Poprzednie częściZaginiony cz.1

Zaginiony cz.6

"Uciekaj, Filip, uciekaj!"

- Jak daleko mam jeszcze jechać? - pyta zirytowany kierowca po chwili jazdy. - Dokąd właściwie chce się pan dostać?

- Ja.. nie znam za dobrze miasta... Potrzebuję.. Gdzie tutaj można skorzystać z internetu?

- A wie pan, w różnych miejscach. Biblioteki, kafejki, kawiarnie. Wszędzie!

- To poproszę kurs do najbliższej kafejki internetowej.

Kierowca zerka na mnie nieufnie, jednak bez słowa jedzie dalej.

W mojej głowie na zmianę pojawia się baner, który wraz z Brunem widzieliśmy kilka dni temu, słowa dziadka oraz słowa mojego kolegi.

"On wygląda jak ty" ,, Uciekaj, Filip.. Uciekaj.." "POSZUKIWANY"

Czuję jak moje skronie nieprzyjemnie pulsują. Zbyt wiele informacji naraz. Gdzie ja właściwie się podzieję? Gdzie pójdę? Nie znam tego miasta na tyle, żeby wymyślić jakąś formę ucieczki. W dodatku nie mam swojego telefonu. Gdybym go miał.. skontaktowałbym się z Brunem, z kimkolwiek.

- Jesteśmy na miejscu - oznajmia cicho kierowca, gdy zatrzymuje się na parkingu pod małą kafejką internetową, znajdującą się w bardzo odludnym, otoczonym lasem i długą, wąską drogą miejscu.

- Ile płacę?

- Za to jeżdżenie w kółko to nieźle powinienem naliczyć. Ale widzę, że jakiś pan przestraszony. To będzie 20 dolarów.

Wyjmuję z portfela banknot, rzucam krótkie "dziękuję" i wysiadam z samochodu.

Rozglądam się dookoła, żeby upewnić się, że nigdzie nie czai się mój ojciec, po czym pewnym krokiem przekraczam próg kafejki. Podchodzę do lady, za którą stoi starsza kobieta w okularach i za małym podkoszulku.

- Chciałabym skorzystać z Internetu.

Kobieta uśmiecha się do mnie.

- Jak wszyscy. Ile czasu?

- E.. nie wiem. Pół godziny?

Płacę kolejnym banknotem, po czym zajmuję miejsce przy wskazanym mi komputerze.

Otwieram okno przeglądarki, po czym drżącymi dłońmi piszę na klawiaturze hasło: "Zaginione dziecko, Filip." Nie wiem czego właściwie powinienem szukać. Kompletnie nie znam się na dzisiejszych technologiach.

Jednak nie muszę szukać zbyt długo. Już trzeci link prowadzi na rządową stronę poświęconą zaginionym dzieciom. Odnajduję zdjęcie chłopca, przy którym widnieją personalia Filipa Kozłowskiego.

Czując silne ukłucie w żołądku, klikam na zamieszczoną fotografię, po czym zostaję przeniesiony na osobną stronę poświęconą wyłącznie temu konkretnemu dziecku.

Czytam, najszybciej jak potrafię, wszystko, co zostało tam zamieszczone.

Data i miejsce urodzenia: 12.06.1999r. Pruszcz Gdański, Polska

Data i godzina zaginięcia: 26.06.2003r. ok. 23:47

Miejsce zaginięcia: Pruszcz Gdański, Polska

Wiek w dniu zaginięcia: 4 lata

Narodowość: Polak

Kolor oczu: niebieski

Kolor oczu: brązowy

Wzrost: 101cm

Znaki szczególne: znamię w kształcie serca w okolicach kości biodrowej; podłużna, wąska blizna na podbrzuszu

Czuję jak moje serce bije coraz szybciej z każdą kolejną linijką tekstu. Wszystkie znaki szczególne zgadzają się ze mną. Tuż obok kości biodrowej mam małe znamię w kolorze skóry, a gdy byłem młodszy faktycznie wyglądało jak serduszko. Z czasem trochę zmieniło swój kształt, jednak wciąż da się zauważyć te rysy.

Bliznę na podbrzuszu również mam. Tata powiedział, że to po operacji, którą przeszedłem jako niemowlę.

Gdy docieram do zdjęć, do oczu napływają mi łzy. Oglądam każde z nich tak uważnie jak tylko potrafię. Część podpisana jest wiekiem 3 lat, część 4, a część stanowi komputerowe wizualizacje tworzone kolejno na 7, 10 12 i 16 lat.

Szczególną uwagę przywiązuję do zdjęcia, które rzekomo zostało zrobione dwa dni przed zaginięciem. Mały, roześmiany chłopiec trzyma na nim charakterystycznego pluszaka w kształcie świnki. Cóż, pewnie nie byłoby to nic dziwnego, gdyby nie mała, wyszyta literka na boku pluszaka. Niebieskie B. Jednak jeszcze bardziej przerażający jest fakt, że mam tego pluszaka w domu.

To ja.. to dziecko to ja.. I nie ma ku temu żadnych wątpliwości. To niemożliwe, żeby był do mnie tak podobny na wizualizacjach, żebym miał identycznego pluszaka i żeby.. żeby wszystko na to wskazywało.

Nie chcę w to wierzyć. Naprawdę nie chcę. Ale nie mam innego wyjścia. Do tej pory byłem przekonany, że to jakaś pomyłka, że Bruno przesadza. Ale nie. Miał rację. Od samego początku.

Sięgam po telefon dziadka i wybieram numer alarmowy, jednak, gdy już ma wciskać zieloną słuchawkę, rezygnuję. Coś powstrzymuje mnie przed zawiadomieniem służb. Być może nie myślę teraz racjonalnie, ale kocham moich rodziców. Kocham mojego tatę, kocham moją mamę, a teraz okazuje się, że wcale nie jestem ich synem.. Mimo to nie mam serca nasyłać na nich policji. A co jeśli nie mają z tym nic wspólnego?

Nie mają?! - gani mnie podświadomość - Nie pozwalali ci korzystać z mediów, nie mieliście normalnej telewizji, gdzie byście nie mieszkali było to zadupie oddalone od większych miast, nie mają twoich zdjęć, gdy miałeś mniej niż 4 lata. To nie oni?

Zamykam oczy, ciężko wzdychając. Nie mam siły. To wszystko to dla mnie za wiele..

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania