Nowa miłość cz. 4
******
Słońce ledwo zaczęło wznosić się nad horyzont, a ja już stałem przed drzwiami domu Joasi. Zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili w drzwiach stanęła moja towarzyszka, trzymając w ustach szczoteczkę do zębów.
– Cześć, Piotrek, wchodź. Tylko cicho, bo rodzice spiął – zaprosiła mnie do środka. – Daj mi jeszcze minutkę.
– Spoko, to ja przyjechałem trochę wcześniej.
Asia zniknęła w łazience, a ja wszedłem do jej pokoju. Ściany miał pomalowane na beżowo, na jednej z nich była tapeta w kwiatowe wzory. Na łóżku leżała otwarta walizka i torebka. Obok okna wisiało duże lustro, a na jasnych szafkach stały jakieś figurki, pamiątki z wycieczek i zdjęcia. Były to nasze zdjęcia ze studniówki. Jedno: typowe, pozowane, gdy staliśmy przy „ściance”, drugie: jak dziewczyny pokazywały podwiązki. „Całkiem seksownie tu wyszła”, uśmiechnąłem się do siebie. Było jeszcze trzecie zdjęcie, jak Joanna oparta o moje ramię, całowała mnie w policzek, ot tak, po prostu. Niby nic, a jednak coś we mnie drgnęło.
Wówczas do pokoju wpadła Asia.
– Już jestem – stwierdziła wrzucając do walizki kosmetyczkę.
– Masz wszystko? – zapytałem.
– Chyba tak. Będzie, gdzie położyć sukienki, żeby się nie pomięły?
– No, z tyłu, na fotelach. Bikini spakuj – zmierzyłem ją wzrokiem.
W bluzce z krótkim rękawem i dość krótkich spodenkach, które mimo wszystko zakrywały, to co zakrywać powinny, wyglądała bardzo apetycznie. A te nogi… No cóż… Mogłem tylko sobie pomarzyć o takich rzeczach.
– Spakowałam – odpowiedziała, nie zauważywszy moich rozmyślań. – Możemy jechać.
Wziąłem jej walizkę, ona sukienki i torebkę i zapakowaliśmy się do auta. Asia wróciła się jeszcze po coś do domu. Nie było jej dosłownie kilka sekund. Wsiadła do samochodu. W rękach trzymała plastikowe, okrągłe pudełeczko po brzegi wypełnione pachnącymi ciasteczkami.
– Chcesz? Wczoraj piekłam – uśmiechnęła się.
– Chętnie, dzięki.
Ruszyliśmy w drogę. Trochę rozmawialiśmy o mojej rodzinie, jej szkole, maturze i planach na przyszłość. W pewnym momencie zauważyłem, że moja koleżanka smacznie śpi oparta o drzwi. Miło było wiedzieć, że aż tak mi ufa.
Podróż minęła nam zaskakująco szybko. Dojechaliśmy na miejsce późnym popołudniem. W drzwiach przywitała nas ciotka Halinka:
– Piotruś! Ale ty się zmieniłeś… Wyprzystojniałeś…
– Cześć, ciociu! – uściskałem ją.
– Dzień dobry – uśmiechnęła się Joanna.
– Witajcie, dzieci. Wchodźcie.
******
Weszliśmy do jadalni. Z opowieści Piotrka wywnioskowałam, że siedział tam jego wujek Zbigniew i kuzyn Kuba z żoną Aleksandrą.
– Cześć – przywitał się Piotrek. – To moja dziewczyna, Joanna – stwierdził, obejmując mnie w pasie.
„Co? Jaka dziewczyna?”, przemknęło mi przez myśl. Nie mogłam jednak dać po sobie poznać wielkiego zaskoczenia. Najwidoczniej miał powód, żeby właśnie tak mnie przedstawić.
– Dzień dobry – uśmiechnęłam się.
Spojrzałam na Piotrka pytająco, gdy zasiedliśmy do stołu. Nie do końca podobał mi się ten pomysł, bałam się, że rodzice mogli mieć rację i przyjazd z nim nie był dobrą decyzją.
– Jak minęła podróż? – zaczęła ciotka.
– Bardzo dobrze. Jak wjechaliśmy na autostradę, to już poszło. Nawet na bramkach nie było, aż tak dużych kolejek – stwierdził Piotrek.
– To dobrze. Zjedzcie coś – ciotka postawiła przed nami salaterkę z sałatką.
– Długo jesteście razem? – zapytał wujek, który od początku uważnie mi się przyglądał.
– Od trzech miesięcy – Piotrek popatrzył na mnie – ale znamy się od dzieciństwa. Jej brat jest moim kolegą.
– I już od najmłodszych lat coś między nami iskrzyło – dodałam.
– Jakie to romantyczne… – zachwyciła się Ola.
– To skoro tyle czasu się znacie, to dlaczego tak późno zaczęliście ze sobą chodzić? – zastanowił się Kuba.
– Wiesz… Chyba obydwoje musieliśmy dorosnąć do tego związku.
– Asia twierdziła, że najpierw chce zdać maturę, a potem dopiero się zakochać, więc cierpliwie czekałem. I źle na tym nie wyszła – stwierdził Piotrek, kładąc rękę na moim kolanie.
– Tak dobrze ci poszło? – ciągnął Kuba. – Ile miałaś procent?
– Nie schodziłam poniżej dziewięćdziesięciu – pochwaliłam się.
– Ma duże szanse dostać się do jednej z najlepszych politechnik – kontynuował Piotrek.
– Nie dość, że ładna to jeszcze mądra – stwierdziła ciotka.
– Dziękuję.
– Aż dziwne, że jest twoją dziewczyną – zakpił Kuba.
– Kuba… – trąciła go łokciem Ola.
– Lepszego chłopaka nie mogłam sobie wymarzyć: obrotny, przedsiębiorczy i odważny… – uśmiechnęłam się z pełnym przekonaniem, kładąc głowę na jego ramieniu i dłoń na klatce piersiowej.
– Ciekawe, kiedy on był taki odważny? – zaśmiał się Kuba.
Piotrek spojrzał na mnie z niepokojem.
– Pamiętasz, jak wracaliśmy z imprezy i zaczepiło nas tych dwóch facetów? – zwróciłam się do „mojego” chłopaka, wymyślając coś na poczekaniu.
– A no tak – uśmiechnął się, udając, że dobrze wie, o czym mówię.
– Piotrek stanął wtedy w mojej obronie.
– Widzisz, Kuba… A ty nigdy mnie nie broniłeś – wyrzuciła mu Ola.
Wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie, ale nie mogłam sobie odpuścić wjechania na ambicję tego typka. Najwidoczniej nie lubił Piotrka. Pewnie przez to jestem tu w roli dziewczyny, a nie koleżanki.
– A jak tam interesy, Piotrek? – zmienił temat wujek.
– Coraz lepiej. Restauracja ma coraz większe obroty. Teraz jestem na etapie zakładania działalności usługowej.
– Co będziesz robił?
– Głównie z kolegą będziemy pracować jako barmani na weselach, ale do tego będziemy wynajmować samochody na ślub, oferować animacje dla dzieci i dorosłych.
– Myślisz, że się na tym dorobisz? – znowu dociekał Kuba.
– Już się nieźle dorobiłem na restauracji. Teraz to kwestia pomnożenia majątku.
– No to będzie cię stać na duże wesele – zauważyła ciotka.
– Wesela nikt jeszcze nie planuje – odpowiedział trochę zaskoczony.
– Nie chcecie się pobrać?
– My? – zapytał.
– No, a kto? Im szybciej, tym lepiej. Ja w waszym wieku, to już dawno po ślubie byłam. Joasia pewnie marzy o hucznym weselu.
– Wie pani… To chyba jeszcze za wcześnie dla nas… – odparłam próbując się jakoś wykręcić.
– Wy, młodzi byście tylko czekali. A tu trzeba raz, dwa. Jak się kochacie, to na co czekać.
– Przyjdzie czas, to i my ułożymy sobie życie – zakończył niewygodny dla nas temat Piotrek.
– Z resztą, ciociu, widać, że oni się nie kochają – zaśmiał się Kuba. – Po ostatniej wpadce, Piotrek się pilnuje. Właśnie, jak się czujesz jako ojciec?
– Nie twój interes – warknął zdenerwowany.
– Na szczęście nie mój. Co ty się tak złościsz, kuzynie… Czyży twoja dziewczyna nic nie wiedziała?
Piotrek spojrzał na mnie. Żadne z nas nie wiedziało, co ma powiedzieć.
– Wiem – wydusiłam w końcu. – I Piotrek ma rację: nie twój interes.
– Uważaj na niego, bo zrobi ci bachora i zostawi, tchórz – zakpił.
Widziałam, jak Piotrek zaczyna się gotować od środka. Jego ręka leżąca na moim kolanie zmieniła się w zaciśniętą pięść. Chciałam coś powiedzieć, ale przez moment się zawahałam, czy to przypadkiem nie będzie przegięcie. Chociaż… Ten cały Kuba już dawno przegiął.
– Piotrek przynajmniej umie to dziecko zrobić.
„Mój” chłopak wybuchnął śmiechem, a Kuba zrobił się cały czerwony. Satysfakcjonowała mnie ich reakcja. W końcu moja niewyparzona gęba do czegoś się przydała.
Przez dalszą część wieczoru, Kuba nie odezwał się ani słowem. W końcu rozeszliśmy do pokoi. Kuba z Olą spali na pierwszym piętrze, a ja z Piotrkiem na drugim. To był naprawdę duży, stary dom. Wszystko w nim skrzypiało i trzeszczało. Mimo to sprawiał wrażenie przytulnego. I miał pewien bardzo duży plus: każde piętro miało własną łazienkę.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania