Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Sześć Księstw Rozdział XI Diabeł w ludzkiej skórze

Rozdział XI

Diabeł w ludzkiej skórze

 

Anno Domini 1221, lato, Poznań, Księstwo Wielkopolskie

 

Po zeszłorocznej, jesiennej wróżbie, książę Władysław Laskonogi czuł się pewnie i bezpiecznie. Oczekiwał następcy tronu, lecz brzuch Łucji Rugijskiej był płaski niczym wielkopolska nizina. Nie obawiał się swego bratanka, Władysława Odonica. Krucjaty przeciwko plemionom północy również go nie interesowały. Kobiety, wino i śpiew skutecznie umilały mu czas w bezpiecznym Poznaniu.

Biskup poznański Paweł, poznał całą historię Małgorzaty. Obserwował służkę bacznie, zwłaszcza wtedy gdy ta, skrzętne chowając okrągły brzuch, służyła na dworze Laskonogiego. Sytuacja, kiedy cała sprawa wyjdzie na jaw była tylko kwestią czasu. Biskup postanowił porozmawiać z księciem Władysławem Laskonogim, nadarzyła się niepowtarzalna okazja. Cały dwór hucznie bawił się w sali tronowej. Muzyka, miód pitny i dziewki umilały czas duchowieństwu i rycerstwu. W tą ciepłą, gwieździstą noc służba uwijała się w pocie czoła. Małgorzata szepnęła coś na ucho do dziewki, po czym kilka służek opuściło biesiadę i udały się na górę. Książę Laskonogi wstał za stołu, podparł się i nabrał głęboki wdech, ciężkiego, wypełnionego potem powietrza. Wzrokiem namierzył wychodzące kobiety. Wiedział, że idą na górę przyszykować książęce łoże. Ślina pociekła mu po brodzie i spłynęła po godle zdobiącym jego szatę. Chwycił kielich, dopił resztki ciepłego miodu, zagryzł podpłomykiem i chwiejnym krokiem udał się w ślad za kobietami. Bawiący się poddani i duchowni nawet nie zauważyli, gdy Władysław opuścił zabawę. Jedynie biskup Paweł zachował trzeźwy umysł. Zauważył okazję, że może na osobności porozmawiać z księciem. By nie wzbudzać podejrzeń pozostał na swym miejscu. Popijając zimną wodę ze studni wzniósł toast za braci zakonnych i władcę. Cierpliwie czekał.

Podczas kolejnych toastów i rozmaitych zabaw, Władysław Laskonogi dotarł na poziom książęcych, sypialnych komnat. Na górze było jeszcze bardziej parno. Drzwi od jego sypialni był uchylone. Dwie służki ścieliły wielkie łoże, trzecia poprawiała kwiaty w zdobionym, srebrnym wazonie. Delikatny podmuch ciepłego wiaterku poruszył pachnący różami baldachim. Laskonogi z impetem otworzył drzwi. Drewniane dechy huknęły o kamienną ścianę. Kobiety przestraszyły się i drgnęły, po czym szybko odwróciły się w stronę źródła dźwięku.

– Wy dwie – wybełkotał Władysław – wychodzicie stąd i żebym was tu nie widział.

Młode kobiety ukłonił się i wyszły z komnaty. Będąc już za progiem, szybkim krokiem zbiegły na dół. Książę kłapnął za nimi drzwiami, po czym zasunął skobel. Dziewczyna, mająca niespełna kilkanaście wiosen rozpłakała się.

– Nie płacz – spokojnie rozkazał Laskonogi – masz wybór – dodał.

Dziewczyna spojrzała przez łzy na swego pana, nie powiedziała nic. W głowie przypomniały się jej zwierzenia Małgorzaty. Cała opowieść, jak Laskonogi posiadł ją siłą. Nogi zrobiły się wiotkie, rudowłosa kobieta usiadła na książęcym łożu.

– Widzisz, masz wybór. Albo będziesz grzeczna – zaproponował Władysław, po czym beknął. Odór alkoholu wymieszanego z mięsem i cebulą przebił się przez zapach róż. – Albo cię zabiję. Wybieraj.

Rudowłosa dziewczyna zatopiła twarz w dłoniach. Laskonogi stanął naprzeciw niej i zrzucił zaplutą tunikę. Wtenczas kobieta gwałtownie wstała i odepchnęła władcę. Odurzony alkoholem Władysław stracił równowagę i osunął się po ścianie, ręką przewrócił wazon. Kobieta pobiegła ku wyjściu. Usilnie szarpała się ze skoblem, lecz ten był tak mocno zasunięty, że nawet nie drgnął. Władysław wstał, podszedł do dziewczyny od tyłu. Zamachnął się prawą ręką i pięścią uderzył w bok rudowłosej głowy. Kobieta przewróciła się na kamienną posadzkę.

– Takie szmaty lubię – z nienawiścią w głosie stwierdził książę – chodź tu, ladacznico!

Laskonogi chwycił dziewczynę za ręce i swym spoconym ciałem zaległ na niej. Uderzył ją jeszcze raz, tym razem otwartą dłonią. Cios padł na twarz i szyję, ciągle wyrywającej się służki.

– Uspokój się! Bo cię zabiję! – krzyczał i wyciągnął sztylet.

Kobieta zamarła, po czym znów walczyła, tym razem o życie. Jej blade, lśniące paznokcie zatopiły się w ramionach księcia. Rozcięły skórę, krew przesiąkła spod bladych od nacisku palców. Laskonogi zaczął rozcinać suknię dziewczyny, skaleczył ją w delikatny, pokryty piegami dekolt.

– Ty suko! – wrzasnął i uderzył trzonem sztyletu w skroń służki. Zdobiona rękojeść rozcięła cieniutką skórę. Błękitne oczy odpłynęły, by schować się za opadającymi powiekami.

– Wreszcie, twarda sztuka – podsumował Władysław i zaczął zrywać pociętą suknię. Dźwięk rozdzieranego lnu przerwał ciszę po burzy. Nagle ktoś zapukał w drzwi.

– Czego!? – wydarł się rozwścieczony Władysław. Jego furia przybrała na sile do tego stopnia, że żołądek ścisnął się i władca zwrócił cały posiłek na siebie i nieprzytomną kobietę.

– Panie, to ja – zza drzwi powiedział biskup Paweł – musimy pomówić.

– Nie teraz! Jestem zajęty.

Władysław z życiem rozejrzał się po komnacie. Chwycił za tunikę i wytarł białym orłem resztki kolacji, soku z żołądka i krwi. Odsunął skobel i otworzył drzwi. Zasłaniając swym ciałem wnętrze komnaty, prześliznął się między futryną a drzwiami.

– Czego chcesz? Jestem zajęty

– Panie, nie tym tonem. Jako biskup nie pozwolę byś tak odnosił się do mnie.

– Bo co? – pewnie dopytał Władysław.

– Nieważne, jesteś pijany jak świnia. Dlatego słuchaj mnie uważnie – stanowczo odparł Paweł – wiem co zaszło w tej komnacie i wiem o twych występkach. Mam po swojej stronie ofiarę, która opowiedziała mi o wszystkim – zapewnił biskup Paweł – a i ta rudowłosa dziewczyna, jak powróci do żywych to zezna przeciw tobie.

Władysław w mgnieniu oka wytrzeźwiał. Czerwona twarz, pobudzona adrenaliną i rozżarzona poczuciem panowania nad życiem i śmiercią, pobladła. Zaskoczony książę nie wiedział co odpowiedzieć. Czuł, że za chwilę strach zawładnie, już trzeźwym, umysłem.

– Pawle, wejdźmy do komnaty. Porozmawiajmy, wszystko ci wyjaśnię – tłumaczył się Laskonogi.

Biskup nie mówiąc nic wszedł do sypialni. Jego oczom ukazał się obraz walki o cnotę, o życie, widok przegranego starcia. Na chłodnej podłodze leżała kobieta, nieruchomo. Duchowny stanął pod ścianą, stale obserwując ręce księcia.

– Boże – wydukał biskup – to co tu zobaczyłem… Ile jesteś w stanie zapłacić za milczenie?

– Dwie wsie, na Boga, nikomu nic nie mówi – odpadł Władysław.

– Dobrze, masz moje słowo – obiecał Paweł – i nie przysięgaj na Boga – pouczył.

– Dziękuję ci, nie wiem co we mnie wstąpiło. Miód pitny uderzył mi do głowy.

– Jutro przygotujesz akt nadania ziemi i zapomnimy o wszystkim. Tylko jeszcze posprzątaj po sobie.

Biskup podrapał się po skroni i skierował swe kroki ku wyjściu. Laskonogi powoli położył swe długie palce na sztylecie. Wysunął go z małej, zdobionej różnokolorowymi włosami pochwie. Paweł już przechodził przez próg komnaty.

– Zaczekaj! – krzyknął Władysław, po czym schował sztylet.

– Cóż jeszcze? Wszystko zostało powiedziane. Jutro, pamiętaj.

– Wiem, wiem, ale jeszcze możemy negocjować.

– A co takiego ma do zaoferowania książę tego upadłego księstwa? – zapytał biskup spoglądając na lezącą w kałuży krwi kobietę.

– Wspominałeś, że zwierzyła ci się dziewka. Jak ją nazwałeś? Ofiara?

– Tak, spowiadała mi się i wyjawiła co między wami zaszło.

– Zdradzisz mi szczegóły? – nieśmiało zapytał Laskonogi.

– Zdradzę, ale to będzie sporo kosztować – zapewnił biskup.

– Ile wsi? Miasteczko?

Paweł kiwnął głową, zaprzeczył ofercie.

– To za mało, wydasz przywilej – odpowiedział.

– Jaki?

– Oddzielisz zależność duchowieństwa od władcy. Szczegóły podam, gdy skonsultuję to z braćmi. Jeśli się nie wywiążesz z umowy... to Gniezno dowie się o wszystkim, co tu wdziałem.

Władysław Laskonogi pokręcił głową, podrapał się po sprószonej siwizną potylicy, spojrzał na leżącą dziewkę. Wiedział, że nie ma wyjścia, wszystko albo nic.

– Zgoda, ja zajmę się tymi zwłokami. A teraz mów, co wiesz – książę podejrzliwie spojrzał na duchownego.

– Kilka miesięcy temu – zaczął Paweł – przyszła do mnie Małgorzata, najwierniejsza służka twej żony, panie. Opowiedziała mi o wszystkim co zaszło między wami. Umówiliśmy się, że nikt poza nami nie będzie wiedział o całej sprawie.

– A Bogufał? – wtrącił władca.

– On był światkiem naszej rozmowy.

– Dlatego chciał żebym pilnie z tobą pomówił. Przyznaję się, zlekceważyłem to. Gdybym wiedział, że chodzi o mnie to postąpiłbym inaczej.

– Jest ważny aspekt związany z tobą, panie i Małgorzatą.

– Jaki? Ona sama chciała ze mną współżyć – zarzekał się Władysław.

– Nie kłam, widziałem tę roztrzęsioną dziewkę. Na pewno nie kłamie – odparł biskup.

– Skoro tak jej wierzysz, to co jeszcze skrywacie przede mną?

– Z waszego, jak to określiłeś, współżycia, poczęło się dziecię. Małgorzata nosi następcę tronu Księstwa Wielkopolskiego.

Laskonogi zachwiał się na nogach, klapnął ręką w swe udo.

– Psia mać – zaklął – ta suka nie może urodzić. Każę ją zamknąć w lochu.

– Za co? Należy jej się osąd, pomimo, że to służka – odparł biskup Paweł.

– Nie wiem, wymyśl coś. A po co jej osąd?

– Bogufał zniknął, panie. Nie wiadomo gdzie przebywa, ale wie tyle co my. Może okazać się groźnym przeciwnikiem.

– To go odszukajcie! – krzyknął Władysław – to wasz człowiek, wasz problem.

Paweł wybuchł śmiechem, złapał się za brzuch.

– To nie zmartwienie duchowieństwa, tylko twoje. Jeśli Bogufał opowie o wszystkim Leszkowi Białemu? – zapytał biskup, nie oczekując odpowiedzi.

– Leszek ma swoje sprawy – z przekonaniem odparł Laskonogi.

– Mylisz się, Leszek to ambitny władca. Jeśli znajdzie się pretekst do usunięcia jakiegokolwiek księcia, to on taką sytuację wykorzysta. A i otacza się niegłupimi doradcami – stwierdził biskup.

– To osądźmy Małgorzatę za czary. Niech spłonie na stosie! – z furią odparł książę.

– Potrzeba dowodów.

– A te jej zioła, którymi poi moją Łucję? Wystarczy? Resztę zostawiam w twych rękach, coś dodasz od siebie.

– Trzeba ją pojmać, ona nadal łudzi się, że jej pomogę – stwierdził rozchichotany Paweł.

– Już tym zajmie się Dobrogost – zapewnił Laskonogi – zatem do dzieła, roześlijmy ludzi a potem dokończymy ucztę i wypijemy zdrowie za nasz konsensus – z radością i uśmiechem odparł.

– A co z nią? – zapytał Paweł, spoglądając na młodą kobietę.

– Skoro już wiesz o mnie sporo, to pozwól, że dokończę me dzieło. To młode ciało pożąda doświadczonego kochanka.

– Przecież ona nie żyje.

– Nie przeszkadza mi to, tylko najpierw zejdźmy na dół. Zaschło mi w gardle. W tym upale jej ciało będzie ciepłe aż do ranka.

Książę i biskup opuścili komnatę sypialną i skierowali się schodami na dół w stronę pogłosów muzyki, śpiewu i stukotu srebrnych naczyń. W trakcie uczty, przy stole omówili szczegóły. Przez ich gardła, kłamstwa i spiski przechodziły na zmianę z miodem pitnym. Małgorzata miała zostać postawiona przed sądem i spalona na stosie za herezję.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Bajkopisarz 13.07.2020
    Niezły rozdział. Trudno jednoznacznie zadecydować, kto jest tytułowym diabłem, Paweł czy Władysław. Jeden wart drugiego.
    Mam jedną uwagę – rozmowa, którą prowadzą jest pozbawiona większych emocji. Mogłaby się odbyć w dowolnym innym miejscu, jako pogaduszka dobrych znajomych. Brakuje trochę narratorskich wstawek, wprowadzających jakiś element grozy, tego plugastwa, jakie wisi w powietrzu. Dwaj mordercy omawiają swoje plany, jakby dyskutowali o przyszłorocznych zbiorach wiśni i sposobach ich przetworzenia. Oczywiście mógł być to celowy zabieg ukazania ich całkowitego zepsucia, ale moim zdaniem za „grzecznie” to wyszło.
  • Erwonus 13.07.2020
    Czekałem na Twój odzew, zresztą jak co publikację. Było to celowe, cieszę się, że wychwyciłeś ten zamiar. Dokonam wszelkich zmian, które sugerowałeś, poprawię błędy ale to jak już skończę pewien etap. A jak, bracie, z przecinkami i błędami? Poziom nakręcania i zwrotów akcji nie spada?
  • Bajkopisarz 13.07.2020
    Na przecinkach się nie znam za bardzo, natomiast innych błędów nie wychwyciłem. Zwykle wynotowuję te, które mi haczą na tyle mocno, że wyrywają z rytmu czytania. Tu nic takiego nie nastąpiło, zresztą gołym okiem widać postęp, jaki zrobiłeś od rozdziału I czy II, więc jest coraz mniej przeszkadzajek.
  • Ozar 05.08.2020
    Tu mam pytanie. Czy ten opis jest autentyczny mam na myśli ciążę Małgorzaty i zabicie kolejnej dwórki? Czy może to twój wymysł? Z tego co piszesz widać, że ów książę rzeczywiście był nienasycony i gwałcił swoje dwórki jak tylko chciał. Jeśli tak było, to Laskonogi tak naprawdę nie nadawał się nie tylko na władce, ale nawet na księcia. Co prawda inni też tak robili, ale zazwyczaj po cichu i bez gwałtu, a tym kobietom które zachodziły w ciążę po cichu zapewniano opiekę i dawano kasę, byle były cicho. Co do biskupa Pawła to pokaz jak okazja czyni złodzieja. Zamiast się oburzyć i np. obłożyć księcia klątwą, dał się przekupić (skąd my to znamy hahahahah).
    Napisz ile z tego jest prawda a ile twoją wyobraźnią, bo jestem ciekawy.
    Druga sprawa jest o wiele bardziej poważna. Napisałeś „Oddzielisz zależność duchowieństwa od władcy. Szczegóły podam, gdy skonsultuję to z braćmi. Jeśli się nie wywiążesz z umowy... to Gniezno dowie się o wszystkim, co tu wdziałem". To już poważna decyzja polityczna podobna jak w sporze opisanej w książce "Tiara i Korona", Kanwą powieści jest słynny spór między cesarzem Henrykiem IV a papieżem Grzegorzem VII o dominację w świecie chrześcijańskim, którego podstawą była kwestia inwestytury, czyli nadawania nominacji kościelnych przez Papieża a nie przez króla. To bardzo ważna sprawa bo w niej wygrał Papież, co zmieniło w sposób kardynalny stosunki biskupa Rzymu i Cesarza Niemiec. Aż dziwne, że nikt tego nie wyłapał.
    Kolejny ciekawy odcinek. Jak zwykle piszesz ciekawie, a do tego poruszasz jak juz napisałem bardzo ważne tematy. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania