Po drugiej stronie prawdy - Epilog

Może nie uwierzycie, ale wszystko zaczynało się układać. Tata i babcia obchodzili się ze mną jak z jajkiem, musiałam się przy nich pilnować, by przypadkiem nie wspomnieć o wilkołakach, mamie i porwaniu. Z Rafałem wciąż planowaliśmy ślub, przerażała mnie jedynie myśl, że mama chciała się na nim pojawić, a nie miałam pojęcia jak to sobie wyobraża. Potajemnie poszła ze mną wybrać sukienkę i bardzo zaangażowała się w pomoc przy organizacji wesela. W rozmowach telefonicznych prowadzonych w domu zwracałam się do niej używając zmyślonego imienia. Siostra zupełnie przestała interesować się ślubem, za to nią zainteresował się kolega z pracy, byłam bardzo ciekawa jak dalej to się potoczy. Tata wciąż żył w swoim małym świecie, w którym zaszył się po odejściu mamy. Żałowałam, że nie mogę powiedzieć mu prawdy, wiedziałam jednak, że okazałaby się dla niego zabójcza. Rafał znalazł dla nas dwupokojowe mieszkanie w uroczej, odremontowanej kamienicy.

W dniu ślubu byłam tak spięta, że nie mogłam niczego przełknąć. Byłam pewna, że coś pójdzie nie tak, ostatnio wszystko szło zbyt dobrze. Czarnowidztwo nie opuszczało mnie nawet, wtedy gdy siostra pięć razy zapewniła mnie, że wszystko jest w porządku. Nie potrafiłam przestać się zamartwiać, tak po prostu miałam. Jeśli nie będziemy mieli stłuczki po drodze do kościoła, to Rafał ucieknie sprzed ołtarza. Do tej pory uważałam za szaleństwo to, że chce się ze mną ożenić. Kto normalny by ze mną wytrzymał?! Coś złego na pewno się wydarzy.

Na razie trzeba było skupić się na konkretach, o dziewiątej przyszła fryzjerka. Kobieta zaplotła mi warkocza dobieranego kilka kosmyków zostawiając puszczonych a na koniec powpinała we włosy różne, subtelne ozdoby. Podobno była to znajoma mamy, która była we wszystko wtajemniczona. Uwierzyłam widząc jak zmienia się barwa jej oczu, gdy ukuła się szpilką, dobrze, że nie stało się to przy nikim z rodziny. Mimo wszystko, gdy wychodziła, babcia patrzyła na nią podejrzliwie. Tuż po niej przyszła kosmetyczka, gdybym miała sama się malować efekt z pewnością byłby szokujący. Makijaż był subtelny, ale na tyle wyraźny bym nie wyglądała nijako na zdjęciach, tego dnia musiałam wyglądać perfekcyjnie.

Oczy miałam pomalowane na złoto, delikatna kreska podkreślała ich kształt, odrobina różu na policzki i delikatnie podkreślone usta. Bałam się, że będę wyglądać jak klaun, gdy spiekę raka a róż podwoi efekt. I wreszcie nadszedł czas na sukienkę.

Była idealna. Nie miała wielkich dekoltów, ponieważ nie popierałam epatowania golizną w kościele. Cała wykonana była z koronki, w kształcie księżniczki z długimi, wąskimi rękawami. Welon był tak długi, że ciągnął się za mną po ziemi, ktoś może to skrytykować, ale mnie się podobało. W końcu to mój ślub.

W zakrystii czekała wykrakana przeze mnie niespodzianka. Mama. Ubrana w piękną błękitną sukienkę, która podkreślała jej idealną figurę. Włosy upięła w koka tuż nad uchem, co sprawiało, że wyglądała jeszcze młodziej. Patrzyła na mnie ze łzami w oczach.

- Mama –rzuciłam się jej na szyję. – Nie wierzę, że przyjechałaś.

- Nie mogło mnie tu dzisiaj zabraknąć – ścisnęła mnie mocniej. – Wyglądasz pięknie – odsunęła mnie na wyciągnięcie ręki – jak prawdziwa księżniczka.

- Jestem taka szczęśliwa – westchnęłam – ale mam przeczucie, że wydarzy się coś złego.

Mama przyłożyła mi palec do ust.

- Nic się nie wydarzy – uśmiechnęła się lekko. – To będzie najpiękniejszy dzień w twoim życiu.

- Już jest – łzy popłynęły mi po policzku. – Kocham cię, mamo – znów się do niej przytuliłam.

- Ja ciebie też, słoneczko – pociągnęła nosem i natychmiast się opanowała. – Dość już łez, powinnaś iść.

Rzeczywiście, Msza miała zaraz się zacząć.

- Mamo – odwróciłam się w progu – nie znikaj więcej.

- Nigdy – obiecała.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania