Poprzednie częściMielenie jęzorem

Mielenie jęzorem – kontynuacja 3

Niestety, ojciec dziecka nie uznał wyników badań z kliniki w Niemczech i domagał się ponowienia ich, przynajmniej w dwóch naszych szpitalach. Chcąc go zadowolić szukałam sposobności szybkiego przeprowadzenia badania cytogenetycznego, które pozwoliłoby stwierdzić czy liczba chromosomów w kariotypie dziecka jest odpowiednia, czy odbiega od normy. Badanie w naszym mieście kosztowało tysiąc czterysta złotych i trzeba było czekać kilka miesięcy. Dlatego pojechałam do Krakowa, gdzie tam za pięćset złotych wykonano badanie od ręki, lecz potrzebowałam jeszcze jednego. Nikt mi nie chciał pomóc, a tym bardziej współczuć. Jeszcze nie wiedząc, czemu nie mogłam skontaktować się z moimi rodzicami, ich telefony nie odpowiadały, listy polecone wracały. Dopiero jak wysłałam listy do ich sąsiadów, na jeden otrzymałam odpowiedź – wyjęła z etui telefonu pojedynczą kartkę, rozłożyła i przeczytała.

„Halszka twoi rodzice są w areszcie po tym jak pod ich oknami antyaborcjoniści zorganizowali pikietę z megafonami i tablicami, na których były obrazy rozszarpanych, zakrwawionych, rozczłonkowanych ludzkich płodów. Nazywali ich mordercami nienarodzonych dzieci w łonach matek, tak głośno się darli przez megafony jakby oni w salonie przeprowadzali ludobójstwo. Kamieniami wybili okna i odpryski szkła poraniły twoją matkę, wtedy ojciec wyszedł do tych ludzi i prosił, żeby przestali się tak zachowywać, bo oni niczego złego nie zrobili. Starsze, najbardziej agresywne, najpierw go wyzywały od komunistów, a następnie zaczęły go bić, czym tylko mogły. Kiedy twoja matka to zobaczyła wybiegła bronić męża i jej się też solidnie dostało. Widząc, co się dzieje zadzwoniłam po policję, przyjechali nawet szybko i aresztowali tylko twoich rodziców za napaść na uczestników pokojowej manifestacji. Zostali poszkodowani i lekarz pogotowia opatrzył ich rany, lecz kilkadziesiąt osób wniosło przeciw nim oskarżenie”.

Podczas odwiedzania kolejnych placówek medycznych spotkałam się z utartym sloganem, który był powtarzany jak mantra. Wyjątkowo często wmawia się pacjentkom cierpiącym na różne dolegliwościach skrajnie odmienne, że ciąża je wyleczy. Cześć w dobrej wierze zachodzi i kiedy zjawiają się w gabinetach z brzuchem jeszcze bardziej chore, dowiadują się o zwiększonym ryzyku wad płodu, które wzrastają wraz z wiekiem przyszłej mamy.

Siedząc na krzesełku przed rejestracją oblegną przez tłumy, przypadkiem dowiedziałam się od jednej pacjentki jak można za darmo przeprowadzić badanie. Geniusz kombinacji polegał na uzyskaniu skierowania na poradę genetyczną, koniecznie bez wypisywania, o jakie konkretnie chodzi badania. Wystarczyło telefonicznie zarejestrować się w Łodzi, umówić się na wizytę, tam pobiorą krew i wyniki prześlą do domu.

Tylko nie miał mi, kto towarzyszyć w drodze. Podróż do Krakowa mnie wykończyła. Zdobyłam skierowanie i walczyłam o przeprowadzenie na miejscu, ale spotkałam się z blokowaniem dostępu do badania. Kiedy udało mi się zmusić w końcu lekarzy do przeprowadzenia, to nie powiedziano mi prawdy z uwagi, jak to później określili „oszczędzali stresu kobiecie w ciąży”. Specjaliści zamiast pomóc, zwodzili mnie, i nagle okazało się, że jest za późno na dokonanie zabiegu i muszę urodzić.

Przez cały okres ciąży czułam sie źle, stale chorowałam i nie byłam w stanie zająć się córkami. Halvar bez mojej zgody zabrał dziewczynki do swoich rodziców, a ja nie miałam nawet siły oponować.

Obecność dodatkowego chromosomu trzynaście zazwyczaj powoduje samoistne poronienie, a jak dochodzi do porodu to dużo dzieci rodzi się też martwa. W moim przypadku było inaczej, urodziłam syna z zespołem Patau, który miał niską wagę urodzeniową, duże ubytki skóry głowy, rozszczep wargi i podniebienia oraz bardzo poważne zaburzenia narządu wzroku. Wady wrodzone serca, nerek, układu nerwowego i rozrodczego nie były widoczne. Większość niemowlaków umiera w ciągu kilku dni, lecz moje dziecko cierpiało przez miesiące, a ja każdego dnia rozpaczałam, bo nie byłam w stanie go uleczyć.

- Otrzymałaś jakąś pomoc? – zapytałem i popatrzyłem na nią.

W jej oczach zobaczyłem łzy, już myślałem, że się rozpłacze. Ona spojrzała na mnie wzrokiem, który widział znacznie więcej cierpienia niż byłem sobie w stanie wyobrazić i mówiła nie o sobie tylko jakby o kimś innym.

- Gdybym zrezygnowała z pracy dostałabym od państwa tysiąc czterysta złotych świadczenia pielęgnacyjnego, w innym przypadku nie przysługuje.

- A ojciec dziecka i jego rodzice? – dopytywałem się chcąc znać szczegóły.

- Jeszcze w ten sam dzień jak wróciłam ze szpitala z synem, pojawili się dziadkowie, przelotnie spojrzeli i orzekli, że to nie jest dziecko ich syna i Bóg ukarał bachora za moje grzechy. Córki ich syna są zdrowe, a ten znajda ma w sobie złą krew.

- To jest niemożliwe! Przecież łatwo można sprawdzić czyje jest dziecko, wystarczy tylko zrobić badanie DNA i wszystko jasne. Chyba, że oni psychicznie chorują– przerwałem brutalnie jej wypowiedz ze względu na treść, jaka nie mieściła się w ramach cywilizowanego świata.

Dziwny uśmiech zagościł przez chwilę na jej twarzy, jakby połknęła łyżkę dziegciu i ten „wspaniały” smak wywołał radość na jej licu.

- Konrad czy ty oczekiwałeś usłyszeć odpowiedź, że bardzo pomagali, opiekowali się swoim chorym wnukiem, troszczyli się o nas, wspierali mnie psychicznie, jak synek umierał na moich rekach?

- Oczywiście – pełen przekonania odpowiedziałem – skoro zmusili ciebie do urodzenia dziecka, o którym wiadomo było, że jest bardzo chore i po przyjściu na świat cierpieć będzie straszne męki do samej śmierci. W moim przekonaniu swoim działaniem wzięli pełną odpowiedzialność za to życie.

- Może zabrzmi to dziwnie, lecz postępowali identycznie jak inni antyaborcjonaliści, którzy tak chętnie protestują przeciwko wszelkiej aborcji, lecz nie zabiegają o powstanie większej liczby hospicjów perinatalnych, w których rodzice otrzymują psychologiczną i lekarską pomoc, kiedy płód ma ciężkie i nieuleczalne wady. Placówek tego typu w całej Polsce jest czternaście i utrzymują się z datków darczyńców, ponieważ Narodowy Fundusz Zdrowia nawet złotówki nie daje. Nasza we Wrocławiu wraz ze swoimi filiami w Jeleniej Górze, Wałbrzychu, Zgorzelcu i Kłodzku pomaga stu dzieciom, a potrzeby są dużo większe. Niestety nie ma czegoś takiego w Legnicy i Zielonej Górze widocznie tam takich potrzeb nie ma w wyniku bliskiego sąsiadowania z Niemcami, albo nie powstały z braku środków finansowych.

Jedno tylko dodam, że ci, co najbardziej krzyczą i domagają się pozbawienia praw kobiet do decydowania o sobie i swoim potomstwie nie przepracowali nawet jednej sekundy, jako wolontariusze przy chorych dzieciach, a nawet żadnego z nich na oczy nie chcieli zobaczyć.

Byłem nie tylko wstrząśnięty, lecz zaszokowany usłyszaną historią życia, że nawet nie odganiałem spijających ze mnie krew komarów. Prawie pełna butelka piwa ciążyła mi w ręce, lecz gdy chciałem przepłukać ściśnięte gardło, odstawiłem ją na stolik, ponieważ płyn palił jak kwas moje wnętrzności.

- A ojciec dziecka? – zapytałem nieśmiało.

- Lał mnie w pysk, kopał gdzie popadnie, w taki sposób odreagowywał chorobę syna. Kiedy mały umarł i domagałam się powrotu córek do domu, z pomocą wymiaru sprawiedliwości wyrzucił mnie ze swojego mieszkania, a z życia znacznie wcześniej. Przez czas ciąży i mojej opieki nad małym pozbawił mnie prawnie, praw do moich dzieci.

- Dlaczego przyszłaś do mnie, a nie pojechałaś do swoich rodziców? – zapytałem chcąc mieć pewność we własnych przypuszczeniach.

- Z prostej przyczyny. Gdybym wyjechała to nie wdziałabym własnych córeczek i z tego powodu przyszłam do ciebie. Dzisiaj po pracy poszłam w pobliże mojego byłego mieszkania i z ukrycia obserwowałam jak pięknie bawiły się na placu zabaw. Niestety nie mogłam podejść, ponieważ gdyby tak się stało ukryliby moje skarby przed wyrodną matką.

Jeszcze, jako dziecko słyszałem takie zdanie, że rautując komuś życie, bierzesz za niego odpowiedzialność, lecz nie wiedziałem, jakie powiedzenie jest, gdy się bezinteresownie pomaga. Chciałem mieć pewność, co do swojej podjętej decyzji, spojrzałem na Halszkę i nie dostrzegłem w niej zdanej histerii. Siedziała przede mną kobieta opanowana i zdeterminowana, więc najbliższa psychicznie moim koleżankom szkolnym. Takie osoby znałem i rozumiałem z nimi można było wiele zyskać albo znacznie więcej stracić.

- Nie rozpaczasz?

- Bardzo tylko nie mogę tego okazać, ponieważ mam zamiar walczyć o córki i nie mogę dać ich ojcu oraz jego rodzicom powodów do podważania mojego zdrowia psychicznego. W naszym kraju jest takie powiedzenie „Jak cię widzą tak cię piszą”, czyli oceniają ciebie po wyglądzie, a nie po uczynkach.

- Posłuchaj mnie uważnie, ponieważ chcę tobie pomóc, lecz jeszcze nie wiem jak mam tego dokonać. Obiecuję, że się tego dowiem, ponieważ jesteś dla mnie przekonywująca. Gdybyś mi, jako pierwsza opowiedziała tą niesamowitą historię nigdy bym tobie nie uwierzył i potraktował dość obcesowo. Jednak już tak postąpiłem i później żałowałem zbagatelizowania autentycznych przeżyć i doznanych potworności.

Swoją pierwszą polską dziewczynę poznałem niedługo po przyjeździe, jak wracałem z kursu językowego z prowadzącą. Chcąc mieć dłuższą możliwość konwersacji w języku polskim zaprosiłem lektorkę do kawiarni i tam obsługiwała nas prześliczna dziewczyna. Kelnerka bardzo mi się spodobała i od tamtej pory codziennie po pracy zjawiałem się w lokalu i szukałem sposobności do porozmawiania z nią niekoniecznie o zamówieniu i rachunku. Pewnego dnia nadarzyła się okazja do dłuższej rozmowy i zawarcia bliższej znajomości. Panienka okazała się wyjątkowo inteligentna, sympatyczna i uczynna, czyli taka, o jakiej mogłem tylko marzyć. Wynająłem mieszkanie, wyprowadziłem się z hotelu i zamieszkaliśmy razem. Moją radość z bycia z nią mąciła jej bezsenność, kiedy ja spałem ona w tym czasie w drugim pokoju oglądała w słuchawkach telewizor, albo czytała. Przemęczona zasypiała w dzień nawet przy posiłku. Najbardziej aktywna była jak szła, lub wracała z pracy. Zachowanie jej irytowało mnie i zaproponowałem jej wizytę u specjalisty. Zaskoczył mnie jej wyjątkowo widowiskowy zdecydowany sprzeciw, na pograniczu paniki. Teraz wiem, że nie powinienem naciskać ją na wizytę w poradni, tylko pozwolić jej samej na decydowanie o sobie. Jednak ja robiłem to z troski o nią oraz pełny dobrych chęci i spowodowałem u niej atak wściekłości. Kiedy się uspokoiła, w ramach przeprosin opowiedziała o sobie.

Rodzice jej wyjechali w dwa tysiące ósmym roku za granicę do pracy, każde do innego kraju, ją pozostawili pod opieką babci. Wtedy nie interesowała się, że nie mogli w kraju znaleźć pracy, ona chciała mieć tylko pełną rodzinę i chcąc zwrócić na siebie uwagę zaczęła wagarować, a jak już zjawiła się w szkole to przeszkadzała w lekcjach. Kradła w sklepach drobne przedmioty i przyłączała się do każdej manifestacji antyrządowej starając się być jak najbardziej widoczna. Została aresztowana w trakcie starć z policją i sąd skierował ją na oddział psychiatryczny przeznaczony dla młodzieży. Została przewieziona do szpitala w Starogardzie Gdańskim wybudowanym w dziewiętnastym wieku i umieszczona w powstałym w dwa tysiące dziewiątym roku oddziale dwudziestym trzecim gdzie umieszczano młodzież w wieku od trzynastu do osiemnastu lat z depresją, anoreksją, agresywnych oraz zbuntowanych. Niestety nie było tam odpowiedniej terapii i pomocy psychologów. W zamian była ordynator, która znęcała się nad podopiecznymi. Ubliżanie, poniżanie, bicie, usypywanie ścieżek z cukru z nakazem wciągania nosem było powszednie i zaliczało się do lekkich kar. Jeżeli zadała pytanie i nie znało się odpowiedzi, wtedy stało się na baczność przez osiem godzin, jeżeli ktoś nie był w wstanie stać, to przywiązywany był pasami do słupa. Ona za drobne przewinienie została zamknięta w izolatce na kilka miesięcy, kiedy wyszła widziała chłopca przywiązanego pasami do łóżka i załatwiającego się pod siebie, musiał leżeć długo, ponieważ materac przesiąkł i lało się na podłogę. Pewnego dnia zgwałcono tam dziewczynę i jej rodzice złożyli zawiadomienie do prokuratury, a ta nie ustaliła nawet winnego. Wydawała rozkazy pacjentom i za nie wykonanie podawała lek haloperidol, który wykręcał ręce i spinał mięśnie. Pielęgniarki wiedziały, że leków jest za dużo, więc w tajemnicy wyrzucały tabletki i zastrzyki.

Wolność wraz z innymi odzyskała w dwa tysiące dziesiątym roku po kontroli przeprowadzonej przez pracowników Rzecznika Praw Dziecka i wojewódzkiego konsultanta psychiatrii oraz późniejszej kontroli wojewódzkiej. Sprawa została nagłośniona w mediach, a w „Faktach” pani profesor powiedziała „Te dzieci trafiły do piekła, przecież to był obóz koncentracyjny, a jakie są skutki przebywania w obozie, wiemy od drugiej wojny światowej”.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Bożena Joanna 09.03.2018
    Ciekawy tekst o okrucieństwie, z którym spotkały się obie bohaterki. Okrucieństwo ze strony bliskich, którzy zostawiają bez pomocy żonę i matkę i traktują ją bezlitośnie. Drugi rodzaj okrucieństwa to instytucje, które powinny wspomagać osoby chore i nieszczęśliwe, a tego nie czynią. Prawdopodobnie osoby, które powinny wspomagać chorych i pokrzywdzonych, nie potrafią i nie powinny tego czynić. Czasami my sami, kiedy chcemy komuś pomóc w dobrej wierze, możemy popełnić błąd jak narrator tego opowiadania. Pozdrowienia!
  • Pasja 10.03.2018
    Temat który podjąłeś jest na czasie. I nikt nie powie, że to nieprawda. Tak się niestety dzieje. Kobieta najbardziej jest pokrzywdzona i to ona ponosi konsekwencje. Obie bohaterki przeszły piekło i to wśród bliskich im osób. Instytucje, które powinny pomóc wręcz przeciwnie stworzyły procedury nie do przeskoczenia. Halszka przeszła tragedię podwójnie. Patrzyła miesiącami na konanie jej synka.
    Jakim trzeba być człowiekiem, aby w ten sposób postępować jak jej mąż i teściowie.
    Czy uda jej się odzyskać córeczki.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Jeśli kobieta nie jest wspierana w trudnych sytuacjach życiowych, często nie ma sił aby podjąć trudne i ciężkie decyzje sama, co potem wpływa na życie jej samej i jej dzieci. Tak naprawdę człowiek jest sam ze swoim życiem w naszych czasach, jeśli liczy na pomoc, nawet gdy powinien ją otrzymać, rzeczywistość okazuje się inna.
  • NataliaO 12.03.2018
    jak zwykle ciekawy, interesujący, bardzo dobry tekst 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania