Poprzednie częściZegarmistrz - Rozdział I Spotkanie

Zegarmistrz - Rozdział 5 Wspomnienia

Eryk za to wspominał Marka swojego przyjaciela, którego znał od dzieciństwa.

Marek zawsze był uśmiechnięty i tryskał życiem. Kiedy osiągnął 38 lat radość życia z niego powoli uciekała. Coraz bardziej odsuwał się w cień, nic go nie bawiło. Kiedy minął miesiąc a objawy nie przechodziły Eryk zaczął podejrzewać, że jego przyjaciel choruje na depresję. W pewnym momencie Marek zamknął się w domu i praktycznie z niego nie wychodził.

Eryk wspominał jak do niego przychodził, rozmawiał z nim i wspierał. Prosił go, aby zgłosił się po pomoc, ale za każdym razem odmawiał. Eryk w końcu wezwał karetkę. Marek został przyjęty na oddział, ale panował tam chaos. Przez co nikt dokładnie nie sprawdził, czy Marek ma jakieś przedmioty zagrażającego jego życiu. Zabrali mu co prawda pasek i sznurówki, ale zapomnieli o sznurkach w dwóch bluzach. Przez otaczający ich chaos nawet Eryk o tym zapomniał.

Po dwóch dniach pobytu Marka na oddziale a było to 23 października. Podczas prowadzonej przez Eryka terapii zadzwonił jego przyjaciel. Nie mógł wtedy odebrać telefonu. Po pożegnaniu klienta Eryk oddzwonił, ale już nikt nie odebrał. Po chwili telefon znowu zadzwonił, ale to był lekarz, który poinformował Eryka, że Marek nie żyje. To był dzień, w którym jego przyjaciel się powiesił. W tym samym dniu Eryk pojechał na oddział psychiatryczny. Był wściekły i zdruzgotany, chciał się dowiedzieć, jak mogło do tego dojść. Na dyżurce był młody lekarz, tym lekarzem był Wiktor odbywał tutaj swoje praktyki. Gdy Eryk go zobaczył od razu do niego podbiegł. – Jestem przyjacielem Marka Heldiga.

- Moje kondolencje, to bardzo przykra sytuacja, ale może przejdźmy do dyżurki, nie będziemy rozmawiać przy pacjentach.

Na prośbę lekarza udali się do dyżurki. Student przekazał Erykowi kartkę papieru. – znaleźliśmy to w pokoju pana Marka - Był to list samobójczy, na którym było napisane jedno zdanie „mimo że ja umarłem ty żyj”. Eryk nie dowierzał, nadal miał nadzieje, że to pomyłka, że Marek wybiegnie za drzwi i powie, że to tylko głupi żart. Trzymał ten świstek, ale nic się nie wydarzyło.

- Jak to się stało? – po dłuższej chwili zapytał, jego głos się łamał. Po czym nagle wybuchnął złością – mieliście się nim opiekować!! Kurwa jak to się mogło stać?!

- Jest mi bardzo przykro – powiedział lekarz spuszczając wzrok – Powiesił się na linie z złączonych sznurków prawdopodobnie z bluz. – po chwili po cichu dodał - Ktoś zapomniał je wcześniej wyciągnąć. Naprawdę mi przykro. – przy ostatnim zdaniu spojrzał na Eryka, a jego oczy pokazywały prawdziwy smutek.

Eryk stał oniemiały, jak mógł tego nie zauważyć. Przecież przykładał się jak lekarze rekwirują Markowi większość jego rzeczy.

Opuścił szpital niewiele pamiętając co mijał po drodze. Nagle znalazł się w domu i padł na łóżko załamany śmiercią przyjaciela.

Następnego dnia zadzwonił Wiktor, który zaczął go odwiedzać i wspierać. Mimo to zegarmistrz cały czas obwiniał siebie za śmierć Marka. Gdyby wtedy odebrał ten głupi telefon to może by żył. Może jakby bardziej przyglądał się pracy lekarzom, może Marek by żył. 24 października Eryk podjął decyzję, że już nie chce leczyć ludzi, do czasu aż sam nie zostanie uleczony. Nigdy też nie powiedział Wiktorowi kim naprawdę był.

Mimo że minęło 6 lat dalej się nie pozbierał, aż do teraz. Coraz jaśniej widział, że zrobił wszystko co mógł, a ostateczna decyzja należała do jego przyjaciela. Zdał sobie sprawę, że tęsknił za naturą i podróżami, tęskni za pomaganiem i rozmową z ludźmi. Był zmęczony życiem w mieście, męczyły go hałasy, bezradność oraz pośpiech.

Teraz zdał sobie sprawę, że czas się kończy i w głowie rozbrzmiał głos Marka – Eryku ja odszedłem, ale ty żyj. Nie chciałbym abyś rezygnował z swoich pragnień.

Eryk w końcu podjął decyzję.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania