Poprzednie częściW poszukiwaniu spokoju. Prolog.

W poszukiwaniu spokoju - rozdział I

Miażdżące poczucie winy. Sumienie krzyczące i wbijające kolejne kolce, nie pozwalając o sobie zapomnieć.

- Wredne ścierwo, lepiej by było, jakbyś zniknęło – przeklął mężczyzna w podeszłym wieku.

Przetarł zaspane oczy i spojrzał przez okno. Ar – świat wyzysku i kłamstw, nie każdy potrafi sobie poradzić z realiami w nim panującymi, jednak mało komu udaje się uciec.

- Aleks! - zawołał, a po chwili do gabinetu wpadł dwudziestoletni brunet.

Grube okulary zajmowały większą część twarzy, tak że nie można było dostrzec dokładnie jej rysów. Chłopak miał wzrok wbity w podłogę, co sprawiało Markowi przyjemność. Lubił kiedy inni się go bali. Wszystko, czego potrzebuje dobry władca, to właśnie respektu sprawiał, że przez tyle lat utrzymywał się na szczycie. Jednak nie wszystko szło tak gładko, jakby się można było spodziewać.

- Wiesz chłopcze, jak wyglądał ten świat, zanim został owładnięty rozwojem technicznym? To było na prawdę okropne miejsce. Rodowici mieszkańcy Ar jako jedni z niewielu nie posiadali żadnej magi. Z tego powodu staliśmy się zabawkami posiadaczy nadnaturalnych zdolności. Słabe ludzkie ciało nie było w stanie przeciwstawić się potędze, której nawet nie rozumieli. Wszystko się zmieniło, kiedy wybuchło powstanie. Znasz tę historię, prawda? Każdy tu ją zna... w końcu opowiada o naszym wyzwoleniu. Ale mniejsza, to nie czas, żeby gawędzić o przeszłości, kiedy przyszłość stoi przed nami otworem – ostatnie słowa zaakcentował donośnym głosem.

Wstał od biurka i podszedł do chłopca stojącego przy drzwiach.

- To jakie masz dla mnie informację?

- Znaleźliśmy ślad pańskiej żony i syna. Aktualnie przebywają w krainie wody świata Lesch – powiedział cicho, nie podnosząc wzroku.

- Będzie ciekawie – rechot Marka rozniósł się po całym pomieszczeniu – wyślij łowców. Mają ich przyprowadzić.

**************

 

Słońce dopiero co zeszło, kiedy Ashley nabierała wody do niewielkiego wiaderka. Życie w krainie wody toczyło się własnym tempem. Od dawna zapomniana nie cieszyła się zbytnią popularnością, niezwykłą rzadkością było zjawienie się kogoś obcego. Okolice obfitujące w jeziora, rzeki, głębokie bagna i ruchome piaski, nie stanowiło zbyt atrakcyjne miejsce wypoczynku. Mimo tego życie w dalszym trwało, a mieszkańcy wcale nie narzekali na brak odwiedzających, odpowiadało im to.

Drobna dziewczyna nabrawszy wodę, poszła w kierunku pobliskiej chaty. Zręcznymi ruchami omijała miejsca, gdzie podłoże nie było zbyt pewne i z lekkością pokonywała kolejne odległości.

Od dawna mieszkała sama, jednak nie przeszkadzało jej to, przyzwyczaiła się. W pobliżu również nie znajdowały się żadne obszary zamieszkałe przez ludzi, wolny czas spędzała na rozmowach z mieszkańcami jeziora, jednak w głębi serca odczuwała pustkę. Pomimo iż nimfa Schell umilała jej czas różnorakimi opowieściami, to nie potrafiła zrozumieć tęsknoty do ludzi, jaką odczuwała. Zresztą rzadko na ten temat rozmawiały. Kraina wody wręcz brzydziła się ludzi i ich chorych ambicji zawładnięcia wszystkim, co się tylko da. Owszem, Ashley została zaakceptowana, ale nie z powodu swojego miłego usposobienia. W jej żyłach płynęła krew magów wody i pomimo ludzkich genów, w dalszym ciągu należała do tamtego miejsca.

Postawiła wiaderko pod ścianą i już miała wchodzić do środka swojego domu, kiedy jej wzrok przykuły dwie sylwetki widniejące w oddali. Z mieszanymi emocjami przyglądała się, jak postacie powoli zbliżały się w jej kierunku.

- Kim jesteście? - zapytała, kiedy znaleźli się na tyle blisko, że była w stanie dostrzec ich twarze.

Chwilę przyglądała się dwójce ludzi. Blondyn, wyższy od kobiety o głowę, wyglądał, jakby nie spał od wielu nocy. Rany na jego ramionach i policzku świadczyły o niedawnej walce. Wspierał na ramieniu towarzyszkę, również blondynkę o niebieskich oczach, która ledwie trzymała się na nogach. Aż niezwykłym się wydało, że bez żadnych komplikacji byli w stanie pokonać drogę, aż do tego miejsca.

- Szukamy schronienia – powiedział w końcu mężczyzna – czy udzielisz nam dachu nad

głową?

Niezwykle śmiałym wydało się Ashley takie bezpośrednie pytanie, dodatkowo wpuszczać obcych do swojego domu? Jedak widząc wycieńczone sylwetki, postanowiła im pomóc.

- Zapraszam – uśmiechnęła się delikatnie i otworzyła drzwi.

- Chodźmy matko – powiedział do towarzyszki.

Dziewczyna zaskoczona spojrzała jeszcze raz na przybyszów.

Musiałam się przesłyszeć – pomyślała i weszła do środka.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • KarolaKorman 13.03.2016
    ,, Mimo tego życie w dalszym trwało,'' - coś tu zgubiłaś
    ,, Jedak widząc '' -jednak
    Końcówka zaskakująca. Zupełnie nie wiem kogo się spodziewać w tych przybyszach :(
    Ciekawe dlaczego żona Marka uciekła i czy łowcy ją odnajdą. Ładnie napisane, zostawiam 5 :)
  • little girl 13.03.2016
    Niektóre kwestie wyjasnie w następnym rozdziale. Dziekuje za komentarz, miło mi że znowu zajrzałas :)
  • Angela 13.03.2016
    "dostrzec dokładnie jej rysów" - a nie "jego"? Wydawało mi się, że byli tam sami faceci. Czytało się lekko, rozdział mi się
    podobał i ciekawi mnie co będzie dalej. Zostawiam 5
  • Podejrzewam, że autorce chodziło o rysy twarzy ;)
  • little girl 13.03.2016
    Chodziło mi rysy twarzy, ale nie jestem pewna, czy jest poprawnie. :/ Dziękuję za komentarz. ;)
  • Jeśli 'okolice' to 'nie stanowiły', więc dalej powinno być 'zbyt atrakcyjnego miejsca'. Historia ciekawa, czekam na ciąg dalszy ;) ode mnie 5, niestety nie jestem w stanie wystawić oceny :/
  • little girl 13.03.2016
    PóŹniej poprawie :) Dziekuje za opinię, dzięki takim komentarzom aż mam ochotę dalej pisać :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania