Poprzednie częściWybrańcy 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Wybrańcy 12

Pyszni władcy imperium, augustowie – pełni boskiej mocy, ciągle nie chcieli ulec. Sprytnie niczym pajęczyna, tkane incydentalnie spiski, dawały rezultaty, ale nie tego oczekiwała wspólnota. Sama jednak również nie była skonsolidowana. Zadawniony spór o myśl przerodził się w walkę o władzę. Na bok odsunięto nauki Joszuy. Organizacja była już ukształtowana. Opiekunowie-Nadzorcy mieli pomocników w osobie Prezbiterów, ci zaś Diakonów, których było coraz więcej, a rzesza katechumenów wyznawców już sprawdzonych, ale jeszcze nieformalnych, olbrzymia.

O ile wschodnie połacie cesarstwa trwały w dążeniu do realizacji nauk męczennika, o tyle zachód pogrążał się w odmiennych interpretacjach, a wszystko to, by zapewnić sobie wierność legionów. Zrządzeniem Pana wschód umacniał wiarę, a zachód płacił za wcześniejsze podboje i wykształconych zakładników. Okrzyk „wróg u bram” rozlegał się coraz głośniej w rzymskich osadach zaalpejskich krain. Wznoszący ten tumult często zdzierali gardła, mając w polu widzenia legion z cudzymi znakami. Zachód wił się w paroksyzmach niekończącej się wojny cezarów, wodzów wojskowych obwoływanych przez legiony cezarami, oraz dezerterów i zbiegłych niewolników.

 

Dwa lata po śmierci Konstantyna na świat przyszedł Ambrosius, syn prefekta Galii. Prefekt, wierny sługa wspólnoty zadbał, by syn podążał ścieżką, której kierunek określił wieki temu męczennik. Zwyczaj nakazywał, by synowie elit od najmłodszych lat byli przygotowywani do pełnienia przyszłych funkcji w urzędach Imperium. Ambrosius uczył się więc retoryki i gramatyki, prawa i literatury, a gdy uznano, że ukończył studia trafił do wyznawcy nowej religii, prefekta w twierdzy Syrium.

Widać jego wiedza i koneksje okazały się wystarczające, by awansował i został gubernatorem w odległej Iberii. Nie było tu żadnej przypadkowej zbieżności. Katechumen-Ambrosius dał się poznać wyznawcom krzyża jako niewzruszony zwolennik ustaleń soboru nicejskiego, a wysłano go do Mediolanu, gdzie Opiekun Auksencjusz był tarczą i mieczem arian. Miasto było odzwierciedleniem całego zachodniego cesarstwa.

Śmierć opiekuna odszczepieńców spowodowała, że, ku wielkiemu zadowoleniu cezara, ale i wspólnoty, biskupem został Ambrosius.

Historyk zapisał, że gubernator wkroczył z wojskiem, by uciąć spory. Legenda głosi, że gdy wszedł do świątyni, by uspokoić zwaśnionych, dziecko krzyknęło Ambrosius Opiekunem.

Niezależnie od źródeł są, one zgodne. Opiekunem został człowiek, który nie był poświęcony. Widać taka była wola wspierających go.

 

Cztery lata wcześniej, na wschodzie imperium aspirujący do urzędów, katechumen Ambrosius został wezwany do Opiekuna.

– Przybył Ambrosius Aurelius panie.

– Wprowadź i bacz by nam nie przeszkadzano.

Anonsujący zniknął bezszelestnie. Po chwili odgłos zbliżających się kroków, uprzedził pojawienie się trzydziestojednoletniego mężczyzny.

– Pan patrzy i widzi. Czym zawiniłem Opiekunie?

– Od lat przygotowujesz się, by zostać jednym z nas. Podziwiamy twoją skromność i gorliwość w służbie dla chwały wspólnoty. Oto nadszedł czas byś przeszedł ostatnią próbę. W Iberii panoszy się zło. Fałszywi bracia deprawują poczciwych ludzi, a przewodzi im odszczepieniec Auksencjusz. Podejrzewamy jednak, że za nim stoją dostojnicy bliscy tronowi cezara. Dostaniesz nominację i udasz się w tą odległą krainę. Wprowadzaj zgodę nad wyraz delikatnie, byś poznał sprzymierzeńców apostaty. Pamiętaj, że pan widzi i nagradza, ale i karać potrafi. Komu powierzać będziesz wieści do mnie, powie ci Diakon Camillus. Niech cię Pan prowadzi, byś ze ścieżki nie zboczył.

 

Trzy lata później Opiekun otrzymał oczekiwaną wiadomość.

 

– Bracia. Katechumen Ambrosius mianowany zgodnie z naszą wolą generałem, rozsupłał nici spisku w Iberii. Niestety wskazany przed laty Teodozjusz Starszy oddalił się od nas, a jego syn nie wiadomo czy nie został skażony bezbożnością. Wiemy, że dwudziestolatek uczył się wojaczki u ojca w Brytanii. Teraz ojciec jest blisko cezara, a syn mianowany został namiestnikiem w Mezji. Trzeba nam przeciąć nici spisku i odzyskać młodego Teodozjusza. Nie możemy dopuścić, by dzięki Starszemu i jego wpływom u cezara, Auksencjusz nadal szerzył fałszywą wiarę. Czy w tej kwestii jesteśmy zgodni?

– Pan karze, a my jego ramieniem – rozległ się zgodny, mocny chór.

 

Trzech lat potrzebowało bractwo, na utkanie nici na tyle mocnych, by sympatia cezara do Teodozjusza zamieniła się w niechęć. Trzy lata, by nieposłuszeństwo zostało ukarane, a winny posłyszał wyrok śmierci.

Dwudziestodziewięcioletni, osierocony syn, utracił namiestnictwo i wrócił w rodzinne strony, do Iberii. A wspólnota w osobie generała tylko raz dyskretnie uświadomiła młodemu mężczyźnie, że winę za śmierć ojca ponoszą odszczepieńcy i ich fałszywe oskarżenia.

Dziwnym trafem między młodym, wyalienowanym byłym namiestnikiem, a starszym od niego o osiem lat generałem, nawiązała się nić sympatii. Sączone powoli, nienachalnie poglądy i osądy wpadały do uszu osieroconego i konkurowały z wpojonymi ideałami, które przekazał mu utracony ojciec. Miał wiele czasu na rozmyślania. Tak przynajmniej sądził nie wiedząc, że do murów imperium zbliża się nawałnica, która zmieni los, zarówno jego, jak i milionów.

Kataklizm nazywał się Goci i zdruzgotał potęgę imperium pod Adrianopolem. Rzym zapłacił pierwszą ratę za wielkoduszność i brak jedności.

Klęska otwarła drogę do awansu dla Teodozjusza, którego talent wojskowy był znany. Rok po klęsce został augustem wschodu. Wspólnota dostrzegła swoją wielką szansę.

Następne częściWybrańcy 13 Zakończenie

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Wrotycz 16.01.2019
    Pani widzi i nagradza:)
    Z przyjemnością zaliczona lektura.
    5.
    Trudny czas, Atylla - Biczysko nadciąga.
  • Karawan 17.01.2019
    Nadciąga epilog ;) Dziękuję za czytanie i pozdrawiam serdecznie. Dzięki!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania