Atrybut #1

– Jak sądzisz Marie, co by było, gdyby nagle na świecie zapanowały ciemności? No wiesz, zło, mrok, potwory i tak dalej. Co o tym myślisz?

Dziewczyna siedząca pod drzewem podniosła głowę znad zeszytu. Potrząsnęła głową i zaśmiała się.

– Za dużo fantazjujesz. Wróć do rzeczywistości.

Chłopak patrzył na nią przez moment. Ciągle mu to powtarzała. Za dużo fantazji, książek, magii. Ale codzienność, bez tych chwil, w których odrywał się od niej, by pobłądzić po bezkresnych światach książek, byłaby szara i nudna. Tak przynajmniej coś się zawsze działo. Spuścił głowę i wrócił do przerwanej lektury. Dotarł do końca rozdziału i zatrzasnął książkę. Odwrócił się na plecy i legł na trawie wpatrzony w niebo.

– Ech, siostra. Ty zawsze to samo. Dla ciebie liczy się tylko nauka. Oderwij się od tych zeszytów i uruchom wyobraźnię. Pomyśl tylko, Paryż jest pod władaniem złych ludzi, potworów, a ty masz magiczne zdolności i jesteś jedyną osobą, która może uratować świat – chłopak mówił rozmarzonym głosem. Uwielbiał fantastykę i każdą chwilę spędzał na czytaniu książek. Jego siostra była zupełnym przeciwieństwem. Sumienna, chorobliwie ambitna, wypełniała cały czas nauką. Przynajmniej tak wszyscy uważali. Bardzo dużo czasu spędzała sama, zamknięta w swym pokoju. Nikt nie wiedział, co ona tam robi.

Dziewczyna odłożyła zeszyt na trawę i także spojrzała w chmury. Złote promienie słońca przebijały się przez obłoki tworząc piękny widok.

– Nie, Ar – Marie, podobnie jak wszyscy, tak właśnie mówiła do swego brata, Arthura. – Gdyby Paryż został opanowany przez złoczyńców, ja pewnie zostałabym porwana i zamknięta w jakiejś wysokiej wieży. Siedziałabym tam w oknie czekając na wybawienie. A wtedy przyjedzie rycerz na białym koniu, pokona pilnujących mnie strażników i mnie uratuje. Weźmiemy ślub i będziemy żyć długo i szczęśliwie – Dziewczyna westchnęła. Czuła, że to byłoby jej miejsce w takiej sytuacji. Nie ratowanie świata, tylko czekanie na księcia z bajki.

– No widzisz. Nawet ty potrafisz się oderwać i pomarzyć – chłopak zachichotał, za co dostał po głowie jabłkiem. Podniósł owoc z ziemi, przetarł rękawem koszuli i ugryzł. – Dziękuję za tak wspaniały dar, Milady. – Dziewczyna także w końcu się uśmiechnęła. Rodzeństwo jeszcze przez jakiś czas leżało na trawie w parku. Gdy dzwony katedry Notre-Dame wybiły czwartą po południu, zebrali swoje rzeczy i ruszyli do domu.

– Zauważyłem dziwną rzecz – stwierdził Arthur po drodze. – w tych wszystkich książkach, które czytam, tak samo jak w tych, które omawiamy na lekcjach, dobro zawsze wygrywa. Smoki giną, księżniczki są ratowane i budzą się z wiekowego snu. Zawsze znajdzie się ktoś, jakiś książę, czarownik, czy ktokolwiek inny, kto potrafi pokonać zło i uratować świat od zagłady.

– Może tak jest naprawdę?

***

Następne częściAtrybut #2 Atrybut #3 Atrybut #4

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • candy 05.10.2016
    tam na początku nie powinien być myślnik? Bo rozumiem, że to początek dialogu :)
    Sumienna, chorobliwie ambitna (przecinek) wypełniała cały czas nauką.
    Nikt nie wiedział (przecinek) co ona tam robi.
    zostałabym* porwana
    Siedziałabym*
    chłopak zachichotał (przecinek) za co dostał po głowie jabłkiem

    Hej :) obiecałam, że wpadnę, więc jestem. Krótko, ale treściwie. Od razu widać, że rodzeństwo bardzo się od siebie różni. I ta akcja w Paryżu, fajnie :) idę dalej.
  • KarolWes 05.10.2016
    Dzięki
  • KarolWes 05.10.2016
    I fajnie, że wpadłaś.
  • katharina182 28.10.2016
    Kurczę dość ciekawie się zaczyna. Jak na razie bardzo mi się podoba. Teraz nie mam już czasu ale jutro przejdę do kolejnych rozdziałów. Dzięki za wizytę u mnie; )
  • KarolWes 29.10.2016
    Dziękuję za komentarz

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania