Poprzednie częściBez skrzydeł cz 1

Bez skrzydeł cz 22

- Jak to, czyli gdzie jest? - Zaskoczony i pełen złych przeczuć sługa, złapał kobietę za ramię, ale ta ostrożnie się uwolniła. Zmusiła, żeby ponownie usiadł.

- Kiedy już uporali się z tobą, Win odwiózł ją do domu – wyjaśniła spokojnie, a Uriel nie był w stanie odczytać z jej twarzy czy kłamie, czy mówi prawdę.

- Tak normalnie ją odwiózł?

- Nie tak całkiem, najpierw musiał założyć garnitur i okulary. A ile się przy tym naklął... - AnnaSu zachichotała jak młoda dziewczyna.

- Czyli jednak... - Chłopak popatrzył na zabandażowaną rękę i odetchnął z ulgą. Nieoczekiwanie poczuł, jak opuszcza go całe nagromadzone napięcie. Jego pan dotrzymał słowa.

Kucharka obserwowała przez chwilę emocje malujące się na twarzy podręcznego, po czym westchnęła. Podniosła z tacy małe nożyczki do przecięcia bandaża i świeży opatrunek. Zmusiła dzieciaka, aby pokazał jej rękę, po czym odezwała się karcącym tonem.

- Ty naprawdę jesteś matołkiem. Panicz, tak czy inaczej, uwolniłby twoją siostrę, bo wiedział, że się zapędził, a ty zwyczajnie chyba lubisz robić sobie krzywdę.

- Nie lubię – wymamrotał zawstydzony. To nie był pierwszy raz, kiedy starsza kobieta zmieniała mu opatrunek. Niespodziewanie tknęła go pewna myśl. - Pan nie bał się, że prosto stąd Erika pójdzie na policję? Zastraszyliście ją, żeby była cicho?

- Nic z tych rzeczy – AnnaSu parsknęła oburzona insynuacją. - Właśnie po to był Winowi garnitur. Panicz nie mógł jasno myśleć, dlatego Grisza wpadł na pewien pomysł. Nasz ochroniarz o aktorskich zdolnościach poszedł do panienki, podał się za menadżera nowego reality show i gorąco przeprosił za nieporozumienie. Wyjaśnił, że w trakcie kręcenia odcinka została porwana przez pomyłkę w miejsce uczestniczki. Dziewczyna uwierzyła, podpisała dokument poufności, a potem, bogatszą o sporą rekompensatę, Win odwiózł pod same drzwi waszego domu.

Uriel milczał. Wszystko, co właśnie usłyszał, brzmiało realnie i mogło się udać, z drugiej zaś strony, czy on i Erika mogli mieć tyle szczęścia, żeby zakończyło się w taki sposób? A może AnnaSu kłamała, żeby uspokoić chłopaka, podczas gdy jego siostra była właśnie sprzedawana na jakiejś aukcji? Tak naprawdę niczego nie mógł wykluczyć.

- Chyba przydałby się jakiś dowód, na to, że mówię prawdę. - Kucharka bez problemu odczytała wątpliwości, w widoczny sposób malujące się na uroczej twarzy sługi. - Zaczekaj chwilę.

Pospiesznie wstała i podeszła do drzwi, nie wyszła jednak na korytarz, a jedynie stojąc w progu, przez chwilę rozmawiała z kimś na zewnątrz. Kiedy ponownie odwróciła się w stronę podręcznego, trzymała w ręku telefon. Urielowi często zdarzało się zapominać, że w przeciwieństwie do niego, kobieta była wolnym człowiekiem. Dzieciak zdawał sobie sprawę, że nawet gdyby o tym pamiętał i poprosił o pomoc, zapatrzona w swojego panicza najpewniej by odmówiła.

- Jest sobota, godzina dziesiąta pięćdziesiąt, co zwykle w takie dni robi twoja siostra? - zapytała AnnaSu i na powrót usiadła na niskim łóżku.

- Powinna być w domu, kiedy ma wolne od szkoły, lubi pospać dłużej – odpowiedział chłopak powoli, niepewny, do czego miało prowadzić pytanie.

- Doskonale. - Kucharka prawie klasnęła w dłonie i podała podręcznemu urządzenie.

- Macie telefon stacjonarny? Wybierz numer domowy, albo jak chcesz na jej komórkę i przez chwilę bądź cicho.

Zaskoczony Uriel posłusznie wykonał polecenie. Przyglądał się, jak kobieta ustawia telefon na głośnik i inicjuje połączenie, a po kilku sygnałach do jego uszu dobiegł zaspany głos Eriki.

„Słucham” - zamruczała, a podręczny sobie wyobraził,  jak ziewa i przeciera oczy. Ulga i wzruszenie ścisnęły go za gardło, na ustach pojawił się delikatny uśmiech.

- Czy mogę prosić Adama? - AnnaSu sztucznie postarzyła swój głos, udając kogoś znacznie bardziej leciwego, a na informację, że to pomyłka przeprosiła grzecznie, po czym rozłączyła się. - Zadowolony?

Chłopak zamrugał kilkakrotnie, by odpędzić zbierające się pod powiekami łzy i skinął głową. Siedział nieruchomo, podczas gdy kucharka odwinęła bandaż i przyjrzała się śladom poparzeń.

- Myślałam, że będzie gorzej – westchnęła z wyraźną ulgą.

Oboje milczeli, kiedy kobieta zmieniała opatrunek, a później podała niewolnemu talerz potrawki. Dopiero teraz Uriel poczuł, że zeszło z niego całe napięcie, ręka bolała jak nigdy dotąd, a ponadto był bardzo głodny.

- Co teraz będzie? - zapytał dzieciak, kiedy zaspokoił już pierwszy głód i wbił spojrzenie w kucharkę.

Ostatnim razem, gdy rozzłościł pana, skończyło się na kilku dniach omijania siebie nawzajem, a teraz było inaczej. Przeniesienie z garderoby w apartamencie do niewielkiego pokoiku przy kuchni, mogło znaczyć, że został zwolniony z funkcji podręcznego. Z jednej strony cieszyło to sługę, z drugiej napawało lękiem i niepewnością o przyszłość.

Czy właściciel miał zamiar przydzielić mu inne zajęcie, a może spełnić marzenie Glubera i odesłać niepotrzebnego, irytującego chłopaka do burdelu?

- Nie wiem, aniołku – AnnaSu westchnęła ciężko. - Wczoraj, jak już usłyszał od Griszy, że nic ci nie będzie, doprowadził się do takiego stanu, że dwóch ludzi musiało zaprowadzić go do sypialni. Sekretarz przejął wszystkie twoje obowiązki, a ty masz całkowity zakaz pokazywania się na górze.

- Sprzeda mnie? - W głosie Uriela zadźwięczał strach.

- Raczej nie. Myślę, że panicz czuje się winny i dlatego będzie cię unikał, przynajmniej przez pewien czas. - Starsza kucharka usadowiła się wygodniej, jak gdyby chciała zostać w pokoiku na dłużej. - Ale przeprosin bym się raczej nie spodziewała. Nie dlatego, że nie chce, od piętnastu lat tego nie robił i chyba już nie potrafi.

- Oczywiście, wielcy panowie nie przepraszają. – Blondyna ogarnęła nieoczekiwana irytacja, a przecież, nawet gdyby Atari się pokajał, z pewnością kazałby mu wsadzić sobie te słowa w dupę.

Kobieta przez chwilę miała wyraz twarzy, jak gdyby nad czymś intensywnie myślała, a potem skinęła głową, dodając sobie odwagi i schwyciła chłopaka za zdrową rękę.

- Wiesz, aniołku, kiedy pojawiłeś się w dużym domu, pomyślałam, że jesteś szansą dla panicza i nadal tak myślę. Problem w tym, że zbyt długo przyglądałam się bezczynnie, co doprowadziło do tej sytuacji.

- Zawsze była pani dla mnie miła i... - Uriel chciał zapewnić, jak bardzo ceni sobie obecność AnnySu, ale spojrzeniem nakazała mu, by jej nie przerywał.

- Pamiętasz ten dzień, kiedy spotkałeś Akiego w kuchni i usłyszałeś o wspólnej historii jego i panicza? - zapytała, a kiedy skinął głową, mówiła dalej. - Chciał ci wtedy powiedzieć coś jeszcze, ale zabroniłam mu, teraz jednak myślę, że popełniłam błąd. Może gdybyś wiedział więcej, twoja nienawiść do panicza by zniknęła. Zechcesz mnie teraz wysłuchać?

Nawet gdyby ten skurwiel był świętym w poprzednim wcieleniu, to niczego nie zmieni – pomyślał niewolny zawzięcie, jednak ciekawość żarzyła się w nim od tamtego popołudnia w kuchni. Myślał wtedy, że jakoś znajdzie sposobność i porozmawia z Akim sam na sam, ale nie było na to szansy.

- Proszę mówić. - Chłopak zachęcająco skinął głową, przesunął się odrobinę na łóżku, żeby lepiej widzieć twarz swojej rozmówczyni.

- Dobrze, zacznijmy więc od początku. - Kucharka odchrząknęła, jakby przygotowywała się do dłuższej opowieści. - Żeby zrozumieć panicza, trzeba cokolwiek wiedzieć o środowisku, w jakim się wychował i jakie go ukształtowało. Rodzina Atari zajmowała się handlem niewolnikami od ponad dwustu lat. Kiedyś, kiedy było to legalne, dorabiali się fortuny. Jakieś pięćdziesiąt lat wstecz trzeba było zejść z aukcjami do podziemia, ale to nadal jest niezwykle dochodowy biznes. Panicza od małego uczono, że człowiek przedstawia wartość jedynie jako wpływy, albo towar. Jego ojciec i matka...

- Właśnie, matka... - Uriel podskoczył odrobinę na materacu. - Nikt nigdy o niej nie wspominał, pan tylko raz... ale był wtedy wściekły i nazwał ją suką.

AnnaSu kilkakrotnie skinęła głową, zgadzając się z określeniem przypisanym kobiecie.

- Jedyne, co dobrego zrobiła ta osoba, to urodzenie mojego panicza. Nigdy nawet nie miała go na rękach i zniknęła zaraz po tym, jak doszła do siebie po połogu. Myślę... myślę, że dotrzymała swojej części umowy, dając staremu panu dziedzica najlepszej, szlacheckiej krwi. Suka, albo i gorzej, bo nawet zwierzęta nie porzucają młodych. - Ostatnie słowa wypluła z wyraźnym obrzydzeniem.

- Czyli panicz, to znaczy pan Ruka wychowywał się bez matki. - Uriel przyswoił nowe informacje. Nie wydawało mu się jednak, by ten fakt mógł tak bardzo wpłynąć na rozwój Atariego, czyniąc z niego osobę, jaką był obecnie. Na świecie żyło przecież mnóstwo dzieci bez rodziców i mało które wyrastało na potwora.

- Miał nas... to znaczy, kiedy stary pan nie widział, a później też Akiego. Ogólnie dzieciństwo przebiegło mu bez większych dramatów, mniej więcej do czternastego roku życia, to wtedy musiał pozbyć się przyjaciela, żeby go ocalić i udawać przed ojcem, że wcale mu nie zależy.

- Rozumiem, że było to konieczne, tylko zastanawiam się dlaczego, chociaż byli tak zżyci, nigdy nie odwiedził byłego sługi? Przecież przy odrobinie sprytu mógł to zrobić i nikt by się nie dowiedział. - Niewolny wysunął rękę spod dłoni kucharki i skrzywił się lekko. - Chyba jednak tak bardzo mu nie zależało.

- Wolał nie ryzykować – wyjaśniła kucharka. - Co prawda nigdy o tym nie mówił, ale wydaje mi się, że to on odesłał Akiego na wieś, zanim szanownemu rodzicowi zaświtał do głowy pomysł, żeby sprzedać zbędnego już niewolnika. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. - Uriel obserwował, jak kobieta mimowolnie zaciska dłonie w pięści, gotowa stanąć do walki z nieprzyjemnymi wspomnieniami. - Tydzień po piętnastych urodzinach panicza, starszy pan nakazał mu się stawić w jednej z nieużywanych sypialni. Ubzdurał sobie, że to najlepszy czas, żeby zrobić z chłopca mężczyznę, na własny obraz i podobieństwo. Panicz był pełen obaw, ale poszedł. Wewnątrz, oprócz właściciela czekała niespodzianka, w postaci świeżo uprowadzonej nastolatki. Dziewczyna awanturowała się i odgrażała, podobnie jak ty pierwszego dnia.

Młody sługa nie potrafił powstrzymać grymasu, który pojawił się na pięknej twarzy, kiedy wróciły do niego niechciane wspomnienia.

- Chyba się domyślam, co było dalej, nie musi pani...

- Nie, nawet nie masz pojęcia. - AnnaSu zgrzytnęła zębami, mimo targającej nią złości przysunęła się bliżej i objęła ramiona Uriela. - Chłopiec miał pozbawić zdobycz woli i zdominować, złamać młodego ducha, ale odmówił. Gdyby wtedy go pobito, nawet do nieprzytomności, to byłoby lepsze. Jego ojciec miał jednak inny pomysł. Wezwał trzech ze swoich łapaczy i nakazał im zgwałcić dziewczynę na oczach panicza, żeby się nauczył, jak to się robi. Przywiązali go do krzesła, bo chciał jej bronić, a potem pastwili się nad nieszczęsną przez trzy godziny. Kiedy później wywlekali ją z sypialni, była już tylko ludzkim strzępem. Musieli coś jej uszkodzić, bo wkrótce zmarła. Panicz obwinił siebie i zamknął w pokoju na prawie trzy tygodnie.

- To straszne. Takie coś jest w stanie zniszczyć każdego, a ja mu ostatnio powiedziałem, że nauki ojca nie poszły w las. Gdybym wtedy wiedział, to bym... cholera, nie wiem... - Podręczny oczami wyobraźni widział przerażonego, piętnastoletniego Rukę i coś na moment ścisnęło go w sercu. - Ale i tak zrobił mi to pierwszego wieczoru, dlaczego?

- Dojdziemy i do tego, cierpliwości. - Kobieta wolną ręką przetarła wilgotne oczy. - Tak bardzo się martwiłam, ale pan zabronił wzywać lekarza do chłopca. Powiedział, że tak musi być, a kiedy moje biedne dziecko wreszcie opuściło sypialnie, ponowił polecenie. Tym razem panicz nie zaprotestował, zrobił to, co mu kazano. Po wszystkim ofiara co prawda była złamana i posłuszna ze strachu, ale nadal w jednym kawałku i żywa. Panicz chyba uznał, że tak jest lepiej, bo jeśli sam się tym zajmie, nikt nie będzie musiał umierać.

- To jakiś absurd. - Nie wytrzymał Uriel, czując, jak niemal cały trzęsie się ze złości. Był wściekły na Rukę, że uznał gwałt jako najlepsze wyjście, ale przede wszystkim na jego ojca, który przymusił go do tego.

- Dla nas dorosłych może tak się wydawać, ale pamiętaj aniołku, panicz miał wtedy piętnaście lat, nadal był dzieckiem. Przerażonym i pełnym poczucia winy — AnnaSu tłumaczyła swojego ulubieńca. - Później robił to wielokrotnie i chyba po pewnym czasie nawet mu się spodobało. Nowi niewolni poddawali się szybko, a on starał się nie robić im większej krzywdy, niż to było konieczne. Później pojawiłeś się ty, który zburzyłeś wypracowany system. Kiedy przegryzłeś sobie nadgarstek, nie mógł uwierzyć, że ktoś tak niepozorny może chcieć zrezygnować z życia na rzecz własnej dumy. Zawstydziłeś go i zafascynowałeś jednocześnie, dlatego postanowił cię zatrzymać i oswoić.

- I użył do zatrzymania mnie małej Liz, strasząc, że jeśli coś sobie zrobię, to ją sprzeda. Tylko coś mi tu nie pasuje. Nawet jeśli na początku byłem skłonny w to uwierzyć, to później, kiedy poznałem małą i zobaczyłem jaką troską jest otoczona... Jak to jest naprawdę, czy dziewczynka jest jakoś spokrewniona z panem? - zapytał podręczny. Teraz, kiedy dowiedział się tylu szczegółów o życiu Atariego, a kucharka nadal pozostawała chętna do rozmowy, postanowił wyciągnąć z niej odpowiedzi na jak największą ilość nurtujących go pytań.

Po tym, jak AnnaSu skończyła opowiadać bolesny fragment historii, jej rysy wygładziły się, smutek prawie całkowicie zniknął, a na  wzmiankę o Liz, w kącikach ust zamajaczył uśmiech.

- Liz trafiła do dużego domu dokładnie tak, jak zostało ci przedstawione, ale panicz wcale nie chciał jej kupować. Dopiero ja go do tego namówiłam, strasząc, że jeśli się nie zdecyduje, mała wyląduje w łapach jakiegoś pedofila, albo pójdzie na organy.

- Czyli naprawdę jest niewolnicą.

- Nie tak do końca. - Kobieta uśmiechnęła się szeroko, bardzo zadowolona z siebie. - Z tych dwojga, to nie nasz diabełek został sługą, a biedny panicz. W momencie, kiedy poszła z nim za rękę i nawet nie obejrzała się za matką, był już jej. Założyła dorosłemu facetowi obrożę, a on wydaje się być szczęśliwszy.

- A co będzie, jeśli mu się to znudzi? - Uriel nie mógł wyzbyć się wątpliwości. - Przecież to będzie dla niej tragedia, takie ponowne porzucenie.

- Rozumiem, że myślisz źle o paniczu, ale zapewniam cię, on taki nie jest. - AnnaSu miała dosyć postrzegania Ruki jako bezdusznego człowieka. - Niedługo po przywiezieniu małej do domu, jej organizm się zbuntował i dostała wysokiej gorączki, zgadnij, kto wtedy przy niej siedział? - Widząc, że oczy podręcznego szeroko otwierają się ze zdumienia, powoli skinęła głową i kontynuowała. - Panicz nie wychodził z pokoju dziecięcego, dopóki Liz nie poczuła się lepiej. Strasznie się martwił i to właśnie z jej powodu, w głównej mierze, potrzebny był w rezydencji lekarz.

- Właśnie, Grisza. Gdyby nie uparł się zastąpić rodzeństwa, pan uprowadziłby dwoje małych dzieci. Jak zamierza pani usprawiedliwić to draństwo? - Chłopak schwycił się ostatniego argumentu nieopatrznie podsuniętego przez kucharkę. Gdyby o nim nie wspomniała, zapomniałby całkowicie o młodym medyku.

- Powiedziałam ci już i tak więcej, niż chciałam. O to będziesz musiał zapytać panicza, ale wiedz, że od samego początku chodziło tylko o doktorka. - Kobieta podniosła się powoli, pozbierała zużyte opatrunki i puste naczynia, po czym ruszyła ku drzwiom. - Później przyniosę ci obiad, jakieś książki, a może nawet przenośne radio, żebyś nie umarł z nudów. Odpocznij.

 

- Gdzie on teraz jest, naprawdę wszystko z nim w porządku? - Raziel przetarł piekące z niewyspania oczy i otworzył butelkę wody mineralnej, oraz usiadł przy kuchennym stole.

Chłopak błądził wzrokiem pomiędzy Eriką i bratem bliźniakiem. Próbował poukładać sobie w głowie świeżo usłyszane informacje, ale coś mu w nich nie pasowało. Zachowanie Uriela według słów siostry było dziwne, w żaden sposób nie odpowiadało wizerunkowi troskliwego opiekuna rodziny. Czy mógł się tak bardzo zmienić zaledwie w kilka tygodni? I jeszcze to niby przypadkowe uprowadzenie... Było tego za dużo jak na zwykły przypadek.

- Nie wiem, nie powiedział, gdzie teraz mieszka, ale... - zawahała się na chwilę. - Wyglądał dobrze, elegancko ubrany w ciuchy, na które normalnie by sobie nie pozwolił. Sama marynarka tej marki musiała kosztować fortunę. Nawet by mnie to ucieszyło, gdyby nie był taki chłodny, zdystansowany, jak nie on.

- Może wstydził się przed szefem? - Gabriel podrapał się po czubku głowy, odebrał od brata wodę i zignorował stojącą przed nim szklankę, napił się prosto z butelki.

- Może... - Dziewczyna nie wyglądała na przekonaną. - Ten cały szef sprawiał wrażenie bardzo władczego, Uriel zerkał na niego co chwilę, chociaż facet nawet słowem się nie odezwał. Ale nie to było najdziwniejsze, a fakt, że nawet o was nie wspomniał, nie wymienił z imienia, nazwał „innymi”, jakbyśmy nie byli rodziną. - Zatrzęsła się z oburzenia. - Nie zapytał, co u nas i sobie poszedł, a później to całe pomyłkowe porwanie...

- Jeśli komuś mogło się przytrafić coś takiego, to jedynie tobie – westchnął Gabriel i niepewnie zerknął na kopertę leżącą pośrodku stołu. - Sprawdzałaś, czy są prawdziwe i na miły Bóg, dlaczego jest ich tak dużo? Przecież to kupa forsy jak na odszkodowanie, no, chyba że wycieli ci tam nerkę czy coś.

Erika udała, że nie słyszy komentarza.

- Sprawdzałam, nawet kilka razy, wyglądają autentycznie, ale to nie pieniądze były w tym wszystkim najdziwniejsze. Kiedy wprowadzono mnie do budynku, nadal miałam przepaskę na oczach, nie widziałam absolutnie niczego, ale poczułam... W pomieszczeniu, które mijałam, był ktoś, kto pachniał taką samą wodą kolońską jak Uriel w trakcie naszego spotkania.

- Może to zwykły przypadek i ktoś używał takiej samej?

- Nie, perfumy na każdym człowieku pachną nieco inaczej, a węch jeszcze mnie nie zawiódł.

Młodzi mężczyźni spojrzeli na siebie znacząco. Powonienie ich siostry prawie nigdy się nie myliło, ale oznaczałoby to, że Uriel tam był. Dlaczego więc nie zareagował? Nie mógł, bo sam był więźniem? Ale w takim razie, dlaczego wypuszczono dziewczynę, a w dodatku ze sporą sumą w kopercie i przeprosinami?

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • zsrrknight 5 miesięcy temu
    "Zaskoczony i pełen złych przeczuć, sługa złapał kobietę za ramię, ale ta ostrożnie się uwolniła." - trochę źle to brzmi. Zrobiłbym z pierwszej części wtrącenie albo całkiem ją pominął.
    "Zmusiła żeby ponownie usiadł." - unikasz zaimka i biorąc pod uwagę poprzednie zdanie wiadomo, o co chodzi, ale wygląda to nieco dziwnie i ma się poczucie, że czegoś brakuje. Chyba lepiej dodać te "go".
    "AnnaSu zachichotała jak młoda dziewczyna." - AnnaSu? Tak ma być czy zabrakło spacji?
    "Kucharka obserwowała przez chwilę emocje, malujące się na twarzy podręcznego" - zbędny przecinek
    "menadżera nowego rea lity show i gorąco przeprosił za nieporozumienie" - reality show
    "Wyjaśnił, że w trakcie kręcenia odcinka, została porwana przez pomyłkę" - zbędny przecinek
    "w widoczny sposób malujące się na uroczej twarzy sługi." - czemu uroczej? Bo narrator tak sądzi?
    " niepewny, do czego miało prowadzić pytanie." - zbędny przecinek
    "a później podała niewolnemu talerz potrawki." - niewolnemu? Brzmi jak dziwny synonim, zresztą pan bohater jest i tak określany masą synonimów, więc chyba lepiej napisać "słudze" lub "niewolnikowi"
    "jednak ciekawość żarzyła się w nim, od tamtego popołudnia w kuchni." - zbędny przecinek
    "jedynie jako wpływy, albo towar." - zbędny przecinek
    "Nikt, nigdy o niej nie wspominał" - zbędny przecinek
    "Suka, albo i gorzej, bo nawet zwierzęta nie porzucają młodych." - przecież zwierzęta porzucają młode, a nawet gorzej... No chyba, że miała jakieś konkretne zwierzę na myśli. Tak czy owak po prostu się czepiam xd
    "małoktóre wyrastało na potwora." - mało które
    "Musieli coś jej uszkodzić, bo wkrótce zmarła. " - przepraszam, ale to zdanie z jakiegoś powodu wydało mi się śmieszne. Może lepiej napisać to dosadniej albo wręcz przeciwnie...
    "czując, jak niemal cały trzęsie się ze złości. " - zbędny przecinek
    "— AnnaSu tłumaczyła swojego ulubieńca. -" - samotna pauza w morzu dywizów... Ogólnie to jak już tu jest to mogłaby zastąpić wszystkie dywizy, ewentualnie możesz użyć półpauz
    "Nowi niewolni poddawali się szybko, a on starał się nie robić im większej krzywdy, niż to było konieczne." - najpierw w narracji, a teraz w dialogu. "Niewolni" - słabo to brzmi i o ile nie jest to jakiś termin wewnątrz powieści to raczej unikałbym tego słowa, bo naprawdę brzmi jak koślawy synonim
    "niepozorny może chcieć zrezygnować z życia, na rzecz własnej dumy. " - zbędny przecinek
    "postanowił wyciągnąć z niej odpowiedzi na jak największą ilość, nurtujących go pytań." - jak wyżej
    "AnnaSu miała dosyć postrzegania Ruki, jako bezdusznego człowieka." - jak wyżej
    "Ten cały szef sprawiał wrażenie bardzo władczego, Uriel zerkał na niego co chwilę, chociaż facet nawet słowem się nie odezwał." - od "Uriel" nowe zdanie
    "Sprawdzałaś, czy są prawdziwe i na miły Bóg, dlaczego jest ich tak dużo?" - raczej "na Boga"

    A w ogóle to wydaje mi się, że poprzedni tytuł był lepszy.
    "Prędzej zdechnę" - to było mocne, od razu naprowadzało czytelnika na tematykę, sugerowało, że powieść porusza ciężkie tematy, być może nawet wulgarne. A "Bez skrzydeł"? - byle argentyńska telenowela może się tak nazywać, a tak poza tym to nawet nie mówi czytelnikowi niczego konkretnego.
    Tak czy owak to moja subiektywna opinia, więc nie musisz, a nawet nie powinnaś, brać jej na poważnie.

    No i błędów jest sporo, a fabuły nie komentuję, bo czytałem zaledwie parę pierwszych części i to dawno temu.
    Pozdrawiam.
  • Angela 5 miesięcy temu
    Tekst poprawiałam po wstawieniu na stronę i udało Ci się wyłapać błędy, w trakcie robienia
    korekty. W wielu punktach miałeś rację, ale nie ze wszystkimi mogę się zgodzić.
    Od czego by tu zacząć...
    "czując, jak niemal cały trzęsie się ze złości. " - zbędny przecinek - nie masz racji. Rozdzielamy dwa czasowniki: "czując" i "trzęsie się".

    AnnaSu - w tej formie występuje to imię od początku serii, więc raczej nie ma mowy o pomyłce.

    "w widoczny sposób malujące się na uroczej twarzy sługi." - czemu uroczej?
    Bo narrator tak sądzi? - A może dlatego, że to wynika z poprzednich części, gdzie chłopak
    przez wszystkich uznawany jest za urodziwego? Dlaczego pogląd kucharki miałby być inny?

    Kolejną sprawą są kwestie dialogowe, których raczej nie dotyczy poprawność językowa.
    Bohaterowie mają prawo używać potocyzmów, w innym wypadku brzmiałoby to nienaturalnie
    i śmiesznie.

    Następnie zaimki. Tam gdzie coś wynika z kontekstu, z powodzeniem można je sobie darować.
    Wyznaję zasadę, że lepiej ich mniej niż więcej.

    "niewolny" - to określenie dosyć popularne i często używane, Ty zwyczajnie nie siedzisz
    w tematyce, stąd możesz odnosić takie wrażenie, ale jest mylne.

    Na koniec tytuł: jest jaki chciałam, żeby był i to powinno kończyć dyskusję : )

    Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)
  • Akwadar 5 miesięcy temu
    Tak po szybkości (jak się kto spieszy, to się czort cieszy) ha, ha, ha
    "...podając się za menadżera nowego reality show..." - może "podał się"... - dużo w okolicach tych "-ący"

    "Wszystko, co właśnie usłyszał, brzmiało realnie i mogło się udać, z drugiej zaś strony, czy on i Erika mogli mieć tyle szczęścia, żeby wszystko zakończyło się..." - powtórzenie "wszystko"

    "...podczas, gdy jego siostra była..." - przecinek przed "podczas", w takim połączeniu wyrazowym zawsze stawiamy "robaczka" przed ;)

    "klasnęła w dłonie i wcisnęła w dłoń podręcznego" - powtórzenie "dłonie"

    "...uszu dobiegł zaspana... " - literka się pogubiła deko ;)

    "...pokoiku na dużej." - a tu literka się zgubiła ;)

    "...kiedy spotkałeś Akiego w kuchni i usłyszałeś jego historię?" - to czyją historię usłyszał? Akiego czy Ruki?

    "...nie odpowiadało do wizerunku troskliwego opiekuna rodziny." - lekko niefortunnie wyszło... "... nie odpowiadało wizerunkowi troskliwego opiekuna rodziny..." - chyba miało być
    No, nieźle, nieźle... Ciut za dużo "byłów jeszcze jak dla mnie, "- ąców", ale ja lubię się czepiać.
    Bardzo nie lubię za to... "niespodzianek" :)
    Niewolny, niewolne, niewolni - bardzo popularny synonim.
  • Angela 5 miesięcy temu
    Dziękuję Ci, poprawiłam wskazane punkty. Zdaję sobie sprawę, że nadal w tekście występują
    "ące", ale jakoś nie potrafię się ich całkowicie wyrzec.
    Co do "niespodzianek", czaszami tak bywa, ale chyba jakoś przeszło : )))
    Pozdrawiam
  • jarrosław 5 miesięcy temu
    Angela Czaszami rzucasz, taka jesteś bystra jak strumyk na pustyni xD
  • Angela 5 miesięcy temu
    jarrosław płyń
  • jarrosław 5 miesięcy temu
    Angela Wodniaka popłyń.
  • Angela 5 miesięcy temu
    jarrosław przynudzasz dziecinko, bądź grzeczny i płyń 😆
  • jarrosław 5 miesięcy temu
    Angela jeżeli masz potrzebę podzielenia się wiedzą o tubylcach, wysłucham cię ponownie xD
  • Angela 5 miesięcy temu
    jarrosław no chyba się nie doczekasz, ale możesz spróbować, najlepiej w bezdechu. Będzie jednego mniej

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania