Podaruj mi odrobinę uczucia - rozdział 7

Stałyśmy na środku parku i wszyscy na nas patrzyli. Szczerze to mało mnie to obchodziło. W głowie tłukła mi się tylko jedna myśl „Czemu faceci są takimi dupkami?” Dlaczego? I dlaczego do cholery trafiam na samych kretynów, którzy traktują mnie jak zabawkę? Dlaczego każdemu zależy tylko na seksie i niczym poza tym?

Płakałam i płakałam, a przyjaciółki głaskały mnie po głowie i mówiły, ze wszystko będzie dobrze. Ale jakoś nie chciałam w to wierzyć. Bo to nieprawda. Nic nie będzie dobrze. Moje życie jest do kitu.

- Nie mam już siły – powiedziałam przez łzy, starając się trochę opanować – nic nie będzie dobrze – dokończyłam łamiącym się głosem.

- Marcela nie mów tak – odpowiedziała natychmiast Bree. W jej głosie również był smutek – nie myśl o tym kretynie. Masz nas, wszystko się ułoży. My cie nigdy nie opuścimy.

Spojrzałam na nie i w środku poczułam, że to w stu procentach prawda. One zawsze mi pomogą i będą przy mnie. Z tą myślą poszłyśmy w kierunku mojego domu.

Przez te parę minut zdążyłam się ogarnąć. Niestety tylko na zewnątrz. W środku mimo wszytko nadal cierpiałam. Jednak postanowiłam nie dać nic po sobie poznać. Wiedziałam, że żal i smutek niedługo przejdą.

Pożegnałam przyjaciółki i weszłam do domu. Był pusty. Panowała cisza jak makiem zasiał. Zdjęłam buty i już miałam wejść na górę, gdy coś mnie zatrzymało. Usiadłam przy stole w salonie i rozejrzałam się tonąc w myślach.

W tamtym momencie pragnęłam usiąść obok kochającej mnie mamy i wyżalić jej się. Wykrzyczeć swój ból. Powiedzieć jej jak bardzo mi ciężko. Usłyszeć te banalne, ale jakże budujące słowa „Wszystko będzie dobrze córeczko” Przytulić się do niej i usłyszeć z jej ust, że mnie kocha. Tylko tyle i aż tyle.

Tak bardzo zazdrościłam wtedy wszystkim tym, którzy mają taką możliwość. Poczułam ukłucie w sercu. Czemu moja biologiczna mama mnie zostawiła? Czy nie miała pieniędzy na moje wychowanie? Czy mój tata też mnie nie chciał? Czemu mi to zrobili? Czy uważali, ze ktokolwiek będzie w stanie zastąpić mi prawdziwych rodziców?

Moje myśli przerwał dźwięk telefonu. Aż podskoczyłam na krześle. Wyjęłam komórkę i zobaczyłam na wyświetlaczu imię cioci. Ucieszyłam się i postanowiłam, że umówię się z nią żeby pogadać.

- Cześć Marcelinko – zaczęła swoim ciepłym głosem – zapomniałam ci powiedzieć o której masz być dzisiaj u Leona.

U Leona? Co to za.. O nie. Zap9omniałam całkiem o korepetycjach. Ten dzień zdawał się nie mieć końca.

- Chyba nie zapomniałaś? - zapytała Dagmara.

- Nie, nie. Oczywiście, że nie. Pamiętam – odparłam szybko – to o której mam być?

- Leon mówił, że godzina piąta byłaby najlepsza.

- Okej – tylko na taką odpowiedź było mnie stać. Wcale nie cieszyłam się z tych korepetycji.

- W domu wszystko w porządku? - zapytała ciocia i zanim zdążyłam udzielić odpowiedzi dodała – a u ciebie wszystko okej?

Łzy znowu stanęły mi w oczach, ale zapanowałam nad głosem.

- Tak ciociu, wszystko okej. Ale muszę kończyć bo w szkole już nam trochę zadali.

Albo Dagmara uwierzyła, albo po prostu nie chciała naciskać, bo już nie drążyła tematu.

- To do usłyszenia Marcela. No i powodzenia na korkach, mam nadzieję, że Leon ci pomoże.

- Pa ciociu.

Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i spojrzałam na godzinę. Była już szesnasta. Zebrałam swoje rzeczy i poszłam na górę. W lusterku zobaczyłam twarz umazaną tuszem do rzęs i czerwona od płaczu. Szybko zrobiłam z tym porządek. Przebrałam się i zeszłam coś zjeść, choć nie miałam za bardzo apetytu.

 

 

O godzinie za piętnaście piąta, stałam pod domem Leona. Wychodziłam z założenia, że lepiej przyjść za wcześnie niż się spóźnić, nie dbałam o to czy facet jest zajęty, czy ma już czas dla mnie. Ruszyłam w kierunku drzwi, przemieżając bardzo ładne podwórko. Widać było tu kobiecą wizje. Nie twierdzę, że faceci nie znają się na takich sprawach, ale zapewne żaden z nich nie zasadziłby kwiatów w odcieniu ciemnego różu w kształcie niewielkiego serca. Na środku stała spora huśtawka, a niedaleko stolik z kilkoma krzesłami. Był też hamak, o którym zawsze marzyłam, lecz nigdy go nie miałam.

Im dalej szłam i więcej widziałam, tym bardziej mi się tu podobało. Nie zauważyłam żadnej piaskownicy ani dziecięcych akcesoriów, także stwierdziłam, że mój przyszły korepetytor nie ma dzieci. Trochę się zamyśliłam i przystanęłam dosłownie na dwie sekundy. Pech chciał, że właśnie w tym momencie z domu wyszła kobieta. Spojrzała na mnie nieufnie i niezbyt milym tonem zapytała:

- Słucham? Kim jesteś?

- Nazywam się Marcelina - zaczęłam cicho, bo strach mnie obleciał. Kobieta była wysoka, nie należała do najszczuplejszych, ale figury zazdrościła jej na pewno nie jedna. Tu i ówdzie była zaokrąglona, jednak to tylko dodawało jej uroku - przyszłam na korepetycje do pana Leona.

Kobieta natychmiast zmieniła wyraz twarzy.

- Tak, Leon czeka już na ciebie, zapraszam.

Pośpiesznie weszłam do domu, mimo że nastawienie dziewczyny się zmieniło to i tak nie przypadła mi do gustu. Może się myliłam, ale wyczułam, że należy do ludzi sztucznie miłych. Lecz to tylko pierwsze wrażenie.

W środku mieszkanie również było urządzone bardzo ładnie. Nie zdążyłam jednak się rozejrzeć, gdyż od razu ujrzałam Leona.

W głowie mi zabuzowało jakbym właśnie wypiła kieliszek wina. Otóż okazało się, że Leon jest wysokim, umięśnionym i do tego bardzo przystojnym mężczyzną. Miał surowe rysy twarzy, na pierwszy rzut oka wyglądał nieco groźnie, ale gdy się uśmiechnął, twarz przybierała przyjacielski wyraz.

- Cześć, jestem Leon - wyciągnął do mnie rękę, a ja podałam mu swoją, chciaż drżała tak niemiłosiernie, że byłam pewna iż nie dam rady jej unieść - A ty pewnie jesteś Marcela, tak? - moją odpowiedzią było kiwnięcie głowy i nieśmiały uśmiech - Chodź, zabieramy się od razu za naukę.

Poszedł w głąb domu, dając mi znak żebym poszła za nim. Na szczęście jego dziewczyna nam nie towarzyszyła.

Usiadł przy stole i odsunął krzesło obok siebie.

- Mam nadzieję, że wzięłaś książkę od matematyki? - zapytał, a ja ucieszyłam się że zabrałam ją ze sobą. Pośpiesznie wyciągnęłam ją z torby i podałam mu.

Najpierw sprawdził na jakim etapie nauki jestem i zadał mi kilka pytań. Okazało się, że jeszcze dużo pracy przed nami, ale na pocieszenie dodał, że on nie od zawsze był geniuszem matematycznym i też chodzil na korepetycje.

Przerobiliśmy pierwszy temat z książki i razem rozwiązaliśmy kilka zadań. Na początku nie szło mi za dobrze, jednak Leon tłumaczył cierpliwie wszystko od nowa, tak żebym zrozumiała. Muszę przyznać, że coś tam ogarnęłam.

Po półtorej godziny czasu, lekcje dobiegły końca. Trochę żałowałam, bo naprawdę dotychczas znienawidzona matematyka już nie była taka straszna.

- To widzimy się za dwa dni - mówił Leon, zmierzając razem ze mną w kierunku drzwi - ta sama godzina ci pasuje? - przytaknęłam w odpowiedzi - Mam nadzieję, że coś zrozumiałaś - dodał jeszcze z uśmiechem.

- O tak, może teraz moje stopnie będą trochę lepsze - powiedziałam odwzajemniając uśmiech.

- Jestem tego pewny. Zaczekaj chwilę, pójdę po książkę, która na pewno pomoże ci jeszcze bardziej.

Po tych słowach wspiął się na górę po schodach. W domu panowała cisza. Zastanawiałam się gdzie jest dziewczyna Leona, gdy uslyszałam za swoimi plecami:

- Podobała ci się lekcja? To dobrze, bo na lekcjach się skończy.

Kobieta wypowiedziała te słowa i oddaliła się w drugą stronę. Stanęłam jak wryta, nie rozumiejąc o co jej chodzi. W tej samej chwili wrócił

Leon.

- Proszę - wręczył mi książkę.

Wymieniliśmy jeszcze parę zdań, po czym pożegnałam go i wyszłam.

Choć nie rozumiałam zachowania jego dziewczyny to zadowolna ruszyłam w kierunku domu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 13.07.2016
    Przypomniałam sobie historię. Przeczytałam od początku; Miło jest zajrzeć do kolejnego Twojego rozdziału. Super czyta się lekko napisaną historię, lubię Twoje naturalne dialogi; 5:)
  • KarolaKorman 13.07.2016
    I ja musiałam sobie co nieco odświeżyć :) Zaskoczyłaś mnie wiadomością, że Marcela jest adoptowana, albo nie było tego wcześniej, albo już zapomniałam. Do tego ta niemiła uwaga dziewczyny Leona. Cieszę się, że znów piszesz :) Pewnie mam coś do nadrobienia u Ciebie, bo widziałam jakiś obcy mi tytuł, ale to już wieczorem. Zostawiam 5 i pozdrowienia :)
  • BreezyLove 13.07.2016
    Dziękuję dziewczyny ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania