WIDOCZNIE TAK MUSI BYĆ - CZĘŚĆ 3

Warsztaty odbywały się w pomieszczeniu znajdującym się obok jadalni. Wszyscy nazywali to galerią, ale dla Maryśki (lub też, jak kto woli, dla babci Marysi) była to po prostu pracownia. Na ścianach wisiały liczne fotografie i obrazy, wykonane przez właścicielkę gospody i wystawione na sprzedaż.

 

W całym pomieszczeniu były porozstawiane stoliki, na których stały wazony z świeżo ściętymi kwiatami. Po prawej stronie od wejścia znajdowły się schody, prowadzące na piętro gospody, na którym znajdowały się pokoje gościnne oraz część prywatna babci. Pod schodami schowany był malutki kominek, ozdobiony pilastrami po obu stronach, a tuż obok kominka, w rogu pokoju, stała mała klatka z papugą, zwaną Imbirkiem.

 

Papuga była najbardziej ironicznym i sarkastycznym mieszkańcem gospody. Specjalnie został umieszczony w galerii, bo o dziwo, jak na papugę, bardzo dobrze znał się na sztuce. Uwielbiał krytykować powieszone obrazy i opisywać je nowym gościom (potencjalnym nabywcom dzieł) słowami "ładne, ładne!" lub "to ci malowidło!" wzbudzając tym często większe zainteresowanie własną osobą, niż samymi obrazami.

 

Warsztaty były organizowane cztery razy w tygodniu, zgodnie z rozpiską: "malarstwo i rysunek - poniedziałek, rzeźba - wtorek, fotografia - środa i nauka pisania - piątek." Były to dziedziny, w których babcia Marysia była najlepsza i której cenne doświadczenie bardzo pomagało biorącym udział w warsztatach.

 

Planowo warsztaty rozpoczynały się o godzinie 17:30, żeby jeszcze na wieczór móc się załapać na tak zwaną "złotą porę" czyli, czas przed zachodem słońca, w którym światło przybiera ciepły odcień pomarańczowy żółty, do złudzenia przypominający złoto. Była to idealna pora do robienia zdjęć.

 

Magda z Antkiem przyjechali już o 16:30. Poroztawiali na stołach talerzyki, kubki i ciasta, na których widok, aż nie umieli się oprzeć, żeby któreś zjeść. Po prostu nie umieli, wyglądały tak przepysznie... Gdyby nie ciągłe skrzeczenia Imbirka: "ZOSTAW! ZOSTAW TO! DLA GOŚCI! GOŚCI!!!" z pewnością połowa dawno by już zniknęła ze stołu.

 

- Ja się dziś czujesz kochana? - zapytała swoją wnuczkę Maryśka. - Hania bardzo ci dziś nie dawała spokoju?

 

- Dobrze, dziękuję - odpowiedziała - nie ma tragedii, mimo wszystko to bardzo dobra dziewczyna. A właśnie, à propos, w sobotę ma urodziny i bardzo marzy o własnym białym króliku. Już nawet ma dla niego imię - Franek. Myślałam, czy nie chciałabyś może pomóc nam w zorganizowaniu tego nietypowego prezentu i dać jej jednego ze swoich królików?

 

- Oczywiście nie ma spray! Akurat niedawno urodziły się młode, myślę, że na pewno się znajdzie coś dla naszej Hani...

 

- o czym rozmawiacie? O króliku? - do rozmowy dołączyła się Kaja, która właśnie wyszła z kuchni - No, co z nim? Jak ma być przyprawiony? Na ostro czy też wolicie bardziej łagodniejszą wersję... - spojrzała na wyczekująco na Magdę, a ta zmieszana, nie wiedziała co odpowiedzieć.

 

- Co? Dlaczego ma być przyprawiony? - w końcu wybełkotała pytanie.

 

- Nooo, dla Hani na urodziny przecież... - Kaja się zawachała - chyba, że faktycznie wolicie tę zupę.

 

Magda spojrzała na babcię z prośbą o ratunek.

 

- Yyy kochana Kaju, Magda, mówiąc ci o króliku wcale nie miała na myśli zupy, pasztetu, pieczonego czy jakiegokolwiek innego dania. Chodziło jej o to, że Hania chce dostać na urodziny swojego królika. Takiego wiesz... żywego.

 

- Ach no tak...

 

- Witam piękne panie, o czym to tak rozmawiacie? - zamieszanie przerwał Antek. Antek był chłopakiem Magdy i zarazem jej najlepszym przyjacielem. Miał piękne brązowe oczy, które mówiły o jego pewności siebie i młodzieńczej energii. Magda tak je uwielbiała. Jednocześnie, wiedziała, że Jimmy jest bardzo dobrym i uczciwym człowiekiem. Była pewna, że stanie w jej obronie, kiedy tylko go będzie potrzebowała. Przy nim, czuła się bezpieczna.

 

- I jest nasz królewicz - przywitała chłopaka babcia.

 

- Przyjechałem pomóc przy Ignacym i po królika. Tak sobie myślałem, że przyjadę tu po warsztatach i pojadę z nim od razu do weterynarza, żebyście miały wszystkie formalności już z głowy. Co wy na to?

 

- Jesteś cudowny - powiedziała do niego Magda, żałując potem, że puściła go samego w tą, zapowiadającą się tak niewinnie podróż.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bajkopisarz 17.11.2020
    „znajdowły się schody, prowadzące na piętro gospody, na którym znajdowały się”
    2 x znajdowały się (pierwsze z literówką)
    „Specjalnie został”
    Raz papuga jako r. żeński, za chwilę męski.
    „biorącym udział w warsztatach.”
    Prościej – cały ten zwrot zastąp słowem: „uczestnikom”
    „na których widok, aż nie umieli się oprzeć, żeby któreś zjeść.”
    Niegramotne to zdanie.
    „nie ma spray!”
    Sprawy
    „- o czym rozmawiacie? O króliku? - do rozmowy”
    Podstawy pisania dialogów do sprawdzenia
    „bardziej łagodniejszą wersję...”
    Albo łagodniejszą albo bardziej łagodną. Nie ma bardziej i stopniowania razem
    „Kaja się zawachała”
    ORT!!!

    Za dużo błędów jak na tak krótki fragment.
    Czekam na przełom w scenariuszu ? Wstęp już rozciągnięty, teraz powinno się dziać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania