Śmierć na dwa serca – 1 🌙

W opowiadaniu poruszany wątek śmierci, samobójstwa i samookaleczania się trochę też

_____________________________________________________________________

 

1.

 

Życie Annabelle Monroe pozostawione zostało na straty. Tak przynajmniej myślała za każdym razem, gdy jej serce postanowiło przypomnieć sobie przeszłość. W naszych czasach jest to nadzwyczaj oklepany temat. Nie robiło jej to jednak żadnej różnicy, pogodziła się z przeznaczeniem.

Tak naprawdę nie miała już nic, co mogłaby stracić. Dla rodziców dawno przestała być córką. Dla siostry już też nie mogła nic zrobić, bo jak? Ostatnią duszą która jej została był Aspen. Lecz przyjaciela i tak nie można było nazwać człowiekiem. Umarł już dawno, teraz została po nim tylko smuga widziana przez dziewczynę.

Duchy, które dostrzegała na każdym etapie swojego dotychczasowego życia nie robiły na niej większego wrażenia. Nie zdziwię nikogo faktem, że jako dziecko myślała, iż wszyscy je widzą. Ale co tam, jedyną osobą która ją wtedy rozumiała była Kaye. Jej Kaye.

– Belle? – Z odrętwienia wyrwał ją zirytowany głos matki.

– Yhm?

– Zdejmij kaptur przy stole, to tak nie wypada – upomniała ją.

Był to odwieczny problem widziany przez jej rodziców. Bo od tamtego pamiętnego wiosennego dnia nasza główna bohaterka przestała być kolorowym ptakiem. Przy Kaye była zawsze wesoła. Teraz jednak zaczęła po prostu chodzić w tych samych ubraniach po parę dni z rzędu. Najczęściej były to za duże bluzy z męskich działów i znoszone jeansy. Takie naturalnie znoszone, a nie specjalnie. Nie dlatego, że chciała ubierać się w jakimś konkretnym stylu. Było jej po prostu bezpiecznie i wygodnie w za dużych ubraniach.

– Nie – odparła grzebiąc widelcem w talerzu z makaronem. – Zimno mi.

– Annabelle, albo zdejmiesz ten kaptur, albo masz w tej chwili wyjść! – Ostatnio jej ojciec coraz częściej tracił panowanie nad własnym zachowaniem i słowami. Nauczyła się to rozumieć, doświadczać bez bólu. Od tamtego pamiętnego wiosennego dnia nie był już tym samym cierpliwym człowiekiem, który w nocy uczył ją wypatrywania gwiazdozbiorów, a w dzień zabierał na spacery po lesie.

– Okej – odpowiedziała tylko i z westchnieniem podniosła się z krzesła. Podrapała się po nosie, wzięła do ręki talerz i wyszła z kuchni wedle życzenia ojca.

– Młoda damo, wracaj tu w tej chwili! – Usłyszała za sobą. Przygotowana na taki obrót sprawy z gracją zawróciła i posłała rodzicom pytające spojrzenie. – A gdzie ty się wybierasz z tym talerzem?

– Wychodzę – rzekła i pomaszerowała do przedpokoju. Wiedziała, że działa im tylko na nerwy i dolewa oliwy do ognia, ale było jej jedno. Od tamtego pamiętnego wiosennego dnia nic już nie miało większego znaczenia.

Dlatego właśnie ubrała buty i z talerzem makaronu oraz widelcem w ręku wyszła na jedną z ulic Dover. Ludzie i tak zawsze będą się patrzeć, czemu więc nie usiąść na schodkach prowadzących do starej kamienicy, obserwując świat?

Gdy rok temu, w ten pamiętny wiosenny dzień tak bardzo się załamała, była zła na wszechświat. Bo wszystko działo się dalej, a nie powinno. Jednak postanowiła pogodzić się z losem i zaakceptować to, co jej dano. I tak nie mogła zmienić przeznaczenia.

– Znowu cię wyrzucili? – spytał Aspen siadając obok niej.

– No. – Schowała się bardziej w swojej bluzie. – Ale zawsze mogło być gorzej.

Parę osób spojrzało na nią w zdziwieniu. Dziewczynę niekoniecznie interesowało, że ludzie patrzą na nią jak na wariatkę. Jak na psychiczną.

– Mogło być też lepiej – zauważył. I za to go lubiła, że nie starał się pocieszać. Był i mówił co myślał, nie zważając na konsekwencje. To taki kubeł zimnej wody, bo ileż można się nad sobą użalać.

– Ale nie jest – ucięła. – Wiesz, co? Myślałam o wyprowadzce.

– Masz szesnaście lat.

– I?

– I wrednych rodziców – oświecił ją.

– Zgodzą się – stwierdziła, pokazując wystawiony w górę środkowy palec jednemu z przechodniów. Była to odpowiedź na gest znaczący mniej więcej wariatka.

– Tak myślisz?

– No – przytaknęła. – Bo czemu nie? Jestem tylko problemem, a samodzielności mi nie brak. Dam radę sama.

– Nie wątpię, ale skąd weźmiesz kasę? Przecież ci nie dadzą sami od siebie. A o pracę dla dzieciaka trochę ciężko. – Omiótł ją krytycznym spojrzeniem.

– No ale…

– To nie ma sensu. Nie lepiej pocierpieć jeszcze te dwa lata? – zaproponował.

– No to ucieknę. Nawet nie zauważą.

– Nie zmienisz przeznaczenia, Belle. Może po prostu zastanów się jeszcze trochę?

Zastanawiała się przez ostatnie trzy dni i doszła do wniosku, że nie ma po co siedzieć w tej starej kamienicy.

Nawinęła makaron na widelec i wciągnęła go przez zaciśnięte usta.

– Chcę znaleźć Kaye – wyszeptała. – Ale będę cię potrzebować. – Otarła usta rękawem bluzy.

Na początku to wydało mu się absurdalne, naiwne. Ale po chwili zastanowienia stwierdził, że w sumie jest to materiał na coś ciekawego. Dręczyło go jednak pytanie:

– Ale… Po co, An? Jeśli szanse na znalezienie jej w ogóle istnieją, nie wynoszą więcej niż trzy procent. No… Maksymalnie trzy i pół.

Dziewczyna wstała i rozejrzała się dookoła szukając wzrokiem miejsca, gdzie mogłaby powędrować. Byle tylko nie wracać do domu. I znalazła je, więc tylko odłożyła naczynie na betonowe schody i odwróciła się w stronę swojego celu.

– Zawsze mogło być gorzej – powiedziała jeszcze na odchodne.

Duch patrzył za nią jeszcze długo. Nie mógł zrozumieć jak można być takim niepoprawnym optymistą. Nie bez powodu Belle została ochrzczona przez Kaye „Angel”. To bardzo pasowało do jej delikatnej optymistycznej duszy tak zniszczonej przez przeznaczenie.

„Ale przecież zawsze mogło być gorzej”…

 

* * *

 

Mała szczelina pomiędzy kamienicami wydawała się idealnym schronieniem przed całym złem i bezczelnością. Bo od nich właśnie Angel uciekała.

Tak, pozwólcie że będę nazywać ją Angel. Zawsze to lubiła, może niekoniecznie w ustach rodziców, ale Kaye i Aspena jak najbardziej. Wydawało jej się dużo lepsze niż cała długa Annabelle. Wprawdzie nie miała nic do swojego imienia, ale ksywka kojarzyła jej się z Kaye. A to naprawdę dużo.

Szczelina między dwoma budynkami miała może z metr szerokości i była idealnym miejscem na obserwacje. Dziewczyna bez krztyny wątpliwości usiadła na ziemi i rozejrzała się po okolicy. Widziała kamienice naprzeciwko, ulicę i małą kawiarnię. W zasięgu jej wzroku znajdowało się małe skrzyżowanie i chłodne ściany innych budynków.

Spostrzegła również przystanek autobusowy. Na początku stało tam parę osób, wszystkie jednak wsiadły do tego samego autobusu. Chwilę później pojawił się tam też zdyszany chłopak, na oko w jej wieku. Wyglądał, jakby się spieszył, a jego mina po sprawdzeniu która godzina potwierdziła przypuszczenia Angel – spóźnił się na autobus, który odjechał chwilkę wcześniej.

Było to coś banalnie prostego, ludzie przecież spóźniają się cały czas. Uwagę dziewczyny zwróciło jednak zachowanie właściciela burzy brązowych loków. Rozejrzał się bowiem, jakby chciał się upewnić że nikt go nie obserwuje i już chciał zrobić coś, co zapewne nie należało do rzeczy codziennych. Uprzedził go jednak badawczy wzrok tajemniczej osoby siedzącej w szparze między budynkami. Po dokładnej analizie stwierdził, że jest to dziewczyna. Miała czarne włosy sięgające prawie do pasa i szpiczasty nos. Jego uwagę przyciągnęły wyblakłe oczy. Nawet z daleka robiły wrażenie zamglonych, wyblakłych.

– Leon, znowu się spóźniłeś. – Usłyszał z tyłu głos ojca. – Aleś ty nieogarnięty, choć, zabierzemy się taksówką.

Poczuł na ramieniu jego dłoń, lecz zanim się odwrócił rzucił tajemniczej dziewczynie pytające spojrzenie.

– Tak…

– Wszystko dobrze?

– Yhm. Wydawało mi się tylko, że widziałem znajom... Ego – dokończył używając celowo formy męskiej, aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń ojca. Wolał zachować ostrożność.

Chris Strong zdecydowanie nie był osobą czynu. Zawsze miał konkretny plan, schemat i bezbłędny odczyt informacji. I nawet najbliżsi mu ludzie nigdy nie dowiedzieli się, skąd u niego ta perfekcja. Wśród ludzi krążyła jednak plotka, że… A to może innym razem wam opowiem.

Średnia ocena: 3.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dominik Stefan pół roku temu
    Pamiętny dzień za bardzo razi w oczy, poza tym lekko się czyta i potrafisz wzbudzić ciekawość na temat tego co będzie dalej. Więc idę dalej xd
  • Sandra pół roku temu
    Dziękuję :)
    Pamiętny dzień miał być zrobiony kursywą ale ja nadal nie wiem jak to zrobić 🥲

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania