Poprzednie częściKruk - prolog (świat wiedźmina)

Kruk - rozdział 13 (świat wiedźmina)

Wieżyczkę strażniczą na skraju Bindugi wypełnił nagle chrapliwy rechot, płosząc ptaki z pobliskich drzew. Zwykle na skraju lasu panował względny spokój, mącony jedynie echem codziennego życia pobliskiej wsi, tego dnia jednak ktoś wprowadził w tą spokojną okolicę nadzwyczajny rumor i zamęt.

- Polej lepiej, Cedrik! - zakrzyknął krępy jegomość, rozparty na rozklekotanym taborecie, drapiąc się po długiej, rudej brodzie. - Bo zaczynasz od rzeczy pierdolić.

- Gorzałka się kończy - zauważył spokojnie elf nazwany Cedrikiem, wlewając resztki trunku do drewnianego kufla swego gościa. - Wypiłeś już wszystko.

- Ja?! Ja wypiłem?! - Uniósł się krasnolud, opluwając przy tym niewzruszonego mężczyznę, jaki otarł wierzchem dłoni czoło i policzki. Znał karła zbyt długo by reagować na jego często przesadzone wrzaski. Bo choć serce miał dobre, awanturnikiem był jakich mało, rzucającym na każdym kroku kurwami i innymi nieprzyzwoitymi słowami, nie szczędząc przy tym barwnych epitetów. - Toć tylkom spróbował! Kapkę jeno!

- Uspokój się, Odrin. - Elf wstał. Podszedł do krawędzi drewnianej platformy, a następnie podążył tęsknym spojrzeniem wgłąb szumiącego matecznika. - Twój głos niesie się lepiej niż myślisz, nie zakłócaj spokoju mieszkańców lasu.

- Mówisz o Iorwecie i jego wiewiórach?

- Nie - zaprzeczył, nie oglądając się na brodacza, który odszedł do przeciwległego krańca wieżyczki, zbitej niechlujnie z kilku dech na krzyż. Nie zwracając uwagi na towarzysza, rozsznurował spodnie, po czym wysikał się na rosnące poniżej zimejki, pogwizdując przy tym radośnie. Cedrik przymknął powieki, usiłując odpędzić falę irytacji, jaka w jednej chwili zalała mędrczy umysł. Wiedział, że krasnolud robił mu na złość i nie zamierzał dawać mu satysfakcji, zdradzając jakiekolwiek emocje.

- Nooo! - ryknął, poprawiając skórzany pas, gdy zrównał się wreszcie z ciemnowłosym elfem. - Od razu lżej!

- Zbieracze chrustu z pewnością są ci wdzięczni za ten nadzwyczajny pokaz naturalnej fizjologii.

- A pies ich jebał - warknął Odrin, splunąwszy siarczyście w kierunku niknących w oddali wieśniaków. - Nadal nie rozumiem po co od lat siedzisz na tym cholernym drzewie i bronisz tych głupców.

- Jestem obrońcą wioski i tutejszym myśliwym, czuwam nad lasem i pilnuję by potwory nie zapuszczały się do wsi ani nie mordowały mieszkańców. Kolejni komendanci Flotsam mają ważniejsze sprawy na głowie niż dbanie o mieszkańców. Na przykład picie, chędożenie i urządzanie egzekucji.

- Żeby jeszcze ci twoi mieszkańcy byli czegoś warci. Szedłem ci ja, rozumiesz, przez Binduge i wyobraź sobie, że palcami mnie wytkano, jakbym w gównie się cały wytarzał. A jeden taki, chuj łysy, do mnie "nie dość, że karzeł to jeszcze rudy, patrzajcie ludziska!" i rży jak baran. To ja do niego "stul pysk, kmiocie, bo jak ci przypierdolę to cię własna stara nie pozna i zamknie w oborze, myśląc, żeś świnia!" Poczerwieniał cały jak burak, bo reszta hołoty kpinkować zaczęła, i do mnie z mordą, że...

- Jestem, Cedriku.

Strażnik uniósł głowę ku przyjacielowi, który wdrapywał się właśnie po wąskiej drabinie. Zaraz stanął tuż przy Odrinie, nie racząc się nawet przywitać. Górowali teraz nad nim obaj smukli i wysocy, zupełnie ignorując jego obecność.

- Caedmil, Seherimie. - Ciemnowłosy uśmiechnął się ledwo zauważalnie. - Nim przejdziemy do obowiązków... przechodziłeś przez wieś. Widziałeś dziś Moril?

- Tak, ale tylko przez chwilę. Olśniewająca jak zawsze. Dlaczego pytasz?

Cedrik milczał dłuższą chwilę, a na pociągłą twarz wstąpiło szczere strapienie. Moril była najpiękniejszą Aen'Saidhe jaką kiedykolwiek widział świat. Alabastrowa cera nie znała skazy. Na delikatnie zarysowanych kościach policzkowych tańczył zwykle lekki rumieniec nadając jej nadzwyczajnego uroku. Oczy miała duże, sarnie, przywodzące na myśl dwa akwamaryny z najsłynniejszych wystaw jubilerskich Novigradu. Na wątłe ramiona lekkimi spiralami opadały długie włosy o najjaśniejszym odcieniu pól skąpanych w popołudniowym słońcu, idealne ciało zaś, skryte zwykle pod materiałami zwiewnych sukienek, kusiło każdego, kto tylko zoczył ją choćby i z daleka. Niektórzy twierdzili nawet, że urodą przyćmiewała samą Francescę Findabair, uchodzącą za najpiękniejszą kobietę świata. Jednak Moril nie była ani królową, ani czarodziejką. Nie potrafiła walczyć, nie potrafiła nawet nienawidzić - była dobrocią w najczystszej postaci. Wiedział o tym doskonale i dlatego każdego dnia zasypiał i budził się z tą samą obawą, że nadejdzie kiedyś moment, w którym Seherim wpadnie na strażnicę zalany łzami, jakie w żaden sposób nie przywrócą Moril do życia.

- Dla spokoju, mój przyjacielu - odrzekł wreszcie, odwracając wzrok od ciemnych, przepełnionych ślepą miłością oczu.

- Las dziś wygląda na spokojny. - Seherim podążył spojrzeniem za towarzyszem, lustrując ścianę bujających się ospale drzew.

- To prawda, jednak coś wisi w powietrzu. Zbliża się nieszczęście...

- Znów miałeś wizje?

Cedrik pokiwał wolno głową. Odkąd pamiętał miał dar, bardzo silny i niebezpieczny. Był pewnego rodzaju medium, które nie panowało nad zsyłanymi obrazami. Nie chciał próbować poskramiania swej rzadkiej umiejętności, nie chciał o niej nawet myśleć. Wizje wyniszczały go od środka, doprowadzały na skraj wytrzymałości. Jedynie alkohol był w stanie stłumić je choć odrobinę i dlatego pił w każdym możliwym momencie.

- Złe wieści nadlecą na kruczych skrzydłach. Lis chronić będzie swoich, nie opuści nory. Mroczny czas wkrótce nadejdzie, krew popłynie rzekami. Z oddali rozbrzmi lwi ryk, a topór...

- Dość tego pierdolenia! - Nie wytrzymał Odrin, unosząc krępe ręce w napadzie desperacji. - Ja wiem, Cedrik, że dużo pijesz, ja wiem. Sam nie stronię od gorzałki... Ale te dziwne mamroty są bardziej niż niepokojące, chłopie. Czułem się jak w jakiejś pieprzonej sekcie!

- Naturalnie - odparł elf, westchnąwszy ukradkiem. - Nie powinienem poruszać tego tematu w miejscu takim jak to...

Drgnął, gdy chłodny wiatr nasycony nieprzyjemną wonią, szarpnął za brązowe kosmyki, a po plecach przeszedł mu nieprzyjemny dreszcz. Przywodził teraz na myśl wilka strzygącego uszami, który choć nie wiedział jeszcze w czym rzecz, wyczuwał wyraźnie echo nadchodzącego niebezpieczeństwa.

- Bić na alarm - szepnął, dostrzegając w oddali dwóch wieśniaków biegnących na złamanie karku w stronę wioski, za którymi podążały chmarą drobne sylwetki. - Nekkery!

- Nekkery! - ryknął Seherim, bijąc w przybity do konara dzwon. - Przygotować się!

Na zawieszonych wysoko platformach zapanował rumor. Obrońcy łapali za łuki i nakładali strzały, stając zaraz na swych pozycjach. Reszta pędem rzuciła się ku drabinom, by rzędem rozstawić się pod strażnicami, dzierżąc w spotniałych dłoniach miecze i włócznie. Nie było ich wielu. Większość mieszkańców nie chciało ryzykować zdrowia ani życia, pełniąc warty na obrzeżach wsi. Znaleźli się jednak i tacy, którym honor bądź osobiste pobudki zwyczajnie nie pozwalały zostawić Bindugi samej sobie, zaś Cedrik był ich przywódcą. Choć nieludzie mieli we Flotsam ciężki żywot, były członek Scoia'tael cieszył się akceptacją i względną wdzięcznością tutejszych mieszkańców. Był jedyną osobą mogącą dowodzić niewielką grupą defensorów. Liczył sobie więcej lat niż wskazywała na to przystojna, okryta obojętnością twarz. Posiadał najobszerniejszy bagaż doświadczeń i wiedzy na temat egzystujących w okolicach istot. Krążyły nawet pogłoski, że pamiętał czasy, kiedy ogromny las, nad jakim czuwał, wyrastał dopiero z kilku drobnych dębów i sosenek, a Flotsam nie istniało jeszcze na mapach. Nikt nie śmiał jednak zapytać o to samego Cedrika.

- RATUJCIEEE!

- Łucznicy, nakładać strzały! - zakomenderował Seherim, sam biorąc łuk do ręki.

Krasnolud ocknął się nagle, dopadając zaraz do drabiny. Ruszył w ślad za myśliwym, który zeskoczywszy z kilku ostatnich szczebli, w biegu wydawał rozkazy swym ludziom. Sam wyciągnął długi miecz o wąskim, typowo elfim ostrzu, a następnie stanął twardo na czele chłopów, jacy w obliczu zagrożenia zmuszeni byli wcielić się w żołnierzy z prawdziwego zdarzenia.

- Mój topór jest z wami! - rzucił brodacz, dobiegając do Cedrika. Chwycił potężną broń w krzepkie ręce, by następnie zamłynkować nią złowrogo. - Oj, dawnom toporkiem nie machał! A te małe ścierwa nadadzą się idealnie na rozruszanie mięśni.

Dwóch zbieraczy chrustu sinych z wysiłku, dobiegło do czekających w gotowości obrońców, po czym przyskoczyli do drabin, wspinając się na strażnicę.

- Te małe ścierwa nie są wiele większe od ciebie - mruknął elf, a oburzony krasnolud aż się zachłysnął powietrzem.

- Coś ty po...?!

- Łucznicy, strzelać! - krzyknął Seherim stojący nad nimi, a w las wniósł się grad strzał. Nekkery padały kolejno trafione przez szlifowane groty, podnosząc się zaraz z nieludzkimi skrzekami przepełnionymi wściekłością. Wojownicy pod dowództwem Cedrika ruszyli z bojowymi okrzykami, atakując potwory i dobijając ranne, ruszające się zdecydowanie wolniej od reszty.

Walka trwała w najlepsze. Odrin drąc się wniebogłosy, machał potężnym toporzyskiem, zmiatając wszystko co stało mu na drodze. Każde trafione monstrum okrzykiwał kurwimi synami, nie ograniczając się jednak do jednego tylko przekleństwa. Wszak w kwestiach wulgarnego słowotwórstwa był nieukoronowanym mistrzem.

Ciemnowłosy elf natomiast skakał sprawnie od jednego nekkera do drugiego, tnąc precyzyjnie nadzwyczaj szybkich przeciwników. Szpetne głowy toczyły się po ściółce, bryzgając juchą dookoła. W przeciwieństwie jednak do ludzi Cedrik był szybki i zwinny, z łatwością unikał opazurzone łapska, o szponach ostrzejszych niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Wieśniacy nie mieli tej przewagi, co i rusz słychać było pełne bólu i cierpienia wrzaski tych, którym szczęście bądź zwinność nie dopisały tego dnia.

- Chodźcie do tatusia, łajzy! - wrzasnął brodacz, gdy niedobitki Nekkertów pędem ruszyły w głąb lasu. Po krótkiej chwili oprócz jęku rannych, szumu drzew i przekleństw krasnoluda nie słychać było zupełnie nic.

- Ci którzy wyszli bez szwanku zajmą się rannymi - zakomenderował Cedrik, wytarłszy skrwawioną klingę o kawałek szmatki, jaką wyciągnął z kieszeni. - Przynieście nosze i wezwijcie zielarkę. Niech opatrzy rany, da coś na uśmierzenie bólu.

Milczący wieśniacy bez słowa sprzeciwu zabrali się do pracy. Wiedzieli, że gdyby nie były członek Scoia'tael wszyscy teraz leżeliby martwi.

- Wesoło tu macie - mruknął Odin, oparłszy się o trzon potężnej broni. - No, ale przynajmniej nie wieje nudą...

- Nekkery zwykle nie zapuszczają się tak blisko wioski - odparł Cedrik, obserwując bacznie ścianę drzew. - I nigdy w takich ilościach.

- I co to oznacza?

- Nie wiem. - Ciemnowłosy wzruszył ramionami, odwzajemniając spojrzenie. - Ale jakkolwiek nie brzmiałaby odpowiedź, nie wróży to nic dobrego.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Ozar 28.03.2018
    Jestem. Kufa pusto i cicho jak po śmierci organisty, albo po jakieś eboli!!!. No cóż dla mnie to zaszczyt komentować dalszy ciąg. Wprowadziłaś nowe postacie i to sie chwali, bo jak podejrzewam odegrają jakąś role w dalszych częściach. Ale chciałem ci coś innego poradzić, albo doradzić. Piszesz znakomite teksty, ale wiedźmin zawsze bedzie się kojarzył z Sapkowskim, tego już nigdy nie zmienisz. Moim zdaniem powinnaś połaczyć Kruka z tymi opowieściami ala wiedźmin tylko!!!!!!!! zmienić bohatera!!!. Niech to będzie chłopiec któremu dopiszesz historię życia i to jak stał się pogromcą potworów. Nazwij go inaczej. Nie wiedźminem. Prowadź wątek tych dwóch postaci równolegle aż w końcu sie spotkają. Widzę tu piękny materiał na powieść. Pogromca potworów i elf razem walczący z podłymi ludźmi. To moim zdaniem idealny pomysł na dobrą powieść.
  • Ewoile 30.03.2018
    Oczywiście, czasem bywa, że tworzę postacie na potrzeby jednego rozdziału, ale ani Odrin, ani Brus, ani nawet Deleriee nie należą do tej grupy bohaterów i przewijać się będą przez karty tej historii ;)
    Oo, dla mnie za to zaszczytem jest posiadać takiego wiernego czytelnika, serio! Wiesz co? Kiedyś przemknęło mi przez myśl, żeby wykorzystać fabułę z Kruka, ale bałam się, że byłaby zbyt podobna do Wiedźmina. Ale teraz przypomniałam sobie o innym pomyśle, który zapisany mam w moim "spisie pomysłów na opowiadania i powieści" i gdybym połączyła je ze sobą, wyszłoby coś całkiem interesującego. Pomyślę o tym, dzięki za sugestię ;)
  • Kapelusznik 04.11.2018
    Nowe postacie, nowe miejsce - fajnie
    Tekst: " - Te małe ścierwa nie są wiele większe od ciebie - mruknął elf, a oburzony krasnolud aż się zachłysnął powietrzem.
    - Coś ty po...?!" - zabił mnie XD
    Typowe spory krasnoludów i elfów - ach! - jak dawno czegoś takiego nie widziałem na stronicach!
    Sprawna akcja - fajny język - innymi słowy - super!
    5 i czytam dalej
  • Ewoile 08.11.2018
    Bardzo miło mi to słyszeć, naprawdę ♥

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania