Poprzednie częściKaszubskie wesele, cz.1. Płaszcz

Kaszubskie wesele, cz.9. W pruskiej armii.

cd.

Janek spojrzał na stoły. Niestety, nadal królowały tam tylko wódka i chleb. Z westchnieniem usiadł obok Ignacego, który wyraźnie stęsknił się za nim przez tę przecież krótką chwilę. Objawił swą tęsknotę przez podanie napełnionej już szklaneczki. Sam sięgnął po drugie szkło.

– No to, Janek, w górę. Już myślałem, że naprawdę jakaś dzioucha cię porwała. Wódka prawie wystygła.

– Wolałbym, aby stygło już jedzenie – odparł. – Kiedy coś dadzą na żołądek? Przecież to wesele… – Podniósł wódkę i wypił. Uuu… poczuł, że kolejnym toastem może przechylić miarę. Akurat orkiestra zaczęła ponownie grać. – Idęę potańczyyć…

Ruszył z inną Kaszubką w tany, ale nogi nie były już tak sprawne. Albo się zmęczyły dotychczasowymi podrygami, albo, co było bliższe prawdy, głowa nie była już w stanie dobrze nimi zawiadywać. Raz i drugi zgubił rytm, nawet nadepnął partnerce na nogę. Tylko uśmiechnęła się i mocniej ujęła Janka. Widocznie nie była to dla niej pierwszyzna.

Zatańczył jeden kawałek, zatańczył i drugi. Wreszcie podziękował partnerce i wrócił na swoje miejsce przy weselnym stole. Jeszcze się trzymał, ale czuł, że niedługo i na niego przyjdzie czas spoczynku, jeżeli dalej za jedzenie będzie mu służył tylko chleb. Zjeść, zjeść wreszcie coś gorącego, obfitego i tłustego, a nie tylko sam chleb – nie odmówił sąsiadom stuknięcia się szklaneczką, ale żołądek coraz natarczywiej domagał się porządnego posiłku. W głowie mocno szumiało, ściany weselnej izby znowu zaczęły dziwnie kołysać się i tracić proste kąty, jakby zbudował je murarz zafascynowany artystyczną secesją sprzed pół wieku.

W przebłysku ostatniej trzeźwej myśli chciał już sam udać się do kucharek i zapytać je, czy w ogóle zostanie podany gorący posiłek, nie zważając na groźbę uznania go za nieumiejącego się zachować na weselisku u Kaszubów. Musiał coś zjeść! I… jakby ktoś z miejscowych podsłuchał myśli Janka – w tym momencie kobiety zaczęły wnosić wazy z parującą zupą, półmiski z gorącym i zimnym mięsiwem oraz, na innych półmiskach, jajecznicę. Wreszcie, dotrwał!

Rzucił się do jedzenia, jakby przez miesiąc był trzymany tylko o chlebie i wodzie. Nalał zupy do podanego talerza, zjadł pośpiesznie, nie zważając, że parzy się w język od jej gorąca. Odsapnął i nałożył na talerz jajecznicę. Posmakował… pyszne!

– Jaak too robicie? – zagadnął sąsiada. – Baa… bardzo dobre. Z czyym jest?

– Jaajecznicę? – Sąsiad przestał na chwilę jeść, spojrzał lekko zamglonym wzrokiem na Janka i powtórzył: – Jaajecznicę? Z węgorzem.

– Z węęgorzem? Pyychota.

– Naazywamy jąą prażnica.

– Naaprawdę świeetnee...

Skończył ją jeść, odetchnął i zabrał się za gorące mięsiwo. Po chwili poczuł, że więcej nie zmieści w żołądku. Tak jak jeszcze przed pół godziną był wściekle głodny, tak teraz zjadł zbyt dużo. Przerwa w wychylaniu kieliszków i gorący posiłek przyniosły jednak spodziewany efekt – ściany izby zaczęły powoli się prostować, tak jak powinny wyglądać po ich postawieniu przez znającego fach budowniczego.

Wreszcie lepiej na duszy i ciele… zwłaszcza ciele! Janek rozejrzał się po sali. Przy stołach część miejsc była już wolna, zwłaszcza tam, gdzie wcześniej siedzieli mężczyźni. Słabi jacyś w wątpiach czy co? O, i Ignaca już nie ma, pewnie też padł na polu chwały. Nie ma się co dziwić, przecież już starszy z niego chłop…

W tym momencie poczuł stuknięcie w łokieć. Ignac właśnie siadał przy nim, sięgnął po butelkę i z szerokim uśmiechem zagadnął, już trochę rozwlekłym głosem:

– Coo, myyślałeś, że wysiaadłem? Najaadłeś się wreszcie? Noo too wypijmy, dobrze mi się z tobą gaada...

Twardy gość! Mocno już w leciech pociągnięty, a młodszych przetrzymał… Janek z podziwem spojrzał na towarzysza przy stole.

– Wypijjmy – odpowiedział. Teraz, po nasyceniu żołądka gorącym posiłkiem, czuł się już dużo lepiej; najgorsze minęło. – Zjedliśmy i mamy, jak u nas mówią, podkład pod picie.

– Niee – roześmiał się Ignac – doopiero teraz zjem. Aale jaadłem przed śluubem. Aa tyy niee chciaałeś prooszonego obiaadu, to baardziej cięę wzięęło…

Ech, te miejscowe zwyczaje! Janek solennie sobie przyrzekł, że teraz to już… zapamięta nauczkę na całe życie. Zwłaszcza przed proszonymi weseliskami. Jak gospodarze coś proponują, to wiedzą dlaczego…

Odkaszlnął po wypitym alkoholu, zagryzł mięsiwem. Teraz to może bawić się do białego rana! Ponownie rozejrzał się wokół. Pozostali przy stołach weselnicy także nie tracili czasu na pogawędki; napełniali żołądki gorącą strawą. Orkiestranci, którym ostatnie grane kawałki muzyki do tańca też niezbyt dobrze wychodziły, odłożyli instrumenty. Grali dla dobrej zabawy innych, teraz zajęli się własnymi, bardziej przyziemnymi potrzebami ciała.

Nie było muzyki, ale za to był dobry kompan do gawędy. Tak jak poprzednio Janek zabawiał towarzystwo opowieściami z wojska, tak teraz Ignac wspominał wielką wojnę na froncie zachodnim, którą spędził w pruskiej armii. Zaraz usiadło obok kilku innych weselników, chciwych opowieści wojennych. W miarę opowiadania staremu Kaszubowi nawet słowa przestały się rozciągać:

– Wiecie, co było najgorsze? Nie wielodniowe nawały wrogiej artylerii przed ofensywą. Cofaliśmy się kilometr czy dwa od pierwszej linii i przeczekiwaliśmy. Nie te samoloty, co obrzucały nas bombkami. Nawet nie czołgi, którymi Anglicy w szesnastym roku nas zaskoczyli. Później sami je mieliśmy, a i armatki pepanc wprowadzono.

– O, ja w pułku pepanc walczyłem w czterdziestym piątym – wtrącił się Janek. – Ale w polskim wojsku, przeciwko Niemcom – zaśmiał się.

– Byś się, Janek, urodził jeszcze pod pruskim, austriackim czy ruskim zaborem, to też byś musiał walczyć w ichnich armiach. Inaczej kulka w łeb. Polski wtedy jeszcze nie było. A jak przyszła do nas Polska w tysiąc dziewięćset dwudziestym, to młodzi wreszcie w polskim wojsku mogli służyć. Nikt nas nie musi uczyć, jak ją kochać. Tako gadają u nas „Mówimy Polak, czujemy Kaszuba”.

cdn.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • KarolaKorman 21.11.2016
    No, to teraz jak pojedli, mogą pić do białego rana :))) 5 :)
  • Zdzisław B. 21.11.2016
    Czytam, że znasz to z praktyki... :P
  • KarolaKorman 21.11.2016
    Z obserwacji :)))))
  • Zdzisław B. 21.11.2016
    ... to też empiria ;)
  • AndreaR 23.11.2016
    No, aż mnie sie jeść zachciało, od tej jajecznicy z węgorzem...;) 5
  • Zdzisław B. 23.11.2016
    Mnie też. Może gdzieś-kiedyś jeszcze tak robią na Kaszubach? Z chęcią posmakuję "prażnicy" :)
  • Margerita 08.12.2016
    pięć
  • Zdzisław B. 08.12.2016
    Znaczy - spodobało się.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania