Poprzednie częściKu zachodowi słońca 1.

Ku zachodowi słońca 4.

-Tak jak mówiłem, to nic pewnego - zaczął Mac, gdy cała trójka usiadła przy stoliku - Nie wiem czy pamiętacie, jak około miesiąca temu, przejechaliśmy się na północ, do miasteczka Caroline. Zauważyliśmy, że mają tam bank, który zdawało się, był w remoncie.

-Pamiętam - przyznał Harvey zamyślony. Arthur słuchał uważnie.

-Byłem tam ostatnio. Rozejrzałem się to tu, to tam. Zamówiłem szklankę whiskey w saloonie i spotkałem tam pewnego człowieka. Chwilę pogawędziliśmy, jak się okazało jest byłym pracownikiem banku. I to świeżym - zapijał smutki. I właśnie tutaj chcę podkreślić, że moje informacje nie są pewne.

-Pijani nie zawsze mówią prawdę, racja - przyznał Harvey - Kontynuuj.

-Zwierzył mi się, że wywalili go za przyłapanie ze sztabką złota w dłoni. Podobno tylko oglądał. Ten remont panowie ... oni nie naprawiali środka. To było dobudowywanie sejfu, ogromnego sejfu. Sztabek może być nawet kilkadziesiąt.

-Co tyle złota może robić w takiej małej mieścinie? - spytał sceptycznie Arthur.

-O to właśnie chodzi, Dalton - odparł Mac, bez emocji jak zawsze - Bez rozgłosu, bez szumu. Nie wiem dla kogo to przechowują, ale patrząc na taką ilość może chodzić nawet o własność rządową.

-Cholera ... - Harvey był niesamowicie zdumiony. Zdaje się, że nie brał do siebie powtarzanego przez Maca zdania, że "to nic pewnego".

-Nie widzi mi się ten pomysł. O ile jest w ogóle prawdą - powiedział Arthur. Jego niezadowolenie spowodowało grymas na twarzy Harveya.

-Daj spokój, Arthur. Skończ wreszcie narzekać. Być może to jest nasza chwila. Oby to była prawda synu - spojrzał na Maca i położył mu dłoń na ramieniu - Jeśli faktycznie znajdziemy tam kilkadziesiąt sztabek ... wreszcie się wyrwiemy. Wypłyniemy z tego kraju jak najdalej. Widzę to, panowie - Harv wstał - Widzę naszą wolność. Nasze szczęście, nasz raj. Zabierzemy stąd wszystkich. Uratujemy biedne kobiety, starych rewolwerowców wyślemy na wakacje. Wszyscy będziemy szczęśliwi. Przeżyjemy rozkwit, panowie. Czuję to.

-Najpierw trzeba to sprawdzić, nie zapominaj o tym - pohamował przyjaciela Arthur. Harvey przeszedł kilka kroków.

-Zawsze byłeś człowiekiem bez wizji, synu. Odkąd tylko pamiętam - zganił Daltona.

-Jestem realistą. Ale jeśli faktycznie coś z tego wyjdzie ... będę zadowolony. I tak jak mówiłem, zaufam ci Harvey - obiecał Arthur. Harvey odetchnął lekko

-Co robimy, szefie? - spytał Mac.

-Ja, ty, Michael i młody Charlie pojedziemy do Caroline. Dokładnie zbadamy sytuację. Jeśli dowiemy się czegokolwiek więcej, opracujemy plan. Arthur, pogadaj z Jasonem i przekaż mu, że wy też będziecie mi wkrótce potrzebni - Arthur skinął głową - Mac, pójdź po tę dwójkę - gdy Mac posłusznie skierował się w stronę namiotów kompanów, Harv spojrzał na Arthura.

-To będzie iskra, który wznieci pożar - powiedział Harvey uśmiechnięty, po czym odwrócił się i skierował się w stronę swojego wierzchowca.

-Oby nas nie spalił - powiedział pod nosem Arthur. Gdy Mac prowadził Charliego Rossa - ledwie dwudziesto trzy letniego czarnoskórego chłopaka - oraz Michaela, wzrok Daltona spotkał wzrok Colta. Szyderczy uśmiech nie znikał z twarzy mężczyzny. Arthur odwrócił wzrok i skierował się w stronę namiotu Jasona.

 

Gdy zbliżał się by porozmawiać z kompanem, w drodze zatrzymała go Anna Tyler - trzydziestoletnia blondynka, o łagodnej twarzy i usposobieniu.

-Arthur, o czym tyle rozmawialiście z Harveyem? - spytała przejęta.

-Być może o ... szansie dla nas. Przekonamy się niedługo - przyznał Arthur. Twarz Anny ciągle zdawała się wyrażać niepokój. Dalton zastanawiał się, co taka dobra dziewczyna robi w grupie bandziorów. Jednak odkąd pamięta, zawsze była z Harvem. Nie wiedział skąd się znali, ale to właśnie ona była przy nim pierwsza. Reszta kobiet w obozie pasowała zdecydowania bardziej do grupu zbirów. Tyler była kimś innym.

-Harvey jest inny ostatnimi czasy, nie uważasz?

-Panno Tyler ... - zrobił pauzę - Też to zauważyłem, ale ... zaufam mu. Nie wiem jak reszta, ale ja na pewno. Uratował nas już wiele razy. Damy radę, Anna - kobieta kiwnęła głową i spuściła wzrok. Bez jakiegokolwiek następnego słowa odeszła. Nigdy nie mówiła za wiele. Arthur chciał coś powiedzieć, jeszcze ją zatrzymać, ale nie wiedział co istotnego mógłby rzec. Otworzył już usta, lecz szybko je zamknął. Westchnął i skierował kroki ku namiotowi do którego zmierzał. Na łóżku siedział Jason polerujący rewolwer.

-Shanon - zawołał Arthur będąc blisko. Jason Shanon był młodszy o trzy lata od Arthura, miał długie, ciemne włosy, delikatny zarost, i kilka blizn na twarzy. Odwrócił głowę słysząc nazwisko.

-Arthur - przywitał się.

-Niedługo może będzie robota. Mac wypatrzył jakiś interes ze złotem. Nie wiadomo co z tego wyjdzie, miejmy nadzieję, że coś dobrego.

-Kolejny niezawodny plan? - zaśmiał się Jason przenosząc znowu wzrok na broń. Następnie ją odłożył i skierował kroki ku ognisku, rozpalonemu po środku obozu. Arthur podążył za nim.

-Tym razem nie Michael na to wpadł, więc wreszcie może coś wypali - mówił Arthur. Jason usiadł przy ognisku.

-Taką mam nadzieję - przyznał Jason. Jego ochrypły głos zabrzmiał teraz łagodnie. Arthur także postanowił przysiąść zmęczony.

-Chodzi o złoto. Może kilkadziesiąt sztabek.

-Dobra forsa - stwierdził Jason - Szczególnie jeśli plan będzie równie dobry.

-Harvey coś wymyśli - zapewnił Dalton. Jason skinął głową zgadzając się.

-Ee ... co u Juliet? - spytał nagle Arthur. To pytanie zaskoczyło nawet jego. Nigdy nie rozmawiał z Jasonem o takich sprawach. Nie darzyli się ogromną sympatią, toteż Dalton stwierdził, że wyszedł na idiotę. Juliet Shanon była żoną Jasona. Kobieta także przebywała w obozie. Trzydziestoletnia brunetka zawróciła Shanonowi w głowie.

-U niej ... w porządku - odparł nieco zaskoczony Jason.

-To dobrze - powiedział szybko Arthur.

 

Resztę wspólnego czasu przed ogniskiem spędzili w ciszy.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Kocwiaczek 08.02.2020
    Zauważyliśmy, że mają tam bank, który zdawało się, był w remoncie - zdawał się być albo po prostu był;

    Jeśli dowiemy się czegokolwiek więcej, opracujemy plan - albo czegokolwiek, albo czegoś więcej;

    To będzie iskra, który wznieci pożar - która, chyba że chodzi o osobę to- on będzie iskrą;

    dwudziesto trzy letniego - dwudziestotrzyletniego;

    wzrok Daltona spotkał wzrok Colta - wzrok sięgnął albo napotkał na oczu/oczy ( w sensie by nie było powtórzenia wzrok-wzrok-wzrok bo jest 3x);

    grupu zbirów - grupy;

    Bez jakiegokolwiek następnego słowa odeszła - bez słowa wyjaśnienia, bez odpowiedzi, albo po prostu bez slowa;

    Jason usiadł przy ognisku. - przy ogniu aby uniknąć powtórzenia

    Resztę wspólnego czasu przed ogniskiem spędzili w ciszy - przy ognisku, chociaż nie wiem czy trzeba to dodawać. Można napisać, że resztę wspólnego czasu spędzili w ciszy albo zapadła cisza bądź nie powiedzieli więcej już ani słowa.

    Oj się rozpisałam. Tekst zginął bo chyba za szybko udostepniłeś. Ale wypatrzylam i jestem. Nadal trwa cisza przed burzą. Czyta się dobrze tylko popraw błędy, a będzie jeszcze lepiej. Już wiem, że nienawidzę Colta ;) Mam jednak nadzieję, że ich plan wypali.
  • Shogun 08.02.2020
    Kurcze, gdzieś zaginął twój tekst, ale na szczęście jestem :). Tak jak napisała Kocwiaczek, poprawisz błędy i będzie super. No, coś im się udało znaleźć. Zastanawiam się czy wszystko wypali. Mam dwie teorie na to jak wszystko rozegrasz :D. Albo im się uda ta akcja, albo Colt w jakiś sposób im przeszkodzi i poniosą porażkę. Oczywiście są to moje domysły, ale nie będę już gdybał. Czekam z niecierpliwością na następną część.
    Pozdrawiam :).
  • Bajkopisarz 09.02.2020
    „tam ostatnio. Rozejrzałem się to tu, to tam. Zamówiłem szklankę whiskey w saloonie i spotkałem tam”
    Za dużo zaimków na metr kwadratowy zdania
    „byłym pracownikiem banku. I to świeżym „
    Świeżym byłym? Trochę niejasne. Jeśli tak, to lepiej coś w stylu „świeżo zwolnionym”

    1. Najpierw trzeba to sprawdzić, - ARTHUR
    2. pojedziemy do Caroline. Dokładnie zbadamy sytuację -HARV
    Obaj mówią w zasadzie to samo, ale między tymi wypowiedziami Harv ma pretensje do Arthura, ze ten ma wątpliwości i nie jest entuzjastą. Po czym zarządza dokładnie to o co wnosił Arthur. To trochę nie trzyma się kupy.
    „dwudziesto trzy letniego czarnoskórego”
    Dwudziestotrzyletniego
    „wzrok Daltona spotkał wzrok Colta. Szyderczy uśmiech nie znikał z twarzy mężczyzny. Arthur odwrócił wzrok”
    3 x wzrok

    No, czas na koniec ciszy, prosimy o burzę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania