Poprzednie częściArleta! Rozdział 1

Arleta! Rozdział 3

*Pierwsze zdanie polega na tym, że zrobiłam sobie dłuższą przerwę na blogu.

 

Opowiadanie urwało się, bo w moim życiu wystąpiły same przykrości, kompletnie nic co wywołałoby uśmiech, co rozbawiłoby. Dobra, a co się działo? Wyjechałam do Nowego Jorku z rodzicami. Była konieczność, aby pożegnać się z Wiktorem i Jasiem. Czułam wtedy niesamowitą złość na moich rodziców, ale myśleli, że tak będzie dla mnie lepiej. Cóż, wyszło odwrotnie, jednak myślenie nie jest ich dobrą stroną. Poznałam wiele osób. Jednak to właśnie jedna osoba zmieniła tak dużo w moim życiu, sprawiła, że stałam się obojętna na wszystko i liczyły się dla mnie tylko narkotyki, ale zarazem była to osoba, której mogłam powierzyć wszystko, ufał mi, a ja jemu. Zacznijmy od tego, że poznaliśmy się na boisku do koszykówki, przebywałam tam dość często, bo Ameryka zaraziła mnie miłością do tego sportu. Kiedy rzucałam piłką do kosza on po prostu podszedł i zapytał, czy może ze mną zagrać, a ja się zgodziłam. Graliśmy tak do wieczora. I od tego właśnie się zaczęło, spotykaliśmy się, dużo rozmawialiśmy, czasami były to bardzo przygnębiające rozmowy, ale one były nam obojgu potrzebne. Zmienił mój pogląd na cały świat, na ludzi, na to co mnie otacza. Jedyne co się nie zmieniło to moja nienawiść do rodziców.

Pewnego dnia Jimmy zaproponował mi spacer. Nie miałam nic przeciwko, wręcz byłam szczęśliwa, że będę miała pretekst, aby wyjść na dworze. Potem zaprowadził mnie na obrzeża Nowego Jorku, tam zeszliśmy w dół, gdzieś do piwnic. Wtedy właśnie doznałam szoku. Byli tam ludzie, niezadbani jakby nieżywi, leżeli, niektórzy też się śmiali, tak mi się wydawało.

-Gdzie ty mnie zaprowadziłeś, Jimmy? - spytałam przerażona.

-Ja tu mieszkam - odpowiedział.

Niepewnie na niego spojrzałam, a on się odwrócił i chwycił mnie mocno za dłoń i zaprowadził gdzieś w głąb piwnicy, usiadł na starej, brudnej kanapie, zapalił świeczkę, uniósł nad nią łyżkę z jakimś syropem, wlał do strzykawki. Wbił sobie ją do żyły, a ja go obserwowałam. W duchu bardzo się bałam, ale jednak strach był niczym w porównaniu do ciekawości.

-Też chcesz? - zapytał.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. W sumie co mi zależy. Zgodziłam się. Teraz wiem, że niepotrzebnie. Uzależniłam się, zakochałam. Nie wiem czy można to porównać do miłości, ale gdy nie można bez tego żyć, to chyba miłość, prawda? W końcu coś pokochałam. Rodzice widzieli, że coś się ze mną dzieje, ale nie dowiedzieli się, że ćpam. Oj, dobrze to ukrywałam. Do czasu, aż kompletnie nad sobą nie zapanowałam i zrobiłam awanturę na cały dom. Wtedy się wygadałam. Byli bardziej przerażeni niż ja na początku. Uspokoili się i porozmawiali ze mną tak szczerze. Obiecałam, że nie będę ćpać. Było tak, ale przez tydzień. Potem znowu zaczęłam się spotykać z Jimmem. Czasami nawet wychodziliśmy z tych piwnic i szliśmy zagrać w koszykówkę, ale innym razem robiliśmy coś gorszego, kradliśmy. Kradliśmy dla narkotyków, żeby mieć na nie pieniądze. Nie potrafiliśmy przestać, ale za to potrafiliśmy manipulować ludźmi. Wymyślaliśmy różne akcję, z których dostawaliśmy nie mało pieniędzy. Raz mężczyzna sprzedał nam lewy towar, ja potrafiłam się pogodzić z tym, ale nie Jimmy. Był wściekły, obiecał, że się zemści i się zemścił. Spotkali się na moście i zepchnął go, wpadł do wody, utopił się, umarł i uciekliśmy. Czuł wyrzuty sumienia, ja zresztą też, ale nic już nie mogliśmy zrobić, stało się. Czekaliśmy, aż policja nas zgarnie, ale nic takiego się nie zdarzyło i zapomnieliśmy o tym. Nie było mnie już dwa miesiące w domu, w szkole pojawiałam się raz albo dwa razy w miesiącu. Zamieszkałam z Jimmem.

 

Siedziałam teraz na ławce w parku. Było już ciemno, praktycznie nikogo nie było. Kiedy nagle podeszła do mnie moja siostra. Natalia była pięknie ubrana, zadbana, ładnie od niej pachniało. Ja w tym momencie byłam jej przeciwieństwem. Usiadła obok mnie, próbowała przytulić, ale ja ją odepchnęłam.

-Czego chcesz? - zapytałam.

Patrzyła mi w oczy, czułam to, ale ja nie potrafiłam tego zrobić.

-Wyglądasz potwornie - odpowiedziała.

Wstałam i odeszłam od niej, ale Natala była osobą upartą. Pobiegła za mną i lekko uderzyła mnie w tył głowy. Wtedy gwałtownie się odwróciłam.

-Spróbuj to jeszcze raz zrobić - krzyknęłam, cicho, bo cicho, ale był to krzyk.

Uspokoiłam się i spuściłam głowę. Nagle usłyszałyśmy, że ktoś do nas podchodzi. Chwycił mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. Był to Jimmy, Nie opowiadałam o nim rodzinie, dlatego moja siostra była trochę zaskoczona jego widokiem.

-Kto to jest? - spytał Jimmy.

Założę się, że moja siostra zadałaby to samo pytanie chwilę później.

-To jest Natalia. Ona to moja siostra.

-Siostra? - powtórzył, jakby nie mógł uwierzyć - nie mówiłaś, że masz rodzeństwo.

Po tych słowach mężczyzna uśmiechnął się i schylił się do mojego ucha.

-Przyjdź do nas za chwilę, Arleta - szepnął i odszedł od nas.

Dziewczyna znieruchomiała, miałam wrażenie, że łzy jej napływają do oczu. Chwyciła się za głowę i zaczęła chodzić w kółko.

-Coś ty narobiła! - powtarzała.

A ja nie miałam pojęcia o co jej chodzi. Wpatrywałam się w nią. Wydawała się taka bezbronna. Bezwładna. Słaba.

-To teraz z ćpunami się zadajesz, tak? To dla nich nas zostawiłaś! Po co ja tu przyszłam? Przecież ty jesteś Arleta, a Arleta nie słucha nikogo, robi wszystko po swojemu. Nie obchodzi ją nikt, nie masz serca!

Serce, którego niby nie mam, zaczęło mi szybciej bić. Zdenerwowałam się, ale najgorsze było to, że ma rację. Nie, zaraz. Ona próbuje mnie tylko sprowokować. Też jest przeciwko mnie. Nie rozumie niczego, nikt nie rozumie.

-Zamknij się - powiedziałam.

-Co?! Ty naprawdę jesteś uzależniona! - uniosła głos, ale po chwili złagodniała - potrzebujesz pomocy, słyszysz? Pomogę ci.

Przykucnęłam i zaczęłam wiązać buty. Zapadła między nami cisza. Każda z nas była teraz w swoim świecie idei. Była moją siostrą, ale nie darzyłam ją wielką sympatią.

-Pomogę ci - powtórzyła.

Nie odpowiadałam.

-Dlaczego taka jesteś? Jesteś moja siostrą!

Płakała, teraz byłam tego pewna. Wzięłam głęboki oddech, odwróciłam się i odeszłam od niej.

-I co z tego? - westchnęłam.

A ona skuliła się i płakała jeszcze bardziej. Wołała mnie jeszcze potem, ale ja miałam tylko i wyłącznie ochotę na coś innego. Chyba wiesz na co.

Jednak ona nie miała zamiaru się poddawać. Wstała, otarła łzy, nabrała siły i krzyknęła tak głośno jak tylko potrafiła:

-Jasiu nie byłby dumny z ciebie!

Spojrzałam na nią i ironicznie się uśmiechnęłam, ale w głębi serca trochę mnie to zabolało, ale wiedziałam, że nie mogę dać jej satysfakcji, byłoby to nie po mojemu.

A ja jestem Arleta, Arleta nie słucha nikogo.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KarolaKorman 19.01.2015
    Przeczytałam wszystkie części i podobało mi się. Mam nadzieję, że Arleta jest tylko wytworem Twojej wyobraźni. Pozdrawiam :)
  • Sileth 19.01.2015
    Zgadzam się z Karolą. Fajnie napisane. Nie zanudza ;)
  • Hi Hidalf 19.01.2015
    Dzięki wielkie :)
  • Megi :3 23.02.2015
    Ten rozdział jak na razie jest najlepszy. Interpunkcja trochę szwankuje. 5 :).

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania