Poprzednie częściWybrańcy 1

Wybrańcy 6

– Od lat, choć nie jesteś naszym bratem, wiernie służysz. Wspieramy cię za to radą i pomocą. Dzieci masz zdrowe, a mogłoby być inaczej... I na biedę narzekać nie możesz – przerwał na chwilę, jakby dając Joszefowi czas na zważenie słów, które padły, a potem ciągnął dalej – nasi mędrcy ustalili ponad wszelka wątpliwość, a Pan widzeniem potwierdził, że dzieweczka owa, która była sługą u Elżbiety, żony kapłana, jest osobą niezwykłą. Ty zaś, wraz z nią masz chronić życie, które się w niej pocznie. To ci jeszcze powiem, że ty i ona przez wieki w chwale wspominani będziecie. Nie mogę ci niczego nakazać, lecz pokornie proszę, byś nam nie odmawiał, choćby przez wzgląd na zdrowie twoich bliskich.

Joszef milczał wpatrzony w ziemię. Wiedział jaką mocą dysponuje bractwo, które nie korzystając z usług najemnych, potrafiło całe osady nieuleczalną chorobą zgubić. Asseya, jakby chciał załagodzić co powiedział, dodał:

– Od naszej gminy w Rzymie wieść nadeszła. Wezwanie dostaniesz byś w Bet Lehem, gdzieś się rodził, stanął z rodziną do spisu. To za kilka miesięcy. Teraz idź! Oczekuj Marii, a gdy przyjedzie, pojmij ją za żonę.

– Pan karze i nagradza – z opuszczoną głową, niemal szeptem, powiedział rzemieślnik.

– Tak! – z mocą odrzekł Heana – karze nieposłusznych, a nagradza pokorne sługi swoje. Idź i czekaj! Pan patrzy i widzi.

=+=

Od opisywanych zdarzeń upłynęło trzydzieści lat.

„Spełniło się co Nauczyciel Sprawiedliwości powiedział”, zapisali kronikarze. W kuźni wiedzy i magii uzdrowień wykuto Jana i Joszuę, którzy głosząc słowo, zbudowali na dawnym fundamencie zręby największej budowli świata. Nadzwyczaj uzdolniony, młodszy z głoszących, przemierzał kraj wzdłuż i poprzek, czyniąc rzeczy niezwykłe. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie opieka i pomoc stowarzyszenia. Opieki zaś i wsparcia nie byłoby, gdyby nie wieloletnia praca kuźni – bractwa nad jeziorem w pobliżu Nacerat. To tam, pod żelazną ręką Szymona, rozwijała się najbardziej prężna część Asseyas. Gromadzenie wiedzy, filozoficzne dysputy pozostały nieopodal stolicy w Kumran. Stała obecność rzymskiego okupanta w mieście, ciągłe polowania łowców, wymusiła ograniczenie działalności braci, ale nikt nie myślał o zaprzestaniu działania. Krążący zarówno w kraju, jak i poza nim głoszący przygotowywali kolejny bunt.

Hasłem miała być śmierć któregokolwiek z nieustannie wędrujących wysłanników, a ich ilość rosła nieustannie wraz z widomymi oznakami w postaci cudownych uzdrowień i sprawdzających się przepowiedni. Nikt jednak nie był tak znany, jak Joszua – krewny Jana.

Pęczniejąca wola odzyskania wolności i spełnienia proroctwa o rychłym nadejściu Wyzwoliciela nie mogła ujść uwadze okupanta. Łowcy dopadli starszego w miejscu powszechnie znanym z tego, iż dokonywał tam drobnych uzdrowień, przywracał nadzieję, napawał otuchą, przez obmywanie z nieczystości, głosząc przy tym prorocze słowa.

Przypisano mu rozpowiadaną powszechnie krytykę władcy i dokonano egzekucji.

Wieść o śmierci ukochanego wuja, z którym spędził niemal całe dzieciństwo, dogoniła Joszuę w drodze do stolicy. Zawrócił do jeziora Kinnereth i kuźni GeNacerat. Rozmowa z Szymonem była bardzo długa i burzliwa. Stanęło jednak na tym, że najpierw odbędzie się rada, bo to, co proponował Joszua mogło grozić zagładą bractwa.

=+=

– Pan... – zaintonował Szymon – patrzy i widzi – dokończyli siedzący; sędziwy Heana, niewiele młodszy Gezer z Beersheba i przestępujący z nogi na nogę sprawca spotkania, Joszua.

– Czy podtrzymujesz coś mi onegdaj rzekł – spytał rybak, patrząc na młodego mężczyznę.

– Poza mną jest jeszcze drużyna krewnych oraz sprawdzonych, którzy przeszli ze mną wszystkie ścieżki tego kraju. Lud wie już, że Wyzwoliciel nadejdzie, czeka, jest gotów porwać za broń...

– I dostarczyć nowych tysięcy ofiar? – spytał Gezer

– Wiecie Sprawiedliwi, że choć uchodzę za głoszącego, to wiedza, którą mi wpoiliście, stawia mnie niemal na równi z Wami. Waszym, ale i moim wyborem było być głoszącym, a czynione przeze mnie cuda zaowocowały niespotykaną ilością zwolenników i wyznawców. Ludowi potrzebny jest Wyzwoliciel!

– Jak chcesz uniknąć zdemaskowania? Jeśli zostaniesz pojmany, ty lub ktoś z twoich, wyznasz na mękach miejsca i imiona. Czy już mamy znowu szukać nowych siedzib? – chłodno zapytał Heana.

– Śmierć Jana nie może pójść na marne – zaprotestował Joszua. Bunt i tak wybuchnie z nami czy bez nas. Nie dalej jak trzy dni temu rozmawiałem z jednym z Kannaim. Oni mogliby do nas dołączyć, a to w większości znakomici wojownicy...

– Ośmieliłeś się bez zasięgania rady rozmawiać z najemnikami – bardziej stwierdził niż spytał, delikatnie unosząc brwi Szymon.

– Miesiąc temu sam go zaprzysiągłeś na głoszącego w Sydonie – ze zniecierpliwieniem odparł najmłodszy z zebranych i zwracając się do wszystkich jakby mówił do tłumu wiernych ciągnął dalej – ani Jan, ani moja, ani żadna, w tym i wasza, praca nie może być marnowana. Przemyślałem i Pan dał mi jasność pojmowania. Dlaczego śmierć budzi w nas lęk? Bo nigdy nie jesteśmy spełnieni, bo zawsze coś zostaje za nami. A przecie uczymy, że na szczycie stoją ci, co podejmują decyzje ważąc wszelkie możliwe do przewidzenia konsekwencje. Czy nasze dzieło może być przerwane, gdy umrę? Nie! Tak jak i wasze, bo po to uczymy, by dzieło trwało. Tak więc nie wojna i ofiary, ale walka jest istotą. Nie cel, ale droga! Pytasz Heano czy szukać nowych siedzib, a przecie wiesz, że już są przygotowane. Rzym i cały otaczający nas świat czekają na to, co głoszę, a ja mówię: „nie bójcie się śmierci, bo ona nie istnieje, jeśli do mnie dołączycie”. Czy możecie mi pokazać bardziej odważnych wojowników niż ci, którzy śmierci się nie lękają?

Zapadła długa cisza, którą przerwał najstarszy:

Co więc zamierzasz?

Udam się do Jerozolimy. Wyzwę Perushim i Saduceuszy na dysputę. Pokażę ich nikczemną uległość, obojętność i podłości. Wcześniej moja drużyna rozgłosi wśród ludu, że będę głosił słowo. Wyzwani zrobią wszystko, by mnie pojmać, a ja nie będę im w tym przeszkadzał. Przygotujecie mnie na mękę i wykradnijcie moje ciało, gdy wejdę w letarg. Tak lud dostanie męczennika.

Ty Szymonie z pozostałymi albo mnie uratujecie, albo nie. Wszyscy tu wiemy jak może skończyć się igranie z wprowadzaniem we wrota śmierci. Bractwo jednak dzięki temu wzrośnie w siłę. Błagam tylko o jedno: Pamiętajcie, że nie nasza stolica, a Rzym jest teraz środkiem świata i to jego trzeba zdobyć.

Następne częściWybrańcy 7 Wybrańcy 8 Wybrańcy 9

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Wrotycz 08.01.2019
    No tak, ale nie sądzisz, że potrzeba zracjonalizowania takich tajemnic jest jak ostra żyletka w żyłach nadgarstka? Albo jak chlust czarną farbą na fotografię łąki w czerwcowym słońcu.
    To tak poza tekstem, interesująco rozwijającym fabułą "Wybrańców".

    Zobaczymy, jakie niespodzianki czyhają w cedeenie:)
  • Karawan 08.01.2019
    Zdradzę, co tajemnicą nie jest. Dorośli ( ci, pisani przez "D", zwykle wiedzą, że czym innym jest wiara, a czym innym religia. Inspiracją dla Wybrańców była moja rozmowa po tekście "O chronologii i etymologii czyli skąd król u Słowian." a zwłaszcza informacja o Teodozjuszu Wielkim spowodowały, że głowina moja zaczęła generować opowieść, która niezdarnie próbuję przekazać. Jedno obiecuję; pointa jest ponadczasowa. ;)
    Dziękuję za kolejną "wpadkę" z wizytą do wybrańców ;)
  • Karawan 08.01.2019
    Karawan PS. A powtórzeń tom teraz u siebie zobaczył trzy wozy drabiniaste;c czyli; dupa nie pisacz!
  • Wrotycz 09.01.2019
    Karawan, o tam geneza pomysłu? Muszę odnaleźć!
    Czekam na pointę więc z niecierpliwością! (jesteś jednym z niewielu tak zapisującym słowo:pointa:)
    _____________________
    Roztłumaczać mi różnicy tych pojęć nie musisz, ja tylko pytałam, jak się w tej rewolcie mentalnej czujesz?:)
  • Wrotycz 09.01.2019
    Aha, rzadko mam chęć, czytając prozę, robić za korektę:)
  • Karawan 09.01.2019
    Wrotycz Dziękuję ;c Własnie stwierdziłem, że dziś nie dam rady - za mało wiedzy, muszę doczytać. Wzmianka o powtórzeniach nie była zarzutem, czy pretensyją dziką z Podola, tylko smutną konstatacją dotyczącą poziomu pisacza. A wracając do użalania się nad własną impotencją; zabrakło mi wiedzy, a trzeba mi do owego Teodozjusza w czasie dotrzeć. Ten okres pomiędzy latami trzydziestymi a trzysta osiemdziesiątym (bodaj?) jest bogaty w fakty historyczne, tyle, że nie te potrzebne, a to dlatego, że chrześcijaństwo dopiero nabierało kształtu, okres sporów ideologicznych, walki wewnętrznej w świecie, który właśnie się rozpadał...no, nie czarujmy się; przy aktywnym udziale rodzącego się nurtu. Wyłapać w tym chaosie te istotne strumienie... No, tom się wyżalił. Dziękuję ;)
    A odnośnie pointy to pewnikiem koincydencja; wiek + szkoła w której śliczne koleżanki, gdym łaciną gardło dławił francusczyznę łykały ;))
  • Karawan 09.01.2019
    Wrotycz Dziękuję ;c Własnie stwierdziłem, że dziś nie dam rady - za mało wiedzy, muszę doczytać. Wzmianka o powtórzeniach nie była zarzutem, czy pretensyją dziką z Podola, tylko smutną konstatacją dotyczącą poziomu pisacza. A wracając do użalania się nad własną impotencją; zabrakło mi wiedzy, a trzeba mi do owego Teodozjusza w czasie dotrzeć. Ten okres pomiędzy latami trzydziestymi a trzysta osiemdziesiątym (bodaj?) jest bogaty w fakty historyczne, tyle, że nie te potrzebne, a to dlatego, że chrześcijaństwo dopiero nabierało kształtu, okres sporów ideologicznych, walki wewnętrznej w świecie, który właśnie się rozpadał...no, nie czarujmy się; przy aktywnym udziale rodzącego się nurtu. Wyłapać w tym chaosie te istotne strumienie... No, tom się wyżalił. Dziękuję ;)
    A odnośnie pointy to pewnikiem koincydencja; wiek + szkoła w której śliczne koleżanki, gdym łaciną gardło dławił francusczyznę łykały ;))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania