Poprzednie częściElizabeth - prolog

Elizabeth - rozdział 7 - ostatni

Następnego ranka, po wyrzuceniu Petru, Elizabeth nie zeszła na śniadanie. Nie ubrała się, ani nie rozczesała włosów, tylko siedziała na łóżku, pogrążona we własnych myślach. Jej zachowanie było jawnym buntem przeciwko rządom Andre w domu.

Około godziny dziewiątej ktoś zapukał do drzwi pokoju Elizabeth. Bez czekania na „proszę” do środka wszedł Andre. Obrzucił córkę zdziwionym spojrzeniem

- Nie zejdziesz na dół? - spytał łagodnie.

Andre dzisiaj był wyjątkowo wyrozumiały, jakby było mu wstyd za wczoraj.

- Nie jestem głodna – odpowiedziała Elizabeth i popatrzyła ojcu pewnie w oczy.

Mężczyzna zrobił zatroskaną minę i przysiadł na łóżku córki. Wyciągnął rękę i pogładził ją po włosach, delikatnie, z czułością.

- Kochanie – Andre mówił tak, jakby tłumaczył coś małemu dziecku. - Nie możesz się zadręczać. Takie rzeczy zdarzają się wśród służby. Cud, że przyłapałem Petrę, zanim zdążyła ukraść coś cennego. Proszę cię, nie przejmuj się tak nią, bo serce mi się kraje, gdy widzę cię taką smutną.

Elizabeth nie wierzyła w ani jedno słowo ojca. Dowiedziała się wczoraj od Petry, co tak naprawdę było powodem, dla którego Andre wyrzucił ją z domu. Chodziło o to, że garderobiana chciała wyznać Elizabeth prawdę, ale ojciec dziewczyny ubiegł Petrę i wyrzucił ją z domu.

- Niedługo twoje szesnaste urodziny. Trzeba pomyśleć o przyjęciu i gościach, których zechciałabyś na nich zobaczyć. Może udało by się zaprosić na nie Raya Mansfielda?

- Nie – sprzeciwiła się Elizabeth.

Andre zmarszczył brwi. Promyk szaleństwa zatańczył w jego oczach.

- Co powiedziałaś? - spytał drżącym głosem.

- Powiedziałam: nie. Nie będzie żadnego sztywnego przyjęcia z równie nadętymi gośćmi – wysyczała Elizabeth. - Zgadzałam się na te przyjęcia tylko ze względu na ciebie. Ale teraz to już koniec! Po tym, co zrobiłeś ojcze, nie będziesz już mną rządził. Nie zatańczę już, tak jak ty mi zagrasz.

Opanowanie Andre prysnęło w jednej chwili. Mężczyzna poderwał się z łóżka.

- Usiłowałem być dla ciebie dobry – z trudem wypowiedział te słowa. - Ale widzę, że to nie ma żadnego sensu. Radzę ci, przemyśl swoje zachowanie, młoda damo, bo inaczej gorzko tego pożałujesz.

Elizabeth prychnęła i założyła ręce na piersi. Miała gdzieś groźby ojca. Była gotowa na wszystko; nawet na to, że będzie musiała uciekać z domu. Wiedziała, że Petra przyjmie ją z otwartymi ramionami, mimo tego, że w jej domu Elizabeth nie będzie miała tak dobrych warunków, jak tutaj. Wolała jednak żyć z matką, którą kochała ją naprawdę, niż z ojcem, który ją oszukał.

Tej nocy Elizabeth wymknęła się z domu. Nie było jej żal zostawiać swojego dotychczasowego życia; cieszyła się wręcz, że już niedługo będzie mogła rozpocząć nowy rozdział. Nie mogła się doczekać, kiedy pozna swoją rodzinę ze strony matki.

Elizabeth wciąż pamiętała o obietnicy, jaką złożyła Petrze, ale zrezygnowała z planowania zemsty, bo wiedziała, że ucieczka ukochanej córki będzie dla Andre wystarczającym ciosem.

Zaczęło świtać. Elizabeth była już za granicami miasta. Teraz już wystarczyło tylko odnaleźć Petrę.

KONIEC

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • NataliaO 07.10.2014
    jak to koniec :(
  • wolfie 07.10.2014
    Ze względu na to, że mało osób czyta opowiadania z tej serii, postanowiłam ją zamknąć.
  • NataliaO 07.10.2014
    szkoda, mi się podobało to opowiadanie :(
  • wolfie 07.10.2014
    Cieszę się, że chociaż Tobie się podobało :)
  • wercia<3 18.10.2014
    Będziesz pisać dalej?? Prosze :)
  • KainaBref 11.05.2015
    nie pisz, absolutnie, po trzech nudnych rozdziałach kończy się wyśmienicie. Zostaw pole do popisu wyobraźni. Całość zebrała się na niezłą historyjkę. Szkoda, że rozsypały się rozdziały, i nie było trupa. Ale im dalej pisane, tym mniej błędów rzucało się w oczy. Dobrze:)
  • wolfie 11.05.2015
    Dziękuję bardzo za wszystkie opinie, Kaina :) Bardzo doceniam Twoje uwagi :)
  • KainaBref 11.05.2015
    nie ma za co, bylebyś się nie zrażała, a pracowała. Pamiętaj, że największym krytykiem naszej twórczości jesteśmy my sami:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania