Poprzednie częściZegarmistrz - Rozdział I Spotkanie

Zegarmistrz - Rozdział 3 Władca Czasu

Eryk wziął zegarek do ręki i z uwagą mu się przyglądał. Był piękny, nie było na nim tarczy tylko od razu pod wskazówkami można było zobaczyć wewnętrzny mechanizm. Trybiki wolno pracowały. A pustą przestrzeń wypełniała ciemna materia, na której błyszczały jasne punkciki. Przypominało to rozgwieżdżone niebo ciemną nocą jakby wszechświat był zamknięty w zegarku. Był nim zafascynowany. Nagle usłyszał głos, który dobiegał z każdej strony.

-Jestem czas nie można mnie cofnąć ani przyspieszyć. Byłem za nim wyście się pojawili. Jestem nieskończony i nikt nie wie, gdzie mój początek. Zostaw zegarek on należy do Władcy Czasu.

Zegarmistrz stał w szoku, zegarek wypadł mu z ręki. Spojrzał na Wiktora, który siedział całkowicie przebudzony a oczy miał szeroko otwarte. - Czy to mi się śniło, czy słyszałem głos?

Eryk próbował coś powiedzieć, ale całkowicie zabrało mu mowę otworzył tylko usta, z których nie wydobyło się żadne słowo. Głos znowu się odezwał - musicie oddać zegar prawowitemu właścicielowi w rękach ludzi może być niebezpieczny.

- jak to mamy zrobić? – odezwał się Wiktor

- Naciśnijcie koronkę, nie obracajcie jej.

Eryk niewiele myśląc wykonał polecenie.

 

Po chwili świat wokół nich zawirował i nim się obejrzeli wylądowali w lesie. Ale ten las był inny jakby zieleńszy, ptaki pięknie śpiewały, szum wody się roznosił po okolicy. Nie było między drzewami śmieci. Jakby tam, gdzie byli nie było żadnej ingerencji człowieka. Wiktor był zachwycony rozpogodził się i poczuł jak ciężar doświadczeń go opuszcza. Dla zegarmistrza, który od dłuższego czasu żył w mieście na imprezowej ulicy, to co zobaczył napawało go spokojem i ciszą. Poczuł się lekki i jakby był młodszy. Wiktor zaczął tańczyć – tutaj jest tak pięknie, bez napięcia, bez stresu i ten śpiew ptaków. – zrozumiał, że tego mu brakowało w tamtych lasach takiego błogiego spokoju, ciągle czuł napięcie spowodowane sytuacjami, które miały miejsce w borze. Zaczął biec w stronę rzeki – Chodź Eryku- obrócił się niezwalniająca w stronę zegarmistrza - woda tu musi być czysta, chcę ją zobaczyć.

Eryk uśmiechnął się – nie jestem już taki młody, spotkamy się przy wodzie. Wiktor zaczął się śmiać. To był wspaniały śmiech pozbawiony trosk.

 

Kiedy Eryk doszedł do brzegu po dość długim czasie, ponieważ przyglądał się drzewom i utonął w śpiewie ptaków, którego od wieków nie słyszał. Wiktor siedział nad brzegiem w zasłuchany odgłosy lasu i szumu rzeki. Z oczu leciały mu łzy ze wzruszania. – Eryku tu jest tak pięknie, woda jest taka czysta. Gdzie my w ogóle jesteśmy?

- Ponad czasem i przestrzenią – rozległ się głos - jesteście w moim królestwie.

Odwrócili się i zobaczyli postać starca, ubranego w szaty, które wyglądały jakby uszyte z rozgwieżdżonego nieba. Jego długa biała broda i długie białe włosy sięgały mu do pasa. – Jestem Władca Czasu – spojrzeli mu w oczy mieli wrażenie, że w nich mieści się wszechświat.

- Chodźcie za mną – powiedziawszy to ruszył przed siebie.

Przyjaciele podążyli za nim.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania