Poprzednie częściKsięga Cieni: Wstęp

Księga Cieni: Rozdział 6

Przechodziła przez ciemne uliczki miasta starając się omijać patrole straży. Nikt i nic nie mogło jej zobaczyć, przydały się lata morderczych treningów. Miała jeden cel wejść nie zauważenie do pałacu i wykraść pewną rzecz. Co ciekawe zleceniodawcy nie sprecyzowali co ma konkretnie zabrać. Tak właśnie jest jak bierze się zlecenie w obskurnej ruderze.

 

– Cholera – szepnęła cicho gdy o mało nie wpadła na strażnika.

 

Miała poważny problem, stał dokładnie pod oknem przez które miała wejść. Nie zauważył jej tylko dlatego że sikał stojąc twarzą do ściany, chyba był pijany bo znosiło go na lewo. Mogła czekać lub działać, nigdy nie należała do cierpliwych osób. Podeszła do zajętego swoją czynnością żołnierza. Przewyższał ją o głowę.

 

– Wyjdzie ci to na zdrowie prześpij się. –powiedziała cicho do mężczyzny. Poczym go pod dusiła, nie zabiła go. Jakoś było go jej szkoda

 

Szczęściem było by nazwać znalezienie pełnego mieszka złota, ona z kolei znalazła drabinę stojącą niedaleko okna, co ułatwiło jej robotę. Po małej walce z rzeczonym przedmiocie ustawiła go pod okno.

 

– Ja to mam farta. – uśmiechnęła się gdy zobaczyła że okno przez które chcę wejść było uchylone.

 

Weszła do jakiegoś korytarza na podłodze leżały dywan na ścianach wisiały obrazy. Niestety za duże by ukraść nawet bez ramy. Skradała się naj ciszej jak mogła, nie pomagała w tym szkrzypąca podłoga. Co chwila trafiała na deskę która wydawała z siebie potępieńcze dźwięki. W końcu trafiła po odpowiednie drzwi. Uchyliła je powoli modląc się w duchy by były na oliwione. Jej modły zostały wysłuchane. Bez dźwięcznie weszła do pokoju. Nie było w nim jego właściciela co ułatwiało sprawę. Miała szukać jakiejś statuetki. Problem w tym że tam było z dziesięć takich figur. Chociaż nie jedna przykuła jej uwagę. Złota statuetka przedstawiająca mężczyznę ubranego w długie szaty z kapturem oraz pancerzem w postaci napierśnika i naramięnikków. Ale naj ciekawsze było to że nosił maskę.

 

– Serenid? Kto trzyma statuetkę Serenida w domu, przecież to nie legalne. – ten fakt bardzo ją zdziwił lecz teraz miała pewność co ma zabrać.

 

Ostrożnie zdjęła posążek z półki i włożyła do torby. Poczym wyślizgneła się z pokoju i spokojnie zeszła po drabinie która wciąż stała pod oknem. Teraz trzeba było wyminąć strażników, co było łatwe i udać się do zleceniodawcy.

 

Miejscem spotkania była karczma jedna z większych w mieście. Znali ją tam więc mogła bezpiecznie wejść głównymi dzwiami.

 

– Gdzie ten gość od zlecenia. – spytała znajomego karczmarza. Który aktualnie czyścił kufel.

 

– Przyszedł za niego jakiś inny facec. Wielki jak góra z wielgachnym żelastwem na plecach.– wskazał na siedzącego przy ścianie mężczyzne ubranego w szary płaszcz z kapturem. To co zdziwiło złodziejke to broń. Sporej wielkości młot z półtora metrowym drzewcem. Pod którym uginały się deski podłogi. Skądś kojarzyła tego gościa ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Usiadła na przeciwko zleceniodawcy który aktualnie jadł zupę. Co ciekawe nawet nie spojżał na nią tylko wgapiał się w miskę jakby znał tam złoto. Zakasłała by zwrócić na siebie uwagę. Tajemniczy gość przestał jeść odsunął na bok miskę i sięgnął po leżący obok jego ręki jakiś przedmiot. Myślała że to nóż albo inna broń. Lecz to była maska. Serenid jednym ruchem założył maskę i spojżał na kobietę swymi bijącymi błękitnym blaskiem oczami.

 

– Coś ci się nie spieszyło Sereno.

Skąd znał jej imię przecież nie przedstawiała się zleceniodawcy.

 

– Skąd mnie znasz Serenidzie? – spytała nie pewnie po nich można spodziewać się wszystkiego.

 

– Aż tak się nie zmieniłem! Mówił mi że minęło sporo czasu, ale żeby nie pamiętać kogoś kto uczył cię naszego języka albo alchemii?

 

– Zorlak!? To naprawdę ty – rzuciła się w ramiona Serenida który był jej jak wujek.- Czemu nie skontaktowałeś się ze mną inaczej?

 

– Hmmm pomyślmy, no może dlatego że z tobą nie da się inaczej skontaktować.

 

– Racja, czemu jesteś sam, gdzie mistrz?

 

– I po to przyjechałem. Nie wiem co z nim. Ostatni raz widziałem go podczas bitwy na ziemiach Narenii.

 

– Słyszałam o tym. Ale to może oznaczać że nie żyje!

 

– Żyje, żyję on miałby umrzeć? Przecież jego trudno zabić. A jeden wyklęty to za mało.

 

– Co posłałeś go na wykletego!?

 

– Co? Nie! Po pierwsze to on dowodził, po drugie to był Xseron nie mógł tak po prostu odpuścić.

 

– Zawsze wy z tym Xseronem! O co z nim chodzi? – krzyknęła gniewnie Serena. Ta wstała i miała wyjść z karczmy lecz została zatrzymana.

 

– A ty gdzie? - spytał Zorlak z troską w głosie.

 

– Odwiedzić starego znajomego on wie wszystko.

 

– Idę z tobą.

 

– Jak wolisz ,ale on ma że tak powiem problem z Zakonem.

 

– I tak pójdę.

 

– W taki razie choć.

 

Szli wąską uliczką wszędzie walały się beczki po jakimś alkoholu, ślad po tutejszych koneserach napojów procentowych. Dotarli po naj bardziej zabłodonej i śmierdzącej części uliczki.

 

– Musisz mieć ciekawych znajomych. Ciekawe co by na to powiedział Realg. –rzekł gdy zobaczył obskurne dzwi prowadzące chyba do ścieku.

 

– Wierz mi nie bez powodu mieszka w kanałach. Poza tym nazywają go Szczurem. – odparła Serena gdy siłowała się z drzwiami. - Pomożesz?

 

– A podobno jesteś silna. Odsuń się . – Zorlak kopnął z całej siły drzwi z których zostały smętnie wiszące zawiasy.

 

– Coś te drzwi trochę się zepsuły.

 

Serene krzywo spojżała na Serenida. I bez słowa przeszła przez próg. Okazało się że za drzwiami znajduję się mały pokoik z drabiną schodzącą w dół do ścieku.

 

Kanał jak to kanał, smród niezidentyfikowana maź płynąca jak zielona rzeka. Oraz szczątki śmiałków którzy myśleli że znajdą ukryte tu skarby, znaleźli tylko śmierć. Dziewczyna co chwilę kaszlała, nawet chusta nie pomagała z tym smrodem. Zorlak z kolei nucił jakąś starą piosenkę.

 

– Jak ty możesz wytrzymać w tym smrodzie?! – Złodziejka gwałtownie odwróciła się w stronę towarzysza. Ten tylko się zaśmiał cicho

 

– Moja maska tłumi wszelkie zapachy. –po tych słowach nie wytrzymał i zaczął się śmiać na całe gardło. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i kontynuowała marsz przez kanał.

 

– Zatłuke. – wysyczała przez zęby podczas gdy Serenid śmiał się już od kilku minut.

 

W końcu po niezbyt miłym dla niej ale jak zabawnym dla Zorlaka marszu dotarli do większej sali w w której ktoś zbudował chatkę.

 

– Troche leciwa ta rudera nawet chuchnięcie ją przewali.- stwierdził Serenid

 

– Architekt się znalazł. – odgryzła sie Serena. – Właź nie marudz.

 

– Jaka ona do niego podobna. - westchnął głośno mistrz.

 

Chata albo raczej rudera była skromna. Znajdowało się w niej łóżka zrobione ze skrzyń i siennika oraz kilka mebli, takich jak stół zrobiony beczek oraz desek.

 

– Carter! Wyłaź wiem że tam jesteś!- krzyknęła na całe gardło.

 

Nagle stos śmieci leżących pod dziurą w ścianie bo oknem tego nie dało się nazwać, poruszył się. Wyszedł z nich młody chłopak na oko dwadzieścia kilka lat.

 

– No Sereno że się z takim umawiasz? - stwierdził prześmiewczo Serenid lustrując chłopaka.

 

– Co on tu robi? Wydałaś mnie!? - powiedział przestraszony chłopak - Obiecałaś milczeć!

 

– Spokojnie on nie w sprawie tych podrobionych masek i amuletów.

 

Chłopach odetchnął z ulgą, i spojrzał na Zorlaka zacierając ręce.

 

– W takim razie interesik, tak? Witam szanownego klienta, mam tu wszystko co nielegalne. Od trucizn po rzeczy Zakonu. Wiem potrzebna ci nowa maska. – wyjął ze skrytki w podłodze skrzynkę, poczym otworzył. W środku było kilka masek wyglądających jak prawdziwe.

 

– Skąd ty...

 

– Przykro mi ale nie mogę zdradzić mojego dostawcy.

 

– Carter nie przyszliśmy na zakupy!

Sprzedawca nie pewnego towaru wyraźnie się obraził.

 

– To po co przyszliście?

 

– Podobno masz wtyki w każdym mieście, prawda?- spytał mistrz.

 

– A informacji szukacie, czego konkretnie?

 

– Szukam pewnego mistrza...

 

– C... co mistrza takiego zakonu, znaczy Serenida takiego jak ty?

 

– W zasadzie też jestem mistrzem.

 

– Pięknie, po prostu pięknie. Kogo szukacie bo ich jest kilku.

 

– Mistrza Realga esh Xsadar.

 

– Okej, to będzie czterysta dukatów. –

Serena oburzyła się na tą kwotę.

Starała sie wynegocjować niższą cenę lecz Carter podniósł jedynie cene. Dopiero groźba konfiskaty całego trefnego towary i wysłania go do siedziby Zakonu przekonała go do zniżenia kwoty o połowę. Po zakończeniu transakcji Serena wraz z Zorlakiem wyszli z chaty.

 

– Co teraz Sereno?

 

– Najpierw wyjdziemy z tego kanału. Śmierdzi jak nie wiem.

 

– Mi tam nie przeszkadza. - zaśmiał się Serenid

Następne częściKsięga Cieni: Rozdział 7

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania