Poprzednie częściOgień nienawiści. Prolog

Ogień nienawiści. Rozdział 3

- Leż spokojnie dryhu. Psiamać, nieźle krwawisz - krasnolud przyłożył kolejny opatrunek - Co ci jest? Wiek temu twoje rany goiły się momentalnie.

- Szkoda gadać. Przeżyję.

- Oby, słaby moment wybrałeś. Wojna zbliża się wielkimi krokami.

- Widziałem Czarną Armię, maszerującą przez pola. Ponad dwadzieścia tysięcy ludzi i elfów.

- Tylko tyle? - zaśmiał się Haradarg i splunął do wiadra - W Eleronie mam pięć tysięcy zbrojnych plus elfie komanda Cirila i Mordraga. Jak tylko wyrównamy rachunki to weźmiemy się za nich.

- Rachunki?

- A no. Interesy. Bo widzisz, pół dnia drogi na zachód znajduje się miasto Tristam. Pełne kobiet, dzieci, starców, odizolowane od wojen. Słynie z tego, że mordowano tam nieludzi lub palono żywcem. Czas na odwet.

- Pamiętasz, że jako auror muszę cię powstrzymać?

- Wiem wiem ale ze względu na nasze spotkanie, sto lat temu, nie kiwniesz palcem.

Leoryk podniósł się z łoża i spojrzał krasnoludowi w oczy. Widział w nich zdecydowanie i upartą naturę wojownika.

- Masz rację. Nic nie zrobie. Nie jestem już aurorem. Odebrano mi tytuł i większość mocy. Zostały mi słabe zaklęcia i mój miecz.

- Współczuję - klepnął go w plecy - Ale się cieszę. W takim razie mam dla ciebie ostrzeżenie. Albo wyjeżdżasz na południe i czekasz tam na mnie albo jedziesz ze mną.

- Wyboru nie mam. Zostaję ale w rzezi ci nie pomogę.

- Umowa stoi.

Krasnolud wyszedł zostawiając druha samego w ciemnym pokoju. Uroki podziemnej architektury zachwycały pod każdym względem. Mężczyzna patrzył się na zdobienia komnaty. Nie rozumiał czemu były tu wykute ramy okienne, był pod ziemią. Nie miał sporo czasu na rozmyślanie. Ktoś zapukał do drzwi. Gdy je otworzył przywitał go siwy, krępy niziołek z młotem na plecach. Nakazał by szedł za nim. Wyprowadził ich z kopalni, prosto na górny balkon. Miał z tego miejsca piękny widok na teren kuźni. Pracujący nieludzie kuli właśnie topory, miecze i zbroje. Robota szła pełną parą. Nagle w cieniu jednego z pieców stała dziwna postać w kapturze. Podeszła z dziwaczną kartką do stojącego na dole Haradarga. Ten patrząc na nią zaczął krzyczeć do innych.

- Kuć szybciej te topory, wojna się zbliża! I jeszcze tonę Mellohu wydobyć z tej cholernej góry!

- Dzięki za wszystko.

- Spokojnie Shaisk, miasto dostanie surowiec na te twoje maszyny ale pamiętaj o umowie.

- Pamiętam. O północy w dniu przesilenia otwieram wam bramę i znikam. Wy robicie swoje i uciekacie. Tylko zabijajcie z rozwagą. Maksymalnie jedną trzecią miasta.

- Sie rozumie. Masz tu zaliczkę, sto szmaragdów.

Pół elf schował mieszek i opuścił górę, zmierzając do Tristam. Miejska ludność źle go potraktowała więc ma okazję na zemstę.

 

W między czasie Loki i Narisa siedzieli nad mapą północy, myśląc nad kolejnym posunięciem. Ich wzrok zatrzymał się na rzekach i jeziorach Dolnej Marchii. Teren zamieszkany przez centaury był odsłonięty i narażony ze wszystkich stron. Postanowili to wykorzystać.

- Jutro pojedziesz do Marchii i porozmawiasz z niejaką Luną. Jest dowódczynią gwardii i dobrą wojowniczką. Powiesz jej, że ochronię ich przed srogą zimą jeśli wstąpią w moje szeregi.

- Szukasz zwolenników?

- Owszem. Na ziemię spadł auror. Zbliża się wojna. Będzie to pogrom dla każdej z ras.

- Kiedy wyruszam?

- Wraz z zachodem słońca.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Angela 21.08.2015
    Nawet dobre, tylko mało : ) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania