Ogień nienawiści. Rozdział 2
Narisa Rithe właśnie biegła górską ścieżką, wypatrując miejsca, gdzie mogła spaść gwiazda. Zimne powietrze rozwiewało jej długie, ciemnobrązowe włosy i muskał twarz. Całą drogę zastanawiała się kogo może spotkać na szczycie. Dobiegała właśnie do starego mostu, który jak przewidziała, został zniszczony przez lawinę. Wzieła głęboki wdech i zrobiła pare kroków w tył. Przepaść nie była długa lecz bardzo głęboka. Obejście jej mogło zająć dhampirce kolejny stracony dzień. Musiała wykonać zadanie za wszelką cenę. Otworzyła swoje jasne, niebieskie oczy i ruszyła biegiem. Była odważna i zdecydowana. Skoczyła. Wisząc nad przepaścią, sięgneła do paska i wyjęła dwa, długie sztylety. Wbijając się w lodową ścianę poczuła jak osuwa się w dół. Szybko zaczęła wspinać się po zboczu. Będąc już na górze otarła pot z czoła i spojrzała w mrok. Przed nią widniała ledwo zauważalna, wąska ścieżka. Szła powoli, uważając by przypadkiem nie spowodować drugiej lawiny i nie stać się ofiarą góry. Po godzinie drogi przystała na odpoczynek. Usiadła na wielkim, owalnym kamieniu i zakładając nogę na nogę, wyjeła skórzany worek. Rozwiązała rzemyczek i wyjęła nie bijące już, ludzkie serce. Już miała je skonsumować, gdy do jej uszy dotarły dziwne dźwięki. Stukot kilofów rozchodził się po okolicy jak gdyby zbiorowisko małych dzwonków. Schowała przekąske i ruszyła za dźwiekiem. Skradając się ujrzała uzbrojonych krasnoludów.
Haradarg i jego ludzie byli akurat w strażnicy, gdy dobiegł do nich odgłos katastrofy. Coś wielkiego rozbiło się o ich górę więc postanowili to sprawdzić. Teraz grupa najlepszych górników próbowała skruszyć wielki kawał lodu, który obrósł wokół nieznajomego. Dowódca komanda właśnie przetarł powierzchnię bryły. Cofnął się o krok.
- Nie wierzę - wyszeptał - Leoryk.
- Słucham? - zbliżył się jeden z uzbrojonych żołnierzy.
- Szybko z nim na dół.
- Chwila! - Narisa wyszła zza głazów i wyciągnęła sztylet. - Po co ten pośpiech?
- Kim jesteś? - wojownicy otoczyli kamień kołem okazując świecące włócznie i grube pancerze.
- Nieważne. Oddajcie znalezisko lub pożegnajcie się z życiem. - odsłoniła swoje białe kły.
Haradarg uniósł, podaną mu, kuszę korbową i wymierzył w kobietę. Poprawił też topór na plecach by być przygotowanym na wszystko. Nagle lodowy głaz błysnął białym, oślepiającym światłem. Wszyscy zebrani cofnęli się do tyłu, zasłaniając oczy. Gdy znów zapanował mrok Dhampir i Haradarg ujrzeli leżącego na ziemi mężczyznę. Krasnolud znów wycelował w kobietę.
- Pani raczy się nie ruszać.
- A ty odłóż tą kuszę.- obok Narisy pojawił się wysoki, młody mężczyzna w niebieskiej szacie.
Uniósł rękę i pstryknął palcami. Na ziemi, tuż obok nich pojawiło się niewielkie ognisko.
- Kim że jesteś? - skierował wzrok na czarodzieja.
- Loki z Erlandu.
- A ja Leoryk z Królestwa Niebios - auror podniósł się z ziemi i schował miecz do pochwy. Otrzepał swoje skrzydła z resztek śniegu i przydział brązowy płaszcz.- Jeśliś łaskawy zniknij zanim zrobi się nieprzyjemnie.
- Spokojnie - krasnolud odłożył broń na bok i wykazał chęć spokojnej rozmowy.- Usiądźmy i porozmawiajmy.
- Bez szans - Dhampir sięgnął po łuk i wystrzelił w stronę skrzydlatego nieznajomego. Strzała wbiła się głeboko w bok Leoryka. Auror nawet nie drgnął, gdy z jego ciała tryskała krew. Wyrwał grot i spojrzał na innych. Krasnoludy ulotniły się gdy tylko zrobiło się nie ciekawie. Stali teraz w czwórkę, obserwując swoje ruchy i wymieniając spojrzenia.
Haradrag podszedł do towarzysza i szepnął mu coś na ucho. Loki i Narisa stali w bez ruchu jeszcze przez chwilę. Potem czarownik odwrócił się i spojrzał na nią.
- Zabij obu!
Mknęła ku przeciwnikom z wyciągniętym ostrzem i błyszczącymi kłami. To był moment. Leoryk odepchnął krasnoluda i chwycił za rękojeść miecza, dotknął rubina a jego oczy zaświeciły. Ściana lodu i wody wyrosła pod nimi, zamrażając lecącą napastniczkę. Czar był jednak słaby i szybko zanikał. Po uwolnieniu ciała kobieta rzuciła się do ucieczki, za swoim zleceniodawcą. Źle się do tego zabrałam, myślała.
- Co to było?!
- Niejaka Narisa Rithe i Loki. Planuje on zawładnąć krajami północy jednak nie wiem poco.
- Porozmawiamy jutro.
Auror padł na ziemię, nieprzytomny.
Komentarze (2)
Za ciekawą treść daję 5 : )
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania