WIDOCZNIE TAK MUSI BYĆ - CZĘŚĆ 4

Warsztaty trwały naprawdę długo. Czas na fotografowaniu zleciał uczestnikom tak szybko, że dopiero kiedy autofocus nie chciał łapać ostrości, a aparaty domagały się więcej światła informacją "ten obiekt jest za ciemny" zorientowali się, że zapadł zmrok i zbliża się godzina 20. Gdy wszyscy goście się rozeszli, Magda z Kają zaczęły sprzątać gospodę. Z racji tego, że babcia Marysia miała bzika na punkcie czystości i robiła porządki kilka razy dziennie, dziewczyny nie miały za wiele do zrobienia i uwinęły się ze wszystkim w pół godziny.

 

- Wiesz co, chyba się przejdę na spacer. - stwierdziła Magda, zwracając się do Kaji. - Jimmy powinien wrócić z królikiem za pół godziny. Obiecał, że mnie podwiezie do domu, żeby moja mama nie musiała się niepotrzebnie fatygować. Zresztą, te warsztaty mnie dziś tak wykończyły, że potrzebuję trochę ciszy...

 

- Jasne rozumiem, ja też się zaraz będę zbierać. Zapytam się tylko twojej babci czy nie trzeba w czymś jeszcze pomóc. - odpowiedziała Kaja. Było widać, że dzisiejszy dzień także ją wykończył.

 

- No to, do zobaczenia - powiedziała Magda i ruszyła w stronę wyjścia, a tam dalej w stronę słabo oświetlonych, cichych pól. Bardzo lubiła przebywać z ludźmi, kochała towarzystwo i doświadczenie oraz pomysły innych. Jednak od czasu do czasu, zwłaszcza kiedy była bardzo zmęczona, wolała wyjść sama na spacer i chwilę odpocząć. Idąc tak polną drogą, zaczęła wspominać miniony dzień. Przypomniała sobie błagania Hani, która tak bardzo prosiła o królika na urodziny i wyraz twarzy mamy, która nie widziała, w jaki sposób wybić ten pomysł z głowy małej dziewczynki. Babcię, która jak zwykle, promieniowała radością i energią podczas warsztatów. Dawała to coraz nowsze i bardziej zwariowane pomysły uczestnikom. W końcu samego Jimmiego... To te chwile, które z nim spędziła, utknęły jej najbardziej w pamięci. Podczas warsztatów pracowali razem w parze. Kiedy Magda się ustawiała, Jimmy robił jej zdjęcia. Oczywiście, jak to on, stanął akurat w takim miejscu, że zasłaniał najlepsze światło.

 

- Hej, zasłaniasz światło! Odsuń się trochę, bo to dziwnie wygląda, jak twój cień na mnie pada... - wytknęła mu Magda.

 

On nie wzruszony, uśmiechnął się tylko i odrzekł:

 

- Światło? Jakie światło? To ty jesteś światłem kochana! - po czym posłusznie odszedł kawałek w bok i popatrzył w wizjer aparatu. Po chwili dodał: "Moim światłem oczywiście". Po tych słowach Magda się roześmiała, a on zrobił jej zdjęcie. Szczery śmiech i niewymuszona radość - zdjęcie z przypadku. Jak się później okazało, to ono wyszło najlepiej podczas całych warsztatów.

 

Teraz, stojąc na środku pola, Magda uświadomiła sobie, jak bardzo jest szczęśliwa. Ma wszystko, o czym zawsze marzyła. I nagle... zadzwonił telefon.

 

- Nie teraz... - Magda powiedziała do siebie i przewróciła oczami. Zerknęła na wyświetlacz. Jimmy. Odrucho odrzuciła połączenie. Nie chciała, by ktokolwiek, nawet on, zakłócał jej ciszę wieczoru. Jednak wtedy poczuła dziwne uczucie i od razu pożałowała, że nie odebrała. Zdecydowała się, że jednak oddzwoni, ale Jimmy nie odbierał. "Hmm, trudno." - pomyślała - "Pewnie to nic ważnego. Wraca pewnie od weterynarza i chciał tylko powiedzieć, że zaraz przyjedzie." - próbowała się pocieszyć w myślach, jednak dziwne uczucie ją nie opuszczało. Coś było nie tak. W momencie, w którym zdecydowała się, że wróci do gospody, przyszedł SMS. Magda odblokowała telefon. Wiadomość, która przyszła, była od mamy.

 

"Cześć kochana, wracaj do gospody, Antek miał wypadek. Jest w szpitalu, ale to nic poważnego. Jadę do was z Hanią - mama."

 

Nie. Nie. Nie. To nie mogła być prawda. Szczęście, o którym przed chwilą pomyślała, jakby się rozwiało. Tak, jakby ktoś ściągnął z jej nosa różowe okulary, w których tak pięknie wyglądał świat.

 

Znów zadzwonił telefon. Przez chwilę miała nadzieje, że to Jimmy oddzwania, a SMS to jakaś pomyłka, ale to była mama. Odrzuciła. Nie miała sił rozmawiać. Potem dzwoniła babcia, drugi raz mama i znów babcia, tylko że z telefonu gospody. Nie była w stanie z nikim rozmawiać. Stała i tylko patrzyła się w ten SMS. Nie umiała uwierzyć, że przed chwilą odrzuciła jego połączenie. Połączenie po wypadku? Przed? Może te ostatnie...

 

"Nie, nie... Przecież nie musi od razu zakładać, że on z tego nie wyjdzie. Może nie jest wcale tak źle, nawet nie wiesz, co się stało. Jest w szpitalu, może ma jakieś zadrapania, chcąc zrobić badania czy po prostu sprawdzić jak się czuję..." próbowała się pocieszać w myślach. Jednak sama treść SMS-a mamy: " to nic poważnego" i fakt, że jedzie do gospody, znaczyło, że to jednak było coś poważnego. Znała swoją mamę doskonale.

 

Dziewczyna usiadła, by poukładać myśli. Wiedziała, że musi zaraz wracać. Jednak... jeszcze nie, nie teraz. Musiała się trochę opanować i oswoić ze wszystkim, czego może się dowiedzieć. Wiedziała, że nie wytrzyma, gdy powiedzą jej o tym wszystkim, patrząc jej w oczy. Wolała zostać sama i pogadać przez telefon. W końcu się zdecydowała, że zadzwoni do Kaji. Ona powinna już coś wiedzieć.

 

- Kaja...? - spytała niepewnie, gdy usłyszała, że jej przyjaciółka odebrała telefon.

 

- Już wiesz, prawda? - zapytała.

 

- Tak... co z nim? Wiesz już coś?

 

- Żyje, ale jest w śpiączce. Lekarze, jeszcze nie są pewni, co będzie dalej, na razie badają. Prawdopodobnie miał wstrząs mózgu, ale wszystko dokładnie powiedzą po badaniach.

 

- Ile to potrwa?

 

- Badania? Nie wiem, od godziny do kilku...

 

Magda zamilkła. Wstrząs mózgu. Wstrząs mózgu! Kiedyś pisała referat na biologię na temat urazów powypadkowych. Wiedziała, że śpiączka może oznaczać nawet krwiak wewnętrznoczaszkowy...

 

- Przeżyje prawda? Wyjdzie z tego? - czekała na jakąś krzepiącą wiadomość. Coś... cokolwiek. Promyk nadziei.

 

Kaja przez chwilę milczała, jakby się zastanawiała co powiedzieć. Jak ułożyć zdanie.

 

- Nie... nie wiem, nic pewnego. - wydusiła z siebie. Słychać było, że ona także jest wstrząśnięta. - ale wiesz co, jest najbardziej ironiczne? Że Frankowi, temu durnemu królikowi nic się nie stało. - próbowała się roześmiać, rozluźnić nieco atmosferę.

 

- Nie pieprz mi o tym króliku... - Magda odparła, trochę ostrzej niż chciała. Zaraz zrobiło się jej głupio i przykro. Na co dzień ani ona, ani Kaja nie używały takich słów. Sama nie wiedziała, skąd nagle wzięły się w jej ustach. Miała już dość. Była zła na świat... ale też na samą siebie. Kaja - jej dobra przyjaciółka, od tak wielu lat, próbowała ją podtrzymać, jakkolwiek pocieszyć i pomóc, a ona po prostu nie miała na nic sił... w dodatku to odrzucone połączenie. Myśl o nim cały czas, chodziła jej po głowie. Musiała się dowiedzieć, jeszcze jednej rzeczy.

 

- Przepraszam... - wykrztusiła Magda - Proszę powiedz mi... O której to się stało?

 

- Nic nie szkodzi, masz zresztą rację, ten królik jest popierdzielony... - słychać było, że Kaja też ma wszystkiego dość. Magda tylko miała nadzieję, że babcia tego nie słyszała - Z tego, co nam powiedział lekarz, za dwadzieścia dziewiąta. Na szczęście na miejscu było paru ludzi, którzy od razu zareagowali. Podobno on do kogoś dzwonił... a potem stracił przytomność.

 

Magda nie mogła uwierzyć. Poczuła jak po jej policzkach spływaja coś mokrego i ciepłego.

 

- Wracaj do gospody, babcia z mamą się bardzo martwią. Ja także zostałam, bo zrobiło mi się jakoś nieswojo... - powiedziała po chwili Kaja, kiedy Magda jej nic nie odpowiedziała. - Wszyscy się boją, że jeszcze tobie się coś stanie, już jest ciemno.

 

"Albo, że ty coś sobie zrobisz." - dodała w myślach Kaja.

 

- okej... zaraz przyjdę. - Odpowiedziała Magda i się rozłączyła... Wiedziała, że musi wracać. Wiadomość o wypadku wydawała się jeszcze straszniejsza, kiedy była sama wśród ciemnych pól.

 

Popatrzyła jeszcze raz w niebo. Gwiazdy tak pięknie świeciły. Przypomniała sobie, jak siedziała tu kiedyś z Jimmym, w pełni lata, w samym środku nocy. Wpatrywali się w niebo. Był to czas Perseid - letnich, spadających gwiazd. Siedzieli tu do samego rana, wspólnie je obserwując. Otuleni kocami, czekali na wschód słońca, który okazał się tak samo piękny, jak zlot gwiazd.

 

Stojąc tak, poczuła, jak coś się w niej łamie... I nagle te słowa... dzisiejsze słowa. Jak echo, które w kółko odbijało się w jej głowie.

 

"To ty jesteś światłem. Moim światłem."

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bajkopisarz 17.11.2020
    „spacer. - stwierdziła Magda, zwracając się do Kaji.”
    Zasady pisania dialogów i wstawiania kropek.
    „dzień także ją wykończył.”
    Było przed chwila wykończyć. Może zmęczył?
    „która tak bardzo prosiła o królika na urodziny i wyraz twarzy mamy, która nie widziała, w jaki sposób wybić ten pomysł z głowy małej dziewczynki. Babcię, która”
    3 x która
    „utknęły jej najbardziej”
    Utkwiły
    „On nie wzruszony, uśmiechnął”
    Niewzruszony
    „wtedy poczuła dziwne uczucie”
    Poczuć uczucie – masełko z masła. Doznać uczucia już nieco lepiej.
    „Zdecydowała się, że”
    Się zbędne
    „uczucie ją nie opuszczało”
    Jej
    „Żyje, ale jest w śpiączce.”
    Ustalenie chwilę po wypadku, że to śpiączka a nie zwykły brak przytomności to trochę naciągane. Bezpieczniej: ale jest nieprzytomny
    „za dwadzieścia dziewiąta.”
    Dziwne ramy czasowe. Wypadek, telefon, sms, rozmowa. To ile czasu Magda zostaje poza gospodą, skoro Jimmy już jest w szpitalu, już badania, już wiadomo o wstrząśnieniu mózgu. Skąd wiadomo, kto przekazuje informacje? Ile czasu minęło od wypadku. Nie zgadza się to. Do dopracowania i doprecyzowania.
    No dzieje się, ale zbyt chaotycznie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania