Najszczęśliwszy z kwiatów 1
Siedząca za ladą kobieta uzupełniała w gazetowej krzyżówce kolejne z brakujących haseł. Gdy usłyszała na zewnątrz, chrzęst kroków na zmrożonym śniegu, podniosła wzrok na drzwi i zastygła w oczekiwaniu, gotowa w każdej chwili porzucić swoje zajęcie. Kilka sekund później, odgłosy kroków zaczęły cichnąć. Sprzedawczyni uśmiechnęła się na myśl kolejnego odgadniętego wyrazu, który właśnie przyszedł jej do głowy, z namaszczeniem zaczęła uzupełniać litery, odcinając się na powrót od reszty świata.
– Oj żeby tak przeżyć wielką miłość. – westchnął tulipan.
– Hej tulip, bez obrazy stary, ale jeszcze nie widziałem wielkiej miłości, kiedy zakochany daje tulipany wybrance. – odrzekł narcyz.
– To żeś niewiele widział! Nie widziałeś, nie znaczy, że tego nie było. A jeśli nawet, to ja mogę być tym pierwszym, tym jedynym. Ech... – rozmarzył się kwiat.
– O, to, to. Taka prawdziwa miłość, to spełnienie dla nas kwiatów. Ech... – zawtórował aster.
– No i co? No, co tam za oknem widać?! – krzyknął z wiadra na podłodze, podenerwowany amarylis.
– E nic, śnieg pada. Chyba już dziś nikt nie przyjdzie. – odpowiedział z wazonu, ustawiony w oknie słonecznik.
– Głupiś, jakeś słonecznik! – wykrzyczał hiacynt, ze swojej doniczki – Na paszę dla świń, ot, do czego się nadajesz! Phi! Jeszcze przecież wcześnie! Ktoś musi przyjść!
– Głupi?! Na paszę?! A kto na wystawie stoi?! Najwspanialsze i najpiękniejsze z kwiatów to my, słoneczniki!
– Cooo?! Jak to najpiękniejsze słoneczniki?! – oburzyły się gladiola, wyrażając zdanie, które podchwyciła natychmiast reszta kwiatów.
Nastąpiła wrzawa, wszystkie rośliny jedna przez drugą zaczęły się przekrzykiwać.
– Róże! To my jesteśmy królowymi miłości i kwiatów! Wiadomo, że my najpiękniejsze!
Wyprostowane w wiadrze obok pojemnika z hortensjami, pąsowe róże dumnie zadzierały pąki. Spokojne zwykle dalie, nie wytrzymały i też włączyły się do kłótni.
– Królowe od siedmiu boleści! Wiadomo, że durne róże każdy głupi kupi! Ale już dalie...
Znudzona kwiaciarka, zdjęła okulary i położyła je na stole razem z długopisem, następnie skierowała się w stronę okna. Odgarnęła delikatnie słoneczniki, wyjrzała na zaśnieżoną ulicę, spojrzała na zegarek i mruknęła pod nosem.
– Robi się późno, chyba już nikt nie przyjdzie.
Poddenerwowany hiacynt nie wytrzymał.
– Następna! Jak nawóz kocham! No, o co wam chodzi! Najpierw durne słoneczniki, teraz ta! Jak nas dziś nikt nie kupi to wszystkie skończymy na śmietniku. – Po chwili się zreflektował, spojrzał na swoją doniczkę i dodał – No, ja może nie... ale to Sylwester, ja chce na imprezę! No jednak wy, sorry cięte kwiaciory, jeśli nie dziś to na śmietnik.
Komentarze (26)
Fajne, przypomniało mi wiersz Brzechwy na straganie :) ciekawe co dalej się wydarzy.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Dzięki za zajrzenie i kom.
Pozdrawiam
PS piekarnie tam goń!;)
Nie widziałem cię Blanko w Piekarni, nie w ostatnich częściach przynajmniej, więc chyba poleciała za szybko :)
Fajnie, że zajrzałaś tutaj :)
Pozdrawiam :)
Mocne zakończenie i to właśnie jest, to co mówię. Umierają stojąc w wodzie.
Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam gorąco!
Siedząca za ladą kobieta, uzupełniała w gazetowej krzyżówce kolejne z brakujących haseł.
Przecinek po "kobiecie" niepotrzebny.
Gdy usłyszała na zewnątrz, chrzęst kroków na zmrożonym śniegu, podniosła wzrok na drzwi i zastygła w oczekiwaniu, gotowa w każdej chwili porzucić swoje zajęcie.
Tutaj przecinek po "zewnątrz" do wykasowania.
"Sprzedawczyni uśmiechnęła się na myśl, kolejnego odgadniętego wyrazu, które właśnie przyszło jej do głowy, z namaszczeniem zaczęła uzupełniać litery, odcinając się na powrót od reszty świata."
Tym razem przecinek po "myśl". I który - literówka.
Ten tekst tak dość szybko pisany, skoryguję Twoje wskazania za chwilę.
"Oj żeby tak przeżyć, wielką miłość. " - bez przecinka po "wielka".
"Kilka sekund później, odgłosy kroków zaczęły cichnąć" - bez po "pózniej".
"Królowe od siedmiu boleści! Wiadomo, że głupie róże, każdy głupi kupi! Ale już dalie..." - bez po "każdy". No i to powtórzenie "głupi" trochę razi; może zrezygnować z jednego z nich?
"No, ja może nie... ale to Sylwester ja chce na imprezę! No jednak wy, sorry cięte kwiaciory, jeśli nie dziś to śmietnik."
Tym razem brakuje przecinka po słowie " Sylwester". Przez to zdanie staje się trochę niezrozumiałe.No i jeszcze, żeby było trochę jaśniej, dodałabym "na śmietnik".
Tyle poprawek. Co do treści natomiast - jest okej. Jak zdążę, to jeszcze dziś wpadnę do następnej części. Męczy mnie to, dlaczego kwiaciarka nie słyszy kwiatów. Ale nie spojleruj, sama chcę to przeczytać!
"– Hej tulip, bez obrazy stary, ale jeszcze nie widziałem wielkiej miłości, kiedy zakochany daje tulipany wybrance. – odrzekł narcyz." - bez kropki przed wtrąceniem.
"– To żeś niewiele widział! Nie widziałeś, nie znaczy, że tego nie było. A jeśli nawet, to ja mogę być tym pierwszym, tym jedynym. Ech...– rozmarzył się kwiat." - odstępu po wielokropku brak.
" – O, to, to. Taka prawdziwa miłość, to spełnienie dla nas kwiatów. Ech... – Zawtórował aster." - zawtórowal z małej.
" – E nic, śnieg pada. Chyba już dziś nikt nie przyjdzie. – Odpowiedział z wazonu, ustawiony w oknie słonecznik." - odpowiedział z małej.
" – Głupiś, jakeś słonecznik! – wykrzyczał hiacynt, ze swojej doniczki – Na paszę dla świń, ot, do czego się nadajesz! Phi! Jeszcze przecież wcześnie! Ktoś musi przyjść!" - po doniczki brak kropki.
" Jak nas dziś nikt nie kupi to wszystkie skończymy na śmietniku. – po chwili się zreflektował, spojrzał na swoją doniczkę i dodał – No, ja może nie... ale to Sylwester, ja chce na imprezę! " - po chwili z wielkiej/brak dwukropek po dodał.
Podoba mi się sformułowanie:" jak nawóz kocham".
OK. Nie, że do dupiszcza, ale faktycznie nie dla mnie. Nie poleciałem.
Znasz dużo nazw kwiatów. To zacne i... niepokojące.
Nie będę mówił „a nie mówiłem” :)
Dzięki!
Ja nie mogę po tej części powiedzieć, że mnie odrzuca treść. Może, jeśli do jedenastej jest o tym samym, tak by się stało.
Na tym etapie jeszcze nie czuję zmęczenia.
Uwierał mnie zapis. Technikalia.
Więc mieliśmy rację jak i jej nie mieliśmy.
Póki nie przeczytam całości (a raczej się nie zanosi) ten tekst pozostanie literackim kotem Schrodingera
Chyba, że chodzi Co o knota :)
Can Ty miałeś według mojego planu, nigdy tego nie czytać, a przynajmniej nie wierzyłem, po moim psychologicznym profilu Ciebie, sporządzonym przeze mnie. I wszystko wzięło w łeb :) To żart oczywiście. Jak chcesz to czytaj, ale się nie zmuszaj, bo to jest bez sensu.
To opowiadanie to przeciwwaga dla Piekarni, tu sobie, tak lecę swobodnym lotem. W Piekarni mam pomoc, tu nie. Tak potrafię napisać sam, moje pisanie jest na takim poziomie. I to cały sekret.
Widzę, że jest inaczej.
Myślę, że gdybym czytał, znudziłoby mnie. Na przestrzeni jednak jednego, dwóch odcinków, mogłoby być ok.
Nie męcz sie, choć myśle że 11 cześć, tam jest bójka, mogłaby Cie zainteresować, Jak byś miał chęć mi powiedzieć co tam jest zle to bym był wdzięczny, ale to nie jest jakoś tak wiesz, mocno obowiązkowe :)
"No, o co wam chodzi!" - tu nie powinno być znaku zapytania?
"ale to Sylwester, ja chce na imprezę! " - zjadłeś ogonek przy "chcę"
To tyle z drobnostek, które wylapalam. Sam tekst zabawny- rozmawiajace kwiatki, przekrzykujace się jeden przez drugiego. Przypomina mi się od razu wierszyk o warzywach ze straganu i wzdychajacy seler. Szkoda, że prócz kłótni nie pokusiles się o przypisanie konkretnym gatunkiom kwiatow jakichś konkretnych charakterów i usposobienia. A jeśli to zrobiłeś, nie czułam tego. Ale to tylko taki drobny czepialski ze mnie wychodzi:) Piąteczka leci tak czy siak :)
Jeśli chodzi o charaktery, to nie chciałem być rasista kwiatowym :) i przez to nie spowodować aby jakaś ich grupa była po tej „powieści” dyskryminowana :)
Jeszcze raz dzięki za wizytę i komentarz! :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania