Poprzednie częściChwiejny grunt cz.1

Chwiejny grunt cz.3

Całą noc spędziłem na dzwonieniu do Asi. Bez skutecznie. Miała wyłączony telefon. Wszystko było jakieś takie dziwne i zupełnie do niej nie podobne. A co, jeśli coś się jej stało? Tylko dlaczego jestem odcięty od informacji? Czemu nikt mi nic nie powiedział? Przecież mama Asi mnie lubiła. Cieszyła się, że Joasi jest ze mną dobrze… Jeszcze kilka dni temu Aśka mówiła, że mnie kocha, a teraz nie chce mieć ze mną nic wspólnego… Nic już nie rozumiem.

Kolejnego popołudnia, gdy rozwoziłem pizzę, zaskoczył mnie pewien widok. Zobaczyłem wracającego z pracy na rowerze tatę Asi. „Przecież miał być w Niemczech…” Teraz miałem pewność, że dzieje się coś złego. Gdy rozwiozłem zamówienia, pojechałem do domu mojej dziewczyny. Ponownie w drzwiach stanęła jej mama.

- Piotrek, co ty tu robisz? – zapytała zdenerwowana. – Mówiłam ci, że Aśki nie ma.

- A pani mąż wrócił bez niej… – ironizowałem.

- Nie powinno cię tu być.

- Co się dzieje z Asią? Gdzie ona jest?

- Przyjdź koło północy. Zostawię ci otwarte drzwi. A teraz idź już – zamknęła szybko drzwi.

Robiło się coraz dziwniej… Przynajmniej miałem szansę, by dowiedzieć się, o co chodzi w tej całej sytuacji.

Przyjechałem o północy. W całym domu było ciemno. Powoli wszedłem na piętro. Spod drzwi pokoju Aśki wyłaniało się delikatne, ciepłe światło lampki nocnej. Uchyliłem drzwi.

- Piotrek – Asia rzuciła mi się na szyję.

- Nic ci nie jest? – ulżyło mi, gdy trzymałem ją w ramionach. – Pokarz mi się – wziąłem w dłonie jej twarz.

- Wszystko jest ok…

- Co tu się dzieje? Czemu nie odbierasz telefonu?

- Tata oszalał, gdy dowiedział się, że jestem z tobą w ciąży. Zabrał mi komórkę i zamknął mnie w pokoju – tłumaczyła szybko. - Umówił mnie z jakimś swoim kolegą. Miał mi jutro usunąć dziecko… Piotrek, ja nie chcę go zabijać – zaczęła panikować, a w jej oczkach pojawiły się łzy.

- Ciii… Spokojnie – przytuliłem ją mocno. – Nikt was nie skrzywdzi. Obronię was.

Wówczas do pokoju weszła mama Joasi.

- Piotrek, dam ci pieniądze i zawieziesz ją do jakiegoś hotelu. Zajmij się nią. Nie może tu zostać.

- Nie będzie się tułała po hotelach. Zabieram cię do siebie – stwierdziłem bez wahania. – Pakuj się i jedziemy.

Joanna szybko wrzucała najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka. Mama przyniosła jej telefon. Nie obyło się jednak bez awantury. Już mieliśmy wychodzić, gdy wszystko zobaczył jej tata.

- Co ty tu robisz? – warknął na mnie. – Zostaw moją córkę w spokoju!

- Tato, uspokój się, proszę – stanęła między nami.

- Nie wtrącaj się, gówniaro! – krzyknął, policzkując ją.

- Ej, co pan robi? – odsunąłem Asię i schowałem ją za siebie.

- Odsuń się, jak ci życie miłe – zagroził. - Nie jesteś jej wart.

- Bierz plecak i idź do auta – zwróciłem się do mojej lubej.

Bez słowa wykonała moje polecenie. Nie miałem najmniejszej ochoty bić się z ojcem swojej dziewczyny, jednak musiałem jej bronić. W razie szamotaniny wolałem oszczędzić Aśce nieprzyjemnego widoku.

- Zostaw moją córkę!

- Joasia to moja dziewczyna. Nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić.

Złapał mnie za kurtkę i przycisnął do ściany.

- Nie jest twoją własnością! – warknął.

- Pana też nie – odepchnąłem go na łóżko.

Szybko wyszedłem, nie chcąc, by sprawy zaszły za daleko. Joanna siedziała już w samochodzie. Widziałem, że jest zdenerwowana i wystraszona. Jej obawy spotęgował widok ojca wychodzącego przed domem. Ruszyłem, by jak najszybciej stamtąd odjechać.

- Co tam się stało? – zapytała cicho.

- Nikt nie ucierpiał. Nie pobiłbym twojego taty – stwierdziłem spokojnie.

Odetchnęła z ulgą. Milczeliśmy całą drogę.

 

*****

 

Nigdy nie byłam u niego w domu. Nie wiem, dlaczego nigdy mnie do siebie nie zaprosił. Odwlekał ten moment, wynajdując coraz to lepsze wymówki. W końcu przestałam poruszać temat jego domu rodzinnego. Najwidoczniej miał jakiś konkretny powód, by mnie nie zabierać do siebie. Stwierdziłam, że jak przyjdzie odpowiedni czas, to sam mi to wszystko wyjaśni.

Wiedziałam, w którym miejscu mieszkał, ale nawet tamtędy nie przejeżdżałam. Dom babci Piotrka, gdzie mieszkał razem z rodzicami, siostrą i babcią stał na obrzeżach miasta, około pół kilometra od głównej, asfaltowej drogi.

Wjechaliśmy na jego podwórko. Piotrek zaparkował obok psiej budy, sąsiadującej z dużą stodołą. Z tyłu podwórka stał jeszcze jakiś budynek. Chyba kurnik lub coś w tym rodzaju. Ziemia była zamarznięta, ale nie śliska. Śnieg odbijał światło przydrożnej latarni. Kilka metrów przed nami stał stary, drewniany, parterowy dom. Przed nim był nieduży ogródek z kilkoma przykrytymi różami, ogrodzony niskim płotem, zabezpieczającym go przed zwierzętami.

Cicho weszliśmy do sieni. Słabe światło latarni wpadające przez duże okno pozwoliło mi rozróżnić w ciemności małą lodówkę, stolik nakryty ceratą, szafę i cztery drzwi. Jedne z nich, jak się szybko dowiedziałam, prowadziły do łazienki, a drugie do pokoju Piotrka. Był on bardzo, jakby to ująć…skromny… Pod dużym oknem zobaczyłam rozkładaną wersalkę, przy węższej ścianie szafę i mniejsze okno, na wprost łóżka stolik i krzesło oraz wysoki, wąski piecyk kaflowy. Ściany miały kolor żółty i już od dawna prosiły się o malowanie. Coś co się czuło od samego wejścia do domu, to przeszywające zimno. Nigdzie nie było grzejników, a cały budynek najwidoczniej nie był ocieplony.

- Rozgość się – uśmiechnął się niewyraźnie, zasuwając rolety w oknach. – Zaraz przyniosę ci jakąś poduszkę – wyszedł z pokoju.

Położyłam plecak obok łóżka. Usiadłam i zamyśliłam się, sama nie wiem nad czym. Za dużo myśli krążyło mi po głowie, bym potrafiła poukładać je w kilka chwil.

Piotrek przyniósł mi puchową, różową poduszkę. Spojrzał na mnie smutno.

- Zapalę w piecu i zaraz będzie ci cieplej – stwierdził, zauważywszy, iż nie śpieszyło mi się do ściągnięcia kurtki.

- Nie jest tak źle – uśmiechnęłam się, robiąc dobrą minę do złej gry.

Próbowałam ukryć, że w środku cała dygotałam. Nie chciałam zrobić mu przykrości. Wystarczyło, że odnosiłam wrażenie, iż nie czuł się dobrze pokazując mi, jaki miał dom. Wiedziałam, że Piotrek żyje raczej skromnie, jednak nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak. Nie raz chwalił się, jaki to on nie jest bogaty, więc podświadomie liczyłam na coś więcej. Najwidoczniej jego rodzice tych pieniędzy nie mieli, co skutkowało takimi, a nie innymi warunkami mieszkalnymi. Mój dom wyglądał zupełnie inaczej. Moi rodzice nie najgorzej zarabiali, więc ja żyłam na innym poziomie i powiem szczerze, że dziwnie się tu czułam. Jednak złego słowa powiedzieć nie mogłam. W końcu Piotrek zabrał mnie do siebie, licząc na pełną akceptację tego, jak i z kim żyje.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Bogumił 05.03.2019
    Przeczytałem z zainteresowaniem kolejną część.
  • Nysia 05.03.2019
    Miło mi :)
  • Bogumił 05.03.2019
    Nysia

    Też czytałem dwa razy. Generalnie dla mnie zaletą całej tej historii, łącznie z jej częścią pierwszą jest delikatne podejście autorki do tematu.
  • Nysia 05.03.2019
    Bogumił Delikatne? No... Może trochę...
  • Bogumił 05.03.2019
    Nysia nawet użyłbym słowa że nawet takie niewinne nawet ta scena intymna bez żadnego elementu wulgarności doskonale wkomponowana.
  • Bogumił 05.03.2019
    Na różnych utworach tutaj zawieszam oko i wiele mi się podoba ze względu na przykład na wyjątkowość jakiegoś pomysłu. A tu niby taki banalny temat damsko męski a bardzo przyjemnie się czyta.
  • Nysia 05.03.2019
    Cieszę się, że Ci się podoba.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania