Poprzednie częściDiabelce część 1

Diabelce część 7

Zanim nowoprzybyli rozebrali się z zimowych kurtek jeden z nich trzydziestokilkuletni mężczyzna oparł wieniec ostrożnie o ścianę i gdy upewnił się, że stoi stabilnie, zawiesił na stojaku wierzchnie okrycie. W tym czasie jego żona przysiadła się do stolika, przy którym siedziała jej znajoma i moja babcia. Nieopodal tej pary stanęło dziecko w wieku około trzynastu lat i po raz pierwszy miałem problemy z określeniem płci, coś podobnego nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Zawsze do tej pory były jakieś cechy ubioru, czy wygładu jakie pozwalały na błyskawiczne określenie z kim ma się do czynienia.

Moim zdaniem babcia powinna pokazać dobre maniery, wstać z krzesełka, odejść od stolika i w ten sposób umożliwić im swobodną rozmowę. Tylko sądząc po jej postawie, ona już po przywitaniu krewnych zwęszyła sensację i nie zamierzała zrezygnować z dowiedzenia się wszystkiego od żałobników. Miałem nadzieję, że oni ją wyproszą i gdy tak się stanie obrazi się, co zaowocuje naszym błyskawicznym wyjściem z kawiarni. Wbrew moim oczekiwaniom stało się inaczej, nowi klienci dostawili krzesełka do stolika i złożyli zamówienie. Czekając na dostarczenie im gorących napojów prowadzili ożywioną dyskusję. Minęło dobre czterdzieści minut zanim towarzystwo zakończyło biesiadę przy sporym stosie ciasteczek. Przez ten czas słuchałem cicho utworów Vader, a mężczyzna spacerujący po chodniku przed lokalem zdążył solidnie zmarznąć. Kiedy ubrani w czerń zamknęli za sobą drzwi kawiarni, babcia poderwała się jak nastolatka z krzesełka i zaczęła poganiać mnie do szybszego wyjścia z lokalu, jakby mój pospiech był niewystarczający dla niej.

Niecierpliwie czekała na mnie przed lokalem i gdy po uregulowaniu rachunku opuściłem ciepłe wnętrze powiedziała.

- Padniesz z wrażenia, jak opowiem, co usłyszałam.

Sposób jej zachowania, mina towarzysząca dzieleniem się z poznanego sekretu już zapowiadała rewelacyjne zdaniem babci informacje, więc zamieniłem się w słuch.

- Oni, jadą na pogrzeb do Zgierza – oznajmiła. Chciałem jej powiedzieć, że w tym nie ma niczego nadzwyczajnego, ponieważ taka jest kolej rzeczy. Tylko ona nie dała mi ku temu okazji, lecz zaczęła szybko mówić bez niepotrzebnego przerywania i stopniowania napięcia. – Po kolejnym zgonie w rodzinie w ciągu ostatniego roku – już oczekiwałem udowadniania ulubionej teorii koleżanek babci, w której zmarli zabierają bliskich za sobą na tamten świat - na raka – i w tym momencie byłem pewny usłyszenia kolejnej złotej myśli o dziedziczeniu komórek rakowych – co w sześćdziesięciotysięcznym Zgierzu jest normą, ponieważ ma najwyższy stopień zachorowań na choroby nowotworowe. Chorują na raka ludzie w różnym wieku, lecz najwięcej umiera młodych. Ponoć w niedalekiej przyszłości ma być jeszcze gorzej z prostej przyczyny, tam na terenach po zlikwidowanym zakładzie przemysłowym, zakopano grubo ponad dwieście tysięcy beczek blaszanych z toksycznymi odpadami w ilości przeszło pół miliona ton. Pojemniki metalowe masowo korodują i do wód gruntowych oraz do powietrza przedostaje się ponad dwieście niebezpiecznych substancji zawierających między innymi: rtęć, składniki gazów bojowych, czy azbest. Występują tam związki mut.. i coś Kan... – mutagenne i kancerogenne, dokończyłem – właśnie, te substancje zagrażają życiu niemal wszystkich organizmów żywych. Temperatura panująca przy zakopanych beczkach przekracza sto stopni Celsjusza i sprzyja ulatnianiu mieszaniny gazów do powietrza. One są bardzo niebezpieczne, gdyż powodują u mieszkańców miasta zatrucia bezpośrednie, poprzez wdychanie i doprowadzają nawet do poparzeń skóry.

- Widocznie tam jest niebezpiecznie, a mieszkańcy nie powinni na teren byłych zakładów wchodzić – powiedziałem.

- Nikt tam nawet się nie zbliża, lecz odpady toksyczne w formie smogu unoszą się nad miastem i przedostają się do wód gruntowych.

- Co na to władza?

- Kilka lat temu powstała firma Eko Boruta, której zadaniem było uporządkowanie terenu i poddanie go rekultywacji, lecz oni podobnie, jak inne nowoczesne przedsiębiorstwa zaradnych prezesów za swoje usługi wzięli ogromne pieniądze i zwozili jeszcze więcej odpadów. Dostarczyli i zakopali pod ziemię oprócz pierwiastków promieniotwórczych całą wymieszaną w sposób dowolny tablicę Mendelejewa.

- Niech zgadnę dalszy ciąg – przerwałem i z pełnym przeświadczeniem mówiłem dalej - włodarze miasta nie poczuwają się do odpowiedzialności. Teren, na którym składowane są odpady należy do osoby prywatnej, kontakt do niej jest utrudniony,a adres nieznany, inaczej dopadliby właściciela tej działki i nakazami zmusiliby go do uprzątnięcia terenu, choćby to on nie składał tylko dzierżawca. Jeżeli mieszkańcom uda zrobić się szum medialny na skalę kraju, wtedy okaże się, że na rekultywację potrzeba nawet dziesięć miliardów złotych. A zanim to nastąpi, konieczne będzie przeprowadzenie sądowej batalii o wypowiedzenie użytkowania wieczystego trwające latami, ponieważ nie można doręczyć właścicielowi terenu wezwania do sądu. Przez ten czas ludzie będą masowo chorować, ich koszty leczenia wyniosą jeszcze więcej miliardów złotych. Powstanie cała rzesza niepełnosprawnych osób dorosłych i narodzi się w przyszłych pokoleniach. Natomiast dla zakładów pogrzebowych nastanie złoty wiek, a cmentarze zapełnią się nowymi ślicznymi pomnikami.

- Mylisz się rząd złe prawo naprawi.

- Bardzo chciałbym w to wierzyć babciu.

- Daj im trochę czasu, wszystkiego po latach zaniedbań nie da się szybko naprawić.

- Zanim tak się stanie, fala nierozkładalnych śmieci nas zaleje i utoniemy w nich jak Indonezja. Chyba, że liczne hałdy śmieci zalęgające tereny prywatne zapłoną, jak pochodnie i toksyczne opary wedrą się zamiast dobrych duszyczek do nieba. Politykom i rządzącym na różnych szczeblach władzy nie zależy na prawdzie jedynie na popularności. Dlatego po każdorazowym pożarze milionów ton składowanych odpadów usłyszymy zapewnienia w rodzaju, „skażenie powietrza i wody nie wystąpiło”, czyli mieszkańcy nawet terenu przyległego nie muszą obawiać się o swoje zdrowie. Natomiast zimową porą prawie każdego dnia będzie się mówić o wiszącym smogu nad miastami i prowadzonych przez drony kontrolach dymów z kominów gospodarstw domowych. Wtedy jedna butelka plastikowa zanieczyszcza pół miasta, lecz miliardy ich złożonych w hałdach i spalonych w sposób niekontrolowany zapewnia całemu województwu uzdrowiskowe powietrze. Postępując w tak wyrafinowany i zakłamany sposób spalarnie śmieci nie powstaną.

- Zbyt krytyczne oceniasz rząd. Pozwól im działać – powiedziała babcia.

- W jednym masz rację, pewne cechy sprawowania władzy nie występują. Nawet dzisiaj w pracy rozmawialiśmy o jednym facecie, który wrócił jakieś dwadzieścia lat temu ze Stanów do kraju. Pełen dobrej wiary kupił teren i założył firmę importującą z Białorusi nawozy sztuczne. Jego przestępstwo zdaniem Urzędu Ochrony Państwa polegało na sprzedaży własnej ziemi swojej spółce po zawyżonej cenie i podniesienie jej wartości. Gościa zapuszkowali, w skarpetkach puścili, a ziemię sprzedali na licytacji za trzy i pół miliona, która według oceny prokuratury warta była osiemdziesiąt tysięcy. Nowy właściciel wystawił ją do sprzedaży za siedemdziesiąt pięć milionów złotych. Proces trwa już siedemnaście lat i przez ten czas nie udało się doprowadzić do jego zakończenia, ponieważ już po raz drugi zgubiono najistotniejsze dla śledztwa i postępowania sądowego akta i dowody.

- To odosobniony przypadek.

- Może masz rację babciu, lecz tych odosobnionych przypadków jest znacznie więcej i łączą się w całość. Kiedy interesowałem się zakupem mieszkania w starym budownictwie, ponieważ tam można nabyć najtaniej, usłyszałem ostrzeżenie o kamienicy przejętej przez potomków byłych właścicieli, którzy zaraz podnieśli czynsz lokatorom, lecz w rozsądnej wysokości. Wkrótce sprzedali budynek spółce i dla mieszkańców nastały złe czasy zaczynając od drastycznej podwyżki czynszu. Mieszkania zalewano, podpalano, a lokatorzy byli zastraszani i nękani. Pod nieobecność mieszkańców włamywano się do ich mieszkań i wymieniano zamki. Prokuratura dopatrzyła się znamion przestępstwa i skierowała sprawę do sądu. Proces się odbył, a czyścicieli skazano, lecz oni kamienicę sprzedali innej spółce. Nowy właściciel przystąpił zgodnie z prawem do eksmisji niechcianych lokatorów. W kamienicy bliżej rynku właścicielka lokalu z trudem wytrzymała presje dewelopera, który wykupił kilaka mieszkań i tym sposobem uzyskał większość we wspólnocie. Na mocy uchwał dokonywał korzystnych dla siebie drogich remontów i domagał się zwrotu części kosztów przypadających procentowo na to mieszkanie. Inne zagrożenie powoduje istna plaga podejmowanych przez samorządy decyzji zmian map geodezyjnych, na których właściciele posesji trącą pokaźne części należących do nich działek i nie chodzi o tereny przylegające do drogi. Kreatywna geodezja inspirowana przez samorządy skutkuje nawet przypisaniem terenu pod budynkiem innemu właścicielowi. Widocznie wpisy w księgach wieczystych nie są dla urzędników czymś niepodważalnym i starzy właściciele swoje prawo do ziemi muszą udowadniać w sądzie, a częstym dowodem na udowodnienie swojej racji są zeznania sąsiadów.

- Jeżeli w starym budownictwie na lokatora czekają takie niespodzianki, to powinieneś poszukać dla siebie mieszkania nie w starym i nie w zbyt nowym.

- Niestety tam mogą też czekać niemiłe niespodzianki. Była żona kolegi wychowująca ich dziecko za swoje trzydziesto siedmio metrowe mieszkanie musi płacić spółdzielni mieszkaniowej półtora tysiąca czynszu. Pomimo, że regularnie płaci, zarząd chciał ją eksmitować z małym dzieckiem. Podczas procesu udowodniła swoje prawo do mieszkania, lecz zarząd nie chce wpisać ją w poczet członków spółdzielni i w ten sposób pozbawił ją prawa głosu na walnym zebraniu. Dlatego, gdy słucham o złych doświadczeniach ludzi zastanawiam się, czy powiedzenie „człowiek to brzmi dumnie” jest prawdziwe.

Babcia trzymając mnie pod rękę, idąc po śliskim chodniku, ponownie była osobą ciepłą i kochaną. Dla rozwiania wątpliwości towarzyszących mi przy ostatnim zdaniu solidaryzując się powiedziała, a drugą ręką poklepała mnie po ramieniu.

- Moja koleżanka z Łodzi opowiadała mi o namalowanej swastyce na pomniku Pękniętego Serca, upamiętniającym obóz dla polskich dzieci założony przez niemieckiego okupanta. Dzieci pracowały w nim w urągających ludziom warunkach od grudnia czterdziestego drugiego roku do stycznia czterdziestego piątego. W tym czasie przez obóz przeszło ponad tysiąc sześćset dzieci, a zmarło co najmniej sto trzydzieści sześć.

Czy słuchając o głupocie, okrucieństwach, złej woli, bezmyślności, chamstwie, zaniechaniu, wykorzystywaniu stanowisk administracyjnych do własnych celów można przejść koło tego obojętnie. Piosenka zespołu Vader odsłuchana przeze mnie w kawiarence niczym para wydobywająca się z moich ust spowodowana mroźnym powietrzem, rozbrzmiała w mojej głowie.

Vader – The nomad

Kolejny kraj, kolejne morze

Droga która nigdy nie ustaje

Leży przed tobą i wciąż przywołuje gestem

Chociaż nogi i stopy są zmęczone

 

Kolejna kobieta, kolejny mężczyzna

Żądza która nigdy nie ustaję

By napełnić chciwość za bólem i biesiadą

Chociaż ciało jest zmęczone

 

Inny ja, jednak wciąż ten sam

Inny ja, jednak mnie poznajesz

Inny ja, jednak nigdy nie odchodziłem

Inny ja by znaleźć drogę powrotną do domu

 

Kolejny Grall, kolejny Bóg

Poszukiwanie nigdy nie ustaje

By zgasić tęsknotę za Aleph*

Chociaż ciało i dusza są zmęczone.

 

Kolejne życie, kolejna śmierć

Koło które nigdy się nie złamie.

By zakończyć ten zbiór podróży dla mnie

Przez nikogo ale przez siebie

 

*Aleph- pierwsza litera alfabetu hebrajskiego symbolizująca nieskończoność oraz Boga

Dalszą drogę do domu przeszliśmy z babcią w milczeniu. Oboje mięliśmy przesyt złymi doświadczeniami innych, ale tkwiła w nas nadzieja, że złe nas ominie nie zauważając. Prawdopodobnie w tym odczuciu nie byliśmy osamotnieni w kraju, czyli było nas znacznie więcej.

cdn

Następne częściDiabelce część 8

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 20.09.2019
    Znowu ciekawa część o niedoskonałościach naszego prawa. Zawsze chodzi o pieniądze, a istnienie jest tylko dodatkiem. Zagrożenie jest coraz bliżej i nasza Planeta zostanie tylko pustynią. Taka babcia to skarb... ona żyje w innym świecie, który powoli zanika.

    Koczownik zastanawia.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania