Poprzednie częściArleta! Rozdział 1

Arleta! Rozdział 6

Siedziałam w kuchni z mamą i jadłam obiad. Dawno nie miałam w ustach tak dobrego jedzenia. Siostry i taty nie było, aż do wieczora. Pierwsza przyszła Natalia i również jak mama, była na początku zdziwiona. Jednak po mojej niezwykle przekonującej mowie o tym, że naprawdę się zmienię, ucieszyła się, a ja wraz z nią. Z tatą było już trochę ciężej. Patrzył na mnie jak na zarazę, jakbym była jego wrogiem. Czułam jego niechęć do mnie. Jednak wspierała mnie mama i siostra. Jakimś cudem zgodził się, abym została w domu. Narkotyki brałam wiadomo w ubikacji albo w moim pokoju jak nikogo nie było. Jakoś sobie radziłam przez długi czas. Spotykałam się z Jimmim, który dostarczał mi to co trzeba i oczywiście oddałam mu pieniądze, które mi pożyczył wcześniej. Jeżeli tata był w domu to kompletnie się nie odzywałam. Starałam się wyglądać ładnie, nawet uwaga, uczyłam się! Byleby go przekonać do mojej osoby, ale on jakby czytał mi w myślach. Zaczęłam też chodzić na kółko teatralne, bo tata zawsze marzył o tym, aby któraś z nas została aktorką, no a druga lekarzem albo prawnikiem.

Szkoła była okropna do wytrzymania. Najgorsza była matematyka, której uczył nasz wychowawca. Niesamowicie się na mnie uwziął, wiedział jak bardzo popadłam w uzależnienie, a on niestety nie był zbyt tolerancyjny. Czułam jego nienawiść do mnie. Tylko on darował mnie takim uczuciem. Reszta nauczycieli, wręcz mi współczuła, pomagała mi ,,zapomnieć o narkotykach''. Psycholog szkolny, zaproponował mi nawet, aby go odwiedzała raz w tygodniu. Zgodziłam się, byłam ciekawa co ma mi do opowiedzenia. Liczyłam na to, że będzie to coś innego niż zwykle, ale zawiodłam się. Jak każdy opowiadał tylko jak bardzo narkotyki są złe i mówił o ich skutkach, ale ja już to wszystko wiedziałam! I co mi z tego? Nic. Chociaż nie zrezygnowałam z uczestniczenia. Do tej pory nie wiem czemu, może po prostu lubiłam, gdy ktoś zwracał na mnie uwagę? Kiedy ktoś starał mi się pomóc? (nawet jeżeli nie doceniałam tej pomocy i miałam wszystko gdzieś).

Z biegiem czasu przyzwyczaiłam się znowu do tego ,,grzecznego stylu życia''. Teraz praktycznie w ogóle nie miałam czasu, wcześniej miałam go dość sporo. Zaczęłam nawet zaniedbywać Jimmiego, który psychicznie czuł się coraz gorzej. Jego otoczenie, które niegdyś było też moim, niszczyło go. Coraz częściej i silniej. Właśnie w tym czasie powinnam przy nim być i go wspierać. A gdzie była jego kochana Arlecia? Na zakupach! Zaczęłam głębiej nad tym myśleć. Może w końcu go odwiedzę?

- Skarbie, patrz! Ta sukienka idealnie na Ciebie pasuje! - zawołała mama.

Nie, kurcze, nie mogę oglądać tych głupich sukienek, kiedy ktoś mnie potrzebuje. Boże jak to brzmi; ,,kiedy ktoś potrzebuje tej zarozumiałej jędzy, która myśli tylko o sobie i narkotykach.''

-Arleta! Idź przymierz tą sukienkę!

I co zrobiła Arleta? Uległa.

Próbowałam skupić się na lekcji. Nie było to łatwe, tym bardziej kiedy po głowie chodziło mi tylko jedno. ,,Narkotyki, narkotyki, narkotyki, narkotyki, narkotyki, narkotyki, przecież wiem, że ci ich teraz bardzo brakuje'' i tak w kółko. Zaczęłam wbijać paznokcie w skórę, aby zagłuszyć ich brak.

-A tobie co się dzieje? - zapytał mój wychowawca, kiedy przechadzał się po klasie, a ja tego po prostu nie zauważyłam.

Podniosłam wzrok do góry i na niego spojrzałam. Gapiła się cała klasa i oczywiście te najgorsze osoby się zaśmiały. Usłyszałam to. Wyprostowałam się. Wyglądałam znacznie poważniej niż przed chwilą.

-Już nic, proszę kontynuować lekcję - odpowiedziałam.

Cała klasa wraz z nauczycielem zamarła, a ja miałam ochotę się śmiać. Nauczyciel niepewnie spojrzał na mnie i poszedł dalej, jednak po chwili odwrócił się.

-Arleta, zostań po lekcji, musimy porozmawiać.

Kiwnęłam tylko głową, zgadzając się.

Po lekcji podeszłam do nauczyciela. Wszyscy oprócz mnie wybiegli z klasy, wrzeszcząc na całą szkołę. Nauczyciel przyglądał jakieś papierki, dlatego zastukałam dłonią o biurko i dopiero wtedy zdołał mnie spostrzec. Zdjął okulary i uśmiechnął się.

-Dziękuję, że przyszłaś! Zauważyłem twoją poprawę w nauce i systematyczność, której kiedyś ci brakowało. Bardzo mnie to cieszy, nawet pani Forman chwali cię za twoje wypracowania i prawdopodobnie piszesz też wiersze, to niebywałe, że tak się zmieniłaś - wziął głęboki oddech i przetarł czoło dłonią - ale wiem też co tę zmianę spowodowało i szkoda, że dopiero po takim przejściu życiowym coś do ciebie dotarło, no cóż nie mam nic więcej do powiedzenia. Trzymaj tak dalej!

Nie wiem czemu, ale poczułam, że słowa wychowawcy i uznanie kogoś takiego, było mi teraz potrzebne. Podziękowałam i wyszłam z klasy bardzo zadowolona i zresztą dało się to zauważyć.

Siedziałam na ławce, gdzieś w głębi szkolnych korytarzy. Przyglądałam się każdemu, kto przeszedł obok mnie. Wszyscy byli tak niezwykle szczęśliwi, śmiali się, dogryzali sobie, uśmiechali na wszystkie strony, a ja myślałam tylko o Jimmym, który był dla mnie taki ważny, bynajmniej kiedyś. Robiliśmy ze sobą praktycznie wszystko, nie było dnia, żeby przy mnie nie był. A teraz? Teraz zostają mi tylko wspomnienia, które wywołują we mnie tęsknotę. Spojrzałam na boki. Słyszałam głośne tupanie butami, można było je usłyszeć, mimo że wszyscy wokół hałasowali. Była to pani Forman, która na mnie patrzyła, czyli miała zamiar do mnie podejść. Nie uśmiechała się, nigdy tego nie robiła i to nas właśnie łączyło. Usiadła obok mnie i zanim otworzyła usta, poprawiła swoje krótkie, brązowe włosy.

-Nie miałabyś nic przeciwko temu, że wyślę twój wiersz na konkurs literacki? - zapytała.

Patrzyłam na nią z szeroko otwartymi oczami. Byłam zaskoczona, ale też po części bardzo zadowolona. MÓJ WIERSZ NA KONKURS? Oj tak, to było coś, nawet jak zajmę ostatnie miejsce.

-Oczywiście,niech panie wyśle - mruknęłam pod nosem.

Uderzyła mnie w kolano.

-To dobrze, Arleta.

Nauczycielka bardzo mnie zmotywowała do dalszej pracy i godzinami siedziałam w samotności, pisząc rozmaite wiersze. Jedne były naprawdę dobre, a drugie hm, no trochę gorsze. Fascynowało mnie średniowiecze i w większości moich poematów (jejku, jak to świetnie brzmi!) właśnie na tej erze się wzorowałam. Zaczęłam również czytać więcej książek, coraz mniej ćpałam, bo po prostu nie miałam czasu. Częściej wychodziłam na dworze i przechadzając się po parkach, szukałam weny, która przychodziła do mnie z łatwością. Poza tym zbliżały się walentynki, których zresztą nienawidziłam, ale mimo to zrobiłam ogrom walentynek i upiekłam ciasteczka w kształcie serca, coś niesamowitego! Mamie i Natalii bardzo smakowały. Kolejna zmiana w moim życiu. Ile jeszcze ich będzie? Nawet tata był teraz w 100% pewny co do mnie.

Zaczęłam chodzić też na treningi koszykówki, oj tak tego potrzebowałam! Chociaż ten sport okropnie kojarzył mi się z Jimmym, uwielbiał wrzucać piłki do kosza. Był niepokonany, jeżeli chodzi o ten sport. Jednak potem zaczęły się narkotyki i tak jego pasja przepadła. A u mnie jest odwrotnie; najpierw ćpanie, dopiero potem koszykówka i mi to wyszło nawet na dobre.

Szkoła nie była już dla mnie taka zła, aż chciało mi się do niej chodzić! Nauczyciele traktowali mnie teraz o niebo lepiej i w ogóle zdobyłam szacunek wśród rówieśników, którego zawsze mi brakowało. Życie było teraz dwa razy inne, ale czy mi się to tak podobało? Wcześniej miałam więcej swobody, mniej obowiązków i nie musiałam się martwić nauką.

Jak co dzień stałam teraz na przystanku i czekałam na autobus, wokół masa ludzi, którzy również czekali, a wśród nich osoby z mojej szkoły, które się uśmiechały do mnie, aż miło na sercu.,,HEJ! a gdzie ta Arleta, która była obojętna i pozwalała sobie na wszystko?! Ludzie tak łatwo się nie zmieniają, pf w ogóle tego nie robią! Nadal jesteś głupią ćpunką, która zrobi wszystko, aby zdobyć narkotyki, no hej! Nie mów, że tak nie jest, bo dobrze wiesz jaka jest prawda.'' Otrzęsłam się i wsiadłam do autobusu z innymi ludźmi. O czym ja w ogóle myślę?

Już jakąś godzinę siedziałyśmy i próbowałam jej to wytłumaczyć. To było takie proste,a ona nadal nie potrafiła tego zrozumieć.

-Arleta, nic z tego, nie dam rady, ale dzięki za chęci - powiedziała Natalia, budząc we mnie jeszcze większą złość.

-Nie! Pojmiesz to tylko musisz chcieć.

Odpowiedziała uśmiechem, chwyciła się za głowę i była gotowa do dalszego słuchania. Mi nauka przychodziła z łatwością, jej już trochę gorzej. Będę z nią siedzieć tyle ile trzeba, musi to w końcu zrozumieć.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Megi :3 23.02.2015
    Dobrze, dobrze, tylko dziwi mnie nagła zmiana. Według mnie, zbyt szybko zaczęła cieszyć się życiem, ale to tylko moje zdanie. 4 :).
  • KarolaKorman 05.03.2015
    A mnie zaciekawiła ta zmiana. Zastanawiam się co tej grzecznej Arlecie się teraz przydarzy :)
  • NataliaO 05.03.2015
    Mi też zmiana przypadła do gustu. Dam 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania