Poprzednie częściRozdział I

Rozdział VI

JESIEŃ – ZIMA ROKU PAŃSKIEGO 1066

 

Tego dnia w Krakowie panował zamęt. Złapano starą Mołkę – wszyscy ją znali z tego przydomku a ona sama nie pamiętała, czy miała jakieś inne imię. Znana była całej okolicy jako znachorka i wróżka. Jej chatka znajdowała się w małej kotlinie w środku lasu. Ludzie często tam chodzili o poradę prosić, a i ona nie odmawiała, słysząc wiele ciepłych słów podzięki. Chodzili do niej ich ojcowie, dziadkowie, i nikt nigdy na nią nie narzekał. Pomimo tego zaczęła ludziom przeszkadzać. Duchowni postarali się odnaleźć jej chatkę, z pomocą życzliwych im ludzi. Szybko wytoczono jej oskarżenia i tego dnia zebrał się cały lud z Krakowa i pobliskich wiosek, by widzieć, co się będzie działo z ich starą Mołką. Nie spodziewano się litości dla niej, była w niesmak nowej religii. Nastały teraz inne czasy, było je czuć w powietrzu tego poranka.

Kiedy komnata napełniła się już ludźmi, wszyscy spojrzeli wyczekująco w stronę siedziska. Siedział tam młody książę Bolesław, a obok jego matka, Maria Dobroniega. Po ich lewej stronie stał Dziwigor, a po prawej komes Przecław i biskup Lambert. Obaj stali i patrzyli wyczekująco w stronę drzwi.

– Wprowadzić ją! – rozkazał w końcu książę.

Drzwi otworzyły się z cichym jękiem. Na wysokości głowy widniał w nich niewielki otwór, wielkości ludzkiego palca. Mignął przez nie jakiś ruch na zewnątrz, po czym zza drzwi wyłoniło się trzech strażników prowadząc między sobą Mołkę. Była niska i pulchna. Długie, siwe włosy opadały na jej pooraną zmarszczkami twarz, wykrzywioną w dziwnym grymasie. Miała małe oczy, szybko obserwujące otoczenie, a krótkie uszy na dużej głowie sprawiały zabawne wrażenie. Głowa osadzona na krótkiej szyi, chwiejącej się lekko na grubym tułowiu, z którego wyrastały pulchne, twarde ręce. Jej ubranie składało się jeno ze starego, wypłowiałego płaszcza, rozrywającego się na plecach. Stanęła pośrodku Sali i spojrzała na księcia, bez konkretnego wyrazu twarzy.

– Witaj, panie. – mruknęła.

Bolesław przeszedł od razu do rzeczy.

– Jesteś skazana za szerzenie plugawego pogaństwa w krakowskim grodzie. Czy przyznajesz się do swych grzechów wobec Boga?

– Cóż uczyniłam? – wychrypiała stara.

– Siedzisz w chatce w lesie, ludzie do ciebie przychodzą, a ty ich okłamujesz, kiedy mówisz, jaka będzie ich przyszłość. To bluźnierstwo, przyszłość zna jedynie Bóg! Czy przyznajesz się do tego?

Tłum zafalował, ale nikt nie ważył się wyrzec słowa.

– Nie. – odpowiedziała. – Nie zabronicie mi siedzieć w lesie i zbierać ziół, i widzieć zeń przyszłość! Mieszkam tam od dziecka, tam mieszkała moja matka, a przed nią jej babka, i wszystkie robiłyśmy to samo!

W tłumie kilku najstarszych starców usiłowało przypomnieć sobie matkę Mołki, ale nie potrafili odnaleźć takich wspomnień. Byli na to za młodzi.

– Myślisz, że nie mam ku temu władzy? – zdziwił się Bolesław. – W tej chwili mogę nakazać was roznieść po komnacie tym topornikom! – wskazał na grupę wojów, siedzących na ławie pod ścianą.

– Panie, możecie skazać mnie na śmierć, oczywista. Możecie mnie wygnać precz, a nawet zmusić torturami do mówienia. Nie zabronicie jednak moim oczom widzieć tego, co widzą.

Szmer przeszedł po tej niewielkiej, kamiennej Sali, gdzie wiedźma odważyła się powiedzieć te słowa.

Bolesław oparł się swobodnie na siedzisku i podniósł głos:

– Jestem księciem, nie zapominajcie o tem! Wystarczy rozkaz i twoje oczy, starucho, spłyną z twej twarzy na ziemię!

Zapadła cisza. Wszyscy umierali z ciekawości, jaka będzie odpowiedź wiedźmy.

– To też możecie zrobić, panie, owszem. Macie moc ku temu i ludzi. Możecie wyłupić mi oczy. – westchnęła. – Nadal jednak będę w stanie widzieć to, co się dopiero stanie.

Biskup otworzył szeroko oczy i zaniemówił. Powstała wielka wrzawa, jeden zaczął mówić przez drugiego, a Bolesław z wściekłością uderzył ręką w siedzisko.

– Cisza! – wszyscy natychmiast ucichli. – Jakie są twe sekrety, stara wiedźmo? Wiem, że sączysz jad w moje uszy. Kłamiesz, by mnie omamić swymi urokami, tfu!

–Panie, to prawda, mogę rzec co tobie dziś się stanie, a nawet za rok. – stwierdziła pokornie.

–Milczeć! Niech ci Bóg wybaczy! Skazuję cię na wyłupienie oczu, którym to Bożym darem tak pogardzasz! Potem pójdziesz do zakonu, przysłużysz się Niebiosom, winy swe w oczach ludzkich zmażesz, to może i Bóg ci twe winy daruje. – skinął ręką na grupkę wojów.

Strażnicy chwycili ją ponownie, chcąc ofiarę do lochu zawlec. Przecław szepnął coś księciu do ucha. Naraz wiedźma wyrwała się jedną ręką i powiedziała niskim głosem:

– Panie, wkrótce zdradzi cię ktoś, kogo uważasz za swojego wiernego towarzysza. Upadniesz tak nisko, że nie będziesz w stanie wstać. Zdrajca do końca swego żywota będzie przy tobie. Sam będzie srodze cierpiał, ale ty wraz z nim. Obaj odejdziecie w ramiona Welesa! – ostatnie zdanie wykrzyczała i umilkła.

Bolesław wysłuchał całej jej przemowy spokojnie, ale wraz z jej końcem wybuchł:

– Śmierci mi życzysz? Do fałszywych bogów mnie sprowadzasz? Weźcie ją do lochów i wychłostajcie! 40 batów! Natychmiast! – ryknął do strażników.

Przecław ostrożnie zapytał:

– Wychłostanie zasłużoną karą, odważyła się przecież księcia obrazić w potomności ludu. Cóż jednak z oślepieniem? Nie może żyć z oczami ta, która nimi pogardziła. Kto gardzi Bożym darem, niech lepiej go odda, niż żeby miał Boga obrażać.

Lambert skinął głową na znak zgody. Bolesław zamyślił się. Starucha okłamywała ludzi, przepowiadając przyszłość. Daremne to próby, jedynie Bóg wie, co się wydarzy. Zgrzeszyła przeciw Najwyższemu, a ludziom krzywdę wyrządziła, mamiąc ich i wmawiając nieprawdę. Zaczęła nawet wykłócać się, że potrafi widzieć bez oczu, a to bluźnierstwo. Na pewno zasłużyła na oślepienie. Pierwej niech trochę pocierpi, zrozumie, co zrobiła.

– Niech siedzi w lochu. – odezwał się głośno. – Co dwa dni będziecie ją chłościć, w końcu przyzna, że kłamie i bluźni,– odwrócił się do niej – prawda?

Wiedźma nie odpowiedziała. Kiedy wyprowadzano ją za drzwi, spojrzała tylko na niego i rzekła:

– Zobaczysz, panie, ale będzie już wtedy za późno.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bajkopisarz 05.09.2020
    Ciekawa zmiana perspektywy, zupełnie nowy wątek i postacie. Dobrze też zarysowany konflikt nowych i starych wierzeń. Za jednymi stoi siła i autorytet państwa za drugimi wiekowieczna tradycja.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania