Poprzednie częściElizabeth - prolog

Elizabeth - rozdział 2

W drodze przez las Elizabeth wciąż myślała o tym, co niechcący usłyszała. Nigdy nie podejrzewałaby Petry o złe zamiary wobec ojca. Przecież Petra była zawsze taka dobra i kochana. Jednak było coś, za co garderobiana nienawidziła Andre.

Elizabeth wyszła na skraj lasu. Jej oczom ukazał się piękny widok: pagórkowate pola dojrzewających zbóż i łąki pełne pachnących, słodkich kwiatów. Dziewczyna uśmiechnęła się z błogością. Uwielbiała przebywać na łonie natury, w odróżnieniu od jej rodziców. Zapach kwiatów był dla niej czymś kojącym. Tylko w otoczeniu natury potrafiła się zrelaksować.

Dziewczyna szła przez łąkę. W lewej ręce miała bukiet z kwiatów, które przed chwilą zebrała. Nagle usłyszała szczekanie psa. Nie wiedząc, czego się spodziewać, zatrzymała się.

Podbiegł do niej owczarek niemiecki i szczekając, krążył wokół niej. Dziewczyna zaśmiała się. Uwielbiała zwierzęta.

- Spokój! - krzyknął ktoś.

Elizabeth odwróciła gwałtownie obróciła głowę i ujrzała wysokiego, szczupłego chłopca o blond włosach. Był ubrany w brudne spodnie i podziurawioną koszulkę. Widać było, że zmieszał się na widok pięknej dziewczyny.

- Do nogi! - zawołał ponownie psa, ale ten biegał jak oszalały dookoła Elizabeth.

- Jestem pewna, że on mi nic nie zrobi – uspokoiła go dziewczyna i przykucnęła. Owczarek ufnie podszedł do niej i położył łeb na jej rękach, po czym wtrynił nos w bukiet kwiatów. – Jakiś ty śliczny! – zachwyciła się. - Jak się wabi? - spytała chłopca.

- Barrie – odpowiedział z wahaniem. Kiedy zobaczył, że Elizabeth zamierza usiąść na trawie, głośno zaprotestował: - Co też panienka wyczynia?! Pobrudzi sobie panienka sukienkę!

Dziewczyna popatrzyła na niego lekceważąco. Kiedy była poza domem, nie lubiła być nazywana „panienką”, z wyjątkiem oficjalnych uroczystości i bankietów, rzecz jasna

- Daj spokój – pokręciła głową. - Siadaj – poklepała trawę obok siebie.

Chłopiec nie usiadł obok niej. Widać było, że czuł przed nią respekt, choć zupełnie niepotrzebnie. Elizabeth była taka sama jak inne dziewczyny, tylko po prostu szlachetnie urodzona.

- Co tutaj robisz? - spytała chłopca.

- Pracuję – wyjaśnił krótko. - Pilnuję owiec. - wskazał ręką za siebie. Kiedy Elizabeth tam spojrzała, to zobaczyła stado pasących się owiec.

- Lubisz swoją pracę? - dopytywała się.

Chłopiec wzruszył ramionami. Nie był zbyt skory do rozmowy.

- Pilnuję owiec tylko dlatego, że muszę.

Elizabeth gwałtownie podniosła się z trawy, jakby o czymś sobie przypomniała. Wręczyła chłopcu bukiet kwiatów. Biegnąc przez łąkę, krzyknęła:

- Miło było poznać ciebie i Barriego! Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy!

Oby ojca nie było w domu, modliła się w drodze do domu. Inaczej czekały ją prawdziwe kłopoty.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Lyn 02.10.2014
    Super. Utrzymane w dobrym klimacie.
  • Nikey 02.10.2014
    Opowiadanie ma swój klimat, który zachęca do czytania. Powodzenia w dalszym pisaniu. :)
  • NataliaO 02.10.2014
    opowiadanie jest bardzo dobre, czyta się przyjemnie i bardzo wciąga , daje 5
  • KainaBref 11.05.2015
    trup na wstępie, planowanie morderstwa, a teraz powiało nudą. Powtórki, powtórki i jeszcze raz się :P Ale nadal mam ochotę czytać dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania