Poprzednie częściDiabelce część 1

Diabelce część 3

Babcia zaczęła opowiadać, a ja w trakcie słuchania spoglądałem jej oczami w miniony czas, który jeżeli nie zostanie zapisany, wraz z ostatnim tchnieniem narratora, znika bezpowrotnie.

- Historia mojej rodziny od strony matki jest zbyt mało przejrzysta od kiedy sięgam pamięcią. Gdy byłam mała nie dostrzegłam różnicy, gdy inne dzieci pierwszego listopada odwiedzały wiele grobów, a ja tylko jeden - córki babci. Nawet cieszyłam się rodzinną długowiecznością, a informacja o pozostawionych na kielecczyźnie ponad dwadzieścia lat wcześniej mogiłach, mnie powstrzymywała od zadawania pytań. Kiedy w drugiej klasie nauczyłam się dobrze czytać z tabliczki umieszczonej na krzyżu dowiedziałam się z zaskoczeniem, że ciocia miała takie samo nazwisko jak ja, a ja miałam po tacie. Ojca nie mogłam o to spytać, ponieważ rodzice byli dawno rozwiedzieni i nie miałam z nim kontaktu. Dlatego nie czekałam na wyjaśnienie tej zagadki do przyjazdu do domu, tylko zapytałam mamę, jak tylko skończyłam czytać.

- Dlaczego ciocia ma takie samo nazwisko jak my?

- Bo Tereska była pierwszą żoną twojego taty.

Usłyszałam i ta odpowiedź nasunęła mi wiele pytań, na które oczekiwałam natychmiastowej odpowiedzi, ponieważ nigdy wcześniej o tym nie słyszałam, lecz zostałam przez mamę uciszona słowami.

- Tu jest cmentarz i należy zachowywać się cicho i nie wypada rozmawiać.

Wujek Janek zawsze przyjeżdżał z Wrocławia do babci z żoną dzień przed wszystkimi świętymi i był bardzo wesołym człowiekiem, lecz moje pytanie wywołało na jego twarzy bolesny skurcz. Ciocia Marysia widocznie nie chcąc pokazać po sobie dezaprobaty moim zachowaniem, taktownie odwróciła się, a ja ganiąc siebie za niewłaściwe zachowanie zamilkłam. Jednak wieczorem gdy wróciłyśmy do naszego mieszkania nie zapomniałam o rozmowie na cmentarzu i drążyłam temat dalej. Wtedy mama pokazała mi zdjęcia ze ślubu ciotki Teresy z tatą i prawie takie same z jej ślubu. Nawet kwiaty, jakie trzymają panny młode były identyczne. Jedynie świadkowie byli inni, na pierwszym był wujek Czesiek, brat taty, a na drugim ktoś mi nieznany. Mama powiedziała.

- Moja siostra Tereska zmarła i twój tatuś, jako wdowiec mógł ożenić się ponownie.

Byłam taką odpowiedzią usatysfakcjonowana i dalej nie pogłębiałam tematu. Tylko inne dzieci miały dziadków, a ja nie. Mama taty miała drugiego męża na długo przed drugą wojną i dziadek Michał był ojcem wujka Cześka. Babcia miała przyjaciela wdowca, z którym mieszkała, lecz nigdy nie dążyła do zawarcia związku małżeńskiego. Pomimo, że sama była wdową, jak twierdziła, nie zamknęła gąb plotkarom świętym węzłem małżeńskim. Pewnego dnia pod wpływem wcześniejszego wypytywania przez wścibską sąsiadkę zapytałam.

- Babciu, a co się stało z dziadkiem?

- Twój dziadek Bolesław był leśniczym we dworze i za pomoc partyzantom Niemcy go aresztowali i rozstrzelali w Bochni.

Znacznie wcześniej wiedziałam, że babcia z trójką swoich dzieci przyjechała z kieleckiego do Kotliny Kłodzkiej zaraz po zakończeniu wojny. Powodem wyjazdu była ucieczka przed biedą, tak twierdziła moja mama. Bojąc się, że sobie nie poradzi, zostawiła na wychowanie Tadeusza i Tereskę pod opieką stryja. Zamieszkali w niewielkim gospodarstwie, gdzie dzieci zamiast chodzić do szkoły pracowały, a babcia chodziła do pracy w hucie szkła. Najstarsza z rodzeństwa Krystyna, jako bardzo młoda dziewczyna związała się z niewiele starszym chłopcem i urodziła mu trzy córki. Małżeństwo to było bardzo burzliwe, pełne przemocy i zakończyło się spektakularnym rozstaniem. Dwie najstarsze dziewczynki zostały umieszczone w domu dziecka. Najmłodsza z matką wyjechała do Wrocławia. Babcia w tym czasie nie była w stanie zaopiekować się wnuczkami, ponieważ wcześniej, gdy dzieci wyprowadziły się od niej przeprowadziła się do miasta i zamieszkała w mieszkaniu jednoizbowym gdzie zlew z wodą oraz toaleta były na korytarzu. W międzyczasie do pracy w Kłodzkich Zakładach Przemysłu Lniarskiego „Lech” w Ołdrzychowicach Kłodzkich przyjechała córka Teresa urodzona dwudziestego siódmego czerwca tysiąc dziewięćset trzydziestego szóstego roku w Węgleszynie, który do pięćdziesiątego czwartego roku był gminą. Tam poznała prawie o rok starszego Adama i w niedługim czasie zawarli związek małżeński. Szczęście małżeńskie zostało zburzone za sprawą romansu Adama z młodszą siostrą Reginą urodzoną dwudziestego drugiego lutego tysiąc dziewięćset trzydziestym dziewiątym roku w Lasocinie parafia Mnin. Flirt siostry z jej mężem doprowadził do tragedii i piętnastego sierpnia pięćdziesiątego siódmego roku Teresa popełniła samobójstwo. Niedługo po pogrzebie Adam z Reginą pobrali się i dokładnie rok później urodziła im się córka. Małżeństwo nie trwało długo i rozstali się po dwóch latach zaraz po przyjściu na świat syna, jedną z przyczyn były wcześniejsze wydarzenia oraz niestabilność emocjonalna małżonki, która powstała znacznie wcześniej i rozpoczęła się jeszcze w czasie wojny. Dzieci kolejnej córki zaczęły wychowywać się bez ojca, ponieważ ich matka urządzała byłemu mężowi karczemne awantury, siekierą rąbała kilkakrotnie drzwi jego pokoju i polała wrzątkiem kobietę z jaką zamierzał się związać. Uwolnił się od byłej żony dopiero wtedy, gdy wyjechał na drugi koniec Polski. Dzieci z którymi babcia Michalina przyjechała na zachód miały problemy w relacjach z innymi osobami, były niedouczone i nadużywały alkoholu. Natomiast babcia była w przeciwieństwie do swoich pociech silna emocjonalnie i dobrze wykształcona. Jednak była konsekwentna w swoim postępowaniu i nie zachęcała swoich wnuków do nauki. Jakby ta umiejętność nie była im potrzebna w dorosłym życiu. Te sprzeczności wraz z dorastaniem najbardziej uwidaczniały się u dzieci Reginy, które doświadczały dwóch przeciwstawnych zachowań. Rodzina ojca pielęgnowała z pietyzmem ocalałe resztki przywiezione w tobołku z kresów, gdy w tym czasie druga strona zniszczyła zapamiętale wszystkie zdjęcia, dokumenty, a nawet potwierdzenia dokonywania bieżących opłat. Tylko jednego nie byli w stanie wymazać, z jakiego miejsca przybyli, a była to niewielka wieś Lasocin z usytuowanym w niej zespołem pałacowym z początku dziewiętnastego wieku. Posiadłość składała się z pałacu o powierzchni ośmiuset metrów kwadratowych, wyposażonego w centralne ogrzewanie, telefon i elektryczność, w którym znajdowało się szesnaście pomieszczeń mieszkalnych oraz oficyny oraz dwóch stodół, spichlerza i budynku gospodarczego. Zespół pałacowy otaczał prawie ośmiohektarowy park, z którego prowadziła aleja lipowa do Mnina. Po wkroczeniu Niemców do Polski we wrześniu trzydziestego dziewiątego roku wdowa po dziedzicu opuściła dobra i wróciła do rodzinnych Kielc. W listopadzie Niemcy zajęli dwór i patrolowali wieś. Okolicznych mieszkańców obowiązywały przymusowe dostawy ziemniaków, mięsa, żyta dostarczane do stacji kolejowej Ludynia, położonej w odległości dziewiętnastu kilometrów. Przez cały okres okupacji ludność była wykorzystywana do prac na rzecz okupanta, a część osób została wywieziona na roboty przymusowe do Rzeszy. Lasocin i okoliczne wsie ze względu na swoje usytuowanie wśród lasów były związane z działalnością konspiracyjną i partyzancką. Duże obszary leśne stanowiły miejsce działalności konspiracyjnej oddziałów partyzanckich i od początku okupacji stały się polem walki i ostoją grup partyzanckich, a dwór w Lasocinie często udzielał im gościny i służył wsparciem. Na terenie wsi nie istniały organizacje konspiracyjne, lecz część mieszkańców należało do „leśnych” oddziałów, dwadzieścia osób do Armii Krajowej i dwanaście do Narodowych Sił Zbrojnych. Synowie dziedzica Stanisław i Ludwig nie troszcząc się o własne bezpieczeństwo umożliwiali stacjonowanie wojskowych oddziałów zbrojnych we dworze i przylegającym parku, a mieszkańcy okolicznych wiosek udzielali im pomocy żywnościowej. Doskonała lokalizacja, wiadomość o wybuchu powstania w Warszawie i stały napływ oddziałów i grup partyzanckich z zajętych przez sowietów wschodnich terenów umożliwił w dniu jedenastego sierpnia tysiąc dziewięćset czterdziestego czwartego roku powołanie w Lasocinie Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych. Działalność Brygady sprowadzała się głównie do pracy organizacyjno-szkoleniowej oraz do szerzenia w terenie propagandy antypeperowskiej i antyradzieckiej. Podczas stacjonowania Brygady Świętokrzyskiej NSZ na terenie pałacu i otaczającego go parku w listopadzie i grudniu z stamtąd były organizowane akcje wymierzone przeciwko niemieckiemu okupantowi, sowieckiemu okupantowi i grupom Armii Ludowej, komunistycznej formacji podległej Moskwie. Zanim front dotarł do Lasocina pozostawione w domach rodziny partyzantów doskonale wiedziały jaki okrutny los ich spotka z rąk bezpieki. W porozumieniu z sowietami karano, żony i małoletnie dzieci przez wysyłanie ich na Sybir do połowy lat pięćdziesiątych. Właściciele mieszkali w pałacu do końca czterdziestego piątego roku i z chwilą ich wyjazdu do Kielc okoliczna ludność w ciągu jednej nocy ograbiła doszczętnie pałac, który był użytkowany przez zarządcę do pięćdziesiątego ósmego roku. Następnie zamieszkali w nim pracownicy i członkowie Spółdzielni Kółek Rolniczych w Łopusznie do czasu zerwania blachy z dachu pałacu i przeznaczenia jej na pokrycie kościoła w Mninie. Komunistyczna władza nie była zainteresowana ratowaniem zespołu pałacowego, czy wykorzystaniem go na cele kulturalne, albo wypoczynkowe, ponieważ w jej opinii było to gniazdo faszystowskie, które należało zniszczyć.

Zawsze poważna babcia pewnego dnia w latach siedemdziesiątych zaczęła się głośno śmiać, co było oznaką wielkiej radości. Zaskoczona zapytałam.

- Z czego się śmiejesz?

- Przypomniało mi się jak dziadek z dziedzicem zrobili żart Żydowi – jeszcze chwilę była mocno rozbawiona i gdy uspokoiła odruchy radości zaczęła opowiadać – dziedzic miał papugę, która mówiła „ja o tobie wszystko wiem”. Pewnego dnia w interesach przyszedł żydowski kupiec i zauważył w klatce kolorowego ptaka. Bardzo mu się spodobała papuga i wyraził chęć zakupu od niej młodych. Dziedzic obiecał, że jeżeli zniesie jajka i wysiedzi młode to z chęcią podaruje mu jedno z nich. Jako ciekawostkę opowiedział to dziadkowi, a on wpadł na pomysł żartu. Kiedy wykluły się gawrony podebrał jedno pisklę i dziedzic podarował je Żydowi jako papuzie. Minęło kilka miesięcy, jak ponownie we dworze pojawił się kupiec. Papużka widząc go zawołała „ja o tobie wszystko wiem, ja o tobie wszystko wiem”. Wtedy on ze złością zawołał „to ja o tobie wszystko wiem z gawronem się skurwiłaś”. Całe zdarzenie obserwował z ukrycia dziedzic i twój dziadek.

Kiedy indziej widząc, jak ktoś wyrzucał chleb do śmietnika powiedziała do mnie.

- Kiedy dziadka zabrakło, w domu nie było nic do jedzenia, dzieci głodne płakały. Wtedy pojawił się „wymieniła nazwisko albo pseudonim” i powiedział, że jeżeli kupię surowiec i sprzęt do produkcji bimbru to on mnie nauczy go pędzić. Bardzo bałam się, że nie dotrzyma słowa, lecz zaryzykowałam i sprzedałam jedyną cenną rzecz jaką miałam ślubną obrączką. Kupiłam dokładnie to co mi kazał. Tak jak obiecał pojawił się z chlebem dla dzieci i pokazał jak mam robić zacier, później ponownie przyszedł i zrobił samogon. Handlowałam bimbrem przez kilka miesięcy zanim nie przyjechaliśmy tutaj.

- A jak był dziadek?

- Dziadek zawsze przynosił jedzenie z dworu.

Niewiele przez wszystkie lata dowiedziałam się o jej młodości poza tym, że miała siostrę i za panny nazywała się Świtała, a po mężu Długosz. Babcia nigdy nie starała się dowiedzieć czegokolwiek o mężu i o miejscu jego spoczynku o ile został rozstrzelany. Najstarsza córka pomimo sędziwego wieku nic nie chce powiedzieć o tamtym okresie.

Pewnego dnia na targu kupiła grzyby, które nie rosną w górach i nazwała je piaskówki.

- Dlaczego piaskówki? – zapytałam.

- One rosną na piaskach i są w kieleckich lasach.

Nic więcej nie powiedziała, lecz obchodziła się z nimi jak z najcenniejszym trofeum.

Moja babcia wspominała swoją i tylko w taki sposób mogła mi ją przybliżyć, a o matce nie chciała mówić pozytywnie, ponieważ tkwił w niej żal do niej. Dla rozładowania wyrecytowałem słowa piosenki zespołu Vader.

Vader – Insomnia

 

To moja miłosna piosenka

Mój wielki i sekretny pokaz

Moja pornograficzna spowiedź

Symbole sezonu furii

Błyszczące, trzęsące się i kłócące się ze sobą

 

Miotam się i krzyczę

Trzęsę się i wyję

Płaczę i przeklinam

Jak szaleniec

Nie mogę spać

 

Rozbieram się ze swych słów

Kładę je nagie przed wami, byście je widzieli

Więcej skamlenia niż wściekłości

By świat słuchał, oglądał i śmiał się

 

Miotam się i krzyczę...

 

Bełkoczę słowa

Nie rozumiem

Figury pojawiają się i znikają

 

Miotam się i krzyczę...

 

Ciągłe kontroluję swój umysł

Tyle głosów

W mojej głowie

Żaden nie może zastąpić twojego

 

Miotam się i krzyczę...

 

Bębny gorączki, wojenna pieśń w mojej głowie

Idealna pamięć czasu i miejsca jest przekleństwem

Bóg zemsty podnosi rękę

W miejsca gwałtu w mojej głowie

 

Moją recytację słów utworu zakłócił kobiecy śmiech przy drzwiach kawiarni. Zamieszanie spowodowała właścicielka lokalu, która przytulała inną kobietę bardzo podobną do niej.

cdn

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 26.08.2019
    Jak często nasze dzieje są zatrzymane przez naszych przodków. Nieraz zawiklane i nie do końca jasne. Drążenie tematu daje zaskakujący finał i szereg niewyjaśnionych spraw. Losy ludzke są powiązane z okresem dziejowym, z systemem panującym i zmieniającym sie, z kataklizmami i wojnami. Zalezne są też z migracją i zachowaniem ludzi. Rodzina przechodzi transformację jak państwo. Zawiera związki, by potem rozchodzić sie i zawierać ponownie.
    Nakreslasz świetnie też historię i opisujesz miejsca oraz rózne koligacje rodzinne. Zwyczaje i ciekawostki jak: żart o papudze.
    Pewnie każda rodzina ma swoje tajemnice, które po latach bywają mniej lub bardziej bolesne. Drążąc po meandrach przodków zaczynamy nieraz bardzo trudną drogę. Mamy żal taki jak ta babcia do swojej matki.
    Słowa piosenki Insomnia to bezsenność, agrypnia, zakłócenie stanu zdrowia. To krzyk milości.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania