Tam gdzie poniesie serce - rozdział 4

Po nocy przyszedł kolejny dzień, który z pozoru mógł wydawać się taki sam, jak wszystkie inne. Jednak dla mnie był to dzień, w którym miałam zacząć zmieniać swoje życie. Czekałam mnie przeprowadzka w nowe miejsce. Poprzedniego wieczoru spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, a i tak rano spędziłam jeszcze pół godziny na ponownym sprawdzeniu, czy zabrałam wszystko.

Gdy zeszłam na dół, do kuchni, mamy już nie było. Znalazłam tylko karteczkę na stole, na której napisała, że musiała wyjść wcześniej i żebym zadzwoniła, jak już będę w nowym mieszkaniu. Cieszyłam się, że nie ma jej w tej chwili, bo nie lubię pożegnań,a znając mamę, na pewno uroniłaby niejedna łzę, a przecież nie wyjeżdżam za granicę.

Po szybkim śniadaniu, zadzwoniłam po taksówkę. Nie chciałam się tłuc autobusem z moimi wszystkimi bagażami, a było ich sporo. Gdzieś w podświadomości myślałam o tym, że może znów będę miała szczęście i trafie na tak miłego taksówkarza jak poprzednio. Chociaż tak naprawdę liczyłam, że trafie na konkretnie tego samego. Potrzeba silnych, męskich ramion w koło mnie doprowadzała mnie do szaleństwa, dlatego też, bardzo często starałam się nie dopuszczać jej do siebie. Tym razem było tak samo. Wyrzuciłam z myśli przystojnego taksówkarza i zaczęłam wynosić swoje rzeczy przed dom. Gdy uporałam się z ostatnią walizką i zamykałam drzwi, taksówka przyjechała. Przez chwilę szarpałam się z zaimkiem, bo coś się zacięło, gdy usłyszałam głośne "dzień dobry". Odwróciłam się i nie mogłam w to uwierzyć. Przed samochodem stał mój przystojniak! No, może nie mój, ale jednak on. Uśmiechał się do mnie i ruszył w moim kierunku.

- Pomóc z walizkami? - zapytał, schylając się, aby podnieść pierwszą.

- Jeśli pan może - odpowiedziałam, trochę zawstydzona całą sytuacją.

Z nieschodzącym uśmiechem zabrał moje rzeczy do samochodu. Podałam ostatni bagaż, nie patrząc mu w oczy. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa stanęły mi w gardle. Wyciągnęłam rękę, aby otworzyć drzwi, gdy znów się odezwał.

- Przeprowadzka? - Kiwnęłam głową z uśmiechem, a on zrobił trochę zmieszaną minę i dodał - przepraszam, nie przedstawiłem się. Mikołaj - wyciągnął rękę w moją stronę i po chwili wahania podałam mu swoją.

- Sara - odparłam i pospiesznie wsiadłam do samochodu.

Mimo że szaleńczo mi się podobał, to w jego obecności byłam zestresowana. Pierwsze minuty jazdy minęły w ciszy, jednak po jakimś czasie Mikołaj znów rozpoczął rozmowę.

- Wyglądasz mi na bardzo młodą, nie za wcześnie na przeprowadzkę?

- Myślę, że dziewiętnaście lat, to idealny wiek na rozpoczęcie nowego życia - wypowiedziałam te słowa zanim zdążyłam je przemyśleć. "Nowego życia", jak to w ogóle brzmi? Musiał sobie pomyśleć, że niezła ze mnie wariatka.

Uśmiechnął się pod nosem i kontynuował.

- Ja też byłem w twoim wieku jak się wyprowadziłem, no ale facet to co innego niż dziewczyna.

- Ej, nieprawda! - powiedziałam udając urażony ton - dziewczyny też umieją sobie radzić same.

- Nie sądzę, że dziewczyny lubią być same, a przynajmniej większość tego nie lubi.

Po jego słowach zrobiło mi się trochę smutno, bo trafił w mój czuły punkt. Wiadomo, że nie chciałam być sama. Marzyłam o super facecie, który się mną zaopiekuje. Problem polegał na tym, że takiego jeszcze nie spotkałam.

- Przepraszam - powiedział nagle Mikołaj. Musiał wywnioskować po moim milczeniu, że coś jest nie tak - nie chciałem cię urazić.

Uśmiechnęłam się tylko, chociaż chyba nie za bardzo można nazwać to uśmiechnięciem się. Raczej uniosłam kąciki ust w górę. Przez resztę drogi nic się nie odzywaliśmy. On był skupiony na drodze, a ja na patrzeniu na mijane widoki. W głowie miałam pustkę. Wypełniło mnie uczucie, którego nie potrafiłam nazwać.

W końcu dotarliśmy na miejsce. Mikołaj zaparkował samochód i odwrócił się w moją stronę.

- Ile? - zapytałam możne zbyt oschłym tonem i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wcisnęłam mu tyle, ile poprzednio.

Wysiedliśmy w tym samym momencie. Mikołaj otworzył bagażnik i wystawił moje walizki.

- Pomogę ci z tym - powiedział tonem, który świadczył o tym, że ma być tak jak mówi i koniec.

Kiwnęłam tylko głową, sięgając po jeden bagaż. Poprowadziłam go do mieszkania. Cały czas nic nie mówiliśmy. Było mi trochę niezręcznie, ale nie umiałam tego zmienić.

Właścicielki nie było w domu, ale cieszyło mnie to. Dzień wcześniej dostałam od niej klucze, więc mogłam swobodnie dostać się do swojego pokoju. Gdy do niego weszliśmy, przyjrzałam się wszystkiemu tak, jakbym była tu po raz pierwszy. Pokój był bardzo duży, zdecydowanie za duży jak dla jednej osoby. Na wprost wejścia był balkon, na prawo od niego stała duża szafa i dwie mniejsze. Po lewej stronie było łóżko. Niedaleko wisiało duże lustro. Zaraz obok drzwi stał duży kominek. Bardzo cieszyłam się z posiadania takiego, gdyż zawsze o nim marzyłam.

Zobaczyłam jak Mikołaj stawia moje rzeczy obok szafy i podchodzi do mnie.

- Ładnie tu. Tylko trochę duży ten pokój - powiedział z uśmiechem - Jakbyś kiedyś potrzebowała taksówki, to dzwoń - dodał i podał mi swoja wizytówkę.

Przez chwilę pomyślałam, że może powinnam zapytać, czy chciałby zostać na kawę, ale zarz uświadomiłam sobie, że przecież nie mam kawy, a w ogóle to nie znam go na tyle, żeby zapraszać do swojego mieszkania.

- Dzięki - odpowiedziałam tylko, a on wszedł.

Zamknęłam za nim drzwi i rozpoczęłam wypakowywanie moich rzeczy. Trochę mi zeszło, ale się udało. Musiałam jeszcze tylko iść na zakupy. Przebrałam się w wygodne, krótkie spodenki i ruszyłam na miasto. Dzień był słoneczny, lecz nie upalny. Uwielbiałam taką pogodę, więc postanowiłam pójść do sklepu dłuższą drogą.

Po powrocie do domu, ugotowałam obiad i zaczęłąm zastanawiać się, jak spędzić resztę dnia. Była już godzina siedemnasta. W zamyśleniu siedziałam przy stole i odruchowo zaczęłam bawić się karteczką, która na nim leżała. Dopiero po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że to wizytówka Mikołaja. Obróciłam ją i zauważyłam, że z drugiej strony, czyli tam gdzie powinna być całkowicie biała, jest numer. Numer komórkowy Mikołaja, a pod nim "zadzwoń". Wybuchnęłam śmiechem. Ciekawe, czy nosi takie wizytówki zawsze przy sobie i daje każdej dziewczynie, którą wozi?

Odrzuciłam karteczkę na stół i wyszłam z domu. Udałam się do restauracji. Wiadomo, że nie do pięciogwiazdkowej. Wybrałam jakiś tańszy lokal. W środku było przyjemnie i było jeszcze sporo wolnych miejsc. Zachęcona wkroczyłam i zajęłam pierwsze lepsze miejsce. Na prawo ode mnie siedziała para. Wyglądali razem tak słodko, że aż miałam ochotę zwymiotować. Główka przy główce, trzymali się za rączki. Masz ci los, pomyślałam, ale jednak nie zmieniłam miejsca.

Niemal od razu podeszła kelnerka i podała mi menu. Od razu przeszłam do deserów. Od rana miałam ochotę na coś słodkiego. Ciasto o nazwie Amerykański sen zwróciło moją uwagę, toteż zamówiłam właśnie je, a do tego to, co lubiłam pić najbardziej, czyli wodę gazowaną z cytryną i miętą, oraz odrobiną soku malinowego.

Po upływie około piętnastu minut dostałam swoje zamówienie. Wyglądało smakowicie. Zabrałam się do jedzenia i gdy byłam mniej więcej w połowie, ktoś do mnie podszedł.

- Mikołaj? - zapytałam zdziwiona. Nie spodziewałam się, że spotkamy się tak szybko - co ty tu robisz?

Po chwili dopiero zdałam sobie sprawę, że moje pytanie było beznadziejnie głupie. Przecież miał prawo przyjść do restauracji.

- Cieszę się, że na ciebie wpadłem - uśmiechnął się - mogę? - zapytał, a gdy kiwnęłam głową, usiadł naprzeciwko mnie - lubię tu przychodzić, a miałem akurat ochotę na coś słodkiego - spojrzał na mój talerz - i widzę, że jesz moje ulubione ciasto.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, podeszła kelnerka i mój gość zamówił to samo co ja.

- Smakuje? - zapytał ponownie, nadal się uśmiechając.

- Bardzo - odparłam, a na mojej twarzy również pojawił się uśmiech - często tu przychodzisz?

- Tak, kiedyś mój tata był właścicielem tej restauracji. Sprzedał ją rok temu, ale nadal lubię tu przebywać.

- Zawsze zastanawiałam się, jak to jest mieć swoją restaurację, pewnie była dla Ciebie jak drugi dom?

- O tak, szczególnie, jak byłem mały. Z czasem znudziło mi się. Teraz też tylko od czasu do czasu zaglądam do restauracji ojca.

I tak się zaczęło. Od zwykłej rozmowy. Wtedy poczułam się jakoś swobodniej w jego obecności. Okazało się, że bardzo zabawny i inteligentny z niego chłopak. Dowiedziałam się, że ma młodszą siostrę i brata, że studiował geografię i interesuje się podróżami.

Ja nie wiedziałam co ciekawego mogłabym mu powiedzieć o sobie, więc tylko zadawałam mu pytania, na które ona bardzo chętnie odpowiadał. Chyba nie przeszkadzało mu to, że nie mówię o sobie za wiele, bo nie naciskał, żebym coś opowiadała.

Czas zleciał zdecydowanie za szybko. Spojrzałam na zegarek. Była już dwudziesta druga. Trochę bałam się wracać samotnie i o późnej godzinie do domu, dlatego powiedziałam, że muszę już wracać. Naturalnie, jak można było się tego spodziewać, zaproponował, że mnie odprowadzi. Ucieszyło mnie to, szczególnie z tego względu, że nie chciałam się z nim jeszcze rozstawać.

Wyszliśmy z restauracji i udaliśmy się do mojego domu. Żadne z nas nie zaczęło rozmowy, a droga była krótka. Zanim zdążyłam wymyślić jakieś sensowne zdanie, byliśmy na miejscu.

Wyciągnęłam klucz z kieszeni i włożyłam do zamka. Spojrzałam na Mikołaja, a on zapytał:

- Może dasz się namówić na oprowadzenie po mieście? Jutro?

Ten pomysł spodobał mi się od razu. Uśmiechnęłam się na samą myśl.

- Obiecuje, że będę dobrym przewodnikiem - dodał, chłopak, po czym oboje się zaśmialiśmy.

- To w takim razie uciekam, żeby się wyspać. Do jutra - powiedziałam i szybko weszłam do mieszkania, żeby nie daj Boże, nie próbował mnie pocałować.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Angela 03.12.2015
    " odpowiedziałam tylko, a on wszedł" - "wyszedł"
    Czytało się lekko, a Mikołaj to niezły spryciarz. Ciekawe co z tego dalej wyniknie : ) 5
  • Lucinda 03.12.2015
    Świetnie się czyta. Ciekawie się rozkręca:) Jeśli chodzi o błędy, to jak zwykle dorzucę coś od siebie:
    ,, może znów będę miała szczęście i trafie na tak miłego taksówkarza jak poprzednio. Chociaż tak naprawdę liczyłam, że trafie na konkretnie tego samego" - powtórzenie ,,trafię", no i brakuje tam ogonków;
    ,,Ja też byłem w twoim wieku (przecinek) jak się wyprowadziłem";
    ,,powiedziałam (przecinek) udając urażony ton - dziewczyny też umieją sobie radzić same";
    ,, zapytałam (przecinek) możne zbyt oschłym tonem (przecinek) i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć" - ,,może", a te przecinki dodałam tylko ze względu na to, że według mnie powinno to być wyrażenie wtrącone;
    ,,podał mi swoja wizytówkę" - ,,swoją";
    ,,zarz uświadomiłam sobie" - ,,zaraz";
    ,,Po powrocie do domu, ugotowałam obiad i zaczęłąm zastanawiać się" - bez przecinka i ,,zaczęłam";
    ,,czyli tam (przecinek) gdzie powinna być całkowicie biała";
    ,,Ja nie wiedziałam (przecinek) co ciekawego mogłabym mu powiedzieć o sobie, więc tylko zadawałam mu pytania, na które ona bardzo chętnie odpowiadał" i ,,on";
    ,,dodał, chłopak" - bez przecinka. 5:)
  • KarolaKorman 03.12.2015
    Przyszło mi na myśl, że bohaterka, tak daleko zamierzała szukać, a znalazła bratnią duszę niemal na własnym podwórku, 5 :)
  • Judy 21.12.2015
    O rany, świetny rozdzial. Bardzo fajnie się czytalo i polubilam Mikolaja. No juz "po minę " fakt ze jego imię jest moim ulubionym z męskich :-)
  • Neli 28.12.2015
    A jednak chyba miałam rację. Tak czy siak rozdział fajny. Jak zwykle dobrze się czytało, zaciekawił. 5 ;))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania