Poprzednie częściArleta! Rozdział 1

Arleta! Rozdział 2

Jestem świeżo po zawodach, prócz zdartych prawie do mięsa kolan, krwawiących ud i kostek, chyba nic takiego mi nie jest. Grałyśmy w piłkę nożną, robiłam za bramkarza (nie mam pojęcia co trenerowi odbiło), ale nie przepuściłam nawet jednej bramki, więc tak źle mi znowu nie poszło. Zajęłyśmy pierwsze miejsce i jedziemy dalej, choć ja wolałabym mieć ostatnie i nogi całe, bez żadnego zadraśnięcia. Jasiu po powrocie mało mnie ze szczęścia nie udusił i powiedział coś w stylu ,,to dopiero początek twojej kariery na bramce'', ale szczerze mówiąc jakoś mnie to nie ucieszyło. Stoję jak ,,kasztan'' przed tą siatką i jedyne co robię to rzucam się na piłkę i nic więcej. Pf, co z tego, że mi gratulują osoby ze szkoły jak i tak im na tym nie zależy, czyli jest im to całkowicie obojętne, które miejsce zajęłyśmy. Narzekam i narzekam, a są też plusy tej sytuacji; Jasiu kupił mi mleczną czekoladę w nagrodę!

Rano jak zwykle zaskoczona, patrzę na zegarek i boję się, że spóźnię się na autobus. Chwytam za niebieską koszulę, białą bluzę i spodnie, aby oczywiście je założyć i szybko pobiec na autobus. Schodzę na dół po schodach, jem szybko śniadanie, czesze włosy, biegam po całym domu, krzycząc do mamy, myję bardzo szybko zęby i dopiero po chwili uświadamiam sobie, że dzisiaj przecież jest sobota. Załamana kładę się na łóżku i śpię. Po 15 minutach do pokoju wchodzi, kto? Jasiu! Było dopiero koło ósmej, a on zdążył już wykonać wszystkie czynności i przyjść. Najpierw usiadł na krześle i coś tam gadał, a potem zaczął tłuc mnie poduszką.

-Wstawaj dziewczyno! Sobota, dzień wolny od szkoły, a ty go tak marnujesz! - powiedział (czytaj; wydzierał się).

Mimo wszystko nie miałam siły i dlatego też nie reagowałam na to co wyczyniał. Potem zaczął mnie prosić, żebyśmy poszli do parku albo na kręgle. Zaczęło mnie to już trochę męczyć, ale uspokoiłam się i odetchnęłam z ulgą, gdy położył się obok mnie i usnął. Po około 20 minutach byłam pełna energii i tym razem ja go biłam poduszkami, aby wstał. Jednak zachowywał się dokładnie jak ja przedtem - czyli zamieniliśmy się po prostu rolami. Chociaż on miał już dość po 2 minutach dostawania w łeb poduszką i zaczął się odwdzięczać - bił mnie malutką podusią. W pół do dziewiątej mieliśmy już wszystkiego dość i oboje poszliśmy spać.

Siedziałam na lekcji biologii i próbowałam się skupić. Wiktor nie dawał mi żyć na przerwach; ciągle wypytywał mnie o różne rzeczy, niektóre były bardzo bezsensowne. Jasiu go uwielbia (chociaż mówi, że nie dorównuje takiej piękności jak ja, ach te cudowne sarkazmy) ostatnio zaczął dużo o nim mówić, aż za dużo.

-Arleta Plata, proszę do odpowiedzi! - krzyknął nauczyciel, przy okazji skutecznie zbudzając mnie z przemyśleń.

 

-Dlaczego na przerwach starasz się każdego unikać? - spytał Wiktor, który nadal zadawał mi masę pytań.

-Żebyś się głupio pytał.

Przewrócił oczami, a jak wstałam by od niego odejść, ten ruszył za mną. Wyprzedził mnie i stanął przede mną.

-Dlaczego każdego unikasz? - powtórzył pytanie.

Próbowałam go ominąć, lecz on nie pozwolił mi na to. Był znacznie silniejszy.

-Po za szkołą też tak unikasz ludzi?

Uśmiechnął się, a ja odwróciłam ciało i ruszyłam w przód, ale Wiktor chwycił mnie za dłoń.

-Zadałem pytanie, prawda? Dlaczego mi nie odpowiadasz?

Chciałam uwolnić się z jego uścisku dłoni i broń Boże, nie mogłam mu odpowiedzieć, nie wiedziałam co - znaczy wiedziałam, ale mu by to nie wystarczyło. Musiałam podać konkretne argumenty, a takich nie mam - unikam ludzi, bo unikam i tyle.

Potem chwycił mnie za ramiona, przyciągnął do siebie, lekko POCAŁOWAŁ w usta, uśmiechnął się i odszedł, tak po prostu. Znieruchomiałam, obudził mnie dopiero dzwonek na lekcje. Z jednej strony nawet się cieszyłam, a z drugiej (to jednak dominowało) byłam wściekła i najchętniej bym go uderzyła.

Zaraz po szkole pobiegłam do Jasia i mu wszystko opowiedziałam. Był tak samo zdziwiony (przerażony) jak ja. Jednak potem zaczął się śmiać.

-Chcę być świadkiem na waszym ślubie!

Wtedy czułam tylko i wyłącznie złość, nie było radości. Odrobiłam u Jasia zadania i przy tym trochę mi pomógł, nie byłam w stanie się skupić, a co jeśli to się powtórzy? O nie, nie pozwolę na to.

Gdy wychodziłam z domu przyjaciela, ten krzyknął za mną:

-Tylko uważaj na niego, Arletko!

I zniknął, pozostawiając we mnie 189627583 myśli oraz scenariuszy, które nie kończyły się zbyt dobrze, a raczej potwornie. Szłam wieczorem, gdy było już ciemno w dodatku sama po okolicy. Każda (normalna) dziewczyna, bałaby się i śpieszyła do domu. Jednak moja bardzo dziwna osobowość, nie pozwoliła mi się skupić na niczym innym prócz Wiktora. Przystojny, miły, stanowczy, lubiany, troskliwy i wiecznie uśmiechnięty, a jednak coś mnie odpychało od niego, mózg mi szalał, gdy pomyślałam, że między nami mogłoby być coś więcej niż tylko przyjaźń, zaś serce wręcz o niego prosiło. CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?

Jest koło drugiej w nocy, a ja zamiast spać, siedzę na stronie, gdzie poznaje się ludzi. Piszę z Olgą. Ma 16 lat, czyli jest w moim wieku i mieszka niedaleko. Jej karnacja jest ciemna, ma masę jasno brązowych dredów na głowie, które sięgają do ramion. Uwielbia spódniczki i sukienki. Jest też bardzo niska ma zaledwie 157 cm wzrostu. Piszemy ze sobą jakieś dwie godziny, a mam wrażenie jakbyśmy się znały całe życie. Wiele nas łączy, bardzo chciałabym się z nią zobaczyć i opowiedzieć jej wszystko w realu. Wtedy byłoby o wiele lepiej, jednak ona uważa, że będziemy bardziej szczersze i odważniejsze przez internet. Ma chłopaka, Filipa, który choruje na depresję. Kocha go i stara mu się pomóc bla bla bla. Historia jak z najbanalniejszego filmu. Filipa poznała dzięki magii internetowej. Zobaczyli się raz, dwa, a potem byli od siebie uzależnieni w sumie nadal są.

Zerknęłam na komórkę, 10 nieodebranych połączeń od Jasia. Postanowiłam oddzwonić.

-Co chcesz? - spytałam.

-Czyli zapomniałaś.

-O czym?

-Mieliśmy się spotkać, Arleta.

-Aha - odpowiedziałam i rozłączyłam się.

Po chwili przyszedł mi sms od Jasia: ,,Masz bardzo trudny charakter, Arletko''. Rzuciłam komórką i wróciłam do dalszego pisania z Olgą.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Sileth 18.01.2015
    Ah ten nawiasy, nawiasy... Nie wiem czy tylko mnie czy kogoś jeszcze ale trochę denerwują. Moim zdaniem niezbyt pasują do opowiadania. Tak to rozdział jest spoko ;)
  • Hi Hidalf 18.01.2015
    Obiecuję poprawić te nawiasy w następnym rozdziale :) i dziękuję.
  • Nastuch_Pastuch 18.01.2015
    Nawias raz na jakiś czas – w porządku. Jednak kilka razy w jednym rozdziale już nie bardzo.
    Nie zmienia to faktu, że mi się podobało, 4 ;)
  • kingahihi 18.01.2015
    Świetne! c; czekam na kolejne rozdziały- daje 5 ;)
  • NataliaO 18.01.2015
    ja też dobrze odbieram to opowiadanie , 4:)
  • Megi :3 23.02.2015
    Mi też te nawiasy przeszkadzają ;). Parę zdań mi się nie podoba. ,,Chwytam za niebieską koszulę, białą bluzę i spodnie, aby oczywiście je założyć" co jeszcze można zrobić z ubraniami rano, spiesząc się? ,,krzycząc do mamy" co konkretnie krzycząc? Oprócz tego brak paru przecinków. 3:)
  • BreezyLove 04.03.2015
    Ciekawe :) czytam resztę a za to daję 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania