Sześć Księstw Rozdział XII Dura lex, sed lex

Rozdział XI

Dura lex, sed lex

 

Anno Domini 1221, lato, Legnica, Księstwo Śląskie

 

Po krwawej, zwycięskiej bitwie w Puszczy Galindzkiej, Henryk Brodaty wraz z wojskiem śląskim powrócił na swe ziemie. Podczas nieobecności władcy, sprawami wewnętrznymi księstwa zajął się Henryk Młodszy. Chował żal do ojca, za to iż ten nie zabrał go ze sobą. Młody spadkobierca tronu rwał się do walki lecz ojciec miał dla niego inne plany, przynajmniej na najbliższe lata. Henryk Brodaty coraz częściej odczuwał swą starość, wiedział że musi przygotować syna do rządzenia Księstwem Śląskim. Sytuacja za granicami włości Henryków kreśliła obraz wszechobecnego chaosu. Nieładu, który można wykorzystać do zdobycia korony Królestwa Polskiego. Tylko odpowiedzialny, młody, ambitny i mądry władca mógł sięgnąć po ten dar od Boga. Henryk Młodszy nie próżnował podczas nieobecności ojca. Samodzielnie rządził poddanymi, a wolny czas spędzał na modlitwie i nauce łaciny. Razem ze swą matką, Jadwigą, modlili się o zwycięstwo czarnego orła nad poganami i szczęśliwy powrót ojca do domu. Henryk Brodaty jak tylko powrócił z wyprawy wojennej, to po krótkim odpoczynku spotkał się z przedstawicielami rycerstwa i duchowieństwa.

W sali tronowej, przystrojonej w żółte sztandary na których rozpięty był czarny orzeł zjawił się biskup wrocławski Wawrzyniec i wojewoda Peregryn z Wiesenburga. Oczywiście nie zabrakło wiernej żony, matki i babki, a mowa tu o Jadwidze. Anna Przemyślidka oprowadzała za ręce dwuletniego, niesfornego Bolesława. Przemierzali salę tronową od jednej ściany do drugiej. Henryk Młodszy bacznie spoglądał na swego syna, był dumny z jego pierwszych kroków, stawianych na ziemi dziadów i pradziadów.

– Synu – zwrócił się Henryk Brodaty – pomodliliśmy się, pojedliśmy i popiliśmy. Teraz czas na twą spowiedź.

– Ależ, ojcze – wtrącił Henryk, odrywając wzrok od swego synka – przecież rano byliśmy u spowiedzi.

– Słuchaj uważnie, gdzie padło słowo spowiedź święta? – książę zapytał nie oczekując odpowiedzi.

– Wybacz mi, jeszcze muszę się wiele nauczyć.

– Musisz się skupić, skoncentrować się na tej, tu, teraz chwili – spokojnym głosem pouczał ojciec.

Henryk Młodszy spojrzał na porośniętą siwą brodą twarz swego ojca. W głębi serca chciał dorównać księciu. Pragnął tego dnia, w którym będzie władał całym Śląskiem.

– Jestem gotowy, panie.

– Zatem słucham synu – zachęcił władca, po czym rozsiadł się wygodnie na tronie wyścielonym wilczymi futrami.

Przyszły książę wyszedł na środek. W tym czasie Anna wzięła Bolesława na ręce i zasiadła obok wpatrzonej w swego syna, Jadwigi. Peregryn i biskup Wawrzyniec bacznie obserwowali wszelki ruch Henryka Młodszego, przysłuchiwali się każdemu słowu. Lekka trwoga przenikła przez serce ambitnego następcy. Zamknął na moment oczy i szybko przypomniał sobie wspaniałe chwile spędzone z ojcem. Od razu zapanował nad emocjami.

– Ojcze, mam dwie sprawy, które musisz poddać osądowi.

Henryk Brodaty spojrzał spod podpartego czoła. Drugą ręką wskazał na syna, by ten niezwłocznie mówił.

– Jedna z nich to poszukiwania Otto von Hohena.

– Znalazłeś go? – zapytał, jakby przebudzony Henryk.

– Tak, przepijał całe twe kosztowności, te które dostał na utrzymanie Sławomira.

– W szynku? Pod samotnym Drozdem?

– Tak, moi ludzie odnaleźli go jak spał na szynkwasie. Kompletnie pijany, wytrzeźwiał dopiero w zimnym lochu.

– Gdzie go rozkazałeś zamknąć?

– W wieży Świętego Piotra – oznajmił Henryk Młodszy.

– Wawrzyńcu – zwrócił się książę do biskupa – przygotuj biblię, w imię Boga osądzimy niesfornego rycerza.

Duchowny skinął głową, ukłonił się i wyszedł z sali.

– A ty, Peregrynie, weź straż i pędźcie po Ottona. Chcę mieć go żywego, podczas drogi ma mu nie spaść włos z głowy.

– Rozkaz, panie – Peregryn zniknął za drzwiami.

– A druga sprawa, ojcze…

– Poczekaj, synu. Skorzystam z okazji, że ich tu nie ma – stwierdził Henryk Brodaty – z całym szacunkiem do Peregryna, jemu możesz ufać, zawsze. On prędzej straci swe życie niż pozwoli ciebie lub mnie skrzywdzić – zapewniał książę i sięgnął do kieszeni po różaniec. Paciorki zaczęły wędrować pomiędzy pomarszczonymi palcami. – Ale nieważne, odbiegłem od tematu. Chcę się podzielić z tobą moimi przemyśleniami.

– Panie, mamy wyjść? – zapytała się Anna.

– Nie, drogie dziecko – odpowiedziała z ciepłym uśmiechem Jadwiga – jesteś częścią rodziny. Ile razy mam ci to powtarzać? – zapytała.

– Do skutku – odpowiedział książę. Anna uśmiechnęła się do księżnej i wytarła zaplutą buzię małemu Bolesławowi. – Żono, ja wiem, każdy to wie, że jesteś matką wszystkich, dobrym człowiekiem. Ale pozwól nam rozmawiać o ważnych sprawach – pouczył Henryk Brodaty, Jadwiga zamilkła i jeszcze raz puściła serdeczny uśmiech do syna, by ten miał odwagę na wyjawienie drugiej tajemnicy. O której Henryk Brodaty na pewno nie zapomniał, lecz teraz niezwłocznie chciał podzielić się wiedzą z wyjazdu do Księstwa Mazowieckiego.

– Wysłuchaj mnie uważnie, drugi raz nie będę powtarzał – instruował książę – opowiem ci o problemach, które dręczą Konrada Mazowieckiego. Pamiętaj, on jest naszym najpoważniejszym przeciwnikiem.

Henryk Młodszy patrzył na ojca, czasem rzucił okiem na matkę siedzącą pomiędzy swą synową a mężem.

– Konrad słabnie, jego północna granica jest postrzępiona niczym wysłużone płótno. Ten idiota zamordował swego najlepszego wojewodę, Krystyna – Henryk Brodaty spojrzał na pomarszczoną minę syna – wiesz, którego. Tego co go zwali tarczą Mazowsza – Henryk Młodszy skinął głową – Prusowie i Jadźwingowie są plemieniem prostym, mają własnych bogów. Ale ich struktura plemienna jest kompletnie niespójna.

– To chyba dobrze, ojcze – nieśmiało wtrącił syn.

– Bardzo dobrze, ale mimo wszystko, są to wojownicy, mściwi, rządni krwi i srebra. Nie poprzestaną na jakiś tam wypadach, zwłaszcza teraz.

– Dlaczego?

– Po zwycięskiej bitwie, gdzie Konrad stracił większą cześć swego rycerstwa byłem świadkiem wynaturzenia Mazowszan. Tam tylko Bóg zapanuje nad tym chaosem.

– Albo jakiś zbrojny, zorganizowany zakon – wtrącił Henryk Młodszy.

– To nie Ziemia Święta, synu. Tam nic nie ma, prócz śmierci i smoły. Książę Mazowsza jest cieniem swej młodości. A barbarzyńcy żądają zemsty i walą w bramy Płocka. Zorganizują się w obliczu zniewagi, jaką zadał im Konrad – Henryk Brodaty mruknął pod nosem, bujny zarost jeszcze bardziej obniżył ton – myślę, że niewierni już w przyszłym roku zaatakują.

– A Leszek Biały? Popędzi na pomoc swemu bratu – przekonywał Henryk Młodszy.

– Nie zdąży, poza tym ma inne zmartwienie. Dowiedziałem się, że Salomea i Koloman zostali pojmani.

– Gdzie? W bitwie?

– Nie, przecież to jeszcze dzieci. Książę Daniel w porozumieniu z księciem Mścisławem zajęli Halicz – Henryk pogrążył się w zadumie – nie wiem, nie wiem jak postąpi książę zwierzchni, ojciec i pretendent do korony Królestwa Polskiego. Wniosek płynie stąd jeden, oba księstwa są najsłabsze od kilki lat – książę spojrzał na syna, ocenił go wzrokiem – jeszcze nie jesteś gotowy. Pilnie się ucz, władaj zarówno mieczem jak i umysłem.

– Tak jest, ojcze.

– Jesteś bystrym uczniem. A chciałeś mi coś powiedzieć, jakąś druga sprawę miałeś.

Henryk Młodszy cały czas stał przed ojcem, jego mięśnie nawet nie drgnęły. A zmęczenie dawało się we znaki.

– Tak ojcze, mamy gości.

Przed drzwiami słychać było metaliczny szelest kolczug i obijanie się włóczni o zimne ściany korytarza. Niezrozumiałe rozmowy oraz odgłosy szarpaniny. Drzwi otworzyły się, a przez nie wpadł Otton, potknął się o próg i wylądował twarzą na posadzce.

– Latający Niemiec! – wykrzyczał za drzwi nadworny błazen.

Peregryn chwycił Ottona za ubrudzoną tunikę, podciągnął go do góry.

– Wstawaj wszarzu, przed oblicze pana, morderco – po czym pchnął więźnia do przodu.

– Synu – powiedział książę obserwując sytuację – zajmij miejsce koło mnie. To potrwa a ten dodatkowy palec u twej stopy na pewno nie pomaga ci w staniu – Henryk spojrzał na lewy, znacznie szerszy but – owszem w jeździe konno jesteś niezwyciężony, ale teraz widzę jak się męczysz. Spocznij.

Henryk Młodszy zasiadł i dyskretnie rozruszał stopę. Zdrętwienie śródstopia rozeszło się po nodze niczym fala. W tym czasie więzień w towarzystwie Peregryna i biskupa Wawrzyńca stanął przed obliczem władcy Księstwa Śląskiego.

– Panie – ukłonił się Peregryn – oto morderca Sławomira – po czym uderzył Ottona w twarz.

– Wystarczy, Peregrynie. Wiem, że to wyroń ale nie warto tracić sił na tego hyrtona.

– Panie, panie! – z końca sali wykrzykiwał Kwiecik – czy mogę wejść? Mogę popatrzeć jak henrykowska machina sprawiedliwości skazuje Niemca?

– A czemu ci tak pilno, błaźnie? – zapytał Henryk Brodaty – wejdź dodał.

– Ten pijus, zawsze ze mnie drwił, że nie mam ręki, że nie mogę sobie zrobić dobrze. A żadna dziewka i tak mnie nie przygarnie do łoża – tłumaczył się Kwiecik – i co teraz? – zwrócił się do Ottona – panie, wielki niby rycerzu?

Otton von Hohen milczał, wpatrywał się tylko w podłogę, kontem oka widział jedynie nogi swego władcy, przed którym klęczał.

– Dość, błaźnie – stanowczo rozkazał Henryk Brodaty – synu, jaką karę wymierzysz?

– Chłostę i roczną posługę w armii, oczywiście bez żołdu – szybko wydał wyrok Henryk Młodszy.

Otton uśmiechnął się pod nosem, tak żeby nikt nie zauważył.

– Tylko tyle jest warte dla ciebie życie giermka?

Jadwiga odwróciła się w stronę męża i szepnęła mu coś na ucho.

– Jestem miłosierny, jestem sprawiedliwy dlatego wysłucham co masz mi do powiedzenia, Ottonie. Połóż rękę na biblii – Henryk wskazał na świętą księgę, którą dzierżył biskup Wawrzyniec.

Skazany podniósł się z kolan, wyprostował głowę i położył prawa rękę na księdze.

– To wszystko przedstawia się inaczej, panie – zaczął.

– Milcz! Już na wstępie chcesz się usprawiedliwiać swym matactwem. Dość nadużywałeś me zaufanie.

– Ależ, panie…

– Powiedziałem! – krzyknął Henryk – bezczelny kłamca – dodał z obrzydzeniem – twe lenistwo i pijaństwo skazało Sławomira na śmierć głodową. Zamordowałeś młodego, dobrze zapowiadającego się giermka. Podniosłeś rękę na mojego poddanego i surowa kara cię nie ominie,

Na sali zapanowała cisza, którą przerwała wypadająca iskra z paleniska.

– Panie – powiedziała Jadwiga – okaż mu miłosierdzie.

– Widzisz, Ottonie, moja żona i mój syn są skłonni ci wybaczyć, po wykonaniu kary… ja nie. Życia Sławomira nic nie zwróci. Dlatego ty też zapłacisz swym życiem.

– Panie! Nie! Proszę! – wykrzykiwał Otton – Książę! Błagam! – krzyczał już przez łzy.

– Peregrynie, wyprowadź skazańca – zimno oświadczył Henryk Brodaty.

Jego syn bacznie obserwował całe zdarzenie. Jadwiga wraz z Anną zaczęły się modlić pod nosem. Mały Bolesław nie przestraszył się krzyków rozpaczy, wsadził sobie palec stopy do różowej buzi. Otton wyrwał się z uścisku Peregryna i rzucił do stóp Jadwigi.

– O! Pani! Proszę! Błagam o miłosierdzie!

Peregryn szybko kopnął więźnia pod żebra. Ten przewrócił się i z trudem odkaszlnął po czym wypluł krew na kamienną podłogę.

– Stul pysk! – rozkazał wojewoda.

– Ottonie, ja, książę Śląska skazuję cię na śmierć głodową – oznajmił Henryk Brodaty i ręką nakazał wyprowadzić więźnia.

– Panie, złagodź tę karę – nalegała Jadwiga podczas gdy straż wraz z więźniem oddalali się.

– Peregrynie! – krzyknął Henryk Brodaty – błaźnie – szybko zwrócił się do Kwiecika – ucz się.

Peregryn wrócił przed oblicze księcia a straż ze skazanym zatrzymała się.

– Ottonie, żartowałem – z delikatnym uśmiechem stwierdził Henryk Brodaty – chłosta wystarczy.

Więźniowi spadł kamień z serca, upiekło mu się. Poczuł, że na nowo żyje, że szynk już go woła na zimny antałek piwa.

– Peregrynie, weź Ottona i zamknij w wieży Świętego Piotra, w tym samym lochu gdzie skonał Sławomir – instruował Henryk – zarygluj drzwi, wystaw straż.

– A kiedy chłosta? – zapytał wojewoda.

– Nie będzie żadnej chłosty, Otton ma umrzeć z głodu, tak jak zagłodził Sławomira. To sprawiedliwa kara – cichym głosem stwierdził książę – widzisz, Kwieciku mój, to dopiero nazywa się żart.

Henryk Brodaty zaśmiał się przez nos, Kwiecik wybuchł śmiechem. Jadwiga, zniesmaczona modliła się do Boga, by ten nie pozwolił zwariować księciu. Od ostatniej wyprawy wojennej zmienił się na gorsze.

– Wykonać – rozkazem zakończył rozprawę. Skazany opuścił salę tronową w towarzystwie straży, Peregryna i biskupa Wawrzyńca. Henryk Brodaty wstał, rozprostował kości i schował różaniec do kieszeni.

– A teraz, synu, przejdźmy do twojej drugiej wieści. Co się stało? – zapytał książę gładząc się po siwej brodzie.

– Jak wspominałem, mamy gości – przypomniał Henryk Młodszy, wstał i dołączył do ojca – nie wiedziałem co robić, ojcze.

Ktoś zapukał do dębowych drzwi.

– Nie teraz – odpowiedział Henryk Brodaty.

– Ojcze, to mogą być oni, są niecierpliwi – łamiącym głosem powiedział Henryk Młodszy.

– Wejść – rozkazał książę.

W drzwiach stanęło trzech mężczyzn. Środkowy był bez broni, bogato ubrany, dzierżył zwinięty pergamin. Po jego prawej i lewej stronie stali dwaj rycerze w białych tunikach. Pochwy mieczy były zdobione kamieniami, tych skał nie znano na terenach śląskich. Oręż zostawili w zamkowej zbrojowni. Czuli się niezwykle pewnie i bezpiecznie na dworze Henryka Brodatego.

– Wszyscy wyjść – rozkazał Henryk Brodaty – nie, ty nie – dodał patrząc na syna.

Goście stali przy wejściu i czekali aż kobiety w towarzystwie błazna opuszczą salę tronową.

– Ojcze…

– Zamilcz, coś ty narobi? Wiesz kto to jest? – Henryk zasypywał syna pytaniami – nie odzywaj się ja to załatwię. Obserwuj uważnie i ucz się.

Mężowie pewnym krokiem podchodzili do Henryków. Na białych tunikach widniał czarny krzyż. Stukot butów rozlegał się rytmicznie, raz lewa noga raz prawa nadawała tempo. W milczeniu zatrzymali się, jednocześnie. Środkowy z nich trzymał w ręce zwinięty i zapieczętowany pergamin.

– Witajcie, mam nadzieję, że mój syn godnie was przyjął – rozpoczął Henryk Brodaty.

– Witaj, panie – rzekł środkowy mężczyzna – nazywam się Wilhelm i pochodzę z Modeny – starszy mężczyzna się pokłonił.

– Cała przyjemności po mojej stronie – zapewnił książę.

– Przybywam tu w imieniu głowy kościoła, papieża Honoriusza trzeciego.

– To dla mnie zaszczyt gościć legata papieskiego.

Rycerze ubrani w białe tuniki z czarnym krzyżem nie odzywali się, lecz można było poznać, po ich twarzach, że bacznie przysłuchiwali się rozmowie.

– Henryku Brodaty, ja Wilhelm z Modeny, w imieniu papieża wręczam ci akt przymusu nadania ziemi dla zakonu oraz zwolnienie ciebie z udziału w krucjacie do Ziemi Świętej – tłumaczył i wręczył list do ręki księcia – wywiązałeś się z obowiązku szerzenia wiary mieczem – dodał – biskup wrocławski Wawrzyniec poinformował nas listownie, o zbrojnej wyprawie na północ, gratuluję udanej kampanii.

– Chwileczkę, nie do końca rozumiem – przerwał Henryk Brodaty.

– Nie musisz, panie, w liście masz wszystko wyjaśnione – wtrącił Wilhelm – tymczasem my oddalamy się w pokoju i czekamy do końca tego roku na odpowiedź – zakończył dyskusję legat – zapewniam, ze papież dowie się o sowitej gościnności twego syna – rzekł i wykonał ukłon – z Panem Bogiem.

Dwaj pozostali mężczyźni nie odezwali się, zlekceważyli księcia. Widać było, ze czuli się lepsi. Delegacja odwróciła się i wyszła, tym samym rytmicznym krokiem, nie mówiąc nic. Straż przed salą tronową zamknęła za nimi drzwi. Henryk Młodszy spojrzał na ojca. Ten pogrążony w myślach, lekko poczerwieniał ze złości.

– Ojcze, kto to był? Nie przeczytasz listu?

Książę nie odpowiadał, złamał pieczęć i rozwinął pergamin.

– Albo nie – rzekł nie czytając nawet nagłówka – proszę – spojrzał na syna i wręczył mu list – ja sobie usiądę a ty przeczytaj – wzdychnął – muszę odpocząć.

Henryk Młodszy ułożył sobie pergamin w obu rękach, ten z tendencją do zwijania zaszeleścił.

– Zaczynam, ojcze.

Książę Śląska rozsiadł się wygodnie na tronie i skinął ręką, symbolizując by rozpocząć czytanie. Z jednej strony bał się treści, z drugiej cieszył z odpuszczenia grzechów za udział w krucjacie przeciw barbarzyńcom z północy.

 

Anno Domini 1221, lipiec

 

Do Henryka I Brodatego, syna Bolesława I Wysokiego, władcy wszystkich Piastów Śląskich i ziem Księstwa Śląskiego.

Synu, sam Bóg, za pośrednictwem mojej skromnej osoby nakazał Ci nadanie ziemi dla Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Dzielni rycerze Maryi, zostali w bestialski sposób wygnani z Królestwa Węgier. Bóg jak i cały świat katolicki potępia decyzję Andrzeja II.

Na mocy papieskiego prawa, zwalniam Ciebie z udziału w krucjacie do Ziemi Świętej. Niech Bóg i Święci będą z Wami.

 

Papież Honoriusz III

 

Henryk Brodaty przetarł oczy dwoma palcami jednej ręki i wzdychnął. Zamyślił się, a jego syn nie śmiał mu przerywać. Henryk Młodszy wiedział, że coś jest nie tak, widział również, że ojciec wszystko mu wyjaśni. W swoim czasie, a taki na pewno nadejdzie.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Bajkopisarz 16.07.2020
    „i babki, a mowa tu o Jadwidze”
    Prościej: i babki, Jadwigi.
    „Pod samotnym Drozdem?”
    Pod Samotnym Drozdem?
    „spojrzał na pomarszczoną minę”
    Pomarszczone czoło, skóra – ok. Ale mina nie bardzo.
    „zwali tarczą Mazowsza”
    zwali Tarczą Mazowsza
    „najsłabsze od kilki lat”
    Kilku
    „wykrzyczał za drzwi nadworny błazen.”
    Zza
    „zapytał Henryk Brodaty – wejdź dodał.”
    zapytał Henryk Brodaty. – Wejdź - dodał.
    „krzyknął Henryk Brodaty – błaźnie – szybko”
    krzyknął Henryk Brodaty. – Błaźnie – szybko
    „rozkazał Henryk Brodaty – nie, ty nie – dodał patrząc na syna.”
    rozkazał Henryk Brodaty. – Nie, ty nie – dodał patrząc na syna.
    „Henryk zasypywał syna pytaniami – nie”
    Henryk zasypywał syna pytaniami. – Nie
    „zapewniam, ze papież”
    Że
    „się, zlekceważyli księcia. Widać było, ze czuli się lepsi. Delegacja odwróciła się”
    3 x się
    Że

    Zapis dialogów do remontu. Gruntownego.
    Ciekawy rozdział. Fajnie pokazujesz wyraźne różnice między poszczególnymi książętami i ich sposobami w dążeniu do celu. Im który ma mniej argumentów, tym większych podłości się dopuszcza.
  • Erwonus 16.07.2020
    A te dialogi, jak i rozdział były pisane późną nocą. Poprawię, czasami piszesz, czytasz i wraz nie wyłapujesz błędów. Cieszę się, że podoba Ci się rozdział i że jesteś z lekturą. Widać, że czytasz i zapamiętujesz charakterystykę książąt i osób dookoła. Masz już jakiegoś ulubionego bohatera? Ulubione księstwo?
  • Bajkopisarz 18.07.2020
    Ulubione? Trudno to tak nazwać, patrząc u źródeł historycznych, jak te sprawy się miały. Jeśli już miałbym wybierać, to chyba byliby to Henrykowie, prowadzący całkiem rozsądną politykę i gdyby nie najazd z 1241 roku zjednoczenie mogłoby się udać znacznie wcześniej. Ale wszyscy inni też mieli swoje pomysły i gdyby któremuś się udało, nie wiadomo jakim byłby władcą. Może nawet Laskonogi nie byłby najgorszy. Ostatecznie ejdnak dopiero wnukowie opisywanych tu postaci zdołali doprowadzić do zjednoczenia. Może musiało minąć tyle czasu, by zapomniano o dawnych rozporządzeniach, jeszcze z czasów synów Krzywoustego i żeby równowaga została zachwiana. Moment, który opisujesz jest takim momentem równowagi - żadne z sześciu księstw nie było w stanie zdominować pozostałych na tyle, by doszło do zjednoczenia pod czyjąś dominacją.
  • Erwonus 19.07.2020
    Nie do końca. Księstwo Małopolskie miało potencjał a Leszek Biały był ostatnim seniorem. Gdyby nie jego śmierć to i krzyżaków udałoby się wypędzić za wczasu. Ale to wszystko jest historia alternatywną, pokroju co by było gdyby.
  • Ozar 05.08.2020
    Tu mnie zaskoczyłeś. Nie wiedziałem, że papież wysłał pismo do Henryka I Brodatego. Zawsze myślałem, że decyzja odnośnie Krzyżaków to sprawa Konrada Mazowieckiego. Pisze, że papież chciał nadanie ziem Krzyżakom, to też dla mnie dziwne, bo przecież nawet jak już dotarli do Prus, to dopiero sfałszowanie buli paieskiej dało im prawo do ziem zdobytych na Prusakach, a to było kilka lat później. A zwolnienie z krucjaty również mnie zaskoczyło. Ciekawe rzeczy opisujesz a do tego mało znane. 5
  • Ozar 05.08.2020
    Jak widzę to ostatni odcinek. Proponuje pisać dalej mimo słabego odzewu. Napisze na moim podwórku na forum, żeby zachęcić opowijczyków do czytania twoich tekstów, bo na prawdę warto.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania