Poprzednie częściAtrybut #1

Atrybut #4

Nagle do jego uszu dobiegł hałas przesuwanego krzesła. Odgłos ten wyrwał go z zadumy. Dochodził z piętra. Arthur podbiegł do schodów i zobaczył wzruszony kurz i niewyraźne ślady. Ktoś prócz niego był w domu.

Wbiegł po schodach po drodze przewracając stojący na zakręcie wazon ze zwiędłymi kwiatami. Na piętrze kucnął i przyjrzał się śladom. Prowadziły do pierwszego pokoju. Pchnął drzwi, ale w środku było pusto. Usłyszał za to trzaskające drzwi wewnętrzne, dzielące dwa pokoje. Podbiegł, szarpnął i znalazł się w sąsiednim pokoju. Przez chwilę nasłuchiwał, ale wokół panowała cisza. Postanowił przejrzeć zawartość pomieszczenia.

Na zakurzonych półkach stały stare książki. Mocno zniszczone, wyblakłe, ponadgryzane. Wyciągnął jedną z nich i szybko przewertował. Był to jakiś stary poemat. Podszedł do stojącego pod oknem biurka. Na nim stał duży przedmiot owinięty płótnem. Szarpnął za materiał. Pod spodem ukazał się klatka dla ptaków. Nagle zawiał wiatr i wyrwał Arthurowi płachtę z ręki.

– To niemożliwe – mruknął pod nosem – okna są przecież zamknięte…

Przejrzał pozostałe rzeczy na stole. Kilka zmiętych kartek papieru, jakieś ołówki, trochę biżuterii i srebrne lusterko. Podniósł je i przetarł. Obok własnego odbicia zobaczył stojącą za nim dziewczynę: Susan albo Marie.

Odwrócił się, jednak niczego tam nie było spojrzał więc ponownie w lustro i znowu ona też tam była. Poruszała się. W ręce miała długi kij. Zamachnęła się i Arthur odruchowo schylił się. Nad głową usłyszał świst przecinanego powietrza. Zaraz też ktoś uderzył go w dłoń i wytrącił z niej lustro. Zwierciadło spadło na ziemię i rozbiło się na kilka kawałków. Arthur szybko złapał jeden z odłamków i rozejrzał się. Dziewczyna, widoczna tylko na odbiciu wybiegała przez drzwi. Chłopak ruszył w pogoń.

Wybiegł na korytarz i po śladach dotarł znowu na klatkę schodową. Słyszał przyspieszony oddech dziewczyny. Widział, skąd podrywał się kurz. Tędy biegła. Zbiegli na półpiętro. Chłopak usłyszał pisk i głuche uderzenie. Na podłodze, w wodzie wylanej ze zbitego wazonu leżała Susan. Teraz był już pewien, że to ona. Dziewczyna szybko poderwała się i zbiegła na dół. Arthur przechylił się przez barierkę schodów.

– Susan! Czemu uciekasz? Co tu się dzieje?

– Nic ci do tego, Arthurze – odwróciła się w jego stronę. Włosy zafalowały wokół jej głowy. Wydała mu się jeszcze piękniejsza niż za pierwszym razem. – Mogę ci jednak obiecać, że niedługo znów się spotkamy. Żegnaj, Arthurze St.Piere. – Wybiegła na ulicę przez główne drzwi. Chłopak dałby głowę, że gdy wchodził, były zamknięte.

Odwrócił się, by skierować się do wyjścia, lecz w miejscu rozbitego wazonu zobaczył coś błyszczącego. Podniósł przedmiot. Był to mały medalik w kształcie ptasiego pióra. Wydawał mu się bardzo podobny do tego, który znalazł w szufladzie Marie. Nie miał jednak czasu na rozmyślania. Na zewnątrz zerwał się gwałtowny wiatr i ściemniło się. Chłopak postanowił jak najszybciej wrócić do domu. Wyszedł z budynku w momencie, gdy zaczął padać deszcz. Dobiegł do przystanku i złapał pierwszy autobus jadący w kierunku domu.

***

Następne częściAtrybut #5 Atrybut #6 Atrybut #7

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • candy 05.10.2016
    Arthur Podbiegł - duża litera Ci się wkradła :)
    po drodze przewracając, stojący na zakręcie, wazon ze zwiędłymi kwiatami. - te przecinki niepotrzebne
    – Nic ci do tego (przecinek) Arthurze
    gdy wchodził (przecinek) były zamknięte.

    No, teraz to udało Ci się mnie wystraszyć xD na pewno się nie spodziewałam czegoś takiego. Czekam na piątą część.
  • KarolWes 05.10.2016
    Dzięki bardzo. Postaram się poprawić błędy i jak będę miał czas przeczytam twoje.
  • katharina182 30.10.2016
    Jak na razie dotarłam tutaj. Opowiadanie jest zaskakujące i uzależnia: P daję 5 a jutro będę czytać dalej.
  • KarolWes 30.10.2016
    dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania