Poprzednie częściPrzeklęta (1)

Przeklęta (2)

2.

Obudziłam się rano zaspana otworzyłam oczy i spojrzałam na zegar. Było już po dziewiątej. Maczo leżał obok, a ja nie mogłam sobie przypomnieć kiedy przykryłam się kocem. Podniosłam się i usiadłam. Max, który nie spał podniósł się i siadł na moje kolana.

- Kolejny weekend sama.. – mruknęłam. Rodzicom zachciało się odpoczynku. Ode mnie. Sięgnęłam po telefon, który był pod poduszką i go odblokowałam. Przyszedł do mnie sms jeszcze wczoraj. Od Mateusza, pewnie myślał, że jeszcze nie śpię. Ja też nie myślałam, że tak szybko usnę. Nagle usłyszałam jakiś szmer. Maczo podniósł głowę i zaczął warczeć. Po chwili zerwał się i pobiegł w kierunku drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam za nim.

- Co ty tu robisz..? – spytałam patrząc na przybysza i próbowałam uspokoić Maksa.

- Co ja tu robię? – spytał, a ja poczułam dziwne ukłucie w dole brzucha.

- Tak, co ty tu kurwa robisz? – podszedł do mnie na niebezpiecznie bliską odległość.

- Dowiedziałem się, że twoich rodziców nie będzie w domu więc przyjechałem. Chyba nie powiedziałaś nikomu o naszej małej tajemnicy ?

- Gwałt chcesz nazwać tajemnicą? – czułam jak łzy napływały mi do oczu.

- Oj kochanie, oboje dobrze wiemy, że tego chciałaś – podszedł jeszcze bliżej, a ja się cofnęłam.

- Nie mów tak do mnie nigdy tego nie chciałam. Tym bardziej z tobą..

Nie odezwał się stał bez jakiegokolwiek ruchu i patrzył na mnie. Spuściłam głowę i chciało mi się płakać. Jak on śmiał tu przyjść po tym co mi zrobił? Jak..

Położył klucze na blacie komody i podszedł do mnie. Uniósł moją głowę i spojrzał w oczy. Chciał mnie pocałować, ale go uderzyłam.

- Jak śmiesz? Po tym wszystkim? – łzy wymknęły mi się i leciały ciurkiem po policzku – wynoś się, nie chcę cie już nigdy więcej widzieć. Znów będę miała przez ciebie koszmary.

- Emilio uspokój się..

- Jak mam się kurwa uspokoić, a może powiesz w końcu mojemu tacie, że jego najlepszy przyjaciel skrzywdził jego kochaną córeczkę ? Na pewno będzie zadowolony.. – krzyczałam.

- Emilka..

- Wyjdź stąd nie chce cie widzieć. Nie dobrze mi jak na ciebie patrzę. Wynocha..! – wzięłam jakąś starą szklana perfumę, która była pod ręka i w niego rzuciłam. Niestety zdążył wyjść. Podbiegłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. Obracając się do nich plecami zsunęłam na podłogę. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Wróciły wszystkie te przeklęte chwile gwałtu, a tak bardzo chciałam zapomnieć..

Podbiegł do mnie Maczo, a ja się do niego przytuliłam. Teraz będzie mi ciężko.. Nienawidzę go. Nienawidzę tego bydlaka..Siedząc pod drzwiami pomyślałam, że trzeba to skończyć. Uwolnić się od ciągłego widma gwałtu. Wstałam i cała roztrzęsiona poszłam do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody i ją wypiłam. Odstawiłam ją i spojrzałam w okno. Ładna pogoda, a taki chujowy dzień.

- Maksiu? - zawołałam go wsypując mu karmę do jednej miski. Drugą wzięłam do ręki i nalałam do niej czystej wody - proszę jedź pieseczku.

Pogłaskałam jego długą, piękną, czarną sierść i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie. Cały czas drżały mi ręce. Za wibrował telefon w mojej kieszeni. Drgnęłam wystraszona i go wyciągnęłam. Nie patrząc na wyświetlacz telefonu odebrałam go.

- Hej.

- Cześć.

- Emi właśnie do ciebie idę. Mogę?

- T-tak.. - zająkałam się, bo byłam zapłakana, rozmazana i nie ogarnięta. Chwilkę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam i zanim otwarłam próbowałam jakoś chociaż poprawić moje włosy. Przekręciłam klucz i je otworzyłam.

- Wpuścisz mnie? - podniósł głowę i się uśmiechnął.

- Tak wejdź. - otworzyłam szerzej drzwi i go wpuściłam - uważaj na szkło.

- Co się stało?

- Wypadła mi z ręki zaraz posprzątam - obróciłam się i chciałam iśc, ale on złapał mnie za ramię.

- Emi mi nie chodzi o szkło tylko o to..

Odgarnął włosy z mojej twarzy i spojrzał na nią.

- Płakałaś.. - powiedział jakby do siebie.

- Puść.. - wyszeptałam - zaraz się ogarnę i będzie okej.

Wzięłam szufelkę i posprzątałam rozbite szkło. Poszliśmy do salonu.

- Ale..

- Muszę wziąć prysznic. Rozgość się mój pies nie gryzie.

- No dobrze.. - powiedział, obróciłam się i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod lodowatą wodę. Umyłam się i wyszłam z brodzika. Wytarłam się ręcznikiem. Założyłam bieliznę i skarpetki, a potem resztę ubań. Uczesałam włosy i wyszłam z łazienki.

- Jestem - powiedziałam wchodząc do salonu.

- To dobrze- odpowiedział patrząc na moje zdjęcia. To znaczy moje i mojej rodziny. Usiadłam na skraju kanapy. Podszedł do mnie Maksiu wzięłam go na kolana i zaczęłam głaskać.

- Kochasz go? - spytał po długiej chwili milczenia.

- Tak. To mój przyjaciel. Ufam mu. Mimo, że to pies.. Czemu pytasz? - nie odpowiedział tylko podszedł i usiadł blisko mnie. Spuściłam głowę. Dał rękę na moje ramie. Nie odpowiedział tylko siedział i patrzył w martwy punkt. Dlaczego? Nie wiem. Może chciał coś uczcić ciszą, ale w sumie co? Mój ból? Nie to raczej nie to.

- Wiesz co.. Może lepiej już pójdziesz. Chciałabym zostać sama, jeśli się nie obrazisz..

- Nie no co ty. - zerwał się z kanapy.

- To co widzimy się jutro? - wstałam i skierowałam moje kroki w kierunku drzwi.

- Nie wiem Mateuszu. Zobaczę. - wyszedł. Przekręciłam klucz i wróciłam do salonu. Chciał dobrze, ale ja nie umiem tego docenić. Znam go zaledwie dwa dni.. a już go polubiłam. Usiadłam i przykryłam sie kocem. Wzięłam książkę i zaczęłam czytać, by chodź trochę odciągnąć się od ciągłego rozmyślania. Udało się, książka mnie wciągnęła. Pierwsza taka od wielu lat. O upadłym aniele, który chciał się podnieść, ale musiał pokonać wile przeszkód. Westchnęłam. Ciekawe gdzie sobie pojechali moi rodzice. Pewnie jakiś luksusowy hotel z basenem i zajebistą obsługą. W sumie to się robi śmieszne. Wyjeżdżają sobie co weekend i są tak bardzo z siebie zadowoleni. Co im ta praca daje? nigdy tego nie rozumiem. Pieniądze ważniejsze od miłości i ciepła domowego? Dla nich tak.

- O upadły mój aniele.. Może mi pomożesz?

A potem przeszedł mnie dreszcz. Taki dziwny, jakby ktoś na de mną czuwał i nagle zobaczyłam jego oczy. Oczy tego gwałciciela. Były.. niebezpiecznie czerwone, ale wyglądało to jakby miał takie od dawna. Tylko dlaczego wcześniej nie zauważyłam. Od pierwszego spotkania wydawał mi się dziwny, inny.. Nie z naszego świata. Więc skąd mógł być. No właśnie. Piekielnik.. i nagle mnie olśniło. ON NIE BYŁ CZŁOWIEKIEM. A kim był? Tego nie wiem, ale kojarzył mi się z piekłem.. więc może był tym jednym z wielu tysięcy czarnych aniołów? Tych złych, bo wydaje mi się, że ten dobry gdzieś tu jest i następnym razem mnie obroni. Otrząsnęłam się. Moja wyobraźnia zaczyna płatać mi figle. Chociaż kto wie, czy to nie prawda. Nawet mój ojciec- jego przyjaciel, nie wie gdzie dokładnie mieszkał, gdzie się urodził. Nikt tego nie wie. Ja też nie chcę.

Wyciągnęłam mój szkicownik i zaczęłam rysować. Dwa anioły. Dwa upadłe anioły, ale jeden dobry, drugi niestety zły. Walczyły ze sobą, który przegra? Tego nie wiem. To się dopiero okaże. Poczułam ostry ból w dole brzucha. Zrobiło mi się czarno przed oczyma i zemdlałam.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • xMadelinex 08.08.2014
    Jaki z niego cham! Świnia z niego. Co do opowiadania jest super. Nie mam żadnych uwag, i czekam na kolejną część. :)
  • Malinka ;D 19.08.2014
    Akcja się rozwija:) Jest wspaniałe:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania