcze dodać tej kaperskiej pikanterii, otoczki tego Nowego Świata, aury niewiedzy i odkrywania nowego i ahoj, przygodo!
    I walijscy kaprzy! Muszą być walijscy kaprzy!

    daję 3 - niby jest spoko, ale sporo brakuje.
  • James Braddock 07.01.2015
    Drogi Ślepcu (że tak skrócę) ,dziękuję Ci za wyczerpującą wypowiedź i pouczającą lekcję. W pierwszej kolejności problematyka historyczna:Pocahontas umarła w 1616 r. w Londynie, akcja opowiadania dzieje się w październiku 1621 r. ,a że jest to pierwszy Chocim potwierdza wojna 30-letnia. Amerykę Ameryką zaczęto nazywać dokładnie nie wiem, jednak sądzę że w już w XVI wieku, sama nazwa wzięła się od portugalskiego odkrywcy Amergio Vespucciego (1454-1515). Jamestown istniało od 1607 r. do ok. 1690 r. .Także sądzę że wszystko mieści się czasowo :)

    Postaram się zapamiętać Twoje rady dotyczące dialogów (czytając je faktycznie są strasznie informacyjne :/), postaram się informacje wpleść w luźne pogadanki. Jeżeli chodzi o atmosferę, nastrój sądzę że w drugiej części jest tego wiecej, po prostu nie mam tak szczerze zielonego pojęcia o życiu, wyglądzie, problemach Londynu na początku XVII wieku. Być może niedługo to zmienię ponieważ znalazłem dosyć ciekawą książkę opisującą miasto nad Tamizą :) .Także brak tych elementów jest spowodowany brakiem mojej wiedzy i chęcią nie popełnienia błędu.

    Cóż, przemyśleń mojego bohatera tutaj nawet chyba nie ma. Jednak w moim zamyśle jest teraz młody, niedoświadczony, obojętny, mętny (?) a chciałbym aby w dalszych częściach wykreował swój charakter, cechy. Popracuję bardziej nad tą częścią.

    Jeszcze raz dzięki za ocenę i opinię, wszystko wezmę do serca i mam nadzieję że 3 część (ponieważ drugą już opublikowałem) bardziej Cię zadowoli. Przy okazji mam nadzieję że będziesz dalej śledził moje poczynania pisarskie i dalej udzielał cennych uwag :)

    Pozdrawiam ciepło.
  • Anonim 07.01.2015
    Z tego co wiem, to kwestia Amerigo Vespucciego jest bardzo dyskusyjna i - ostatnio wypłynęło - raczej mało prawdopodobna. Resztę - potwierdzam i cieszę się, że jest ktoś, kto pisze i interesuje się tutaj historycznie! :)

    W porządku, już przeczytałem drugą część i widzę, że jest lepiej z dialogami i opisami. Co do bohatera - młodość ma jednak swoje cechy i namiętności, zwłaszcza wśród młodych (przyszłych) żeglarzy z wizją Nowego Świata :)

    Mętność też można ukazać!

    Cieszę się, że się nie zraziłeś. Wpisuję Cię do organizerka.
  • James Braddock 07.01.2015
    Po to opublikowałem tekst aby poddać go krytyce, aby się doskonalić , gdybym nie chciał być krytykowanym, to bym wrzucił do te opowiadanie do szuflady i za kilka lat może go przeczytał ponownie albo spalił przez pomyłkę/z premedytacją w piecu.

    Każda ocena i komentarz negatywny czy pozytywny, napędza mnie do dalszej pracy. Gdy wstawiłem część I i kilka osób ją oceniło, jeszcze następnego dnia zacząłem pisać drugą część, z każdym następnym dniem jednak zapał malał, dzięki upartości ukończyłem ją ;)
  • BreezyLove 21.02.2015
    Zaciekawilo i idę dalej :) mimo kilku błędów tekst jest jak najbardziej w porządku. 4 :)
  • James Braddock 22.02.2015
    Breezy, widzę że zaczynasz aktywnie komentować moją twórczość :), za co jestem oczywiście Ci wdzięczny.Chyba muszę się odwdzięczyć tym samym ^^
  • BreezyLove 22.02.2015
    James zapraszam do czytania :) tylko zastanawiam się czy moja "twórczość" przypadnie Ci do gustu ;)
  • phototka 22.02.2015
    Sporo błędów, literówek i gdzieniegdzie dziwny szyk. Dialogi też są jakieś zbyt "ugrzecznione", nie pasują mi do wyobrażenia normalnej rozmowy. Tematyka za to jak najbardziej na plus! Bardzo szybko mi się czytało i czekam na więcej :) ode mnie 3
  • James Braddock 22.02.2015
    ogólnie jest to najgorsza część, jak będę miał czas to ją poprawię. Jak słyszałem następna jest lepsza, także zapraszam Cię do przeczytania ;)
  • Ciekawe i interesujące po historyczne. Zapraszam do poczytania opowiadań z X wieku w krainie Dziadoszyców.
  • James Braddock 08.03.2015
    to zapraszam do przeczytania następnych części ;p

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania