Poprzednie częściBez skrzydeł cz 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Bez skrzydeł cz 18

Atari przez chwilę wpatrywał się w do połowy opróżnioną szklankę, a później spojrzał na drzwi do gabinetu, którymi niedawno wyszedł Tristen. Po powrocie z terenów nadgranicznych z nieznanych przyczyn piękniś, zamiast wrócić do siebie, odesłał sekretarza i samochód. Niezaproszony pojechał ze swoim nauczycielem na najwyższe piętro do biura i rozsiadł się w części wypoczynkowej gabinetu. Nie wypił drinka, prawie się nie odzywał, tylko patrzył na Rukę swoimi jasnozielonymi oczami, jak gdyby go oceniał. Dopiero kiedy został sam, Atari mógł się w pełni rozluźnić.

Przez dziesięć lat, gdy współpracował ze Starym w miejsce swojego ojca, ani razu nie miał okazji natknąć się na młodego Richtera. Towarzystwo szeptało po kątach, że przemytnik, który dorobił się potomka w późnym wieku, bardzo rozczarowany zniewieściale wyglądającym synem odesłał go z domu. Inna plotka mówiła, że twarz chłopca do złudzenia przypominała rysy matki, ukochanej i wcześnie zmarłej kobiety starego, dlatego ojciec nie chciał mieć go przy sobie. Wszystko jednak nie było prawdą, o czym wiedział jedynie Ruka i kilkoro najbardziej zaufanych ludzi. Tristen stanowił oczko w głowie ojca i dlatego został od niego odseparowany. Wielkie pieniądze, wpływy, ale też niebezpieczeństwo, bo zawsze znajdowali się tacy, którzy próbowali wyrwać człowiekowi, co posiadał.

Pięknego Richtera Ruka poznał dopiero w dniu pogrzebu starego. Stał pośród partnerów biznesowych ojca i zwykłych gapiów, z niezmąconym wyrazem twarzy, który nie zmienił się nawet w trakcie zainscenizowanego odczytywania testamentu. Ostatnia wola przemytnika mówiła, że chłopak odziedziczył tylko rodzinny dom oraz pensję pozwalającą na stosunkowo wygodne życie. Resztę spadku, wszystkie działające biznesy, rozpoczęte inwestycje przypadały Atariemu. Prawda wyglądała jednak inaczej. Ruka obiecał Staremu, wdrożyć jego syna we wszystko, przyuczyć tak, by mógł radzić sobie samodzielnie z olbrzymim majątkiem. Miał stanowić tarczę, pewnego rodzaju zaporę, przed zachłannym towarzystwem. Na początku nie miał zamiaru się zgadzać, jednak usilne prośby i wizja znacznych dochodów zrobiły swoje.

Gdyby tylko obecność pięknisia tak go nie irytowała. Nie potrafił go rozgryźć, ale w jednym miał pewność, Tristen Richter nie zdradził Nie podejrzewał swoich ludzi, w grę wchodziło tylko jedno nazwisko – Rubinow.

Tylko że Rubi też przez to tracił. Jego towar miał przekroczyć granicę jutro, a w zaistniałych okolicznościach został zatrzymany.

Atari poirytowany przejechał ręką po włosach i wstał zza biurka. Za szklaną ścianą odgradzającą go od zewnętrznego świata, noc powoli pożerała miasto.

Zbyt wiele czasu spędzał ostatnio poza domem. Lizi prawdopodobnie będzie jutro marudzić, że nie powiedziała mu dobranoc. Na myśl o rudej diablicy uśmiechnął się nieznacznie, a później powędrował myślami do wczorajszego wieczoru i igraszek w sypialni. Wspomnienie zarumienionych policzków, szklistych oczu i lekko rozchylonych, wilgotnych ust młodego podręcznego dowodziło niezbicie, że i w nim powoli budziła się żądza. Pragnienie, z którego najpewniej nie zdawał sobie jeszcze sprawy kiełkowało, nie mogło jednak jeszcze wydać spodziewanego owocu. Ruka nie marzył o niczym innym, jak tylko o przyspieszeniu tego procesu i w końcu posiądnięciu chłopaka.

Kiedy do głowy przyszedł mu pomysł na pobudzenie popędu młodego sługi, poczuł w podbrzuszu pulsujące ciepło. Wezwał Glubera, czekającego w sekretariacie i kazał podstawić samochód.

 

Pomimo wczesnej pory bar w śródmieściu tętnił życiem. Grała muzyka na żywo, a pomiędzy wysokimi stolikami przeciskali się młodzi ludzie w szampańskich humorach.

Raziel odstawił pustą butelkę na stolik i sięgnął po następną, nieopróżnioną jeszcze przez brata.

- Mówię ci, że to najlepszy pomysł, nie mamy żadnej innej opcji.

- A policja? Możemy powiedzieć im, co wiemy, przywlec tego bezdomnego, niech powie to co nam. Będą musieli się zająć sprawą – Gabriel pochylił się do przodu, tak by przekrzyczeć gitarowe intro ze sceny. - Znajdą go!

- Brat, nie bądź naiwny. Jeśli w biały dzień porywają ludzi z ulicy, a nadal jest o tym cicho, znaczy, że mają niezłe plecy. - Kiedy drobna szatynka, niby przypadkiem otarła się o ramię Raziela, chłopak uśmiechnął się do niej, wystudiowanym uśmiechem pleyboya, po czym wrócił do przerwanej rozmowy. – Mówię ci, pójdę na wabia.

- Zdurniałeś, albo już się upiłeś. - Bliźniak posłał bratu wściekłe spojrzenie. Spróbował policzyć w pamięci ilość wypitych tego wieczoru piw i wychodziło mu, że żaden z nich nie miał szansy jeszcze się schlać.

- Nie... Posłuchaj, jeśli połaszczyli się na Uriela, takie chuchro, to tym bardziej spróbują ze mną, czyli wersją ful wypas. Nie ma szansy, żeby się oparli. - Raziel przybrał pozę modela przed obiektywem aparatu, przeczesał palcami jasną czuprynę i wyszczerzył w uśmiechu zęby. Przy pobliskich stolikach dało się usłyszeć kilka zachwyconych westchnień. - Widzisz?

- Widzę, idioto. Tylko co potem, będę szukał was obu? - Gabriel powoli tracił cierpliwość do pomysłów brata. - A może tak jak w bajkach, będziesz sypał okruszki chleba z auta, którym cię wywiozą? - zapytał ironicznie.

Raziel nic nie robił sobie z gderania brata, choć na chwilę zamyślił się odrobinę, zmarszczył czoło i kilkukrotnie postukał w oszronione szkło butelki.

- Na to, też znalazłby się sposób... mam kolegę na inżynierii i jakby tak z nim pogadać, coś by wykombinował... Mini nadajnik GPS? W kolczyku?

- Albo w dupie. - Coraz bardziej sfrustrowany Gabriel ukrył twarz w dłoniach. Wiedział, że nie będzie w stanie odwieść brata od szalonego pomysłu. - Tylko ani słowa Erice.

 

Drzwi do apartamentu otworzyły się zdecydowanie zbyt wcześnie, jak na powrót pana, a kiedy Uriel spojrzał w twarz właściciela, poczuł niepokój dalece silniejszy, niż ten wczorajszy, kiedy myślał, że Atari kogoś zabił.

Coś było nie tak.

Tym razem, kiedy Ruka, przyglądał mu się z dziwnym, nieprzyjemnym błyskiem w oku i ustami zaciśniętymi w wąską kreskę, miał wrażenie, że jest oceniany, a szare spojrzenie przewierca go na wylot, jak gdyby chciało dosięgnąć duszy. Co widział właściciel, kiedy na niego patrzył? Przydatny przedmiot, człowieka, a może zdobycz?

- Witaj w domu, panie – wypowiedział z opóźnieniem zwyczajową formułkę, kiedy udało mu się wreszcie przełknąć kulę więznącą w gardle. - Obawiam się, że kolacja dla pana jeszcze nie jest gotowa, czy czekając, życzy pan sobie drinka?

- Nie, na dzisiaj wypiłem już dość, ale ty nie krępuj się i nalej sobie. - Atari nadal nie ruszył się z progu, a jedynie lekko oparł o framugę. - Mam dla ciebie mały prezent.

Usłyszawszy tak niecodzienną propozycję, młody sługa zamrugał kilkukrotnie, a na wzmiankę o prezencie jego spojrzenie powędrowało ku srebrnej błyskotce na nadgarstku, a zaraz później przeniosło się na tatuaż. Jeśli kolejny podarunek miał być podobny, to zdecydowanie go nie chciał. Nie chciał też alkoholu. Bał się, że jeśli wypije, poczuje zgubne odprężenie i powie coś, czym zasłuży sobie na niezadowolenie właściciela. Tylko czy miał prawo odmówić tak hojnej propozycji? Nie znał pana jeszcze na tyle dobrze, żeby wiedzieć, co może wywołać w nim złość. Co prawda traktował go dosyć łagodnie, ale chłopak nie miał pewności, czy ewentualna odmowa nie zakończy się karą.

Wolał nie ryzykować. Podszedł do barku i wlał trunku do szklanki, ale tylko tyle, by płyn zakrył jedynie dno. Ponownie spojrzał na Rukę, a kiedy ten przyzwalająco skinął głową, uniósł naczynie do ust i upił niewielki łyk.

- Grzeczny chłopiec – właściciel pochwalił niewolnego, a na pełnych ustach pojawił się półuśmiech. Ciekawiło go, jaką minę zrobi dzieciak, kiedy zobaczy prezent. - Wczoraj wieczorem wydawałeś się bardzo zainteresowany tym, co działo się w sypialni. Robiło ci się gorąco i nie mogłeś oderwać wzroku, prawda?

- Nie, ja tylko... - wyjąkał Uriel, a jego twarz przybrała wściekle czerwony odcień.

- Oprócz tego jednego razu, pierwszej nocy, byłeś prawiczkiem, prawda? Nie spałeś wcześniej ani z kobietą, ani z mężczyzną oczywiście?

- Nie – odpowiedział niewolny uparcie wbijając wzrok w bose stopy. Uszy paliły go z zażenowania, a w głowie raz za razem powtarzało się pytanie, do czego zmierza Atari, wydobywając z niego tak intymne informacje.

- Tak myślałem, dlatego postanowiłem zapewnić ci kilka niezapomnianych przeżyć. - Ruka patrzył, jak niebieskie oczy ogromnieją z przerażenia, a drobny sługa cofa się o krok, prawie wpadając na biblioteczkę. Doskonale zdawał sobie sprawę, co przyszło do głowy młodemu podręcznemu i przez chwilę rozważał, czy nie pociągnąć zabawy dalej, szybko jednak porzucił ten pomysł. - Nie chodzi o mnie – wyjaśnił.

Mężczyzna przesunął się odrobinę, aby ukazała się, ukryta do tej pory za jego plecami, drobna postać. Dziewczyna miała krótko przycięte, ciemne włosy i duże brązowe oczy. Niewysoka i szczupła, nie mogła być wiele starsza od Uriela, jednak pokryte siateczką blizn przedramiona świadczyły, że życie jej nie rozpieszczało.

- Ładna jest, prawda? - Atari niespiesznie wsunął palec pod złotą obrożę na szyi niewolnej i lekko pociągnął w górę, zmuszając nieszczęsną do stanięcia na palcach i zaprezentowania chłopakowi w pełni wyprostowanej sylwetki, poprzez smukłe nogi, aż po niewielkie krągłe piersi i długą szyję. - Myślę, że nada się na pierwszą kobietę dla ciebie, szczurku. Jak myślisz?

Ten człowiek oszalał – pomyślał sługa. Z niedowierzaniem patrzył w twarz Ruka i szukał w niej czegoś, co mogłoby świadczyć, że wypowiedziane właśnie słowa stanowiły tylko żart. Wyjątkowo chorym i niesmacznym, niemniej jednak żartem. Nic jednak na to nie wskazywało. Obrzydliwy zboczeniec myślał najwyraźniej, że może zmusić dwoje nieznajomych sobie ludzi, żeby uprawiali seks na rozkaz. Na samą myśl o czymś takim Urielowi robiło się niedobrze.

- Nie chcę jej – rzucił wściekły, zanim pomyślał, żeby powściągnąć język i wyjść z tej sytuacji w dyplomatyczny sposób. Kiedy jednak dojrzał pionową zmarszczkę, która na moment pojawiła się na czole pana, dodał już grzeczniej, proszącym tonem. – Proszę mi wybaczyć i nie zmuszać mnie do tego. Wszystko, tylko nie coś takiego.

- Nie zaskakujesz, szczurku, spodziewałem się dokładnie tej odpowiedzi. - Właściciel puścił obrożę dziewczyny, pozwalając jej wreszcie stanąć swobodnie. - Nie mogło być inaczej, jeśli nosi się anielskie imię, ale zabezpieczyłem się odpowiednio, na wypadek, gdybyś próbował zgrywać świętego. – Uśmiechnął się ironicznie i ruszył w kierunku kącika jadalnego.

Uriel z niedowierzaniem obserwował, jak pan zabrał jedno z krzeseł z wysokim oparciem i ustawił je na samym środku pokoju. Gestem nakazał Urielowi usiąść, a sam zajął miejsce na fotelu przy biurku.

- Otóż obroża na szyi Adel ma podobne zastosowanie do błyskotki na twoim nadgarstku, z tą małą różnicą, że prąd może porazić ją w każdej chwili, jeśli coś mi się nie spodoba. I tu właśnie zaczyna się zabawa... - Wyciągnął z kieszeni niewielki pilot z pokrętłem regulującym napięcie i demonstracyjnie położył go na blacie biurka.

Młody niewolnik przez chwilę wpatrywał się w kobietę i jej wątpliwą ozdobę, po czym wbił wzrok w Atariego. Wiedział, że nie powinien był robić tego tak jawnie, żeby nie zostało to potraktowane jak wyzwanie, ale nie potrafił się powstrzymać. Gotował się od środka. Czego chciał ten chory pojeb, po co odstawiał taką szopkę?

- Czy zrobiłem coś źle, panie? - zapytał podręczny, kiedy cisza w pomieszczeniu zdawała się trwać wieki.

- Wręcz przeciwnie, przecież wspominałem już, że to prezent. – Ruka nadal uśmiechał się w charakterystyczny, złośliwy sposób.

- Ale ja nie chcę – ponownie zaoponował chłopak, chociaż nie miał większych nadziei, że mężczyzna go posłucha. Skurwiel za dobrze się bawił.

- Już to mówiłeś i nic nie będziesz musiał robić, wszystkim zajmie się Adel. Ty musisz jedynie siedzieć grzecznie. Za każdą twoją próbę sprzeciwu karę poniesie dziewczyna. Czy to nie wspaniała wymówka, przecież nie będziesz się bronił i zaznasz przyjemności tylko dla jej dobra? - By dodać wagi swoim słowom, leniwie musnął palcem pilot i skinął na niewolnicę, dając znak, żeby zaczęła.

Adela podeszła do chłopaka, usiadła bokiem na jego kolanach i położyła drobne dłonie na spiętych ramionach.

- Będzie dobrze – szepnęła. – Tylko się nie szarp.

Przesuwała usta wzdłuż szczęki Uriela, delikatnie przygryzała i ssała na zmianę płatek ucha. Postępowała powoli i delikatnie, za co młody sługa był jej wdzięczny, uczucie to nie tłumiło jednak wściekłości względem pana, która narastała w nim od momentu, kiedy tamten przedłożył mu swój plan. Cholerny zboczeniec postanowił obejrzeć przedstawienie na żywo, podręczny nie wiedział tylko, dlaczego to on miał wcielić się w jedną z ról, skoro z pewnością znaleźliby się chętniejsi i bardziej biegli w tej dziedzinie niewolnicy. Czy zrobił coś, co sprowokowało mężczyznę do takiego zachowania? Czy wpływ na obecną sytuację miał wczorajszy pocałunek, kiedy nawet nie próbował się bronić i ten drugi, w garderobie? O ile mgliście pamiętał, zachował się wtedy bezwstydnie, kiedy w półśnie prosił o więcej, ale przecież nie był do końca przytomny.

Smukłe dłonie dziewczyny leniwie zaczęły rozpinać pierwsze guziki w szarej koszuli Uriela. Cienkie, białe blizny po cięciach przykuły na chwilę wzrok chłopaka. Wszystkie wyglądały na dosyć stare, istniało więc prawdopodobieństwo, że do okaleczeń doszło, zanim młoda kobieta znalazła się w niewoli. Ta myśl z niewiadomych przyczyn przyniosła podręcznemu odrobinę ulgi, zaraz jednak przypomniał sobie o elektrycznej obroży na szyi Adeli i groźbie rażenia prądem.

Spojrzenie sługi powędrowało ku siedzącemu za biurkiem Ruce. Oczy mężczyzny żarzyły się jakimś leniwym blaskiem, a na usta wypełzł lekki uśmiech. Uriel wyobraził sobie, jak podchodzi do właściciela i pięściami zmienia mu wyraz twarzy, bije tak długo, aż piękne rysy giną całkowicie pod opuchlizną. To było tylko marzenie, w rzeczywistości mógł jedynie w swojej bezsilności zgrzytać zębami.

Kiedy dziewczyna ponownie dotknęła jego policzka, usiłując odchylić twarz ku sobie i pocałować, odruchowo szarpnął głową w tył. Chwila nieostrożności, jeden nieprzemyślany gest, którego konsekwencje natychmiast poniósł ktoś inny. Źrenice Adeli rozszerzyły się, zadrżała na całym ciele, a potem wygięła plecy w łuk. Urielowi w ostatniej chwili udało się ją przytrzymać, chroniąc przed spadnięciem z kolan.

- Przepraszam, naprawdę bardzo cię przepraszam – wyszeptał pobladłymi wargami podręczny.

- W porządku przeżyję, ale postaraj się nie ruszać, bo to naprawdę nie było przyjemne. - Niewolnica uśmiechnęła się delikatnie, jak gdyby chcąc dodać mu otuchy i wróciła do przerwanej czynności.

Zwinne dłonie dziewczyny prawie pozbawiły Uriela koszuli, delikatnie gładziły ramiona i klatkę piersiową. Chłopakowi przeszło przez myśl, że w innej sytuacji, z przyjemnością poddałby się czarowi tej drobnej istoty i może nawet przeżył z nią swój pierwszy raz. Teraz jednak obserwowany jak zwierzę w zoo, nie potrafił wykrzesać z siebie nawet odrobiny podniecenia. Miał świadomość, że nie da rady usiedzieć spokojnie do samego końca, fundując właścicielowi erotyczne kino na żywo. Nie wytrzyma, a karę znowu poniesie dziewczyna.

Muszę coś zrobić – pomyślał sfrustrowany i po raz kolejny przeniósł spojrzenie na Atariego, który nadal leniwie bawił się pilotem. - Tylko co ja mogę?

Może, gdyby udało mu się rozwścieczyć pana do tego stopnia, że całą złość wyładuje na nim i chwilowo zapomni o dziewczynie? Tylko jak mógł tego dokonać i co ważniejsze, czy będzie w stanie przyjąć na siebie całą wywołaną celowo złość? Na miłość boską, przecież nie był bohaterem, a tylko zwyczajnym dwudziestolatkiem, studentem i głową rodziny.

Erika... Gdyby to jego siostrzyczkę spotkało coś takiego, czy nie chciałby, żeby ktoś wykazał się odwagą? Być może Adel też miała starszego brata, który liczy na to, że ktoś ją uratuje?

Nie mógł pozostać bezczynny, nie wiedział jednak, co może wywołać we właścicielu złość tak wielką, że będzie w stanie zapomnieć o swoim planie. Czy przez tych kilka tygodni, które spędził w tym dużym domu, widział Ruke tak naprawdę wściekłego? Jeden raz, zaledwie wczoraj, ale nie była to czysta furia, a jedynie irytacja połączona ze znużeniem, kiedy ktoś odważył się zlekceważyć rozkaz i zniszczyć jego towar. Dziś jednak sam, jak wcielenie okrucieństwa, pastwił się nad niewolnymi. Tego nie dałoby się wykorzystać.

Ale zauważył coś jeszcze... znacznie wcześniej... na samym początku, zaledwie kilka dni po porwaniu. Uriel wytężył pamięć, usiłując przywołać to jedno, konkretne wspomnienie.

W ogrodzie, kiedy wspólnik w interesach zaatakował służącą, powiedział coś, co sprawiło, że szare oczy Atariego stały się lodowate. Młody podręczny nie wiedział jeszcze wtedy dlaczego. Odpowiednie puzzle wskoczyły na miejsce dopiero po opowiedzianej w kuchni historii Akiego. Tylko czy można tego użyć, czy tak desperacka próba miała jakąkolwiek szansę powodzenia?

Chłopak czuł, jak po plecach spływają mu krople zimnego potu, zacisnął ręce na podłokietnikach i spróbował przełknąć ślinę, chcąc przynajmniej trochę zwilżyć zeschnięte gardło.

A co, jeśli się nie uda, albo jeszcze gorzej, cała celowo wywołana złość obróci się przeciwko niewinnej dziewczynie? Sytuacja przywodziła mu na myśl grę w rosyjską ruletkę, jeden fałszywy ruch mógł zakończyć wszystko.

- Przepraszam – wyszeptał w stronę Adel i zepchnął ją z kolan.

Na ruch pana nie musiał czekać, zaskoczona dziewczyna tym razem drgała o kilka sekund dłużej niż za pierwszym razem, a potem oszołomiona opadła na dywan.

To był ten czas, jeśli miał cokolwiek zrobić, to właśnie teraz.

Młody niewolnik na sztywnych nogach podniósł się z krzesła i z całą skrywaną do tej pory złością spojrzał w twarz Ruki.

- Gratuluję, nauki szanownego ojca nie poszły w las. - Z dumą odnotował, że nawet głos mu nie zadrżał. - Sztuka hodowania poczucia wi...

Nie zdążył dokończyć zdania, krzesło na którym jeszcze chwilę temu siedział, zostało przewrócone, a on sam przyszpilony do ściany. Ręka Atariego ścisnęła go za gardło, prawie odcięła dopływ powietrza i utrzymała w niewygodnej pozycji na samych czubkach palców u stóp. Przerażony Uriel obiema rękami spróbował złapać napastnika za przedramię, chciał zmusić go do zwolnienia chwytu, ale nacisk jeszcze się wzmógł. Walka była bezcelowa.

- Kto... kto ci o tym powiedział? - wysyczał wściekle właściciel. Zwolnił odrobinę uścisk, tylko po to, by drugą ręką złapać podręcznego za włosy i trzasnąć tyłem jego głowy o ścianę – Mów, kto?!

Zadane ponownie pytanie i kolejne uderzenie, potem jeszcze jedno.

Nie mogę odpowiedzieć, nie właduję nikogo w kłopoty – pomyślał Uriel. W głowie zaczynało mu szumieć, a wzrok się rozmazywał. Czy właściciel go teraz zabije, czy to jego ostatnie chwile? Przecież nie tego chciał, nie przypuszczał, że pan zareaguje tak gwałtownie. Czy przeżycia z dzieciństwa nadal tak bardzo bolały? I czy dlatego miał teraz wzrok tygrysa schwytanego w pułapkę? Ale nie mógł zrobić niczego innego, żeby przerwać tą sytuację.

- Prze...przepraszam, nie mogę... - zdołał wyjąkać niewolnik. Mgliście widział, że Atari zamierza się, by tym razem uderzyć pięścią. Odruchowo zamknął oczy, jednak żaden cios go nie dosięgnął, poczuł jedynie muśnięcie powietrza, kiedy dłoń napastnika zatrzymała się na ścianie, tuż koło jego głowy.

Ruka oddychał ciężko, usiłował opanować narastającą w nim furię. Złapał chłopaka za przód koszuli i uniósł tak, że ich twarze niemal się stykały, jedna - pełna wściekłości, druga – śmiertelnie przerażona.

- Na przyszłość nie spodziewaj się niczego dobrego po pomiocie sadysty i wściekłej suki – rzucił, po czym uwolnił podręcznego. Pozwolił by chłopak osunął się po ścianie i usiadł na podłodze. - A teraz nie chcę cię już oglądać.

Rozdygotany nie mógł uwierzyć, że to już koniec, ale Atari się odwrócił.

Patrzył na jego nienaturalnie usztywnione plecy, ręce zaciśnięte w pięści, kiedy wychodził z apartamentu, z posłusznie drepczącą za nim dziewczyną i poza ulgą zaczęło kiełkować w nim zupełnie inne uczucie. Chyba zaczynał współczuć temu strasznemu mężczyźnie.

Uriel poczekał kilka minut, a kiedy był już pewien, że nogi go udźwigną, ruszył do garderoby. Nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Było jeszcze za wcześnie, żeby się kłaść. O tej porze każdego wieczoru, od kilku tygodni podawał panu kolacje i dbał o wszystkie rytuały, a teraz wyglądało, że będzie miał wolne.

Zostawił lekko uchylone drzwi i usiadł na łóżku. Mógł tylko czekać i chyba to w tym wszystkim było najgorsze. Niepewność i brak możliwości przygotowania się na wszystko, co być może nastąpi.

Minuty powoli zamieniały się w godziny, a z apartamentu nadal nie dobiegał nawet najcichszy dźwięk, który świadczyłby o powrocie właściciela.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (26)

  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Nie przepadam za taką tematyką, szczerze nawet nie czytałam, żeby humoru sobie nie psuć, ale trzeba Ci tu jakiś ruch pod tekstem zrobić, bo się napracowałaś...
  • Angela 7 miesięcy temu
    MM sama jestem sobie winna, skoro wstawiam rozdziały z częstotliwością co kilka miesięcy.
    Doceniam, że chciałaś pomóc, szkoda jednak, że nie odważyłaś się przeczytać :)
    Mówi się trudno...
  • Szpilka 7 miesięcy temu
    Angela

    Nie łam się, zaraz z klonów podniosę statystyki, wiesz, jak jest, tu taki zwyczaj, że się z klonów własne teksty chwali albo montuje grupę klaskaczy i się kręci, i się błyszczy...

    blaskiem odbitym 😉

    Rzeczywiście, rzadko wstawiasz kolejne odcinki i wątek zgubiłam, aczkolwiek pamiętam głównych bohaterów - podleca Rukę i porwanego Uriela. Jak już pisałam - historia ciekawa i bardzo dobrze napisana 👍
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Angela, tak się zastanawiam czy mogą Ciebie cieszyć komentarze z klonów, na podniesienie statystyki? Ogólnie, trochę to śmieszne, jak nie bardzo.
    Ludzie, to mają pomysły...
  • Angela 7 miesięcy temu
    Szpilka odnośnie tępa wstawiania rozdziałów, postaram się poprawić i przyzwyczaić czytelnika na nowo😄. Cieszy mnie, że z opowiadania cokolwiek zapadło Ci w pamięć.
    Dziękuję za komentarz.

    A za klony podziękuję
  • Angela 7 miesięcy temu
    Grafomanka klonom mówimy stanowcze NIE
  • Szpilka 7 miesięcy temu
    Angela

    A trollom nie mówimy NIE?
  • Angela 7 miesięcy temu
    Szpilka to się rozumie samo przez się, chyba
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Angela czy rozmowa pod tekstem, nawet na luzie tematy, jak my teraz np., jest trollowaniem?
  • Angela 7 miesięcy temu
    Grafomanka wszystko zależy od tego czy jest to normalna rozmowa bez złośliwości, gdzie to autor nie ma nic przeciwko, czy pisanie od czapy na złość autorowi 😃
  • ściemniacz 7 miesięcy temu
    CHAPEAU BAS! To jest pisanie, świetnie ukazana ciemna strona natury człowieka, z miejsca nasuwa się pytanie, czy sadyzm wpisany w naturę człowieka, czy okoliczności czynią człowieka złym?

    Ode mnie pięć 🙂
  • ściemniacz 7 miesięcy temu
    Teraz sobie pogadam pod tekstem, żeby komentarzy było dużo, to też zwyczajowe praktyki stosowane przez zaburzonych i potem można ochać i achać - och, jaka jestem popularna, tyle komentarzy! To nic, że spamem zalatuje, ważna jest ilość, a nie jakość, c'nie? 😁
  • ściemniacz 7 miesięcy temu
    Hahahahaha, pogadam jeszcze sama ze sobą, w końcu dwuletni pobyt tutaj mnie czegoś nauczył, to żaden wstyd i wcale nie jestem czubkiem. NO! 🤣
  • Angela 7 miesięcy temu
    Myślę, że tak po połowie, ale zawsze musi być jakiś zapalnik. Dziękuję za przeczytanie i zastanowienie 😀
  • Angela 7 miesięcy temu
    ściemniacz za spam raczej nie podziękuję, wolałabym go uniknąć
  • ściemniacz 7 miesięcy temu
    Angela

    Spoko, to tylko taki mały test 😉
  • Zenza 7 miesięcy temu
    Przeczytałem i jestem zaciekawiony co działo się w poprzednich odcinkach. Zaraz nadrobię lekturę. Widzę, że mam co czytać przez cały urlop.
    Tekst jest przejrzysty i czytelny, a co najważniejsze nie ma w nim lania wody. Zazdroszczę ludziom, którzy tak dokładnie wiedzą co chcą opisać. Opisy bohaterów są pełne wewnętrznych rozterek, co czyni je to bardzo interesującymi. Tu widzę spotkanie na granicy światów - pana i jego niewolników. Kilka płaszczyzn tej samej rzeczywistości, niby alternatywnej, a jednak tak bardzo przypominającej własne wnętrze. Czytając zastanawiałem się jakby ja się zachował, siedząc na krześle, rozpinając koszulę Uriela, trzymając sterownik prądu w obroży. Scena ożywia wyobraźnię, bo tchnęłaś w nią życie.
  • Angela 7 miesięcy temu
    Zenza, uprzedzam, że czytasz na własne ryzyko i jeśli miałeś o mnie dobre zdanie, to może się zmienić. Nie mniej jednak bardzo mi miło, że tu zawitałeś. Dzięki 🙂
  • Violet 7 miesięcy temu
    Angela sprawiasz, że wciąż mam rozterki. Uriel troszeczkę dziecinny jak na swoje 20 lat, a Ruka za bardzo "rozmiękczany" przez ciebie. Wiem, wiem, wiem, co zaraz mi odpowiesz i rozumiem Twoje argumenty, jednakże chciałabym zobaczyć ich bardziej mocnych, zdecydowanych, gdyż teraz nie przekonałaś mnie, że jeden jest tak atrakcyjny żeby Ruka stracił do niego głowę, a drugi nie jest tak silny i twardy, żeby trwać i przetrwać w takim interesie i nadawać się na właściciela niewolników.
    Niemniej opowiadanie jest bardzo ciekawe i coraz lepsze.
    Pozdrawiam cieplutko.
  • Angela 7 miesięcy temu
    Wiem, jestem dla chłopaków troszkę za miękka, ale mogłoby to zadeptać to, co ma wykiełkować między nimi. Moi chłopcy to troszkę ciapki, jak ja😁
    Ale zaczekaj tylko, aż Liz urośnie
  • Violet 7 miesięcy temu
    Angela przepraszam, ale musiałam Ci to napisać :) Bardzo kibicuję chłopakom i czekam niecierpliwie na dalszy ciąg. A tą Liz mnie zafrapowałaś teraz :)
  • Angela 7 miesięcy temu
    Violet Twoje uwagi są dla mnie bardzo cenne i dziękuję za nie. Co do Liz, to musimy zaczekać piętnaście lat i do trzeciego tomu😆
    Z małego diabełka wyrośnie prawdziwa diablica.
  • Violet 7 miesięcy temu
    Angela 15 lat czekać?!
  • Angela 7 miesięcy temu
    Violet 15 lat minie pomiędzy wydarzeniami z pierwszej a trzeciej części. Nie miałam na myśli realnego czasu😁
  • Violet 7 miesięcy temu
    Angela tak myślałam, ale kto wie :))
  • Ciemna Strona Mocy pół roku temu
    Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaale nuda
    sto razy ziew

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania