Poprzednie częściZ życia nastolatki (1) pożegnanie

z życia nastolatki (4) piżama party

- Aniela, dzisiaj ostatni tydzień wakacji. Czy nie powinnyśmy tego uczcić?- zapytała Lucy, gdy przyszła do mnie w odwiedziny.

 

- A co proponujesz?- zapytałam śmiało.

 

Od czasu przeprowadzki spotykałyśmy się kilkanaście razy dziennie albo mówiąc prościej- cały czas o stałyśmy się przyjaciółki nierozłączki. Po pewnym czasie nabrałyśmy do siebie sporego zaufania i zdradziłyśmy sobie swoje tajemnice. A propo tajemnic, postanowiłyśmy nie mówić Leonowi o mojej miłości, zobaczymy czy jest mnie wart.

 

Wracając jednak do słów Lucy, chciałam się dowiedzieć co nowego wymyśliła. Ostatnio wpada na okropnie szalone pomysły.

 

- Wiesz tak sobie myślę... Widzisz, może urządziłybyśmy jakieś piżama party czy coś?- zapytała.

 

- I ty się jeszcze pytasz?! To wspaniały pomysł!- zachwyciłam się.

 

- A i to jeszcze nie wszystko! Tylko potrzebuje twojej zgody. Zgadzasz się na to, co teraz powiem?

 

- Czemu nie!

 

- Ok. Pamiętaj, że sama się zgodziłaś- uśmiechnęła się- Leon będzie też na piżama party. Oczywiście na oddzielnym łóżku- puściła mi oczko.

 

Ok. Ok. Czemu mam się nie zgodzić?! To nawet będzie fajne. Ja, zwariowana przyjaciółka i miłość mojego życia...

 

- Dobrze, ale czyby oby Leon się zgodzi?

 

- Sądzę, że z tym nie będzie problemu.

 

- Tak myślisz?- Zdziwiłam się.

 

- Tak spoko, już jest wszystko zaplanowane. Potrzebowaliśmy jeszcze twojej zgody.

 

- Kochana jesteś!- Rzuciłam się Lucy na szyję.

 

***

 

Następnego wieczoru wszyscy siedzieliśmy u przyjaciółki w pokoju. Potem umyliśmy się po kolei i nałożyliśmy piżamy. Moja była ,,kombinezonem unicorna"

 

- Fajny masz róg -mówił to już chyba z dziesiąty raz i ciągle się nim bawił.

 

- Leon nie podrywaj!- Zauważyła Lucy.

 

- Ale ten kombinezon jest słodki- stwierdził. Potem szepnął mi do ucha tak, aby nikt nie słyszał- słodki jak ty.

 

- Dobra koniec tych pogaduszek- powiedziała przyjaciółka widząc, że znowu się rumienie.

 

***

 

- Proszę, przebij pierwsza- wręczyła mi szpilkę i balona.

 

Potrzęsłam nim. W środku coś brzęczało. Chyba jakaś karteczka z zadaniem czy coś. Przebiłam.

 

Rozległ się okropny trzask.

 

- Karteczka! Wiedziałem!- Wykrzyknął Leon i przeczytał:

 

,,Z jego rozłożeniem jest spory kłopot.

 

Oczywiście chodzi mi o ...

 

- Namiot!- usłyszeliśmy dźwięk zza drzwi (to chyba znowu to dziecko).

 

- Emily! - Wrzasnęła na cały dom Lucy, nawet nie wiedziałam, że może się tak głośno drzeć.- Ile razy mam ci powtarzać, że to moje drzwi, mój pokój i moje powietrze więc?!

 

- Więc skoro twoje to je zjedź- Emily zrobiła głupi uśmieszek.- a skoro mowa o jedzeniu, to gdzie są moje Kinder jajka?!

 

- W sklepie! A teraz masz iść z mojego pokoju!

 

- Cześć Leon- zrobiła minkę niewinnej.- Wiesz tak się zastanawiam, czy znasz takiego Dominica z 8b ten, który...

 

- Mamo!!! Emily obraża moich znajomych!!!- Krzyknęła nie dając Emily dokończyć zdania. Wnet w drzwiach pojawiła się mama rodzeństwa i usunęła Emily z pokoju.

 

***

 

- To o czym my to?- zapytałam.

 

- Mieliśmy zbudować namiot, czy coś – odparł Leon.

 

- Macie koce. Z nich możemy zrobić dach, a podłogą będzie materac. Postawimy tam też lampę, aby nie było ciemno- zaplanowała Lucy.

 

Wszystkim się ten pomysł spodobał i w ciągu dziesięciu minut, uwinęliśmy się z robotą. Teraz siedzieliśmy naprzeciw siebie tak, że każdy widział wszystkich. Ja się właśnie zastanawiałam jakby wyglądała Lucy w błąd włosach i zauważyłam jej uśmiech na twarzy. Z początku nie wiedziałam dlaczego, lecz wkrótce potem zczaiłam.

 

Leon, mnie walną poduszką od tyłu. Za ten uczynek ja mu oddałam.

 

- Dlaczego, akurat we mnie? Masz jeszcze Lucy.

 

Teraz moja przyjaciółka oberwała po głowie i to dało początek bitwie na poduszki.

 

Wszyscy się waliliśmy jak opętani. Piszczeliśmy, waliliśmy, upadaliśmy. Koniec nastąpił wtedy, gdy Leon za wysoko podniósł poduszkę zrzucając koce, czyli nasz dach namiotu i oczywiście wszystko się rozwaliło i spadło na nas.

 

***

 

Po posprzątaniu bałaganu zgłodnieliśmy i postanowiliśmy zamówić pizze, lecz Leon za wszelką cenę chciał zwrócić na siebię moją uwagę.

 

Gdy przyjechał pizzarz, to wszedł na balkon i puścił na fula odgłosy strzelania. Biedny facet się wystraszył i nerwowo wciskał dzwonek, aż mu otworzyliśmy. Potem Leon puścił z telefonu jakieś światełka i odgłosy kosmitów, a pizzarz gdy to zobaczył powiedział, że to miejsce jest jakieś nawiedzone, wręczył nam pizze i odjechał. Nawet nie chciał pieniędzy! Jaki fart!

 

***

 

Pizza była z serem, grillowanym kurczakiem, kukurydzą i jakąś szynką czy czymś. Żarciki Leona wkroczyły znowu w akcje. Lucy zjadła z cztery kawałki pizzy, a ja się zastanawiałam, gdzie to wszystko mieści, gdyż jest naprawdę szczupła.Po paru porcjach byłyśmy całe w sosie i ketchupie, więc poszłyśmy do łazienki umyć twarze. Leon staną w drzwiach i gdy tylko odkręciłyśmy wodę, zamkną drzwi i zgasił światło. Pewnie miał z tego niezły ubaw.

 

***

 

Teraz mamy się okazje pośmiać wszyscy razem robimy żarty przez telefon, dzwoniąc z zastrzeżonego. Pierwszy numer wybrała Lucy, był to taki znajomy ( o ile tak go można nazwać), którego nikt nie lubi:

 

- Siema Lesiu!- powiedziała głosem jakiegoś pijaka.

 

- No, hej. Ale zaraz kto mówi?

 

- Nie domyślasz się?

 

- To ty Penny?! Tak dawno cię nie słyszałem. Myślałem, że się obraziłaś.

 

- Nie, nie. Ale wiesz może raczyłbyś otworzyć mi okno bo stoję pod nim pół godziny!

 

- Co?! Ok, czemu wcześniej nie mówiłaś?! Pewnie ci zimno! Jest prawie druga w nocy! Śpiąc pewnie nie usłyszałem pukania... A może wolisz wejść drzwiami?- Zapytał.

 

- Drzwiami? Ach, tak tak! Właśnie to miałam mówić! Ale najpierw to mi bramę otwórz, bo się twojego psa boję.

 

- Ok, ok już nakładam kurtkę, ale zaraz jaki pies?

 

- No ten taki duży.

 

- A... To pewnie sąsiadów. Zaraz go zabiorę. No to już idę na dwór, tylko poczekaj latarkę wezmę, bo, cię nie widzę przy bramie.

 

- A tak, tak. To idź ją wieś i przychodź prędko, jak mnie nie będzie to znaczy, że mnie pieseł ten zjadł. A teraz czekam i się rozłączam paaaaa... Całuski...

 

- Ok... Całuski...

 

Pip.

 

- Lucy on naprawde pomyśli, że cię zjadł pies- zapytałam zdziwiona.

 

- O to się nie martw. On wierzy we wszyściuteńko, a w ogule jutro pomyśli, że to sen.

 

***

 

Kolejny telefon, tym razem mówił Leon:

 

- Witam!

 

- Ta... Witam, witam, ale jak mogę wiedzieć to z kim ja rozmawiam?

 

- Z wróżbitą Maciejem. Chce pan sprawdzić swoją przyszłość?

 

- Hm... Chciałbym wiedzieć, co się stanie za miesiąc...

 

- A... Za miesiąc...

 

- Tak, tak.

 

- Patrzę, patrzę... O! Widzę! Widzę bardzo wyraźnie!

 

- Co pan widzi?! Co pan widzi?! Proszę mówić!

 

- Oj jo joj...

 

- Czy stało się coś złego?!

 

- Tak bardzo złego!

 

- Co?! - martwa cisza.

 

- Otóż zobaczyłem, że za miesiąc pobiorą panu o 648 zł więcej za abonament.

 

- Co?!!! Dlaczego?!!!

 

- Jak to? To pan nie wie?!

 

- Nie! Przecież wróżbitą nie jestem!

 

- A... No tak... Czyli pan nie wie, że wróżbici pobierają 3,99 za sekundą?

 

- Co?! I pan mi dopiero o tym mówi?!!!

 

Pip.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Neli 11.03.2018
    Zmień ten tytuł na poprawny i zważ na błędy w opowiadaniu. 3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania