Poprzednie częściKsięga Cieni: Wstęp

Księga Cieni: Rozdział 5

— Cholera. - powiedział cicho Realg sprawdzając stan rany. Wciąż z niej płyneła krew. Ciemna, prawie czarna co zauważyła Selia.

 

— Czy Wy macie czarną krew? — spytała zaciekawiona.

 

— Poniekąd tak. — odparł poczym wyjął swój miecz i spojżał na kobietę. Ta zlękła się. Widząc to Realg się zaśmiał co było trudne z jego raną.

 

— Spokojnie musze przypiec rane. Pomożesz mi w tym.

 

— C... co? Niby jak? — teraz kobieta zlękła się bardziej.

 

— Masz wciąż miecz?

 

— T... tak zabrałam jakiś z pobojowiska. Ale po co pytasz masz swój.

 

— To kryształ, nie nagrzewa się jak metal — wyjaśnił - Daj go. No na co czekasz? — spojrzała na niego podejrzliwie.

 

— Nie mamy ogniska jak chcesz go rozgrzać? — zapytała dając mu zdobyczny miecz.

 

— Magia. — odparł krótko łapiąc za klingę. Po chwili ostrze w miejscu za które trzymał było czerwone od gorąca. Szybkim ruchem przyłożył płaz miecza do szyi. Usłyszeć było można nieprzyjemne skwierczenie lecz nie krzyk z bólu, co zbiło Selie z tropu.

 

— Coraz bardziej mnie zaskakujesz Serenidzie.

 

— Odpoczniemy a potem skierujemy się na wschód, w stronę Białej Grani. Tam mieszka pewiem mag, mój przyjaciel.

 

— A co jeśli się nie zgodzę na pójście z tobą?

 

— Opcje masz dwie zostać i umrzeć, lub iść ze mną i przeżyć.

 

— Nie ma trzeciej opcji?

 

— Nie — odpar krótko

 

— Dupek! — Selia mała serdecznie dość tego Serenida. Niedość że jej rozkazuje, to jeszcze miał ją gdzieś.

 

— Znajdźmy jakies schronienie. - powiedzał nagle. — Tamten las będzie dobry dotrzemy do niego na noc.- wskazał palcem odległe drzewa.

 

— A żeby cię szlag trafił.— wysyczała przez zęby. Wyglądało na to że będzie skazana na Realga.

 

Jak mówił mistrz dotarli do granicy drzew późnym wieczorem. Rozbili obóz na niewielkiej polanie. Mistrz rozpalił ognisko, poczym usiadł pod drzewem. Selia z kolei postanowiła siąść w bezpiecznej odległości. Trwali tak w ciszy, słychać było jedynie palące się drewno, szum lasu oraz leśnie zwierzęta czyhające w gęstwinach. Selie dobijała ta cisza postanowiła troche lepiej poznać swego przymusowego towarzysza podróży.

 

— Dlaczego nosicie maski? — powiedziała pierwsze pytanie jakie przyszło jej do głowy.

 

— Taka tradycja. Nie możemy pokazywać twarzy, więc nosimy maski. - Serenid zaciągnął bardziej kaptur na głowe poczym zdjął maskę, dając ją Selii. Próbowała dostrzec jego twarz lecz cień rzucany przez kaptur to uniemożliwił. Zajeła się więc maską. Była oczywiście koloru czarnego, pokryta jakimiś symbolami.

 

— To pozwała rozpoznać właściciela, choć w praktyce sam wygląd maski świadczy o posiadaczu. — uprzedził pytanie mistrz.

 

— Łał jest piękna, tylko troche porysowana. — oddała maskę Realowi. Znów zapadła niezręczna cisza.

 

_ Mistrzu?

 

— Mów mi po imieniu tak będzie prościej.

 

— Dobrze. Tak więc Realgu jak to jest żyć tyle lat co ty?

 

— Zawsze o to pytacie. — spojrzał krzywo na swą rozmówczynie.

— Brałem udział w setkach bitew, widziałem rozkwit i upadek największego imperium jakie istniało. Lecz to straszne gdy patrzysz jak twoi przyjaciele starzeją się a potem umierają, a ty nie. — Serenid westchnął ciężko — Przynajmniej wciąż ktoś o nich pamięta.

 

— Przepraszam, nie wiedziałam. Czy...

 

— Dość pytań na dziś. - przerwał jej Realg. — Lepiej iść spać jutro czeka nas długi marsz.- mówiąc to położył sie pod drzewem. — Dobranoc Selio.

 

— Dobranoc. — odpowiedziała, niezadowolona z obrotu spraw.

 

Próbowała zasnąć, niestety ciągle zżerała ją ciekawość. Wstała i podeszła do Serenida najciszej jak mogła. Powoli zbliżyła rękę do twarzy jego. Już miała zdjąć maskę gdy ten złapał ją za nadgarstek, i pzyszpilił ją do drzewa, wykręcając jej rękę.

 

— Czy nie wiesz że ciekawość potrafi być zabójcza? — po tych słowach poczuła zimno ostrza na szyi. — Aż tak ci nie ufam, daruj sobie. Albo dołączysz do tych na pobojowisku. — wysyczał gniewnie.

 

— Ch... chyba mnie nie lubisz, co?

 

—Tylko trochę. — mistrz puścił Selie, chowając sztylet do rękawa.- Mam ich więcej, więc uważaj.- zagroził. — Teraz pozwól mi spać.

 

Z samego rana ruszyli przez gęsty las.

 

—Ałć. Głupie kolce, nie ma innej drogi? —spytała gdy wyjmowała kolejne kolce z ciała.

 

— Nie zrzędz, tylko idź. — Realg z kolei nie przejmował się krzakami jakby tylko ją kłuły

 

_ Ale przez krzaki? — oponowała Selia.— W ogóle czemu z tobą Idę?

 

_ Mne się pytasz? Choć jesteśmy blisko Białej Grani.

 

Ostatecznie wyszli z lasu, ukazła im się dolina będąca ponad kilometr niżej.

 

— Łał jak tu piękie — rozmarzyła sie Viris. Przez doline biegła rzeka w której odbijały się promienie słońca, jednocześnie nawadniając ogrąmne połacie łąk. Zapatrzona podeszła niebezpieczne blisko krawędzi.

 

— Zaraz spadniesz! — rzekł poirytowany Realg. Jego słowa wyrwały Selie z rozmyślań i gdy spojżała w dół, zaczęła potwornie głośno krzyczeć.

 

— Głośniej się nie dało!? — Serenid odciągnął przerażoną kobiete od krawędzi. — Ludzie. — stwierdził krótko. — Widzisz tamtą wieżę? - wskazał na wysoką na jakieś czterdzieści metrów strzelistą wieże, której nie zauważyła. Nagle ze szczytu wieży wystrzelił czerwony promien. Serenid zrobił jedynie krok w bok. Tajemnicza wiązka uderzyła w miejscu gdzie wcześniej stał, całkowicie anihilując trawe w miejscu uderzenia.

 

— Ignatiusie! Dawnego przyjaciela nie rozpoznajesz? — krzyknął Realg podchodząc bliżej wieży. Natychmiast wyszelił kolejny promień, Serenid znowu wykonał unik. Wtem z budynku dobiegł głęboki, donośny głos.

 

— Czego chcecie, nędzni śmiertelnicy?

 

— Gdybyś nie był martwy, to bym cię ukatrupił za te słowa Ignatiusie!

 

— Milcz! Jak śmiesz grozić wielkiemu i potężnemu arcymagowi!- odezwał się ponownie głos z wieży.

 

— Mówi to ten który wysadził swoje ciało w powietrze, próbując wzmocnić portal kryształami chaosu! - krzyknął Realg —Mam go serdecznie dość. — szepnął do swej towarzyszki.

 

— Dobrze wejdźcie. — głos "arcymaga" stacił rezon.

 

Gdy podeszli do drzwi te samoczynnie się otworzyły. Weszli do okrągłego pomieszczenia wszędzie walały sie papiery i księgi. Z powodu zasłoniętych okien wewnątrz panował niepokojący półmrok.

 

— Realgu, wpominałeś że ten mag jest martwy. Czy on jest...

 

— Duchem? - powiedziała postać w długiej do ziemi szacie. — Mniej więcej. Ale to tylko szczegół. Przedstawisz mnie swej przyjaciółce?

 

— Ignatius, mój ulubiony anty talent magiczny, Selia Viris generał wojsk króla Geodryka II.

 

— Miło panienkę w końcu poznać. — mag ucałował dłoń Selli. — Twój ojciec wiele nam o tobie opowiadał. No Realgu, nie mówiłeś że masz takie przyjaciółki

 

— I tak żadna by z tobą nie wytrzymała nawet minuty. — powiedział mistrz rozglądając się po pomieszczeniu. Zainteresowała go księga leżącą na pulpicie.

 

— Czyżby nowy nabytek z zakazanego archiwum?—- spytał przeglądając kolejne strony w języku którego nie znał, co było niezwykłe.

 

— Nie to książka kucharska. Są w niej ciekawe przepisy. Na przykład: pieczeń z jednorożca, czy też filet z syreny.

 

— Jesteś zdrowo walnięty, wiesz? — spytał ironicznie Realg.

 

— Wiem

 

— Przyszliście w jakimś ważnej  sprawie czy tak po prostu?

 

Realg wskazał na swoją ranę. Mag  przewrócił oczami.

 

— Który to raz kiedy składam cię do kupy? - spytał ironicznie Ignatius. — Dobra choć za mną. A Selio jak chcesz to możesz się tu rozejrzeć.

 

Kobieta postanowiła zwiedzić wieżę Ignatiusa. Zastanawiała się dlaczego czarodzieje zawsze mieszkają w wieżach lub podobnych budowlach. Jakimś sposobem trafiła do czegoś co wyglądało na bibliotekę. Przeglądając  książki trafiła na jedną o ciekawym tytule.

 

— „Zakon Tajemnice i mity" — przeczytała tytuł, a następnie zatratiła się w lekturze.

 

Zdążyła przeczytać jedynie jeden rozdział, gdy przerwał jej głos Realga

 

— Weź tą igłę ode mnie albo cię zabiję.

 

Zaintrygowana poszła w stronę źródła głosu

 

— Realg, czy ty musisz się bać akurat

igieł?

 

— Nie boję się tylko nie chce walczyć potem z moim klonem pragnącym mojej śmierci.

 

— To tylko wymówka, poza tym to tylko środek znieczulający.

 

Gdy otworzyła drzwi do salonu zobaczyła Realga próbującego nie dopuścić Ignatiusa do swej szyi. Mistrz nie miał maski która leżała na stoliku obok kominka. Lecz mimo tego nie mogła zobaczyć jego twarzy bo co chwilę zasłaniał jej mag.

 

— Co tu się dzieje? — spytała

Obaj spojrzeli na nią zakłopotani. Czarodziej odsunął się od Serenida który szybko sięgnął po maskę, kolejny raz prawie jej się udało zobaczyć prawdziwe oblicze mistrza.

 

— Wielki i nieustraszony mistrz Realg esh Xsadar boi się igieł. — wskazał na strzykawkę.

 

_Nie prawda! — krzyknął urażony Serenid, po czym z dzielił maga przez łeb.

 

_  Ała za co? — spytał Ignatius masując swoją głowę przez co zmierzwił swoje bląd włosy.

 

— Zwiń pysk! Ja ci po prostu nie ufam. Nie wiadomo co śiedzi ci głowie. Selio może ty mnie zszyjesz?

 

— Ja? D... dobra coś tam wiem co i jak więc mogę.

 

— Co za ulga. już myślałem że będę skazany na Ignatiusa,

 

Serenid siadł na fotelu opierając się o oparcie, podwinął kołnierz i zsunął materiał zakrywający szyje mistrza. Selia  nie pewnie wzięła do ręki igłą i nici. Zbliżyła ją do okropnie wyglądającej rany biegnącej przez całą długość gardła. Było widać ślady po przypalaniu, przypominała sobie ten straszny dźwięk gdy Realg przyłożył rozgrzanym miecz do rany. Nie wiedziała też jakim cudem można przeżyć takie obrażenia, przecież normalnie już by się wykrwawił a on jeszcze podróżował przez kilka dni. Ostrożnie zszyła gardło co ciekawe rana przestała krwawić, a mistrz nawet nie skrzywił się przy operacji.

 

— G... gotowe. Cholera zaraz się porzygam. — pobiegła w stronę łazienki.

 

Mistrz spojrzał na maga

 

— Nie było tak źle? — czarodziej po kręcił przecząco głową. — A jednak. Muszę się przebrać masz jeszcze mojej stare ubrania?

 

— Mam ale wiesz że...

 

— Tak założyłem je jedynie raz ale to bez znaczenia mój aktualny ubiór jest przesiąknięty krwią śmierdzi śmiercią i jest poszarpany. Zapomniałem o czymś?

 

— Skrzynia obita skórą na drugim piętrze drzwi po prawej.

 

— Dziękuje.

 

Serenid poszedł, się przebrać, akurat gdy Selia wróciła z łazienki.

 

— Nigdy nie widziałam bardziej paskudnej rany. Tam były żyły i mięśnie...

 

— Zapażę ci herbaty ziołowej pomoże na żołądek.

 

Poszli oboje do obszernej kuchni. Pełna była ziół i przypraw z najdalszych zakątków świata.

 

— No no ty to masz zapasy. —pochwaliła maga

 

— Dziękuję wolę mieć środek na wszystko. Tak na wszelki wypadek. Realg poszedł się przebrać przyjdzie później.

 

— Aha, powiedz mi skąd znacie mojego ojca?

 

— Przez pewien czas byłem nadwornym magiem króla Ateriona ojca Geodryka, tam poznałem twojego ojca, Realgu też tam był. Przybył w sprawie ataków Rishan na granice. Trochę pogryzł się z Fergusem ale ostatecznie ustalili plan obronny. Niestety nie uwzględnili takiej armii z jaką się starliście. Podobno  była to masakra.

 

— Tak, chociaż przez pewien czas myśleliśmy że wygramy. Realg trzymał Rishan na środku. Niesamowite jak on potrafi przewidzieć ruchy wroga, oraz utrzymać pozycję mimo niewielkich sił. Jego umiejętności nie wystarczyły przy tak wielkiej przewadze Rishan. Dosłownie nas zalało. Przeżyłam tylko dlatego że przygniótł mnie trup żołnierza.

 

— A wiesz kto zranił tak Realga. Jego trudno trafić a co dopiero celnie uderzyć.

 

— Xseron Krwawy. Wyklęty. — uprzedził Selie Realg gdy wszedł do pokoju. Jego strój znacząco się zmienił. Szata była biała ze złotymi brzegami. Napierśnik oraz naramienniki także były białe wraz ze złotymi elementami. Najciekawsze było to że zamienił maskę.

 

— Wyglądasz jakbyś szedł do ślubu. — skomentowała strój Selia.

 

_ Tak jako panna młoda. — dodał Ignatius.

 

— Cisza, oboje. Ten strój założyłem gdy nadawano mi tytuł mistrza.

 

— A tak na serio, jest tak biały że w ogóle inna z ciebie osoba. — stwierdziła dziewczyna gdy spojrzała na maskę Serenida.

 

— Mówiłeś że maska dla was to jak druga twarz.

 

— Coś w ten deseń. Możemy mieć kilka muszą tylko mieć odpowiednie symbole.

 

— Czy wszystkie twoje stroje są takie same tylko różnią się kolorem? — spytał mag gdy zauważył spore podobieństwo do jego czarnego stroju.

 

— Może wróćmy do tematu Wyklętych. Nie wiem co robi takiego Vorgan ale by sprzymierzyć się z Rishanami, przecież ostatnio zdradzili.

 

— Może znalazł sposób na przekonanie ich do współpracy. - powiedzała Selia.

 

— Trzeba się przekonać musimy pojechać do Hierarchy, Zorlak najpewniej zdał już raport. Ale trzeba też dać mu  znać o innych pewnych problemach.

 

— Jakich? — spytała niepewnie dziewczyna.

 

— Księga, trzeba ją znaleźć zanim Vorgan zrobi z niej użytek

 

Mag wziął swój kostur z kryształem na końcu oraz założył spiczasty kapelusz z szerokim rondem, tak jak szata maga był czerwony.

 

— Na co czekamy, świat stoi na krawędzi zagłady a my tu siedzimy!

 

— Zgadzam się z Ignatiusem! — krzyknęła dziewczyna która także zaczeła się pakować. Serenid nie widząc sensu by dyskutować, poszedł po swoje rzeczy. Wyszli z wieży po południu mag chwalił się Selii swymi umiejętnościami magicznymi. Dla mistrza to były tylko tanie sztuczki. Wyruszyli w stronę granicy. Wydawało się że nie napotkają żadnych problemów na drodze, jak zwykle tak nie było.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania