Opowieści z Beacon Hill: "Szkolny pocieszyciel" Rozdział 4(ostatni)

Od chwili pocieszania Liama przez Theodora wszystko między tą dwójką zaczęło się zmieniać. Reaken nie mógł uwierzyć ile go łączyło z tym(niegdyś) irytującym chłopakiem!

Mieli dokładnie te same zainteresowania i pasje. Dlatego też coraz częściej spędzali razem czas.

Dzięki tej realcji obaj mogli uciec myślami od demonów przeszłości.

 

Ani Theodorowi ani jego nowemu przyjacielowi(bo tak go powinien chyba nazywać...) nie zależało na tym, aby dołączyć się do jakiejkolwiek watahy. Było im dobrze we własnym towarzystwie i nie potrzebowali żadnej "pomocy" z zewnątrz.

Jasne.. zdarzały się między nimi pewne nieporozumienia i sprzeczki, ale rozwiązywali je w sposób konstruktywny(w przeciwieństwie do konfliktów w ich dawnych watahach).

 

***

 

Theo i Liam byli tak że sobą związani, że wiedzieli o sobie właściwie praktycznie wszystko. Znali się na tyle dobrze, że jeden znał najdrobniejsze szczegóły życia drugiego. Byli tak sobie bliscy, ze wiedzieli również kiedy druga strona kłamie, a kiedy mówi prawdę. Kiedy jest szczerze radosna, a kiedy tylko udaję taką, żeby nie martwić przyjaciela. Wiedzieli o sobie wszystko!

 

Prawie wszystko.

 

Liam nie wiedział jednej rzeczy o Theodorze. Nie wiedział, że ten się w nim podkochuje. Z kolej Theodor nie wiedział, że... Liam się w nim podkochuje.

Jednak te malutkie sekrety nie miały(jak to bywa w prawdziwej przyjazni) pozostać na zawsze ukryte.

***

 

Te dwie tajemnice zostały odkryte paradoksalnie w trakcie kryzysu przyjaźni. Wlasciwie tak naprawde nie wiedzieli kiedy on sie zaczął. Na dobra sprawę nie wiedzieli nawet dokładnie od czego zaczął się kryzys... Na poczatku dochodzilo do malych sprzeczek i nie wyjasnianych nieporozumień, jednak z czasem przerodzily się one w karczemne awantury. Od kilku miesięcy chłopcy coraz gorzej zanosili swoją obecność.

 

-Po co ty właściwie jeszcze się ze mną kolegujesz??- zapytał w szale złości Theodor w trakcie jednej z absurdalnych kłótni. Tak jak niemal zawsze zaczęła się ona od "niewinnych" dogryzek jednego do drugiego i od słowa do słowa doprowadziła do chorych awantur. Słowa Theodora bardzo zabolały Liama.

- Nie wiesz czemu?-powiedzial ze łzami w oczach- Nie rozumiesz czemu?! - wrzasnal na cały głos po czym przyciągnął do siebie chimerę u czule ją ucałował.

-Pewnie i tak dla Ciebie to nic nie znaczy, Theo- powiedział Liam gdy wreszcie się odsunęli od siebie.

Theodor był jakby w stanie otępienia i letargu. Nie potrafił wydusic z siebie ani słowa. Ocknal się dopiero gdy usłyszał od przyjaciela:

- Tak myślałem.

Theodor nie wiedząc co robić nic nie odpowiedział. Kiedy jednak zobaczył, że Dunbar się oddala od niego(być może nie tylko w dosłownym znaczeniu...) ogarnął się i pobiegł zanim. W zaledwie kilkanaście minut tłumaczył mu to co w sekrecie czuł do niego od wielu lat.

***

 

Związek Liama Dunbara i Theodora Reakena nie był taki jak większość wilkolaczych unii. Nie potrzebowali oni wielkich przygód i walk aby się wspierać i kochać nawzajem. Nie byli również znudzonymi sobą frustratami szukającymi szczęścia w zatruwaniu innym szczęścia(tak jak większość wilków ze stada Hale'a). Byli również samowystarczalni i niezależni od wszystkich Alf.

Byli po prostu wolni.

 

Ich własne towarzystwo sprawiało, że zwykłe zakupy czy spacer po lesie były jak wędrówka w nieznane.

Podzczas jednej z takich wędrówek Theodor nic nie poczuł, gdy zobaczył Mieczysława i Boyda w bibliotece. Nie zrobiło na nim wrażenia to, że koles, który tak mu napsuł krwi,i który uknuł spisek przeciwko Boydowi, teraz być może zdradza swojego faceta z nim. Jedynie prychnął na ten widok i wrócił do przeglądania książek w starej bibliotece miejskiej Beacon Hill ze swoim narzeczonym.

 

KONIEC

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania