Poprzednie częściKu zachodowi słońca 1.

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ku zachodowi słońca 2.

-W domu jest kilka osób, ktoś uzbrojony też, z pewnością. Pamiętaj, Dalton, absolutna cisza. Szukamy fantów, bierzemy i się zwijamy - instruował Michael. Szli powoli i ostrożnie w kierunku domu.

-Nie zacznij wariować. Harvey prosił o spokój, pamiętasz? - przypomniał Arthur.

-Harvey dostanie to co chce. To znaczy ... to czego chcemy wszyscy. A teraz skup się, kowboju. Mamy robotę do wykonania - kilkanaście metrów przed nimi znajdowały się drzwi wejściowie. Colt wiedział jednak o drugim wejściu, na tyłach. Z tego też skorzystali bandyci. Gdy Michael majstrował przy zamku, Arthur rozglądał się. Miał nadzieję, że nikt ich nie obserwuje - Zrobiłem dokładne rozeznanie. Staruszek mieszka na górze sam, kilka osób jest na dole. Ja sprawdzę górę, a ty dół. Stoi, Dalton? - spytał uśmiechając się krzywo Michael.

-Jak chcesz - odparł sucho Arthur.

-Voila - rzekł Colt gdy wytrychem udało mu się otworzyć drzwi - Niech nam szczęście sprzyja.

Michael wchodził zwinnie i bezgłośnie po schodach jak kot. Arthur rozpoczął poszukiwania kosztowności, od przestrzennej kuchni, jednak nie był w stanie znaleźć niczego. Obok kuchni znajdował się salon, jednak i tam mężczyzna nie widział nic wartego uwagi. Powoli rozmyślał, czy rozeznanie Colta było rzeczywiście tak szczegółowe. Co prawda miał na parterze jeszcze kilka pokoi, ale otworzenie drzwi groziłoby zbudzeniem się przebywających tam domowników. Dalton szukał wszędzie (a przynajmniej tak myślał), ale nie trafił na dosłownie nic. Jego cierpliwość była na granicy. Miał nadzieję, że może Michael ma cokolwiek. Aby to sprawdzić, starał się tak samo delikatnie jak on, wejść na górę, jednak nie był tak samo niesłyszalny. Na szczęście nie zbudził nikogo ze snu. Gdy znalazł się na górze, od razu dojrzał kompana, stojącego na korytarzu. Podszedł do niego.

-I? - spytał Arthur.

-I nic. Cholera jasna, tu nic nie ma - mówił najciszej jak się da Michael.

-Nie sprawdziłem jeszcze tych pomieszczeń gdzie prawdopodobnie śpią. Może coś tam będzie, ale pobudzimy ich, na pewno. Nie możemy narobić hałasu. Harvey ...

-Wiem co mówił, nie musisz mi przypominać - przerwał Michael - Ale ważniejszą częścią tej dyskusji były pieniądze. Nie wrócę stąd z niczym, Dalton. Nie ma mowy - Michael wydobył z pochwy nóż.

-Co ty do cholery chcesz zrobić? Oszalałeś? - spytał Arthur obserwując Michaela. Ten otworzył drzwi pokoju przed którym stali bez starania się o ciszę.

-Wstawaj - powiedział szybko do śpiącego mężczyzny. Starzec otworzył oczy niepewnie. Nie zrozumiał co się dzieje z początku, toteż Michael postanowił mu pomóc. Złapał mężczyznę za szyję, wywlókł z łóżka i rzucił go na ścianę.

-Dawaj fanty! - krzyknął patrząc w twarz starcowi.

-Michael! - próbował uspokoić Colta Arthur.

-Zamknij się, Dalton i współpracuj wreszcie.

-Sir, co tam się dzieje? - usłyszeli głos z dołu.

-Ty skończony idioto - powiedział Arthur, zauważając zbliżającego się mężczyznę z dubeltówką po schodach. Dalton wyjął rewolwer z kabury i strzelił momentalnie ponad głową zbliżającego się wroga, po czym zatrzasnął drzwi do pokoju. Nie chciał go zabić.

-Proszę, nie ... - mówił mężczyzna trzymany przez Colta.

-Gdzie są te jebane pieniądze, staruchu? Gadaj teraz! - wykrzykiwał Michael.

-Co ty narobiłeś, durniu. Znowu burdel! - krzyknął zły Arthur.

-Gdzie?! - starzec nie odpowiadał. Michael wściekł się za bardzo. Krzyknął, i przebił ciało człowieka trzymanym możem, docierając wprost do serca. Następnie wyjął narzędzie i dźgał starca jeszcze kilka razy. Za każdym razem niewyobrażalnie szybko, i niezwykle brutalnie. Starzec zmarł już od pierwszego cięcia.

-Kurwa, Colt - zaklął Arthur.

 

Tymczasem, mężczyzna z dubeltówką otrząsnął się po strzale ostrzegawczym Arthura. Wystrzelił w drzwi pokoju, kula przechodząc nie zrobiła jednak krzywdy kowbojom.

-Okno, Dalton. Ruszajmy! - wskazał Michael i wystrzelił z rewolwera w szkło. Arthur wściekły głupotą partnera, nie widział jednak innego wyjścia tym razem. Z dachu zeskoczyli na trawnik niżej, odległość nie była wielka. Gdy byli na ziemi, usłyszeli już strzały z okna.

-Na dworzu! - krzyczał strzelający. Jego celność nie była jednak idealna.

Mężczyźni rzucili się do ucieczki. Z domu wyskoczyło kilka osób, wszyscy uzbrojeni w sześciostrzałowce. Rzucili się w pogoń za bandytami, którzy zmierzali ku ukrytym w gęstwinie lasu koniom. Gdy już je ujrzeli, Michael obrócił się w kierunku goniących. Dobył drugi rewolwer i ostrzelał ich.

-Chodź, idioto! - złapał Colta za ramię Arthur - Nie zatrzymuj się!

Dobiegli

Momentalnie wskoczyli na wierzchowce i popędzili je. Uciekali w popłochu kilkanaście minut i zatrzymali się dopiero, gdy byli już bardzo daleko. Arthur oddychał ciężko.

-Wszystko zaplanowane? Ty skończony głupcze ... - Arthurowi nie nasuwały się na myśl już żadne słowa. Michael jednak, zanosił się śmiechem.

-Nie było nudno, Dalton. Nie bawiłeś się dobrze?

-Nie mamy nic. Oprócz trupa na koncie. Tak bardzo ci zależy na większych problemach? Kiedy wreszcie przestaniesz pakować nas w bagno? - mówił gniewnie z pretensjami Arthur.

-Spokojnie, kowboju. Tym razem racja, nie zdobyliśmy kasy. Ale będzie jeszcze wiele okazji. Wyrwiemy się, Arthur. Ciągle jesteśmy w grze.

-Zejdź mi już z oczu - powiedział sucho Arthur - Jedź od razu do obozu. Nie rób kolejnych głupot w saloonach.

-Spokojna głowa, Dalton. Spokojna - zapewnił Michael po czym popędził konia w kierunku obozu. Arthur westchnął ciężko.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Amica 06.02.2020
    Tak w skrócie:
    Jest dobrze i pisz dalej ;)
  • Raven18 06.02.2020
    Dziękuję!
  • Kocwiaczek 06.02.2020
    Błędów jest już niewiele. Trochę nie leży mi szyk w kilku zdaniach ale to moja subiektywną ocena więc nie ma się czym przejmować;) jest naprawdę nieźle. Ciekawy rozdział. Arthur powinien darować sobie taką znajomość. Colt nie ma szacunku do ludzkiego życia. Nie sądzę więc by znaczyło dla niego cokolwiek zabicie Arthura. Taka skończona łachudra. Ogółem 5 i czekam na kolejne udostępnienia :)
  • Raven18 06.02.2020
    Dziękuję bardzo!
  • Shogun 06.02.2020
    Naprawdę dobry rozdział, a Colt to głupiec. Niepotrzebnie zabijał człowieka, zwłaszcza, że chciał wyciągnąć od niego informacje. No a nie za dużo dowie się od trupa. Moim zdaniem nie nadaje się na kowboja i Arthur dobrze o tym wie. Czekam na następny rozdział oraz na to co będzie się dalej dziać. Błędów jest niewiele, co na plus. Robisz szybkie postępy :).
    Pozdrawiam ;).
  • Bajkopisarz 07.02.2020
    „Powoli rozmyślał, czy rozeznanie”
    Nie pasuje rozmyślał. To tak, jakby siedział w głębokim fotelu i dumał, rozważając wszystkie za i przeciw. Raczej coś w stylu „zaczynał wątpić”

    „tak samo delikatnie jak on, wejść na górę, jednak nie był tak samo”
    2 x tak samo

    „Ten otworzył drzwi pokoju przed którym stali bez starania się o ciszę.”
    Szyk. Teraz wychodzi na to, że stali nie dbając o ciszę, a zapewne chodzi o to, że weszli z hukiem?

    „zbliżającego się mężczyznę z dubeltówką po schodach”
    Szyk, bo inaczej dubeltówka dotyczy schodów

    „wystrzelił z rewolwera w szkło”
    Rewolweru

    „Arthur wściekły głupotą partnera”
    Wściekły na głupotę

    „była wielka. Gdy byli na ziemi, usłyszeli już strzały z okna.
    -Na dworzu! - krzyczał strzelający. Jego celność nie była
    Była-byli-była
    Na dworze

    Akcja się zawiązuje nieźle, mamy głównego bohatera, niewinną ofiarę i popaprańca, któremu się nie kibicuje, więc wszystko na swoim miejscu. Zastanawia nieco dość naiwny plan bandytów i kompletne nieprzygotowanie ucieczki, ale może umieją tylko na rympał, nie są geniuszami strategii. Trzeba tylko będzie o tym pamiętać w przyszłości, żeby nagle nie okazało się, że Colt to mistrz królewskich gambitów :)
  • Raven18 07.02.2020
    Colt, Coltem pozostanie :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania