Nadprzyrodzona - Rozdział 4
Czułam, jak serce podchodziło mi do gardła, a nogi drżały z przerażenia. Przez zamknięte okno samochodu zobaczyłam płonącego wilka o czarnej, gęstej sierści. Miał on olbrzymie łapy i ostre pazury, którymi uderzał w nasz pojazd, a jego krwiste oczy pełne były nienawiści i gniewu. Nie chciałam robić mu krzywdy, bo gdzieś w głębi siebie przeczuwałam, że nie był on do końca zły. "To tak wygląda życie poza murami. Wszystko kręci się wokół zabijania nadprzyrodzonych, a co jeśli nie każdy z nich jest groźny? Może są wśród nich i dobrzy?"
- Wysiadajcie z samochodu! - krzyknął nagle Gerald, wyjmując torby z bronią z bagażnika.
Po chwili wszyscy stali już na zewnątrz, a płonący magicznym płomieniem wilk przybrał postać potężnego i masywnego lwa. Stał pośród otaczających go drzew i ludzi z bronią w rękach, ale nie zaatakował pierwszy. Powiew wiatru czochrał jego długą grzywę, która spadała mu na oczy.
-Zabić go! - krzyknął ktoś z tłumu.
Wszyscy zaczęli atakować zwierzę, a ja stałam, nie wiedząc, co robić. "Przecież on nic nam nie zrobił, a my mamy go tak po prostu zabić? To, że zaatakował nasz samochód, nic nie znaczy. Mógł się czegoś przestraszyć i wpaść na nas podczas ucieczki, bo gdyby chciał nas pożreć, już byśmy nie żyli." Lew zaczął odskakiwać z jednego boku na drugi, aby tylko uniknąć rzucanych w niego włóczni. Jednakże na nic to się nie zdało, ponieważ został trafiony w przednią łapę, a zaraz potem wyszczerzył ogromne kły. Pomimo rany na łapie zaatakował jednego z naszych, rzucając się na niego z pazurami. Ogromne cielsko stworzenia przyległo chłopaka należącego do naszej grupy. Byłam przestraszona i zdezorientowana. Cały sektor wpatrywał się w leżącego pod zwierzęciem nastolatka, zaś Gerald wyjął strzelbę i skierował w stronę lwa.
- Nie! - krzyknęłam, zrywając się na równe nogi — Nie możesz go zabić! - dodałam, zasłaniając stworzenie własnym ciałem.
Zwierzę podniosło się z leżącej pod nim ofiary, a potem obróciło w moją stronę, pochylając głowę w dół na dowód wdzięczności, po czym odbiegło w stronę lasu.
- Wiesz, co to dla ciebie znaczy!? - wrzeszczał wściekły Gerald, marszcząc czoło.
- Wiem — kiwnęłam głową, patrząc jeszcze raz w kierunku uciekającego lwa. Nagle zauważyłam, jak stworzenie to przybrało postać człowieka w czarnej pelerynie, który w mgnieniu oka się rozpłynął.
- Zostaniesz skierowana przed oblicze sądu, który wyda sprawiedliwy wyrok za zdradę i obronę wroga — oznajmił mężczyzna i dodał — Zabrać ją!
Dwóch silnych facetów chwyciło mnie i pociągnęło w stronę pojazdu. Ostatni obraz, jaki wtedy zobaczyłam to twarz zdziwionego i nic nierozumiejącego Maxa.
Komentarze (12)
Ps. Gdyby każdy tak pisał może częściej czytałabym fantasy :) Pozdrawiam i czekam na kolejną część :)
Bardzo fajny rozdział :) akcja idzie do przodu i o to chodzi
Zostawiam 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania